Dom Nocy 09 - Przeznaczona - rozdział 16-17 TŁUMACZENIE OFICJALNE.pdf

(624 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
)
ROZDZIAŁ SZESNASTY
Zoey
- Podoba mi się ten koń - powiedziałam do Lenobii.
- Mnie też - odparła, chociaż zabrzmiało to tak, jakby
wcale nie chciała się do tego przyznać.
Stałyśmy w zagrodzie, w pewnym oddaleniu od grupki
adeptów otaczających Travisa i jego potężnego perszerona.
Kowboj pokazywał swoim skupionym widzom (adepci plus
Darius, plus Rephaim, plus Stark), jak używać kopii i miecza
na grzbiecie konia.
- Czyli co? - zapytał Johnny B. - Ona tylko tyle potrafi?
Kłusować do przodu i do tyłu w linii prostej?
Travis siedzący na grzbiecie Bonnie zdawał się mieć sto
metrów wzrostu. Trzymał w ręku długą kopię i przez moment
zastanawiałam się, czy nie zrobi szaszłyka z wymądrzającego
się Johnny'ego B. Jednak kowboj zsunął tylko
kapelusz na tył głowy i oparł kopię na biodrze.
- Moja mała robi wszystko to co mniejsze konie. Zna
wszystkie chody: stęp, kłus, galop, cwał - powiedział i zerknął
na Lenobię. Jej przyjazny uśmiech nagle przeszedł
w skrzywienie. - Bonnie potrafi zawracać szybko jak koń
wyścigowy, biega prędko i wytrzymale jak rasowa klacz.
I może ścigać się w terenie z najlepszymi końmi.
212
Nie zapominaj też, że nosi na grzbiecie mnie, stertę zbroi i broni,
a do tego może pociągnąć za sobą chałupę. W tym samym czasie.
niedocenianie jej to poważny błąd. - Rzucił jeszcze jedno
spojrzenie na Lenobię i dodał: - Ale niedocenianie kobiet
w ogóle nie jest dobrym pomysłem, chłopcze.
Zamaskowałam śmiech kaszlem.
Lenobia spojrzała na mnie.
- Nie dawaj mu okazji do tego, żeby się jeszcze bardziej
nakręcił. Przez cały dzień wszystkich zabawia. Dziewczęta
chcą iść z nim na randkę. Chłopcy chcą być tacy jak on. Już
mnie od tego boli głowa.
- A więc lubisz go trochę?
Aż się skrzywiłam pod lodowatym spojrzeniem Lenobii,
lecz w tej samej chwili Travis podniósł głos.
- Musielibyście zapytać panią profesor, ale ja osobiście
chętnie się wybiorę na przejażdżkę w teren - oznajmił głośno.
Co? Przejażdżka w terenie? Nadstawiłam uszu.
- Jeździmy w terenie?
- Odkąd walczymy ze złem, nie - mruknęła Lenobia
pod nosem. Ruszyła w stronę kowboja i jego klaczy, mówiąc
głośniej: - Przepraszam, nie słuchałam. O co pytałeś?
- Jeden z chłopaków chciał zobaczyć Bonnie w akcji
w terenie. Chętnie wezmę parę osób na konie w jakąś pogodną noc.
Dorastałem w okolicach Sapulpy, więc stare ścieżki
idące grzbietami wzgórz znam jak własną kieszeń.
Widziałam, że Lenobia aż się zapowietrzyła, i byłam
pewna, że za chwilę kowboj poszybuje w kawałkach do stratosfery,
a wtedy Ant, najmniejszy ze wszystkich adeptów,
wyciągnął rękę i oszołomiony pogłaskał Bonnie po pysku.
- Wow! Jazda w terenie! Tak jak robili kowboje? Byłoby
fantastycznie. - Spojrzał na Lenobię z wyrazem bezbrzeżnego
zachwytu w oczach. - Profesor Lenobio, naprawdę będziemy mogli?
213
Uderzyło mnie to samo, na co musiała zwrócić uwagę
Lenobia - Ant prosił o coś zupełnie normalnego: chciał
po prostu pojechać na wycieczkę konną i być zwyczajnym
dzieckiem, a nie adeptem najpierw martwym, potem ożywionym,
nie przejmować się walką z nieśmiertelnymi i ich
potworami ani zamartwiać się kwestią ocalenia świata.
- Być może - odparła Lenobia swoim nauczycielskim
głosem. - Muszę zobaczyć, czy uda mi się to wpleść w plan.
Już i tak ostatnio wprowadzono kilka zmian.
Johnny B westchnął.
- Zmiany... W lekcjach namieszało nasze ożywienie
i powrót do szkoły.
- Mam wrażenie, że pani profesor ma na myśli raczej
mnie niż was - odezwał się Rephaim. - To przeze mnie
Stark i Darius zaczęli prowadzić tu całkiem nowe zajęcia
- Żaden z was nie ma racji i jednocześnie macie ją obaj
- odparła Lenobia stanowczo. - Jesteście motorem zmian
w Domu Nocy, ale zmiany niekoniecznie są złe. Lubię traktować
je jako coś pozytywnego. Zmiany zapobiegają stagnacji.
Cieszę się też, że w mojej stajni odbywają się zajęcia dla
wojowników. Jak wam dzisiaj Travis tak umiejętnie zademonstrował,
wojownicy i konie mają długą i bogatą wspólną historię.
Zauważyłam zdziwione spojrzenie Rephaima i jego
ostrożny uśmiech. A potem zadzwonił dzwonek, lecz zanim
ktokolwiek zdążył ruszyć do drzwi, Travis odezwał się
gromkim głosem:
- Prrr, moi drodzy! Nikt nie wyjdzie ze stajni, dopóki
wszystko nie znajdzie się na swoim miejscu. Wy pomóż-
cie Starkowi i Dariusowi odłożyć broń oraz tarcze. A wy
dwaj - Travis pokazał na Rephaima i Anta – pomożecie mi
zdjąć siodło i wytrzeć Bonnie. Sporo się dzisiaj napracowała.
214
Wszyscy stanęli w miejscu. Lenobia się zawahała, po
czym jakby skinęła głową do siebie, zmieniła kierunek
zniknęła w swoim biurze.
Hm. A więc teraz, za zgodą najbardziej surowej z surowych
wampirek, ludzki kowboj mówi dawnemu Krukowi
Prześmiewcy, paru uczniom, którzy powstali z martwych,
z grupie adeptów, co mają robić. Hm.
Zanim zebraliśmy się wszyscy, wsiedli do autobusu i wrócili
do tuneli, dochodziła już szósta rano. Nawet ja byłam
zmęczona i niewiarygodnie zadowolona z tego, Że zaczął
się weekend. Przysięgam, że miałam ochotę wyłącznie na
spanie, oglądanie byle czego w telewizji i może na jakieś
niewielkie przemeblowanie. Właśnie myślałam o grubym
niebieskim kocu (który zabrałam, kiedy pakowałam w karton
ciuchy i inne rzeczy z mojego dawnego pokoju w szkole)
i o tym, jak fajnie byłoby zwinąć się pod nim ze Starkiem i Nalą,
kiedy Stevie Rae pokrzyżowała mi szyki.
- Słuchajcie, musimy się pospieszyć - powiedziała,
obejmując gestem mnie, Rephaima, Starka, Dariusa, Afrodytę,
Bliźniaczki i Damiena. - Za jakieś półtorej godziny zacznie świtać.
Rephaim i Zoey muszą nam powiedzieć o Kalonie.
- Dobra - westchnęłam. - W kuchni.
I tak sporo czasu zeszło, zanim udało nam się wywalić
z kuchni wszystkich głodnych adeptów.
- Dłużej tak nie może być. Potrzebne nam miejsce,
gdzie moglibyśmy odbywać własne spotkania bez debili mieszających
się do naszych spraw - rzekła Kramisha, krzywiąc się na widok
Johnny'ego B, który najwyraźniej sprawdzał, ile płatków Cheetos jest
w stanie wepchnąć do ust na jeden raz.
- Um hm umum - powiedział Johnny B zapchany cheetosami.
215
- Zjeżdżaj stąd, palancie. Mamy sprawy do obgadania.
- Kramisha potrząsnęła głową, po czym wyrzuciła z kuch-
ni jego i ostatnich czerwonych adeptów. Wtedy odwróciła się
do nas. - Nie, ja nie wychodzę.
- Ja pierniczę, masz znowu jakiś wierszyk? - odezwa-
ła się Afrodyta.
- Czytałam w magazynie People, że negatywne nastawienie
powoduje pojawianie się zmarszczek - powiedziała do niej
Kramisha. - Może powinnaś przemyśleć swoje podejście za
każdym razem, kiedy spojrzysz w lustro. Bo wiem, że uwielbiasz
w nie zerkać. - Popatrzyła na mnie i Stevie Rae. – Przyszedł mi
do głowy na łacinie.
- Na łacinie? Poważnie? - wtrąciła Afrodyta. - Przecież ty nawet
językiem ojczystym ledwo się posługujesz.
- Non scholae sed vitae discimus - odpowiedziała
gładko Kramisha.
Zapadła długa cisza, którą wreszcie przerwała Stevie Rae
- Cholera. Łacina zawsze brzmi tak dostojnie. Dobra
robota, Kramisha.
- Dziękuję. Miło zostać docenionym przez najwyższą
kapłankę. W każdym razie ... - Kramisha zaczęła grzebać
w swojej super hiper gigantycznej torbie, aż w końcu znalazła
fioletowy zeszyt. Wyjęła go, podeszła do stołu i rzuciła przede mną.
- Dla ciebie.
- Dlaczego? - zapytałam, zanim zdołałam się powstrzymać.
Kramisha wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, ale powinnaś go przeczytać.
- Naprawdę by nam pomogło, gdybyś mogła wyciągnąć
nieco więcej informacji, kiedy je dostajesz - odezwała się
sarkastycznie Afrodyta.
- Zmarszczki - przypomniała Kramisha, nawet na nią
nie spoglądając.
216
Zgłoś jeśli naruszono regulamin