Przeznaczona rozdział 10 - 11 Tłumaczenie Oficjalne !!!.pdf
(
661 KB
)
Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
)
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Kalona
- Co powiedziałeś? - wrzasnął Kalona na Kruka Prze-
śmiewcę, który skulił się i odsunął
.
- Rephaim jesssssst człowiekiem - powtórzył Nisroc.
Jego mniej rozwinięty brat, ten
,
któremu udało się umknąć
przed gniewem dziwnej kreatury
,
poruszył się niespokojnie
za jego plecami.
Kalona zaczął kroczyć po polanie od ambony do ambony.
Nie świtało jeszcze
,
ale pozostałe Kruki, te, które wróciły
już z poszukiwań braci na polach i w lasach Oklahomy
,
siedziały w swoich domkach na drzewach - chowały się,
uciekały przed potencjalnymi spojrzeniami wścibskich oczu.
Kalona stał, obserwując ich powrót, wypatrywał czegoś, do
czego się wstydził przyznać nawet przed sobą. Wypatrywał
śladów ludzkich
-
syna, z którym mógłby porozmawiać
,
zwierzyć mu się, razem z nim planować. Ale przyleciały tylko
mazgające się służalcze bestie.
.
Rephaim był najbardziej
ludzki z nich wszystkich", myślał Kalona po raz już chyba
setny, kiedy Nisroc wylądował na polanie bez jednego brata,
za to z niewiarygodnymi wieściami.
-
To niemożliwe! - napadł na Nisroca
.
- Rephaim nie
może mieć ludzkiej postaci. Jest Krukiem Prześmiewcą, tak
samo jak ty i twoi bracia!
136
- Bogini - zasyczał Nisroc. - Ona go zmieniła.
Kalona poczuł falę dziwnej radości i goryczy. Nyks zmie-
niła jego syna z bestii w człowieka - obdarzyła go ludzką
postacią,
Wybaczyła Rephaimowi? Jak to możliwe?
- Rozmawiałeś z Rephaimem? - Kalona z trudem
znajdował słowa.
Nisroc poruszył z góry na dół swoim potężnym kruczym
łbem.
- Tak.
- Powiedział, że służy teraz Nyks?
- Tak. - Nisroc pokłonił się ojcu, lecz w jego bystrych
oczach widniała przebiegłość. - Nie chciał szszszszpiegować.
Kalona spojrzał na niego ostro, po czym popatrzył na
pobitego Kruka Prześmiewcę, który stał za nim niewinnie,
i nagle zdał sobie sprawę, że brakuje jeszcze jednego syna.
- A gdzie ... - Musiał przerwać, żeby przypomnieć so-
bie, który z jego synów nie wrócił. - Gdzie Maion? Dlacze-
go nie przyleciał z wami?
- Zabity - powiedział Nisroc bez emocji.
- Rephaim go zabił? - Głos Kalony był zimny jak jego serce.
- Nie. Sssstwór. On zabił.
- Jaki stwór? Mów jasno!
- Sssstwór Tsi Sgili.
- Wampir?
- Nie. Człowiek, a potem byk.
Kalona aż drgnął z zaskoczenia.
- Jesteś pewien? To stworzenie przyjęło postać byka?
- Tak.
- Czy Rephaim przyłączył się do niego i zaatakował was?
- Nie.
137
- Walczył z wami przeciwko temu stworzeniu?
- Nie. Niecce nie robił
.
Kalona zacisnął zęby i zaraz rozluźnił szczęki.
- W takim razie co zatrzymało bestię?
- Czerwona.
- Walczyła przeciwko Neferet?
-
Kalona wyrzucił
z siebie pytanie, w duchu przeklinając się za to, że wysłał
istoty mało rozumne
,
zamiast zobaczyć wszystko na własne
oczy
.
- Nie było bitwy. Odlecieliśmy.
-
Ale twierdzisz
,
że byk był stworzeniem Neferet?
-
Tak
.
- A więc to prawda. Neferet oddała się białemu bykowi.
- Kalona znów zaczął maszerować po polanie.
-
Ona nie
ma pojęcia, jakie siły właśnie obudziła. Biały byk to ciemność
w swojej najczystszej
,
najpotężniejszej formie
.
Coś się poruszyło w głębi jego duszy
,
coś
,
co od czasu
upadku nie wychodziło na światło dzienne. Przez jedną bardzo
krótką chwilę stary wojownik bogini Nocy, skrzydlaty
nieśmiertelny
,
który przez stulecia bronił swojej bogini przed
atakami ciemności
,
czuł instynktowne pragnienie, by udać
się do Nyks
,
ostrzec ją
,
ochronić.
Jednak Kalona zastopował ten idiotyczny impuls niemal
tak szybko
,
jak się on pojawił. Znowu zaczął kroczyć w tę
i we w tę.
- A więc Neferet ma sprzymierzeńca, którzy wiąże ją
z białym bykiem - zastanawiał się na głos.
-
Ale Dom
Nocy musi widzieć w nim kogoś innego, w przeciwnym razie
bylibyście świadkami przynajmniej początku wielkiej wojny.
-
Tak, jej ssssstwór
.
Kalona zignorował powtarzany przez Nisroca komentarz
i nadal głośno myślał
.
- Rephaim służy teraz Nyks, a bogini obdarzyła go
ludzką postacią - rzekł i zacisnął zęby. Czuł się podwójnie
138
zdradzony
,
przez syna i prze
z
boginię
.
Przec
i
eż prosił
,
prak-
tycznie błagał Nyks o wybaczenie. I ja
k
a była jej odpowied
ź?
"Jeśli kied
y
kol
w
iek zasłużys
z
na przebaczenie
,
możes
z
mnie
o nie poprosić. Nie wcześniej jednak"
.
Wspomnienie pobytu w Za
ś
wiatach i krótkiego spotkania
z
N
yks
wy
wołało ogromny ból w jego
'
du
s
z
y.
Zamiast
poddać się temu uczuciu
,
zastanowić się nad nim
,
zadziałać,
Kalona otworzył podwoje wściekło
ś
ci
,
która zawsze wrzała
w
jego sercu gotowa w
y
lać z brzegów
.
Napł
y
wający gniew
wypłukał wszystkie inne
,
łagodniejsze
,
prawdziwsze uczucia.
-
Mój s
y
n mu
s
i nauc
z
yć się lojalno
ś
ci
-
powiedział
.
-
Jessssstem lojalny!
-
zawołał Nisroc
.
- Nie mówię o tobie.
-
Kalona wydął pogardliwie war-
gi. - Ale o Rephaimie
.
-
Nie chciał szszszszpiegować
-
powtórzył Nisroc.
Kalona uderzył go. Nisroc zachw
i
ał się i oparł o stojącego
z tyłu innego Kruka Prześmiewc
ę
.
-
Rephaim w pr
z
eszłości robił o wiele więcej niż szpie-
gowanie dla mnie. Był moją drugą parą pięści, drugą parą
oczu
,
moim przedłużeniem. Szukam go z przyzwyczajenia.
Być może jemu też jest ciężko
.
- Kalona odwrócił się do
synów plecami i popatrzył na wschód ponad zalesionymi
wzgórzami, w
s
tronę uśpionej Tulsy.
-
Powinni
ś
my odwie-
dzić Rephaima. W końcu mamy wspólnego wroga.
-
Tsi Sgili? - zapytał Ni
s
roc
,
uległy i potulny.
-
Tak. Ts
i
Sgili
.
Rephaim nie nazwie tego szpiegowa
-
niem
,
jeśli będziem
y
mieć wspóln
y
cel: zdetronizowanie Ne-
feret
.
- Ty będziesz rządził zamiass
s
sssst niej
?
Kalona popatrz
y
ł na syna
s
woimi bursztynowymi ocza
mi.
-
Tak
.
Zawsze będę rządził
.
Teraz odpoczniemy. O za-
chodzie udam się do Tulsy.
139
- Zzzzzz nami?
-
zapytał Kruk Prześmiewca.
- N
i
e. Wy zostaniecie t
u
taj
.
Gromadźcie dalej moich
synów. Nie opuszczajcie kryjówki. Czekajcie.
-
Na ccccco mamy czekać?
- Na moje wezwanie. Kiedy zacznę rządzić, tylko lojal
-
ni zostaną u mojego boku. Nielojalnych zniszczę bez wzg
l
ędu
na to
,
kim są. Rozumiesz, Nisroc?
- Tak
.
Rephaim
- Masz taką miękką skórę. - Rephaim przesunął palcami
po łuku nagich pleców Stevie Rae
,
napawając się radością,
jaką odczuwał, gdy mógł trzymać ją w ramionach i tulić
swoje ciało, w pełni ludzkie
,
do jej ciała
.
- Podoba mi się
,
że twoim zdaniem
j
estem wyjątkowa
-
powiedziała Stevie Rae i uśmiechnęła się do niego nie-
śmiało
.
-
Bo jesteś - odparł
,
po czym westchnął i odsunął się.
- Zbliża się świt
.
Muszę wyjść na górę.
Stevie Rae usiadła i owinęła się grubą kołdrą
,
która leża-
ła na łóżku w jej zaskakująco uroczym pokoiku w tunelach
.
Zamrugała kilkakrotnie swoimi wielkimi niebieskimi ocza
-
mi. Miała potargane kręcone włosy, które okalały jej twarz
w taki sposób, że wyglądała jak niewinne dziewczątko
.
Re
-
phaim wciągnął dżinsy
,
myśląc
,
że Stevie Rae jest najpięk
-
niejszą istotą
,
jaką kiedykolwiek widział. Następne słowa
były jak cios w serce.
- Nie chcę, żebyś odchodził, Rephaim.
- Wiesz
,
że ja też nie chcę
,
ale muszę
.
-
Nie możesz zostać tutaj
?
Ze mną
? -
zapytała z wahaniem.
140
Plik z chomika:
klarella
Inne pliki z tego folderu:
Anita Blake 02- uśmiechniety nieboszczyk.pdf
(912 KB)
Branders Julia - Barwy uczuć.pdf
(862 KB)
Phillips Susan Elizabeth - Wymyślne zachcianki.pdf
(1387 KB)
Immortal Wolf Bonnie Vanak [M&B].pdf
(734 KB)
Sara Wolf Arranged.pdf
(605 KB)
Inne foldery tego chomika:
! nowe 12.01
! nowe 13.01
!!! Kolekcja 708 szt( hasło- Maria)
!!! romanse nowe 07.2014
!!!! nowe 12.01
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin