Dick Philip - Raport mniejszosci.pdf

(2357 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Philip K. Dick
Raport mniejszości
Minority Report
Przekład Konrad Brzozowski
836482253.002.png
Kiedyś wierzyłem, że wszechświat jest z natury wrogi i nieprzyjazny. Wierzyłem, że do niego
nie pasuję, że znalazłem się tu przypadkiem… zabrany z innego wszechświata. I dlatego, gdy on
mówił „tak, ja mówiłem „nie, i na odwrót. Miałem wrażenie, że upodobał mnie sobie, bo byłem
inny, dziwny. Nigdy nie mogłem się z nim dogadać.
Przerażała mnie myśl, że wszechświat odkryje kiedyś, jak bardzo się od niego różnię. Jedyne, o
co go podejrzewałem, to że pozna prawdę o mnie i zareaguje we właściwy sobie sposób, to znaczy
dobierze mi się do tyłka. Nie uważałem, że wynikało to z jego złośliwości, lecz spostrzegawczości.
A nie ma nic gorszego od spostrzegawczego wszechświata, jeśli w jakikolwiek sposób się
wyróżniasz.
W tym roku zdałem sobie jednak sprawę, że się myliłem. Ten wszechświat jest spostrzegawczy,
ale i przyjazny… I już nie czuję, żebym tak bardzo się od niego różnił.
Philip K. Dick, fragmenty wywiadu z 1974 roku
w „Only Apparently Real
836482253.003.png
W PROWADZENIE
Raport mniejszości to trzeci hollywoodzki przebój kinowy, który powstał na podstawie prozy
Philipa K. Dicka. Wcześniej były filmy: Łowca androidów (nakręcony na podstawie powieści
Blade Runner) oraz Pomiąć absolutna (w oparciu o opowiadanie Przypomnimy to panu hurtowo).
Wśród innych adaptacji utworów Dicka znalazły się: Tajemnica Syriusza Dana O’Bannona
(opowiadanie Odmiana druga) i Impostor Test na człowieczeństwo Gary’ego Fledera, oparty na
opowiadaniu pod tym samym tytułem. Wspomnieć jeszcze należy o francuskim filmie Confessions
d’un Barjo, który jest adaptacją Wyznań Igarza — powieści o życiu w Stanach Zjednoczonych w
latach 50. XX wieku. Niektórych projektów niedokończono: John Lennon interesował się
powieścią Trzy stygmaty Palmera Eldritcha — nietrudno zauważyć, że Dick nadawał swym
utworom specyficzne tytuły; próbowano również nakręcić Przez ciemne zwierciadło — pierwszą
próbę miał podjąć Terry Gilliam, a obecnie ekranizacją zainteresowani są George Clooney i Steven
Soderbergh.
Trudno uwierzyć, że w chwili śmierci pisarza — 20 lat temu (zmarł mając zaledwie 54 lata) —
utwory Dicka znane były jedynie w wąskim kręgu zagorzałych wielbicieli. Dick większość swego
życia przeżył jako człowiek bardzo ubogi. Bywały nawet chwile skrajnego ubóstwa, o czym nie
bez ironii wspomniał on sam w jednym z artykułów, opisując, jak przez pewien czas musieli z żoną
jeść karmę dla zwierząt. Współcześni mu amerykańscy pisarze SF, tacy jak Isaac Asimov, Robert
A. Heinlein czy Frank Herbert, zarabiali krocie na wydawanych na całym świecie książkach. A
jednak, w przeciwieństwie do Dicka, każdy z tych gwiazdorów science fiction może pochwalić się
tylko jednym filmem nakręconym na podstawie jego prozy. Są to: Człowiek przyszłości (według
Asimova), Żołnierze kosmosu (według Kawalerii kosmosu Heinleina) i Diuna (według Herberta).
Czemu tak się dzieje? Z jakiego powodu utwory tego pisarza nędzarza, z których wiele napisał
wspomagając się amfetaminą w ciągu zaledwie kilku tygodni (w najlepszym okresie Dick pisał
sześć w roku), wydane w tanich, krzykliwych papierowych okładkach, cały czas wzbudzają takie
zainteresowanie?
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że właśnie Philipa K. Dicka powszechnie uważa się za
geniusza literatury science fiction. Nie jest on może mistrzem stylu, a w jego utworach często
widać pośpiech, ale za to zalewa czytelnika strumieniem nowych pomysłów, którym towarzyszą
charakterystyczne w jego prozie, przyprawiające o zawrót głowy, zmiany percepcji i punktu
widzenia. Dick widział przyszłość inaczej niż inni, bardziej znani twórcy SF. Tam, gdzie oni w
centrum uwagi stawiali problem lub pojęcie, on umieszczał ludzi. A jego postacie nie są typowymi
bohaterami, lecz zwykłymi ludźmi, mieszkańcami przyszłości, którzy zmagają się z innymi
rodzajami tych samych ludzkich problemów. Tak jak my, muszą radzić sobie z kłopotami z
pieniędzmi, w pracy, w związkach z innymi ludźmi.
Dick wiedział, że w granicach SF problemy i zmagania można rozwinąć i uwydatnić tak, by
były śmieszne i pomysłowe. W typowym opowiadaniu Dicka, jeśli bohater nie ma pieniędzy na
czynsz, drzwi do jego mieszkania nie wpuszczą go do środka i jeszcze udzielą mu krótkiego
wykładu na temat odpowiedzialności. Taksówkę zastąpi latający pojazd z robotem za sterami,
który w czasie podróży udzieli bezpłatnej porady psychiatrycznej połączonej z mądrościami
ludowymi. Wszystko, co nas otacza, często okazuje się zupełnie inne, niż sądziliśmy: codzienna
rzeczywistość to wielkie i starannie zaaranżowane oszustwo, a każdy, kto przedrze się przez
warstwę pozorów, znajdzie doprawdy przedziwny świat.
Większość powieściopisarzy pisze o rzeczach, o których coś wiedzą, choć wielu stara się to
836482253.004.png
ukryć. Dick nie był tu wyjątkiem. Interesowała go filozofia, a szczególnie debaty na temat
rzeczywistości i jej postrzegania. Sam pisarz nie miał zbyt lekkiego życia. Żenił się pięciokrotnie, i
wiecznie, jak już wspomniałem, brakowało mu pieniędzy. Jak wielu innych w latach 60
nadużywał narkotyków, co miało swe dalekosiężne konsekwencje. W ostatnich latach życia
doświadczał czegoś, co sam określał mianem religijnych objawień (choć mogły to być zaburzenia
w pracy mózgu — zapowiedź późniejszych udarów, z których jeden okazał się śmiertelny), a jego
książki stały się trudniejsze i mniej przystępne w odbiorze.
Raport mniejszości powstał w pierwszej dekadzie aktywności twórczej Dicka, gdy pisarz
opublikował ogromną łiczbę opowiadań i pierwszy tuzin z ponad 40 powieści.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, w miarę jak przyszłość odsłaniała przed nami swoje
oblicze, nawet najbardziej dzikie i niesamowite proroctwa zdawały się spełniać na naszych oczach.
1 właśnie wizje Philipa K. Dicka, wizje zwykłych ludzi wplątanych w niezwykłe sytuacje, zdają
się najlepiej oddawać to, co dziś czujemy. To główna przyczyna, dla której filmowcy sięgają tak
chętnie i często po jego dzieła.
Wielka szkoda, ze sam Dick nie dożył tej chwili: widział wprawdzie zapowiedzi Łowcy
androidów na początku 1982 roku, ale zmarł, zanim film wszedł na ekrany i zmienił zupełnie
spojrzenie opinii publicznej na jego dzieła. Sam potraktowałby to zapewne jako apogeum ironii
losu, która towarzyszyła mu przez całe życie. Jednak jego dzieła wciąż żyją, wciąż równie
niezwykłe i oryginalne, jak w czasie, gdy je pisał.
Malcolm Edwards
836482253.005.png
W STĘP
Jak poznać, że czytamy Philipa K. Dicka?
Myślę, ze najpierw była wszechogarniająca osobliwość. Bo taki był i jest Dick. I myślę, że
dlatego wertowałem katalogi science fiction, by znaleźć o nim jak najwięcej informacji, i czekałem
na każdą nową książkę. Czasem słyszy się: „X myśli inaczej niż inni. To była prawda o Dicku.
Gdy czytasz jego opowiadanie, nigdy nie możesz przewidzieć, co się stanie dalej.
A jednak jego bohaterowie są najwyraźniej normalni… poza trafiającą się raz na jakiś czas
psychotyczną, rozwrzeszczaną kobietą. Można ją często spotkać u Dicka. Z reguły jednak postacie
w jego książkach to właśnie zwykli ludzie złapani w kleszcze przedziwnych sytuacji, kierujący
siłami policji przy pomocy mamroczących mutantów, walczący z rozmnażającą się siecią fabryk,
które przejęły kontrolę nad światem. I, co ciekawe, mimo całej tej dziwaczności Dick, w
przeciwieństwie do wielu innych pisarzy, dba zawsze, by jego bohaterowie występowali na
całkiem realnym tle.
Bo w ilu jeszcze opowiadaniach science fiction zostajemy poinformowani, jak zarabia na życie
nasz bohater, wplątany właśnie w jakąś nieprawdopodobną sytuację? Jedyne, co wiemy, to że jest
członkiem załogi, jakimś naukowcem albo młodym Werterem. U Dicka szczegółowe informacje
na ten temat znajdujemy już na pierwszej stronie. W prawie wszystkich opowiadaniach Dicka
(sprawdziłem dokładnie), a szczególnie w powieściach, wyczuwamy obecność „ciemnych
interesów. I jeśli nasz bohater, dajmy na to, handluje antykami i staje przed szansą zrobienia
dobrego interesu, Dick opisze wszystko ze szczegółami, mimo że zdarzenie to może nie mieć
związku z głównym wątkiem. Nawet kiedy umarli przemawiają, dają porady handlowe. Dick
nigdy nie ukrywa przed nami, jak jego bohaterowie zarabiająna życie. To element
niepowtarzalnego stylu Dicka.
Kolejnym elementem stylu Dicka są poszarpane, urywane dialogi. Nigdy nie mogłem do końca
stwierdzić, na ile są one u Dicka realne. Jego bohaterowie nie komunikują się ze sobą w
prawdziwym tego słowa znaczeniu. Wygłaszają natomiast monologi albo dla potrzymania akcji,
albo gdy autor chce zwrócić na coś uwagę czytelnika.
A jest na co zwracać uwagę. Fabuły u Dicka są jedyne w swoim rodzaju i w całym pisarstwie SF
nie znajdzie się podobnych. Jeśli pisze o podróżach w czasie, wydarzenia przybierają tak
nieoczekiwany obrót, że opowiadanie staje się majstersztykiem. I, co typowe, główny, zaskakujący
zwrot akcji nie zostaje pokazany centralnie, bezpośrednio, ale „podchodzi czytelnika, ukryty w
wynikach jakiejś kampanii wyborczej.
Ponadto wszelkie podobieństwo Dicka do zwykłego pisarza SF jest czysto przypadkowe. W
chwilach, kiedy patrzę na świat bardziej optymistycznie, wydaje mi się, że Dick rozumie, jakie
zjawiska zachodzą, gdy podłącza się lampę do kontaktu i naciska włącznik. Dick nie zajmuje się
skomplikowaną technologią i nauką. Naukę w jego prozie reprezentuje technologia duszy,
powierzchowna znajomość psychologii.
Jak dotąd, udało mi się pokazać dziwactwa Dicka kosztem jego zalet. Co jednak sprawia, że
wciąż go czytamy? Jak już wspomniałem, na pewno ta osobliwość — to, że w jego utworach
dominują próby i starania. Bohaterowie zawsze usiłują coś osiągnąć, wykonać jakieś zadanie lub
przynajmniej zrozumieć coś niepojętego. W większości jego postacie to ludzie cierpiący. Dick jest
prawdziwym mistrzem machiny cierpienia.
Kolejnymi wspaniałym elementem światów Dicka są pustkowia, często powstałe po uderzeniu
bomby. Każde niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju, bo nawet tu znaleźć można galerię
836482253.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin