Andrzej Pilipiuk - Zatoka.pdf

(111 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
ZATOKA
Pewnego letniego dnia z drzwi ambasady CHRL w Warszawie wyszedł powłócząc nieco
nogami niski wymizerowany Chińczyk. Nazywał się Ciang Li i pracował tamże jako palacz w
kotłowni. (zajmował się zazwyczaj paleniem tajnych dokumentów oraz różnych innych
niewygodnych materiałów). Właśnie tego dnia po pięcioletnich staraniach otrzymał dwa
tygodnie urlopu. W ręce niósł walizkę w której miał siekierę, zapas jedzenia na trzy dni oraz
nieco materiałów propagandowych celem nawracania przygodnie spotkanych tubylców na
komunizm. Na miejsce urlopu wybrał sobie wybrzeże Bałtyku. (Chciał sobie przypomnieć jak
się pływa). Niebawem dotarł do dworca i wsiadł do pociągu. Razem z nim wsiadło trochę
skinów i trochę punków, jak to nad morze. Do pierwszej bijatyki doszło zaraz gdy tylko
pociąg ruszył. Skini chcieli pobić Chińczyka, punki chcieli pobić skinów. Druga bijatyka
wybuchła gdy Ciang zaczął rozpowszechniać materiały propagandowe z walizki. Trzecia
nastąpiła gdy zapragnął usunąć jakiegoś menela który zajął jego miejsce w przedziale.
Czwarta miała miejsce gdy nadeszła ochrona sprawdzać bilety. Ciang znał karate, więc we
wszystkich bijatykach nieźle sobie poradził. Na peron w Gdańsku wysiadł niemal bez
szwanku, tylko krew z wyciętej żyletką na czole pięcioramiennej gwiazdy trochę mu zalewała
oczy.
* * *
- Maniek frajerze gdzie te ścieki lijesz?
- Spoko szefie, na zawietrzną, burty nie zafajdają.
- Uch ty, tylko by tego brakło, toż to prawie sam kwas, zeżarłoby blachi. A te radioopady z
ładowni to trza wywalić zara się wyjmiem, a i ryba od nich świeci!
- Ryba świci to też trza wywalić.
- Uch drny, rybe bedzie wywalał. Ja ci mówił nie brać tych zafajdanych beczek, niech by
sobie naukowce sami to kasowali.
- Ale dali po dziesięć złotych od beczki, żeby walnąć daleko od brzegu. Tam som takie silnie
mutogenne pirwiastka.
- Te!
- Co szefie.
- A kuter czyj? A ty robisz geszeft na własną ręke! Opalaj połowę, bo jak nie to w ryło.
- Dobra,dobra, nie skika się szef. A te rybki to może do smażalni, turysty wszysko zeżrom!
- Ty popatrz Maniek jakie to zaraza fajne beczki. Musi blacha żelazna trzy milimetry.
- Nu.
- A może by tak wylać te mutogenne a beczki zachować?
- I na co?
- Uch idioto, a z czego łaty do spawania burt? Trza by kupolić a tu darmo i jeszcze forsę
wzioł.
- Nu to odbijamy wieko.
* * *
UWAGA STACJA KONTROLI EKOLOGICZNEJ OSTRZEGA!
W WODZIE BAŁTYKU WYKRYTO ZNACZNĄ ILOŚĆ NIEZNANEGO ZWIĄZKU CHEMICZNEGO O
SILNYCH WŁAŚCIWOŚCIACH MUTAGENNYCH. ZAMYKA SIĘ DLA KĄPIELI WSZYSTKIE PLAŻE
W OBRĘBIE ZATOKI. ZAMYKA SIĘ DO ODWOŁANIA DLA POŁOWÓW NASTĘPUJĄCE AKWENY...
849813000.001.png
* * *
Ciang pogwizdując maszerował w stronę morza. Dzikie tłumy umykające w popłochu trochę
go dziwiły, ale z racji słabej znajomości języka polskiego nie bardzo wiedział o co chodzi.
wreszcie wyszedł na wydmy i nieco rozjaśniło mu się w głowie. Grupa żołnierzy ustawiała
tablice z trupimi czaszkami.
- Aha - wydedukował. - Ćwiczenia.
Woda wyglądała dziwnie. Była żółtawa zupełnie jak w jego rodzinnych stronach. Rozebrał
się, rzucił walizkę na piasek i spokojnie zanurzył się w oleiste odmęty.
* * *
- Halo, baza? Tu helikopter. Wedle wskazań instrumentów pokładowych jesteśmy nad plamą
mutagenu. Zdryfowało ją prawie na sam brzeg w dodatku wydaje się że środek trochę paruje.
Aha jeszcze jedno w morzu ktoś pływa. Tak, on żyje. Mamy go ratować? Jak to nie? Dobrze
już zwracamy. Halo? Baza mamy kłopot. Zęby nam wypadają. Co? Włosy też. Też! Co?
Mamy tu zostać? Jesteśmy już niepotrzebni? Halo, halo?
* * *
Ciang wynurzył się z wody. Skóra jego pokryta delikatną łuską mieniła się w słońcu.
Wyczulony węch pozwolił pochwycić zapach drzemiącego za wydmą pijaczka. Uśmiechnął
się odsłaniając długie zęby wampira. A potem ruszył na południe. Ku ludziom.
KONIEC
849813000.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin