Archer Jeffrey - Dziennik więzienny 03 Niebo.pdf

(2943 KB) Pobierz
Jeffrey
Archer
Dziennik więzienny III
910570611.002.png
Tom trzeci
NORTH SEA CAMP: NIEBO
910570611.003.png
Dzień osiemdziesiąty dziewiąty
Poniedziałek, 15 października 2001
2.30 po południu
Drogowskaz oznajmia: „North Sea Camp, 1 mila". Kiedy zbliżamy
się do więzienia, uderza mnie brak elektronicznie sterowanych bram,
wysokiego muru i drutów kolczastych.
Wychodzę z „sauny" i wędruję do rejestracji, gdzie mnie wita funk-
cjonariusz więzienny. Nazywa się Daff. Ma miły uśmiech i żołnierską
postawę. Zapowiada, że po Wayland będę się tutaj czuł jak u Butlinsa.
- Zresztą - dodaje - kawałek stąd, w Skegness, jest dom wypo-
czynkowy Butlinsa. Tyle tylko, że otoczony murem.
Tutaj, tłumaczy Daff, zamiast muru są apele - o 7.30 i 11.45 rano,
o 3.30 po południu oraz o 8.15 i 10.00 wieczorem. Wtedy będę się mu-
siał zgłaszać do biura w swojej części skrzydła - to całkiem nowy
reżim, do którego trzeba przywyknąć.
Podczas gdy Daff załatwia papierkową robotę, ja rozpakowuję pla-
stikowe torby Jej Królewskiej Mości. Daff rzuca, że wolno nosić tyl-
ko ubiór więzienny, więc wszystkie koszulki trykotowe zostają mi za-
brane i umieszczone w szafce z napisem ARCHER FF8282.
Dean, więzień funkcyjny, mi pomaga. Kiedy cały mój dobytek zo-
staje sprawdzony, Dean prowadzi mnie do mojego pokoju - proszę,
zauważcie: do pokoju, nie do celi. W North Sea Camp więźniowie
mają własne klucze, a w oknach nie ma krat. Oby tak dalej.
Jednak znów nie będę sam. Moim współlokatorem jest David. Nie
przycisza muzyki, kiedy wchodzę, i ani na moment nie wyjmuje skręta
z ust. Kiedy ścielę sobie łóżko, mówi mi, że został skazany na do-
żywocie, przy czym początkowo okres minimalny odbywania kary wy-
znaczono mu na piętnaście lat. Do tej pory odsiedział dwadzieścia
jeden, gdyż wciąż, chociaż przebywa w więzieniu kategorii D, uważa
910570611.004.png
się go za zagrożenie dla społeczeństwa. Jego głównym przestępstwem
było morderstwo - rzucił się na kelnera, który pożądliwie wpatrywał
się w jego żonę.
4.00 po południu
Dean (pracownik rejestracji) mnie informuje, że Berlyn, jeden z naczel-
ników, chce się ze mną zobaczyć. Idziemy do baraku naczelnika, gdzie
znowu zostaję powitany ciepłym uśmiechem. Po wstępnej pogawędce
Berlyn oznajmia, że zamierza mnie umieścić w dziale edukacji. Następ-
nie mówi o problemach wynikających stąd, że North Sea Camp jest
więzieniem otwartym, i o tym, w jaki sposób administracja ma nadzieję
radzić sobie z dziennikarzami. Kończy zapewnieniem, że gdybym po-
trzebował pomocy, jego drzwi zawsze są otwarte dla każdego więźnia.
5.00 po południu
Dean zabiera mnie na kolację do kantyny. Potrawy wyglądają o wie-
le lepiej niż w Wayland i są podawane i spożywane w głównej sali, ni-
czym w szkole z internatem.
6.00 po południu
Piszę przez dwie godziny i czuję się wyczerpany. Potem wędruję do
Douga, do szpitala. Wydaje się, że on zna wszystkie najnowsze plotki.
Będzie dla mnie nieocenionym źródłem informacji. Siedzimy na wy-
godnych krzesłach i oglądamy wieczorne wiadomości. Dean dołącza
do nas parę minut później, mimo że tylko godziny dzielą go od zwol-
nienia. Mówi, że moje rzeczy zostały już uprane i są w moim pokoju.
8.15 wieczorem
Wracam do bloku północnego i zgłaszam się na apel do dyżurnego
funkcjonariusza. Hughes ma czapkę z daszkiem, w której przypomi-
na mi Mackaya z serialu „Porridge", i to porównanie go cieszy. Robi
wrażenie gburowatego sierżanta sztabowego, ale już po chwili odkry-
wam, że do rany go przyłóż. Więźniowie lubią go i podziwiają; jeżeli
obieca, że coś zrobi, to dotrzyma słowa, jeżeli nie może, to powie.
910570611.005.png
Wracam do mojego pokoju i zmuszam się do pisania przez następ-
ną godzinę, mimo dymu papierosowego i głośnej muzyki.
10.00 wieczorem
Ostatni apel. Piętnaście minut później jestem w łóżku i zasypiam, nie
bacząc na dym papierosowy i muzykę Davida.
Dzień dziewięćdziesiąty
Wtorek, 16 października 2001
5.30 rano
Owczarki alzackie budziły mnie w Belmarsh, w Wayland zwykle pobrzę-
kujący kluczami strażnicy więzienni podczas obchodów o świcie, a tu,
w North Sea Camp, odległym zaledwie o sto jardów od wybrzeża, wy-
rywa mnie ze snu nieustanny krzyk mew. Później, znacznie później, da-
je się słyszeć stłumione chrząkanie świń, gdyż najliczniejszą grupą miesz-
kańców North Sea Camp są świnie, zajmujące dziewięcsetakrowe
gospodarstwo więzienne. Osłaniam lampę nad głową czarnymi bokser-
kami, żeby nie obudzić Davida, kiedy będę pisał. Nawet się nie poru-
szył. O wpół do ósmej idę do łazienki z prysznicami na końcu korytarza.
8.00 rano
Dean towarzyszy mi w drodze na śniadanie; owsianka od poniedział-
ku do piątku, płatki zbożowe podczas weekendów, tłumaczy. Zadowa-
lam się jajkiem ugotowanym na bardzo twardo i dwoma przypalony-
mi tostami.
8.30 rano
Adaptacja. W pierwszym tygodniu w North Sea Camp więzień się do-
wiaduje, jak funkcjonuje to miejsce, personel więzienny natomiast pró-
buje się dowiedzieć jak najwięcej o przybyszu. Pierwszą osobą, z któ-
910570611.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin