Grant Michael - Gladiatorzy.doc

(443 KB) Pobierz
Michael Grant

Michael Grant

Gladiatorzy

 

 

SŁOWO WSTĘPNE

Starożytność stworzyła wzorce, z których wiele wciąż jeszcze funkcjonuje w najrozmaitszych dziedzinach ży-cia. Być może właśnie dlatego zainteresowanie tym okre-sem dziejów, mimo okrawywania szkolnych programów z wiadomości 0 antyku, bynajmniej nie upada. Każda nowa książka budzi żywy oddźwięk, co piękniej zaś wy-dane, szybko znikają z półek księgarskich. Bestsellerem wśród wydawnictw poświęconych starożytności powinna

-              miejmy nadzieję - okazać się również praca znakomite-go znawcy historii rzymskiej, Michaela Granta, o gladia-torach.

O gladiatorach słyszeliśmy wszyscy. Powszechnie zna-ne jest imię najsławniejszego z nich, Spartakusa, bunto-wnika i szlachetnego obrońcy interesów niewolników stanowiących warstwę najbardziej upośledzoną w rzym-skim społeczeństwie. Z walkami gladiatorskimi kojarzą się nam wspaniałe budowle amfiteatrów, prawzorce sta-dionów, których budowniczowie tak jak i dziś prześciga-ją się w chęci upiększenia tworzonego obiektu i uczynie-nia go zdolnym do pomieszczenia jak największej ilości widzów. Widownia bowiem w amfiteatrze była równie ważna jak to, co rozgrywało się na arenie. Widownia swym dopingiem, presją, rykiem czy gwizdami zdolna była pognębić silniejszego lub wywalczyć zwycięstwo

dla swego faworyta. Im zaś większa widownia-, tym silniej oddziaływać mogły owe presje i szantaże, które w wywia-dach ze sportowcami, trenerami i działaczami nazywane są skromnie atutem własnej publiczności lub boiska.

Zapasy gladiatorskie kojarzą się też nam z tężyzną, siłą mięśni ludzkich, zręcznością. Przydomek gladiatora na-dawany dziś bywa najlepszemu, coś więc zachowało się z aury uwielbienia, otaczającej zwycięskich zawodników w starożytności, z podziwu dla ich siły i męstwa niezależnie od bardzo niskiego statusu społecznego gladiatorów. Czy zdajemy sobie przy tym sprawę z drugiej strony medalu? Czy pamiętamy o krwawej rzeźni ujawniającej najohyd-niejsze zakamarki przed tłumami rozwydrzonej publicz-ności, równie okrutnej w swych krwiożerczych instyn-ktach, jak i ci wystawiani na pokaz zabójcy, mordujący na arenie swych towarzyszy? Postępowanie gladiatorów można jednak zrozumieć. Dla nich zwycięstwo oznacza-ło życie, klęska równała się śmierci. Stawali do walki z przymusu, do rzadkości bowiem należeli ochotnicy, dla których dreszcz emocji towarzyszący widokowi zarzyna-nego rywala wart był narażenia własnego życia.

Ile wspólnego mogły mieć walki gladiatorskie ze spor-tem? O ile chodzi o reakcje widzów, to dają się one poró-wnać ze współczesnymi. Zaś same zmagania zawodni-ków różnią się stopniem nasycenia brutalnością i okru-cieństwem, a jeśli nawet nie tym właśnie, bo również niektóre współczesne rywalizacje sportowe (nie tylko te określane mianem pseudosportowych) bywają brutalne, to przynajmniej samym założeniem i celami rywa-

lizacji. Dziś żaden sportowiec, wychodząc na arenę, nie zapowiada śmierci przeciwnika, jeśli zaś nawet ogłasza pokonanie go, to nie używa sformułowań zbyt drastycz-nych, mówi tylko o „starciu przeciwnika na proch”, o „zmieceniu go z ringu” itp., natomiast w rzymskich amfi-teatrach zasadą było zmierzanie do uśmiercenia rywala nawet wówczas, gdy walka ostatecznie nie kończyła się dobiciem zwyciężonego czy jego śmiercią w czasie zma-gań.

Jakie zatem były walki gladiatorskie, jaki wywierały wpływ na społeczeństwo, jak należałoby je dzisiaj oce-niać? Próbę takiej oceny, nie tylko przedstawienia fak-tów, ale właśnie oceny zjawiska społecznego, jakim były igrzyska z udziałem gladiatorów, podejmuje Grant. Nie-wątpliwie w pełni należy podpisać się pod jego negatyw-ną opinią na ten temat. Wzajemne mordowanie się ludzi czy tylko poddawanie zawodników próbom, w najszczę-śliwszych tylko wypadkach nie kończących się śmiercią, wszystko zaś to wyłącznie dla zaspokojenia żądzy krwi rozpasanych tłumów, dla ich rozrywki, nie może znaleźć żadnego usprawiedliwienia moralnego. Z pewnością było nieetyczne i społecznie szkodliwe. Czy wszakże uznać można walki gladiatorskie za zjawisko świadczące o degradacji i moralnym upadku społeczeństwa rzym-skiego? Czy można je rozpatrywać tylko na płaszczyźnie moralno-etycznej? Czy wreszcie całkowite ich potępie-nie jest w pełni uzasadnione? Na każde z tych pytań trud-no byłoby dać jednoznaczną odpowiedź, tak jak trudno odrzucać wszystkie argumenty, z jednej strony, zwolen-

ników i apologetów tzw. „męskich” sportów, którzy nie bacząc na ich brutalność, wskazują na oddziaływania wy-chowawcze, kształcenie pozytywnych cech charakteru, męstwa, odwagi, dyscypliny czy nawet szlachetności, z drugiej zaś strony, totalnych przeciwników tych sportów, którzy wskazują na budzenie uczuć krwiożerczości, sa-dyzmu. okrucieństwa, nawet jeśli nie u samych zawodni-ków, to przynajmniej u części widzów, zwłaszcza tych bardziej skłonnych do chuligaństwa.

Największy rozkwit rzymskie circenses osiągnęły w czasach wczesnego cesarstwa, w czasach pokoju we-wnętrznego, stabilizacji gospodarczej i świetnego roz-kwitu państwa, które z niezwykle zróżnicowanego zlep-ku najrozmaitszych ziem i ludów przekształciło się w jed-nolity organizm, w sprawnie działającą machinę. Cha-rakterystycznymi dla tego okresu cechami były zjawiska romanizacji i urbanizacji. Na wzór stołecznego Rzymu powstawały lub przebudowywały się .w Italii i w prowin-cjach (zwłaszcza zachodnich) setki miast większych, śre-dnich i małych, których budownictwo, urządzenia społe-czne i polityczne starały się naśladować stołeczne wzor-ce. Państwo popierało taki właśnie rozwój podbitych krajów, znajdując w miastach oparcie dla swej władzy, a stwarzając cały system awansów, w których ważną rolę odgrywało obywatelstwo rzymskie czy obdarowywanie miast prawami municypalnymi lub nawet podnoszenie ich do rangi kolonii, pozostawiało sobie możliwość stero-wania nastrojami ludności i jej przywiązaniem do tronu

cesarskiego. • Powstawały więc jak grzyby po deszczu miasta na skrzyżowaniach dróg handlowych, przy przej-ściach mostowych i brodach przez rzeki. Liczna grupa ośrodków miejskich zaczynała swój rodowód od osad wojskowych i cywilnych (tzw. canabae) w miejscach sta-cjonowania wojsk. Właśnie I i II wiek stanowią okres najintensywniejszego zakładania miast i ich największe-go rozkwitu.

Tak jak miasta powstawały na wzór Rzymu jako stoli-ce otaczającego terytorium, również i wewnętrzne ich urządzenia wzorowane były na rzymskim ustroju. Każde zatem miasto miało swoje władze samorządowe oraz urzędy. Kierowali nim urzędnicy, najczęściej nazywani duumwirami, wzorujący się na rzymskim konsulacie. Na wzór senatu powstawały w miastach prowincjonalnych rady dekurionów reprezentujące społeczeństwo, zwłasz-cza jego średnie i bogatsze warstwy. Samorządność, głó-wnie w dziedzinie gospodarczej, ale także kulturalnej, religijnej czy administracyjnej, dawała miastom poczu-cie swobody i możliwości decydowania o swoich spra-wach wewnętrznych, chociaż w praktyce ingerencja ze strony władz centralnych była zawsze możliwa, a poprzez naciski fiskalne, administracyjne, sądownicze czy w osta-teczności stosowanie brutalnej przemocy mogły one, przy dużej swobodzie miast, zapewnić sobie pełną nad nimi kontrolę.

Na wzór architektury rzymskiej powstawały w mia-stach świątynie i budowle użyteczności publicznej, bru-kowane ulice i urządzenia komunalne. Kanalizacja i wo-

9

dociągi należały więc do stałego wyposażenia najmniej-szych nawet ośrodków, tak jak i pewne rodzaje budowli powielane w każdym mieście. Do takich należały loko-wane zazwyczaj przy centralnym placu miejskim, jakim było forum, świątynia trójcy bóstw państwowych, Jowi-sza, Junony i Minerwy, zwana Kapitolem, budynek rady miejskiej, kuria czy bazylika, będąca miejscem rozpraw sądowych, a na co dzień punktem zbornym kupców i fi-nansistów, którzy zawierali tam swoje transakcje handlo-we. Prawie obowiązkowo w każdym mieście rzymskim znajdowały się łaźnie, zwane termami, zaopatrzone w cały szereg urządzeń technicznych służących wygodzie obywateli. Termy pełniły też funkcję ośrodków kultury, w nich bowiem, w części wypoczynkowej i rekreacyjnej, mieszczącej czasem całe ogrody, boiska sportowe, place zabaw, pod portykami, na dziedzińcach, ozdabianych posągami dłuta najlepszych mistrzów, mozaikami i mar-murem, zbierali się ludzie zarówno na przyjacielskie po-gawędki, jak i na poważne dysputy o charakterze polity-cznym lub naukowym.

Do nierzadko spotykanych w miastach rzymskich bu-dowli należały teatry. Wprawdzie tradycje teatru grec-kiego, z jego poważnym repertuarem tragicznym oraz za-angażowaną komedią, we wczesnym cesarstwie należały do odległej przeszłości, ustępując farsie i rozrywce, samo jednak istnienie teatrów świadczy najlepiej o wysokim poziomie kultury społeczeństw miejskich. Obok teatrów dramatycznych budowano też mniejsze zazwyczaj teatry muzyczne, zwane odeonami. Przeciętny Rzymianin był

też człowiekiem zupełnie dobrze wykształconym. Sztuka czytania i pisania była powszechnie dostępna, w war-stwach zaś bogatszych do zwyczaju należało kształcenie młodzieży na wyższym od tego podstawowego stopniu. O powszechności wykształcenia świadczą tysiące napi-sów dotyczących działalności urzędowej, religijnej czy prywatnej Rzymian w najdalszych nawet zakątkach im-perium i bogactwo bibliotek, nie tylko tych wielkich, pu-blicznych lub naukowych, ale również prywatnych, znaj-dujących się w zwykłych domach mieszczańskich, jak to obserwować można na przykładzie Pompejów.

To stojące bardzo wysoko pod względem kultury spo-łeczeństwo, zdolne do dyskusji na tematy filozoficzne, do wysłuchiwania recytacji utworów nowych i dawnych mistrzów, do spędzania długich godzin w teatrach, miało jednak umiłowane nade wszystko rozrywki, których do-starczały mu emocjonujące widowiska cyrkowe. W tym względzie Rzym najbardziej chyba odbiegł od greckich wzorców. Miejsce rywalizującej na stadionach młodzie-ży zajęły ulubione wyścigi, a stadiony przekształciły się w tory wyścigowe, w cyrki zdolne pomieścić na trybunach ogromne,ilości widzów. Wyścigi nie były wprawdzie wy-nalazkiem Rzymian, znaleźć je można również w progra-mie igrzysk greckich, ale nie miały one tam tak wielu zwolenników, jak w rzymskich cyrkach. Po zatym były tylko jedną z wielu dycyplin, nie zaś jedynym punktem programu.

Zupełną wreszcie nowością w życiu rozrywkowym były organizowane na tak wielką skalę walki gladiator-

skie, będące w pewnym sensie wynaturzeniem greckich walk zapaśniczych, mających na celu rywalizację wyłącz-nie sportową, nie zaś uśmiercanie przeciwnika. Grant w swojej książce zwraca uwagę na rozpowszechnienie tego rodzaju widowisk w całym świecie śródziemnomorskim, nie tylko w jego zachodniej, zromanizowanej części, a zatem na fakt ich popularności również w świecie grecko- języcznym, którego nie uchroniły przed tym wynaturze-niem tradycje greckiej kultury, w dalszym ciągu przecież żywe i kultywowane w wielu dziedzinach życia.

Należałoby się zatem zastanowić nad tym, jak było możliwe, aby w tak doskonale zorganizowanym, tak przesiąkniętym kulturą i cywilizacją społeczeństwie wła-śnie w okresie jego najświetniejszego rozkwitu mogło dojść do potworności, jakie niosły ze sobą widowiska z udziałem gladiatorów. Nie wydaje się, by przyczyn nale-żało szukać w upadku obyczajów czy wynaturzeniach władzy. Pierwsze dwa wieki cesarstwa cechuje wysoki poziom moralny rzymskiego społeczeństwa. Wprawdzie władza cesarska nie zawsze znajdowała się w rękach lu-dzi odpowiednich, ale nawet tacy cesarze, jak Tyberiusz, Kaligula, Neron czy Domicjan, któryph panowanie peł-ne było skandali i zbrodni, poza życiem prywatnym okazywali się często władcami dbającymi o sprawy pańs-twa, zwłaszcza jego części prowincjonalnej. Niechęć, z jaką odnoszą się do nich autorzy, zdaje się więc wynikać w znacznym stopniu z tendencyjności prosenatorskiej hi-storiografii. Zbrodnie, przestępstwa, szalbierstwa polity-czne w większym stopniu i natężeniu, jak i w szerszym za-

kresie obserwować można w czasach republikańskich, zwłaszcza w okresie schyłku republiki, kiedy to prywatne interesy jednostek dysponujących siłą w każdym niemal wypadku brały górę nad interesem publicznym. Cesar-stwo ukróciło czy nawet wręcz zlikwidowało takie nega-tywne zjawiska w życiu politycznym i społecznym Rzy-mu, jak przekupstwa wyborcze, wojny wewnętrzne, zdzierstwa w prowincjach, a nawet złagodziło wyzysk niewolników, których sytuacja uległa znacznej w porów-naniu z czasami republiki poprawie. Zatem rozwój czy popularność walk gladiatorskich niewiele miały wspólne-go z poziomem moralnym rzymskiego społeczeństwa.

Grant w swojej książce pomija sferę spraw ekonomicz-no-społecznych, co zresztą jest zrozumiałe zarówno z uwagi na temat zainteresowań, jak i niewielką objętość książki. Wydaje się jednak, że przyczyn rozrostu ilościo-wego widowisk w pewnym przynajmniej stopniu można szukać właśnie w panujących stosunkach. To, co działo się w amfiteatrach, stanowiło niejako klapę bezpieczeń-stwa dla napięć społecznych, jakie narastały w dobie pryncypatu. Trwający przez dziesiątki lat pokój we-wnętrzny, którego nie były zdolne naruszyć nawet walki dynastyczne czy skrytobójstwa na dworze cesarskim, sprzyjał rozwojowi gospodarczemu państwa i bogaceniu się społeczeństwa. Jednakże powszechny wzrost zamoż-ności nie był równomierny. Nie tylko w Rzymie, ale w każdym niemal mieście prowincjonalnym daje się obser-wować rosnące zróżnicowanie majątkowe zarówno w warstwach obywatelskich, jak i wśród całej ludności wo-

Inej, a nawet w kręgach niewolniczych. Obok wielkich la- tyfundystów w miejskich społecznościach egzystowały rzesze biedaków. Ci pierwsi należeli zazwyczaj do uprzy-wilejowanych stanów, senatorskiego czy ekwickiego, i wyobcowani byli ze społeczności miejskiej, w której rzą-dy sprawowały warstwy średnie, należące do tzw. ordo decurionum, natomiast biedota, której koszty utrzyma-nia zarówno w stolicy, jak i w miastach prowincjonalnych w znacznym stopniu obciążały budżet społeczny, nie po-siadała ani majątków, ani udziału we władzy. O wadze problemów społecznych świadczyć może rola i ogromna popularność rozdawnictw państwowych i prywatnych, notowanych w źródłach literackich i epigraficznych.

W tym tak bardzo zróżnicowanym społeczeństwie mu-siało dochodzić do ostrej walki klasowej, grożącej wciąż wybuchem rozruchów, buntu czy wręcz wojny domowej. Wprawdzie społeczeństwo wolnych, samo w sobie, prze-ciwstawione było*klasie niewolników, ale różnice prawne zacierały się w obliczu podobnej sytuacji majątkowej i znane są przecież przykłady masowego popierania po-wstań niewolniczych przez ogromne rzesze wolnej biedo-ty, co w szczególnym nasileniu miało miejsce podczas po-wstania Spartakusa. Rozdawnictwa były zatem jednym źe sposobów rozładowywania napięć społecznych i utrzy-mywaniu pokoju wewnętrznego .W źródłach spotykamy in-formacje o rozdawnictwach pieniędzy, zboża, urządza-niu uczt itp. Do największych dobrodziejstw ofiarowy-wanych ludności należały też igrzyska gladiatorskie, urządzane przez cesarzy, kuratorów miast i przedstawi-cieli najbogatszych warstw ludności. Przysłowiowe „pa-

nem cl circenses" nic było tytko zawoianienvrozwydrzo~ nych tłumów. Byki to hasło propagandowe władz rzym-skich. mające skierować uwagę społeczeństwa na bezpie-czne rejony zainteresowań konsumpcyjnych. Zapewnie-nie ludowi podstawowych środków najskromniejszego nawet utrzymania przy dużej ilości taniej rozrywki stano-wiło jeden z arkanów władzy skutecznie wykorzystywa-ny przez cesarstwo. Propagandowe znaczenie igrzysk gladiatorskich polegało też na ich wielkim demokratyz- mie. W ogromnych amfiteatrach spotykali się ludzie po-chodzący ze wszystkich warstw społecznych, biedni i bo-gacze. władcy świata i nędzarze; nie mający najmniejsze-go znaczenia w życiu miejskim. Właśnie tam biedak mógł odczuć wspólnotę z cesarzem, tak jak i on. jak wszyscy, emocjonującym się widokiem toczonych na arenie walk. Ta równość widzów, dzielących się co najwyżej na zwo-lenników jednego czy drugiego zawodnika, miała z pew-nością wielkie znaczenie polityczne, łagodziła kontrasty, zbyt ostre w innych dziedzinach. Co więcej, przeciętny obywatel mógł nawet poczuć się czasem ważniejszy od cesarza, kiedy przyszło mu współdecydować o losie po-konanego gladiatora.

Traktowanie zatem walk gladiatorskich jako wynatu-rzenia obyczajów zdemoralizowanego społeczeństwa wydaje się zbytnim uproszczeniem. Igrzyska spełniały określone zadania społeczne oraz polityczne i mieściły się w pełni w ramach obowiązujących zasad moralno-ety- cznych. tym bardziej że rodowód walk gladiatorskich wywodził się z najstarszych zwyczajów religijnych.

Igrzyska pogrzebowe, których głównym punktem pro-gramu była walka lub zapasy zawodników, spotykamy u wielu ludów, w tym również u Greków i Etrusków. Krwawe ofiary składane bóstwom były częścią religii pu- nickiej. Również religie Celtów i Traków nie były po-zbawione elementów krwiożerczości i cech, które dzisiaj zaliczylibyśmy do okrutnych. Zasady ustroju niewolni-czego usprawiedliwiały,przymuszanie ludzi do walki, zre-sztą również ofiary religijne nie były zapewne w większo-ści wypadków dobrowolne. Jeśli zatem można byłoby mówić o wynaturzeniu, to dotyczy ono raczej rozmiarów niż istoty zjawiska. Wiadomości o tysiącach zawodników występujących, a nawet uśmiercanych podczas jednora-zowych zawodów czy o igrzyskach trwających dziesiątki dni nie należą do rzadkości. Grant przyczynę zwyrodnie-nia widowisk widzi w zwyrodnieniu społeczeństw. Nowe-go ducha, nowe spojrzenie na świat miało przynieść do-piero chrześcijaństwo, potępiające walki gladiatorskie i przyczyniające się - zdaniem autora - do ich zlikwidowa-nia. Należałoby się jednak zastanowić nad tym, czy potę-pienie igrzysk wynikało tylko z ducha nowych zasad mo-ralnych i doktryny Kościoła. Krytykę czy nawet potępie-nie walk gladiatorskich znaleźć możemy już w literacko- filozoficznej tradycji pogańskiej, i to nie tylko w dziełach filozofów stoickich, którzy najwięcej przyczynili się do stworzenia nowej doktryny moralnej. Chrześcijaństwo nie było tu więc w swych poglądach oryginalne. Wybór takiej właśnie postawy jest zrozumiały, stanowił bowiem konsekwencję społecznego zasięgu chrześcijaństwa,

będącego we wczesnym okresie swego rozwoju religją przede wszystkim warstw upośledzonych. Była to zatem naturalna reakcja na krzywdę społeczną. Niewątpliwie zaś do najbardziej pokrzywdzonych przez los mieszkań-ców imperium zaliczyć można gladiatorów, zwłaszcza tych, którzy do podjęcia tak niebezpiecznego rzemiosła przymuszeni zostali siłą, wbrew ich predyspozycjom psychicznym i przygotowaniu fizycznemu.

Niepopularność igrzysk gladiatorskich w doktrynie chrześcijańskiej wynikała również stąd, że prześladowa-nia pociągały za sobą niejednokrotnie przymuszanie wy-znawców Chrystusa czy to do walki ze zwierzętami, czy pomiędzy sobą, identycznie zresztą jak innych przeciw-ników imperium przemienianych z więźniów w gladiato-rów. Wczesne chrześcijaństwo, chociaż wyrosło na gruncie rzymskim i przejęło ogromną część tradycji an-tycznej , było zatem z konieczności antyrzymskie czy ra-czej antycesarskie. Na takiej bazie wyrosła jego nauka, dlatego też, kiedy od IV wieku poczynając Kościół przy-stąpił do współpracy z cesarstwem, nie byl już w stanie przeciwstawić się tradycjom wykształconym we wcześ-niejszym okresie. Kościół w swym poparciu państwa rzymskiego nie posunął się też zbyt daleko i z ogromną łatwością dostosował swoją doktrynę do potrzeb rodzą-cego się świata feudalnego, stając się jednym z głównych motorów przemian, jakie doprowadziły do upadku im-perium Romanum. Zatem podobnie jak i inne przejawy życia obyczajowego, kultury, a zwłaszcza religii rzym-skiej , również i igrzyska gladiatorskie musiały znaleźć w

oczach moralistów chrześcijańskich tylko wyrazy potę-pienia.

Niezależnie zresztą od stosunku Kościoła do walk gla- diatorskich nie mogły one przetrwać poza okres staroży-tności. jako przejaw obyczajowości właściwej dla ustro-ju niewolniczego i społeczeństwa zurbanizowanego. Bo-wiem tylko niewolnictwo mogło dostarczyć potrzebnej liczby zawodników, skoro niebezpieczeństwa profesji hamowały napływ ochotników. Igrzyska nierozłącznie związane też były z amfiteatrami, budowlami z reguły potężnymi, zdolnymi pomieścić liczną widownię, jakiej istnienie też było warunkiem powodzenia widowiska. Zarówno budowa amfiteatru, jak i jego utrzymanie były przedsięwzięciami opłacalnymi tylko w mieście. Miesz-kańcy wsi zbyt byli rozproszeni, aby mogli zapewnić do-statecznie liczną widownię. Niezależnie więc od poglą-dów gladiatorskich, że złagodzeniu uległy obyczaje, lecz raczej dlatego, że nie było warunków do ich dalszego utrzymywania. Potępienie przez Kościół walk gladia-torskich nie miało większego znaczenia, kiedy bowiem stworzone zostały warunki do odrodzenia podobnych idei, odżyły one przy aprobacie chrześcijaństwa w krwa-wych turniejach rycerskich.

Pamiętając zatem o uwarunkowaniach społecznych i negatywnie oceniając okrutne praktyki stosowane na rzymskich arenach, pamiętać trzeba, że walki gladiator- skie były częścią starożytnego świata, i w ich ocenie mu-szą być uwzględniane kryteria tamtej zamierzchłej epo-ki. Zniknięcie walk gladiatorskich wraz z upadkiem sta-

rożytnego świata nie oznaczało jednak upadku idei, które w takich lub innych, mniej lub bardziej anachro-nicznych formach odradzały się w późniejszych epo-kach.

Andrzej Ładomirski

PRZEDMOWA

Instytucja gladiatorów tak głęboko zakorzeniła się w rzymskiej mentalności i duszy, że narosło wokół niej wiele dziwnych przesądów. I tak utrzymywano, że ciepła krew zarżniętego gladiatora leczy epilepsję, a kiedy młode mężatki robiły według zwyczaju przedziałek we włosach ostrzem włóczni, przynosiło im szczęście, jeśli włócznia ta należała do człowieka śmiertelnie rannego na arenie. W atmfiteatrach w Anglii, i nie tylko tam, znaleziono magiczne emblematy, mające rzekomo wpływ na wyniki pojedynków między gladiatorami. Sy-cylijski astrolog Firmikus Maternus twierdził, zanim przeszedł na chrześcijaństwo, że porażkę i śmierć, cze-kające gladiatorów, da się przewidzieć przez studiowa-nie gwiazd. Magiczne papirusy mówią o gwałtownej śmierci, jaka oczekiwała gladiatorów. Co więcej, lu-dziom często śniło się, że są gladiatorami. W II wieku n.e. interpretator snów Artemidoros z Daldis w Azji Mniejszej utrzymywał, że jeśli przeciwnikiem w twoim śnie jest gladiator „Trak”, sen ma znaczenie matrymo-nialne. Oznacza, że poślubisz bogatą, wyrachowaną i sa-molubną kobietę. Dodawał przy tym, w co łatwo było uwierzyć, że długoletnie uprawianie profesji gladiator- skiej (a było to udziałem niewielu) wytwarzało skłonno-ści do przeżywania koszmarów nocnych.

Były to wszystko uboczne produkty instytucji, która obciąża Rzymian nieskończenie wielką winą. Oczywiś-cie nikt nie neguje ich wkładu w szereg wspaniałych osiągnięć, jakie przekazali potomności i naszej cywiliza-cji. Bez tej spuścizny nie mielibyśmy wielu wartości na-szego świata, a odnosi się to w równym stopniu do syste-mu rządów, prawa, literatury, filozofii, sztuki i życia ma-terialnego. To właśnie pax Romana zapewniła przetrwa-nie i zachowanie się kultury greckiej, a pokojowe roz-przestrzenianie się władzy Rzymu umożliwiło chrześci-jaństwu zapuszczenie korzeni i dalszy jego rozwój.

Ale historia nie pozwala na wystawianie poszczegól-nym ludziom złych lub dobrych ocen. Niemniej jest to możliwe w odniesieniu do Rzymian, gdyż ich osiągnię-ciom towarzyszyły i równoważyły je potworne okrucień-stwa, z których najstraszliwsze były walki gladiato- rów.To nastawianie jednych ludzi, by zabijali drugich, publicznie, dla rozrywki, jest najobrzydliwszym krwa-wym sportem, jaki kiedykolwiek wynaleziono.

Brutalność, jaką objawił ten sport w wynaturzonej postaci, występowała obficie w wielu formach w świecie starożytnych Rzymian. Dlatego oddalibyśmy złą przy-sługę prawdzie, gdybyśmy zbagatelizowali instytucję gladiatorów lub szukali wątpliwego pocieszenia w wiel-kości Rzymu. Zajęcie realistycznego stanowiska wobec tego aspektu Romanitas jest tym bardziej konieczne w wieku XX, że czasy obecne - mimo wielu zdobyczy cywi-lizacji niedostępnych dla Rzymian - to jedna z niewielu epok w historii ludzkości, w której okrucieństwo uj awni-

ło się na skalę masową, jak w starożytnym Rzymie, cho-ciaż Asyryjczycy, Dżyngis-chan i Timur, Anglicy i hand-larze niewolników innych narodowości mogliby także stawać w szranki.

Żadne tłumaczenie nie zaneguje okrucieństwa. A jed-nak w najróżniejszy sposób z tego niemal największego zła wyniknęły i rzeczy godne. Zrodziło ono bowiem nie-zliczone akty najwyższej odwagi, przyczyniło się do stworzenia jednej z najwspanialszych form architektoni-cznych świata. Zainspirowało też wielu myślących po-gan, głównie Greków lub zhellenizowanych ludzi Wschodu, a sporadycznie i Rzymian, do wyrażenia na piśmie gwałtownego protestu, który oparł się mocno po-tężnemu naporowi opinii. Barbarzyńskie okropności wi-dowisk gladiatorskich umocniły pozycję chrześcijaństwa i ujawniły potrzebę istnienia religii chrześcijańskiej, gło-szącej szacunek dla życia jednostki, co w końcu dopro-wadziło do zniesienia instytucji gladiatorów w ogóle. Na te historyczne aspekty należałoby zwrócić uwagę, gdyż są równie istotne, jak okrucieństwo tego sportu.

I. GLADIATORZY W REPUBLIKAŃSKIM RZYMIE

Pierwsze pokazy gladiatorskie

Herodot zanotował, że barbarzyńscy Scytowie w Tracji składali ofiary z ludzi w czasie uroczystości pogrzebo-wych, a czytelnicy Iliady z przerażeniem dowiadują się, jak to armia grecka pod Troją odprawiała podobne obrzędy, gdy chowano Patroklesa. W Italii ceremonie upamiętniające jego śmierć występują często w malar-stwie grobowym Etrusków, których przedstawienia tego tematu, powtarzane w wielu nekropolach, zdają się na-wiązywać do jakiejś znanej wówczas wersji oryginalnej, dziś zaginionej. Ci Etruskowie, zamieszkujący na pół-noc od Tybru luźno sfederowane ze sobą państa-miasta, zawdzięczające swoją zamożność wyrobom z metalu i rydwanom, mieli żywą, barwną sztukę, hellenizującą i orientującą, lecz pełną rodzimego geniuszu. Ich sztuka w swych najlepszych dziełach wyrażała wysoce zrutyni- zowaną religię.

Sieć grobów komorowych ukazuje jednak, że religia ich była pełna smutku i lęku. W szczególności wydaje się, że Etruskowie pozostali wierni zwyczajowi składa-nia ofiar z jeńców wojennych cieniom swych własnych

poległych wojowników, co jest też tematem pogrzebu Patroklesa. Czasami-jak można sądzić-ofiary żywe za-stępowano kukłami. Jednakże trafiały się i ponure na-wroty do ofiar rzeczywistych. W VI wieku p.n.e. miesz-kańcy Caere (Cerveteri) ukamieniowali greckich i karta- gińskich jeńców wziętych do niewoli podczas bitwy mor-skiej u brzegów Alalii (Aleria). W 358 r. p.n.e. trzystu siedmiu rzymskich jeńców wojennych zarżnięto w ofie-rze na forum w Tarkwinii. W 40 r. p.n.e. Oktawian, przyszły August, złożył ofiarę zmarłym członkom rodu Julijskiego z trzystu znamienitych wojowników buntow-niczej Peruzji (Perugii), wskazując z potworną ironią, że musi zastosować wobec etruskich nieprzyjaciół rytuał stanowiący część ich własnego obrządku ludowego. Wkrótce potem Wergiliusz, nawiązując do homeryckich obrządków na cześć Patroklesa, skłania pobożnego Eneasza do złożenia ofiary z ludzi podczas pogrzebu młodego księcia Pallasa:

Z rękami związanymi w tyle, chyląc głowy,

Idą jeńce, co zbroczą krwią stos pogrzebowy1.

Ale na kilka wieków przed Eneidą zrodził się zwyczaj już nie składania ofiar z jeńców wojennych, lecz zmusza-nia ich, by walczyli na arenie jako gladiatorzy. Gdy Rzy-mianie przejęli tę praktykę, w pewnych kręgach utrzy-

mywano (chociaż, jak zobaczymy, można też przyjąć inny pogląd), że zwyczaj ten - podobnie jak wiele innych zwyczajów, tradycji i ceremonii-przyszedł z Etrurii. Je-śli tak było naprawdę, nastąpiło to przypuszczalnie wte-dy, gdy Rzym w VI wieku p.n.e. pozostawał pod pano-waniem Etrusków. To pochodzenie walk gladiatorów zostało szczegółowo opisane przez grecko-syryjskiego historyka okresu augustiańskiego - Mikołaja z Damasz-ku. Pewne znane nam cechy rzymskich widowisk prowa-dziłyby do tego samego wniosku: np. kiedy gladiator pa-dał na piasek, zwlekał go z areny niewolnik ubrany w strój etruskiego demona śmierci, Char u na (z którego Wergiliusz zrobił Charona), trzymający w ręku młotek, jego atrybut. Płaskorzeźby, które przedstawiały zmaga-nia gladiatorów, pojawiają się na urnach grobowych z Etrurii w III wieku p.n.e. Co więcej, łacińskie określe-nie nauczyciela i dyrektora gladiatorów, lanista, uważa-ne jest przez niektórych etymologów (może nie bez ra-cji) za słowo etruskie. Nawiasem mówiąc, malowidła z VI wieku p.n.e., odkryte w Tarkwinii, wykazują, że Etruskowie także znali i przekazali Rzymowi jeszcze je-dną charakterystyczną dlań instytucję. Były nią walki z dzikimi zwierzętami, widowiska przerażająco krwawe, nadzorowane przez specjalistów, zwanych bestiarii, któ-rzy nie byli gladiatorami i mieli własną skomplikowaną organizację; w Hiszpanii, a wcześniej na minojskiej Kre-cie, ich specjalnością były walki byków. Wojownicy na malowidłach etruskich mogli być przestępcami rzucony-mi na pożarcie zwierzętom, co było jeszcze jednym okrutnym zwyczajem rzymskim.

Jeśli zaś chodzi o samych gladiatorów, to wokół ich po-jedynków unosiła się nadal aura ofiary religijnej, głów-nie w Galii, lecz także i gdzie indziej. Większość widzów rozkoszowała się zapewne widokiem samej rzezi, bez od-niesień do dawnych praktyk, ale bardziej myślący pisa-rze starożytności zdawali sobie dobrze sprawę z tego, że instytucja gladiatorów zrodziła się z ofiar całopalnych na cześć zmarłych. Afrykański chrześcijanin Tertulian, pi-szący w dwa wieki po narodzeniu Chrystusa, określał po-jedynki w amfiteatrze jako najsławniejsze i najbardziej popularne widowiska:

widowiska zapaśnicze urządza się ku pamięci zmarłych przodków... walkę gladiatorów (munus) na-zwano od słowa obowiązek... starożytni sądzili, że tym widowiskiem spełniają należny zmarłym obowiązek. Póź-niej obowiązek ten zastąpili łagodniejszym okrucień-stwem. Niegdyś bowiem wierzono, że tylko krwią ludzką można sobie zjednać przychylność dusz zmarłych. Skła-dali więc w ofierze w czasie pogrzebu jeńców wojennych lub niewolników złego stanu zdrowia, kupionych specja-lnie w tym celu. Potem postanowiono ten brak litości osłonić, łącząc go z przyjemnością. W tym celu przygoto-wali ofiary, wręczali im broń, która w owych czasach była w użyciu, uczyli ich walczyć, ale tylko na tyle, aby mogli zabijać, i niedługo potem w oznaczonym dniu ofiar dla zmarłych wyprowadzali ich nad groby. I tak oto w smut-ku nad śmiercią pocieszali się morderstwami ludzi”2.

Z tych to wzglądów gladiatorów czasami nazywano bustuarii lub ludźmi funeralnymi. W ciągu wielu wieków historii Rzymu ten rodzaj oddawania czci zmarłym sta-nowił jedną z głównych okazji do takich pojedynków. W istocie kult zmarłych i deifikowanych cesarzy tworzył ty-powe okoliczności. Ludzie sporządzający testamenty często zastrzegali sobie walkę gladiatorów w czasie uro-czystości pogrzebowych. We wczesnych latach I wieku n.e. mieszkańcy Pollentii (Pollenzo w Ligurii) przeciw-stawili się siłą pogrzebowi jednego z urzędników, dopó-ki jego spadkobiercy nie zgodzili się na opłacenie walk gladiatorów. Jeden z testatorów zastrzegł sobie pojedy-nek kobiet gladiatorek, wybranych ze względu na urodę, a inny walkę między chłopcami, których darzył miłoś-cią, chociaż w tym wypadku publiczność z niezwykłą ry-cerskością postarała się o anulowanie testamentu.

Munera, a słowa tego nie używa się nigdy dla innych widowisk poza gladiatorskimi, z czasem zaczęto wyzna-czać w grudniu w czasie saturnalii. To święto, wyprze-dzające nasze Boże Narodzenie, było świętem boga Sa-turna, którego imię wiązano z ofiarami ludzkimi. Działo się tak dlatego, że utożsamiano go z greckim bogiem Kro nosem, pożerającym dzieci, a za jego pośrednic-twem z innym jeszcze bóstwem kartagińskim, domaga-jącym się szczególnie krwawych ofiar. Podziemne, rolni-cze, resurekcyjne bóstwa rozmiłowane były w ludzkiej krwi. Ofiary przebłagalne uważano za konieczne w okresach klęsk; lokalne munera zaczęto z czasem orga-

nizować z okazji urodzin, ceremonii erekcyjnych no- J wych budowli, rocznic śmierci i poświęcania posągów i I świątyń, zwycięstw, nieszczęść, początku nowych epok i j stuleci etc.

Już wspomniano, że instytucję gladiatorów czasami przypisuje się Etruskom. Ci z kolei u szczytu potęgi mieli podporządkowany sobie ważny obszar w Kampanii, od-dzielony od trzonu ich państwa rzeką Tybr oraz Rzy-mem i Lacjum. Mieszkańcy Kampanii, a także Lukano- wie na południu utrwalili pojedynki gladiatorów w swej sztuce. Jednakże nie można uznać za pewne, że te poje-dynki przejęli od Etrusków, a przynajmniej od nich bez-pośrednio. Kampanię w V wieku p.n.e. zamieszkiwali Samnici lub ludy sabelskie, górale z terenów środko-wych, którzy następnie po długotrwałym oporze ulegli Rzymowi (c. 290 r.p.n.e.). Otóż malowidła samnickie przedstawiają pojedynki gladiatorów już w pierwszych latach IV wieku p.n.e., a więc wyprzedzają znane nam rysunki w Etrurii. Aż do I wieku p.n.e. Rzymianie uwa-żali określenie „gladiator” i *,Samnita” za synonimiczne.

W każdym razie, niezależnie od tego, czy pojedynki te przyszły z Sam ni um, czy z Etrurii - a może z Etrurii za pośrednictwem Samnium - przyjęły się one powszech-nie w Kampanii i w Lukanii, o czym świadczą malowidła z kampańskiej metropolii Kapua i z Posejdonii (Pae-stum) w Lukanii. Ukazują one gladiatorów w hełmach, z tarczami i dzidami, pokrytych ranami i ociekających krwią.

Przez długi czas głównym ośrodkiem gladiatorskim była Kapua. To miasto i jeszcze inna miejscowość w Kampanii, Puteoli, miały największe znane nam amfite-atry (przed Koloseum), a zawodnicy z Kampanii mieli szczególną pozycję. Jeszcze w 249 r. p.n.e. tematem przechwałek w Mintumae było to, że w czasie cztero-dniowych widowisk padło nie tylko dziesięć dzikich nie-dźwiedzi, lecz także jedenastu czołowych gladiatorów z Kampanii (GLAdiatores PRIMores CAMPaniae XI).

Takimi oto wzorami dysponowali Rzymianie. Dla Rzymu punktem zwrotnym w historii gladiatorów był rok 264, gdy rozpoczęła się pierwsza wojna punicka. W dniu pogrzebu Brutusa Pery - człowieka, który według Mikołaja wziął ten pomysł od Etrusków - jego dwaj sy-nowie urządzili po raz pierwszy na targu bydła trzy rów-noczesne pojedynki gladiatorskie. Do 216 r. liczba walk odbytych przy jednej okazji wzrosła do dwudziestu dwóch. W dwa lata później Nowa Kartagina (Cartagena w Hiszpanii) była sceną podobnych pojedynków funera- łnych, a monarcha seleucydzki, Antioch Epifanes, wprowadził ten zwyczaj w Syrii. Tymczasem w samym Rzymie ten typ rozrywki rozwijał się dalej, aż wreszcie w 174 r. p.n.e. w czasie pokazów Flaminiusza, wydanych na cześć ojca, 74 zawodników walczyło ze sobą w czasie widowiska trwającego trzy pełne dni. Następnie, około roku 165 p.n.e., dramaturg Terencjusz donosił, że przedstawienie jego sztuki Świekra zostało przerwane pogłoskami o mających się zacząć walkach gladiator-

skich. Pojedynki takie stawały się coraz kosztowniejsze i Scypio Emilianus musiał dołożyć pewną sumę pienię-dzy, gdy jego brat nie mógł sobie pozwolić na urządzenie takiego pokazu na własny rachunek.

W 105 r. p.n.e. po raz pierwszy obydwaj konsulowie tegoż roku urządzili z urzędu pokazy gladiatorskie. Nie-wątpliwie wydarzenie to miało tło religijne, ale jego ce-lem była też propaganda hartu i żołnierskiego rzemio-sła, co miało przeciwdziałać wpływom miękkiej kultury greckiej poza granicami właściwej Grecji. Ten ksenofo-biczny rys rzymskiego ducha, prowadzący do takiej bru-talności, od dawna pielęgnowano jako rzecz męską. Jed-nym z tych, którzy później opiewali jego chwałę, był Horacy.

Ciasny niedobór znosić bez szemrania Niech młodzian w twardej przywyka żołnierce,

Niech konno Partów zuchwałych pogania Włócznią straszliwy, co dziurawi serce.

Pod niebem wietrznym, w niebezpieczeństw tłoku Tężeć mu!3

Niektórzy rzymscy władcy i myśliciele tym właśnie uzasadniali pokazy glądiatorskie.

Kapua, główna siedziba gladiatorów na przestrzeni wie-ków, była miastem, gdzie doszło do największej sensacji gladiatorskiej wszechczasów - buntu kierowanego przez Spartakusa w 73 r. p.n.e. To, co się wówczas wydarzyło, zostało odnotowane przez Salustiusza w trzydzieści pięć lat później w jego Historiach. Dzieło to prawie w całości zaginęło, ale przebieg wypadków można zrekonstruować z dwóch różniących się od siebie relacji dwóch greckich autorów z II w. n.e. - Plutarcha i Appiana.

Spartakus, cełowiek o wybitnym charakterze i inte-ligencji, pochodził z Tracji, kraju jeszcze niezależnego, ale już narażonego na odwetowe akcje Rzymu. On sam był żołnierzem rzymskim, ale zdezerterował z wojska i został rozbójnikiem. Ponownie schwytany przez Rzy-mian i sprzedany w niewolę, trafił do szkoły gladiatorów w Kapui; Tam zorganizował bunt. Siedemdziesięciu gla-diatorów, w większości Traków lub Galijczyków, towa-rzyszyło mu w tym uwieńczonym powodzeniem przed-sięwzięciu. Uzbrojeni w noże kuchenne (gdyż gladiato-rom nie wolno było mieć własnej broni) odparli atak strażników i wydostali się na wolność. Już poza murami miasta stoczyli walkę ze ścigającym ich oddziałem i zdo-byli broń. Z dwoma Galami, Oinomaosem i Kriksosem, przy boku Spartakus poprowadził swój oddział ku We-zuwiuszowi. Tam rozłożył się obozem w kraterze (wów-czas nieczynnym, uważanym za wygasły) i czekał, aż

W\

Rzymianie go obiegną. Rzymskim dowódcą, jaki nad-ciągnął, był Klaudiusz Glaber, wysłany przez pretora Publiusza Wariniusa, któremu rząd zlecił te drobną ope-rację wojskową.

„Potem, kiedy pretor Klaudiusz wysłany został z Rzy-mu z trzema tysiącami ludzi i oblegał ich [gladiatorów] na wzgórzu, na które wiodła jedna tylko ścieżka, stro-ma, wąska i pilnie strzeżona przez Klaudiusza, a z wszystkich innych stron były strome i śliskie urwiska, oni z dzikiej...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin