dostac-sie-do-sezamu,67.pdf

(425 KB) Pobierz
ZYCIE WEWN¢TRZNE | TO NIE BAJKA | ALIBABA I CZTERDZIESTU ROZBOJNIKOW
˚YCIE WEWN¢TRZNE | TO NIE BAJKA | ALIBABA I CZTERDZIESTU ROZBÓJNIKÓW
Z Katarzynà Miller rozmawia Tatiana Cichocka Ilustracja Joanna Szachowska
Dostaç si´ do Sezamu
Alibaba jako jedyny rozumie tajemnic´ Sezamu: pozwala,
by złoto i klejnoty zachwyciły go swym pi´knem, ale
nie dopuszcza, by go zniewoliły. Nie musi mieç, ˝eby ˝yç.
Dlatego wygrywa, choç przeciw sobie ma i czterdziestu
zbójów, i skàpego brata Kasima. Pomaga mu w tym
te˝ wierna słu˝àca Morgana – uosobienie intuicji
Katarzyna Miller: Gdy si´ umawiałyÊmy, ˝e b´dziemy
rozmawiaç o „Alibabie i czterdziestu rozbójnikach”, oczekiwa-
łam, ˝e spotkamy du˝à dawk´ m´skiej energii. Ale czytajàc
baʃ na nowo, odkryłam ze zdziwieniem, ˝e jest jej tam zaska-
kujàco mało. Zupełnie niezb´dna okazała si´ natomiast ener-
gia kobieca. To raczej baʃ o tym, ˝e łatwiej coÊ znaleêç, ni˝ to
potem utrzymaç…
Tatiana Cichocka: Dlaczego?
– Alibaba łatwo znajduje swój skarb. Póêniej ma jednak
z tego powodu kłopoty. A właÊciwie miałby ich sporo, kto wie
nawet, czy tak jak brat nie przypłaciłby tego ˝yciem, gdyby
nie màdroÊç słu˝àcej Morgany, która go ochrania.
– Rozbójnicy chcà go zabiç, bo odkrył tajemnic´ Sezamu.
– Wszystko działa przeciwko niemu. Poczynajàc od naiw-
nej ˝ony, która ˝eby wiedzieç, ile ma pieni´dzy, po˝ycza miar-
k´ od szwagierki, po czym nie zauwa˝a, ˝e przykleił si´
do dna złoty pieniàdz. I tak zazdrosny Kasim dowiaduje si´
o skarbie. Ów jedzie tam i ginie z ràk zbójów. Alibaba zaÊ za-
chowuje si´ tak, jakby nie docierało do niego zagro˝enie. Czy˝
nie powinien pomyÊleç, ˝e rozbójnicy nie pozwolà, by ktoÊ ich
okradał w najlepsze?
– Gdyby ciało Kasima zostało w Sezamie, zbójcy nie wiedzieliby, ˝e
ktoÊ jeszcze zna tajemnic´ ich kryjówki. I nie szukaliby go. A tak było oczy-
wiste, ˝e b´dà. Ale Alibaba, b´dàc człowiekiem prawym, nie mógł zosta-
wiç ciała brata. On kieruje si´ w ˝yciu prostymi zasadami. Ufa Êwiatu.
– Mówisz, ˝e to bajka o dobrym człowieku. Tyle tylko ˝e
tam si´ niewiarygodnie g´sto Êciele trup... Nie sà to Êmierci
z jego r´ki, nie z jego winy, ale na jego korzyÊç.
– Czy to jest wi´c bajka o kimÊ, kto umie si´ posługiwaç ˝yciem? Tak
˝eby jemu słu˝yło?
– Bardziej lubi´ jej wersj´ spisanà przez LeÊmia-
na w „Klechdach sezamowych”. Dzi´ki niej zrozumiałam, dla-
czego Alibaba wygrywa. LeÊmian niezwykle pi´knie opisał
Sezam. Kiedy Alibaba wszedł do jaskini, oszołomiło go pi´k-
no klejnotów, które dla niego Êpiewały i taƒczyły. Malachity
grały, perły si´ przetaczały, diamenty Êwieciły, a on stał, sły-
szał muzyk´ klejnotów, zachwycał si´, ale nie zaznał chciwo-
Êci. Wziàł tylko troch´. Kasim zaÊ, gdy przyjechał do jaskini,
w ogóle nie patrzył na to pi´kno, nie słuchał muzyki, tylko
napychał wory. Tu jest ta ró˝nica w postawach ludzkich. Ten,
kto cieszy si´ tym, co przynosi Êwiat, bywa czasem biedny,
ale przy tym jest jednoczeÊnie bogaty.
72
ZWIERCIADŁO
kwiecieƒ 2006
kwiecieƒ 2006
ZWIERCIADŁO
73
890495972.003.png 890495972.004.png 890495972.005.png 890495972.006.png 890495972.001.png 890495972.002.png
˚YCIE WEWN¢TRZNE | TO NIE BAJKA | ALIBABA I CZTERDZIESTU ROZBÓJNIKÓW
– Bo jest wolny. Jest panem siebie, nic nim nie włada. A Kasim na-
tychmiast oddaje si´ w niewol´ tych bogactw.
– Alibaba to typ człowieka, który wychodzi na dwór i widzi:
o, jaki pi´kny wieczór, jakie liÊcie na drzewie, jaki pi´kny Ênieg
dzisiaj napadał. Nie ma pretensji, ˝e jest zimno albo ˝e nie wia-
domo, co wło˝y do garnka. Przyjmuje to. Współgra z naturà,
z rytmem ˝ycia.
– Jak wschodni m´drzec: akceptuje i przyjmuje to, co przychodzi,
ale nic nie zatrzymuje na dłu˝ej, pozwala odejÊç...
– To bardzo trudna w naszej kulturze konsumpcyjnej, rzad-
ka postawa. MyÊl´, ˝e jesteÊmy cz´Êciej tacy jak Kasim. Daje-
my si´ zaÊlepiç rzeczom, sprawom. Oddajemy im swoje ˝y-
cie. I w ten sposób skazujemy si´ na Êmierç – bo nie ˝yjemy
naprawd´.
– Fascynuje mnie Sezam jako taki. Dlaczego ludzie tak lubià groma-
dziç rzeczy i chowaç je przed innymi. Mieç skarb. Nie u˝ywaç, tylko mieç.
W jakimÊ sensie ta bajka to zaj´cie stanowiska w słynnym sporze, co jest
jego, jego osiàgni´cia nie stanowià o nim. Musi mieç namacal-
ne rzeczy, które sà równie˝ wa˝ne dla innych – pieniàdze, sa-
mochody, stanowisko. DoÊwiadczyç, jeÊli nawet tylko przez se-
kund´, gdy „połyka” kolejnà rzecz, ˝e jego głód jest
zaspokojony. To buduje stan uzale˝nienia. Mo˝e tu chodziç
o prób´ okreÊlenia własnej to˝samoÊci: jestem tym, który po-
siada to i to. Kasim zainwestował w to swoje ˝ycie.
– Był tym bogatszym z braci, czyli w powszechnym rozumieniu bardziej
udanym, tym, któremu szcz´Êcie sprzyja, którego ludzie szanujà. Na to, ˝e
Alibaba si´ wzbogacił, Kasim zareagował złoÊcià, zazdroÊcià i agresjà. Po-
czuł, ˝e traci wszystko, choç w rzeczywistoÊci przecie˝ niczego mu nie uby-
ło. Jego własne bogactwo przestało mieç dla niego wartoÊç. Dlaczego?
– Budował na tej opozycji poczucie własnej wartoÊci. To był
ustalony układ. A tu nagle zmiana! Chce mieç wszystko, czyli
jeÊli ktoÊ inny coÊ ma, to jakby zabierał, co jemu si´ nale˝y.
W gł´bi siebie czuje si´ ostatnim z ostatnich. I ˝eby sobie to
zrekompensowaç, musi byç na zewnàtrz pierwszym z pierw-
zejÊç, bo inaczej nigdy si´ nie odbij´ od dna, ciàgle mnie b´-
dzie coÊ pod spodem straszyło. Nawet znalazłam w połowie
drogi kładk´, dzi´ki której bym mogła wyjÊç. Ale zrozumia-
łam, ˝e jak wyjd´ w połowie drogi, to tamto ni˝ej zostanie.
Wi´c zdecydowałam si´ iÊç dalej. To tym trudniejsze, ˝e nie
wiesz, co tam ci´ czeka. To jest przygoda baÊni. Ile tam b´dzie
ognia, potworów, zimna, zapomnienia. Ale wyobra˝enie jest
zawsze gorsze od rzeczywistoÊci. Jak w horrorach. Kiedy zo-
baczysz potwora, to ju˝ widzisz, ˝e np. on ma tylko cztery kły.
Niemniej, by wreszcie staç si´ człowiekiem, który „ma sie-
bie”, musisz przed tym potworem stanàç. Alternatywà jest
umieranie za ˝ycia tak jak Kasim – wieczne niespełnienie.
– A jak wchodzisz do tej dziury, a tam same złoto i klejnoty?
– Fajne pytanie! To albo to jest iluzja, albo naprawd´ jesteÊ
bogatym wewn´trznie człowiekiem, tylko nikt ci dotàd nie
pozwalał na to spojrzeç i tego u˝ywaç. ZostałeÊ odseparowa-
ny od swojego bogactwa. Znam mnóstwo takich ludzi. Wy-
– Morgana jest intuicjà, animà. Alibaba to m´˝czyzna, któ-
ry rozwinàł swojà anim´ – cz´Êç kobiecà. Ona go prowadzi. Tyl-
ko dzi´ki niej ˝yje.
– Zauwa˝yłaÊ, ˝e Morgana była najpierw słu˝àcà Kasima? Stała si´
własnoÊcià Alibaby, gdy ten przejàł dom brata po jego Êmierci i o˝enił
si´ z jego ˝onà.
– Ka˝dy ma mo˝liwoÊç korzystania z takiej ochrony, jakà
daje intuicja. Ale Kasim nawet nie wiedział, ˝e jà ma.
– Ciekawa rzecz – w wersji tej bajki, którà pami´tam z dzieciƒstwa,
nie było ani słowa o Morganie. OpowieÊç koƒczyła si´ na tym, ˝e Aliba-
ba sam przechytrzył zbójów.
– Bo to niewygodny wàtek: kobieta, która ratuje faceta, sa-
ma załatwia morderców. Jak kobieta mo˝e robiç coÊ takiego sa-
ma? Nie mo˝e. A ju˝ na pewno nie kobieta patriarchalnie prze-
połowiona. Taka, której zabrano prawo do całoÊci. A tu mamy
pełnà postaç kobiecà: odwa˝nà, inteligentnà, spostrzegawczà,
szybkà, przebiegłà, oddanà, a przy tym wszystkim pi´knà
KtoÊ, kto ma poczucie dziury w sobie, aby jà zapchaç, potrzebuje całej
jaskini skarbów, a i tak nie starcza. To dziura bez dna. Gdy si´ połyka
kolejnà rzecz, ma si´ przez chwil´ wra˝enie zaspokojenia głodu. Mo˝e tu chodziç o prób´
okreÊlenia własnej to˝samoÊci: jestem tym, który posiada wiele cennych rzeczy
lepsze: byç czy mieç. Kasim i rozbójnicy chcà mieç. Alibaba jest przeci-
wieƒstwem tej postawy. I wygrywa. Ale, co najciekawsze, dzi´ki temu oka-
zuje si´, ˝e staje si´ bogaty, ˝e opcja „byç” nie wyklucza „mieç”.
– Natomiast opcja „mieç” wyklucza „byç”. Chciwy i skà-
py Kasim ginie. Podobnie jak rozbójnicy. Niemniej zbójców
jest czterdziestu, a Alibaba tylko jeden – wi´kszoÊç cià˝y
ku wersji „mieç”. Mam na to przykład a˝ niewiarygodny
w swej dosłownoÊci.
Kole˝anka pojechała kiedyÊ pracowaç w polu latem, ˝eby
zarobiç. Gospodarze, u których si´ naj´ła, mieszkali w starej
chałupce, a obok wystawili sobie willon. Nowiutki, okazały,
najwi´kszy we wsi. I w tym˝e willonie mieli rzeczy ogłasza-
ne reklamami w telewizorze. Kupowali je i nawet nie rozpa-
kowywali. Ale wieÊ była zapraszana, ˝eby obejrzeç, ˝e teraz
do nich przyjechał najnowszy telewizor albo odkurzacz.
Gnietli si´ z dzieçmi w chałupce, nie wypuszczali ich na wa-
kacje, harowali. Mo˝na powiedzieç, ˝e sobie zafundowali ta-
ki Sezam. Czysty symbol okrutnego, smutnego gonienia
za posiadaniem.
– Tak naprawd´ to Sezam ich posiadł... Jak to si´ dzieje, ˝e nagle
człowiek staje si´ niewolnikiem?
– Rzecz w tym właÊnie, ˝e nie nagle. KtoÊ taki ma poczu-
cie dziury w sobie, przypuszczalnie od poczàtku ˝ycia. Aby jà
zapchaç, potrzebuje całej jaskini skarbów, a i tak nie starcza. To
dziura bez dna. Powiedziałabym nawet, ˝e ktoÊ taki nie czuje,
˝e cokolwiek jest jego. Jego ciało nie jest jego, jego ˝ycie nie jest
szych. Tylko ˝e pierwszym z pierwszych nikt nie mo˝e byç ca-
ły czas. Mo˝na byç na chwil´.
– PowiedziałaÊ, ˝e taki człowiek mo˝e nie mieç nawet poczucia, ˝e je-
go ciało jest jego. Jak to mo˝liwe?
– Mo˝na zostaç odseparowanym od siebie samego od naj-
wczeÊniejszych minut ˝ycia. W brzuchu te˝.
– To znaczy?
– Kiedy kobieta jest w panice z powodu cià˝y, płód wyda-
je si´ jej strasznym obcym ciałem. On odbiera ten przekaz.
Póêniej, jeÊli matka nie chce słyszeç wołania niemowl´cia, bo
jà dra˝ni, m´czy, przera˝a, dziecko od samego poczàtku do-
staje sygnał, ˝e jego fizycznoÊç jest nieistotna. KiedyÊ tam do-
stanie jeÊç, zostanie przewini´te, ale to nie b´dzie wtedy, kie-
dy ono tego potrzebuje. Stanie si´ ileÊ rzeczy, które sprawià,
˝e przetrwa, ale to b´dzie człowiek od poczàtku odci´ty
od siebie. Niemowl´ całe jest fizycznoÊcià, czeka na kontakt
fizyczny, dotyk. Gdy tego nie dostaje, uczy si´ negowaç wła-
sne ciało i jego potrzeby.
– Mo˝na jakoÊ pomóc człowiekowi z takà dziurà?
– Zapytaj raczej, czy taki człowiek b´dzie chciał i mógł so-
bie pomóc i przyjàç pomoc. Nikt na sił´ go nie naprawi. JeÊli
dotrze do niego prawda i znajdzie w sobie nadziej´, mo˝e ze-
chce zajrzeç w głàb siebie. A to jest bardzo bolesna i długa dro-
ga. Niemniej w imi´ czegoÊ niewiarygodnie wa˝nego.
Pami´tam, ˝e miałam taki okres, kiedy Êniłam, ˝e id´ nie-
słychanie gł´bokà sztolnià w dół. Id´ i wiem, ˝e musz´ tam
starczy, ˝eby znaleêli si´ w dobrych rozwojowo warunkach
i dostali pomoc, a zaraz zaczynajà niebywale wzrastaç i roz-
kwitaç. Ale najcz´Êciej w tej dziurze sà i potwory, i całkiem
fajne potworki, i sporo bogactwa. Opłaca si´ tam wejÊç.
Kolejnym wàtkiem, który da si´ wysnuç z tej baÊni, bardzo
dla mnie wa˝nym, jest ten, ˝e druga cz´Êç ˝ycia człowieka
jest lepsza ni˝ pierwsza. Tak jest w przypadku Alibaby i tak
powinno byç.
– W naszej kulturze jest dokładnie odwrotnie. T´sknimy za młodoÊcià,
nie umiemy cieszyç si´ wiekiem dojrzałym, nie powa˝amy staroÊci...
– I nawet nie wiemy, jak nas to spłyca. Uwa˝am, dzi´ki
Jungowi, ˝e tak wyglàda zdrowe, dobre ˝ycie: najpierw czło-
wiek szuka, uczy si´, sprawdza. Wiele potrzebuje, a nic tak
naprawd´ nie posiada. Powoli zaczyna coÊ znajdowaç – i mu
si´ zbiera ten skarb. Im jest starszy, tym bardziej spokojny,
Êwiadomy, co dla niego dobre, a co nie. Ma wiele i dobrze z te-
go korzysta. Ma w sobie intuicj´ i màdroÊç. Staje si´ pełnià,
tak jak Alibaba.
– W tym kontekÊcie nie dziwi fakt, ˝e to właÊnie Alibaba ma słu˝àcà,
która umie odczytaç w por´ oznaki niebezpieczeƒstwa i która tyle razy
ratuje mu ˝ycie. Kiedy zbójcy oznaczajà dom Alibaby kredà, by napaÊç
na niego i go zabiç, ona dorysowuje takie same znaki na sàsiednich do-
mach. Kiedy znajduje ukrytych na podwórku w workach na oliw´ zbój-
ców szykujàcych zasadzk´, uÊmierca ich, oblewajàc ich wrzàcà oliwà.
A gdy herszt przebrany za kupca chce podczas kolacji zasztyletowaç Ali-
bab´, podczas zmysłowego taƒca zabija go mieczem...
i zmysłowà. Mo˝na powiedzieç, ˝e Morgana jest troch´ wró˝kà.
Wiedêmà – kobietà wiedzàcà… W całej bajce widaç, ˝e m´˝czy-
znom jest ta màdroÊç kobieca bardzo potrzebna, nawet nie-
zb´dna, ˝eby prze˝yç. A to fakt, który wcià˝ uwiera wielu.
– To bajka z innej kultury. Przypadek?
– Wschód sobie zawsze zdawał spraw´, ˝e jest jednoÊç
m´sko-˝eƒska. Jedno drugiego potrzebuje, by byç całoÊcià.
My do tego dochodzimy, ale bardzo powoli. Choç wol´ ˝yç
u nas, oburza mnie, ˝e nic nie wiemy, cz´sto nie chcemy
wiedzieç, o kobietach, dzi´ki którym sławni m´˝czyêni mo-
gli przetrwaç, zyskiwali władz´, bogactwo. I o tych kobie-
tach, które same były wybitne. Zauwa˝, ˝e cała ksi´ga „Ba-
Êni z tysiàca i jednej nocy” jest zbiorem opowieÊci
Szeherezady. I to ona jest tam najmàdrzejsza ze wszystkich.
Wychowuje króla, uczy go szanowaç siebie, ˝ycie, kochaç.
DziÊ wydaje si´, ˝e i Wschód wyparł si´ kobiety, ale Szehe-
rezady nie da si´ wymazaç gumkà.
– Mo˝e dlatego, ˝e bajka opowiedziana przez kobiet´ jest zmysłowa,
pełna kolorów, zapachów, taƒca. To poziom, którego na pró˝no szukaç
u surowych braci Grimm...
– Tu mamy fascynacj´ ˝yciem w ka˝dym jego przejawie.
Duchowym i materialnym – na równi. Bo one si´ dopełniajà.
Bogactwo Alibaby go nie zmieniło – pozostał wolny. Uwolnił
Morgan´, uznał jej rol´ – oddał jej bratanka za m´˝a. Bo dla
niego obie cz´Êci – kobieca i m´ska – jako budujàce nasz Êwiat
sà sobie równe.
c
74
ZWIERCIADŁO
kwiecieƒ 2006
kwiecieƒ 2006
ZWIERCIADŁO
75
Zgłoś jeśli naruszono regulamin