159. Cartland Barbara - Tajemnicza przystań.pdf

(718 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Barbara Cartland
Tajemnicza przystań
Secret harbour
841302309.001.png 841302309.002.png
Rozdział 1
ROK 1795
Grania wbiegła szybko po schodach, po czym zatrzymała
się nasłuchując. Dom pogrążony był w ciemnościach, ale nie
tylko tego się bała. Strachem napawały ją głosy dobiegające z
jadalni. Czuła, że atmosfera jest napięta i dzieje się tam coś
niedobrego. Jeszcze miesiąc temu tak bardzo się cieszyła z
powrotu do Grenady. Skakała z radości, że będzie w domu i
wszystko ułoży się jak dawniej. Zamiast do domu dotarła
tylko do zielonych wysp, które zawsze kojarzyły się jej ze
szmaragdami zanurzonymi w błękitnym morzu. Od początku
układało się źle. Gdy ojciec zapowiedział jej powrót do domu,
uwierzyła, że będzie szczęśliwa jak przed laty, bo była to
kiedyś jej czarodziejska wyspa, kraina szczęścia.
Zamieszkiwali ją nie tylko uśmiechnięci ludzie, lecz także
boginki i bogowie na górskich szczytach, a pośród drzew
muszkatołowych i palm kokosowych przemykały gnomy oraz
elfy.
- To takie ekscytujące wracać do Tajemniczej Przystani -
rzekła Grania do ojca, kiedy płynęli po wzburzonym
sztormem Atlantyku.
Wkrótce morze uspokoiło się i od gładkiej powierzchni
wody odbijały się promienie słońca, a marynarze wspinając
się na maszty śpiewali piosenki, które Grania pamiętała
jeszcze z dzieciństwa.
- Czy coś cię martwi, papo? - zapytała po chwili, gdy
ojciec nie odpowiedział.
Przyglądała mu się uważnie. Nie pił już tak dużo, jak na
początku podróży i choć od dawna prowadził rozwiązły tryb
życia, jak określała jej matka, nadal był bardzo przystojny.
- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać, Graniu - rzekł.
- O twojej przyszłości.
- O mojej przyszłości, papo? - zapytała. Ojciec milczał, a
ona poczuła nagły lęk. - O czym mówisz, papo? Moja
przyszłość jest z tobą. Chcę się tobą... opiekować tak jak
kiedyś mama. Jestem pewna... że nam będzie dobrze razem.
- Mam wobec ciebie zupełnie inne plany. Grania spojrzała
na ojca z niedowierzaniem.
W tej chwili podszedł do nich jeden z oficerów marynarki,
który chciał o czymś porozmawiać, i ojciec odszedł
korzystając z okazji, by nie kontynuować kłopotliwej
konwersacji. Tym, co zamierzał zrobić i co chciał powiedzieć,
martwiła się przez cały dzień. Później znów chciała z nim
porozmawiać, ale jedli kolację z kapitanem, a po kolacji ojciec
był tak pijany, że nie mógł sensownie mówić. To samo
powtórzyło się następnego dnia i znów następnego, aż do
chwili, gdy ze statku można już było dostrzec szczyty gór
Grenady. Wówczas udało jej się znaleźć ojca siedzącego
samotnie na pokładzie.
- Musisz mi powiedzieć, papo, jakie masz plany, zanim
dojedziemy do domu.
- Nie jedziemy prosto do domu - odrzekł lord Kilkerry.
- Nie jedziemy do domu?
- Nie. Zatrzymamy się dzień lub dwa u Rodericka
Maigrina.
- Dlaczego? - zapytała ostrym tonem.
- On bardzo chce cię zobaczyć, gorąco tego pragnie.
- Dlaczego? - powtórzyła Grania drżącym głosem.
- Masz osiemnaście lat. Czas, byś wyszła za mąż - rzekł
po chwili namysłu z wyraźnym zakłopotaniem.
- Czy sugerujesz... papo... że pan Maigrin chce... ożenić
się... ze mną? - zapytała z trudem łapiąc oddech.
To pytanie ledwo przeszło jej przez usta, tak wydawało się
niewiarygodne. Pamiętała Rodericka Maigrina. Był ich
sąsiadem, lecz matka nigdy go nie aprobowała i nie życzyła
sobie jego wizyt. Krępy, niechlujny, dużo pił, wyrażał się
wulgarnie. Grania nawet pamiętała podejrzenia o
okrucieństwo wobec nadzorców na jego plantacji. Był stary,
prawie w wieku ojca, i pomysł wydania jej za niego za mąż
wydawał się absurdalny. Gdyby nie była tak bardzo
przestraszona, śmiałaby się z tego.
- Maigrin to dobry człowiek - rzekł ojciec. - I bardzo
bogaty.
Później stwierdziła, że ojciec nie powiedział jej
wszystkiego. Roderick Maigrin był bogaty, a ojciec
potrzebował pieniędzy. Jak zwykle był bez grosza i musiał
korzystać ze szczodrości przyjaciół, by mieć za co pić.
Skłonności ojca do picia i hazardu oraz zaniedbywanie
plantacji doprowadziły jej matkę trzy lata temu do ucieczki.
- Jaką nadzieję możesz mieć, kochanie, na odpowiednią
edukację w takim miejscu - mówiła do córki. - Nie widujemy
nikogo oprócz rozwiązłych przyjaciół twego ojca,
namawiających go do picia, grania w karty i wydawania
naszych dochodów do ostatniego grosza.
- Ale tacie zawsze jest przykro, gdy się na niego
gniewasz, mamo - odpowiedziała Grania
Na moment spojrzenie matki złagodniało, lecz rzekła:
- Owszem, jest mu przykro i wybaczałam mu już wiele
razy. Teraz jednak muszę zatroszczyć się o ciebie. - Grania nie
zrozumiała, więc matka kontynuowała: - Jesteś bardzo ładna,
kochanie. Powinnaś więc mieć szansę, by tak jak ja spotykać
się z ludźmi na poziomie, chodzić na bale i przyjęcia
odpowiednie dla twojej pozycji społecznej.
Grania znowu nie zrozumiała, ponieważ na Grenadzie nie
urządzano przyjęć, chyba że rodzice spotykali się z
przyjaciółmi w St. George's lub Charlotte Town. A ona czuła
się szczęśliwa w ich rezydencji w Tajemniczej Przystani.
Lubiła bawić się z dziećmi niewolników, chociaż te w jej
wieku już musiały pracować.
Zanim pojęła, co się dzieje, matka nakazała służącej po
kryjomu spakować walizy i pewnego poranka, gdy ojciec
jeszcze spał po nocnych ekscesach, zabrała Granię i obie
uciekły z Tajemniczej Przystani. Pojechały do portu w St.
George's i od razu weszły na pokład wielkiego statku, który
prawie natychmiast odpłynął, zabierając je za morze, daleko
od wyspy, gdzie przez sześć lat miały swój dom.
Po przybyciu do Londynu matka ze wzruszeniem witała
się ze swoimi przyjaciółmi z dzieciństwa. Grania szybko
zrozumiała, jak wielką musiała mieć odwagę, gdy jako
osiemnastolatka poślubiła przystojnego lorda Kilkerry'ego i w
sześć lat później rozpoczęła nowe życie na egzotycznych
Wyspach Karaibskich.
- Twoja matka była prawdziwą pięknością - powiedziała
jej jedna z przyjaciółek matki. - Gdy opuściła Londyn,
czuliśmy się jak po stracie bezcennego klejnotu. Teraz
wróciła, by spędzić tu resztę dni. Jesteśmy bardzo szczęśliwi,
mogąc ją znów widzieć.
Jednak dość szybko nastąpiły zmiany. Dziadek umarł,
pozostali krewni mieszkali poza Londynem, a one nie miały
dość pieniędzy, by zostać przyjęte w najbliższym otoczeniu
księcia Walii. Hrabina Kilkerry pokłoniła się przed królem i
królową i przyrzekła sobie, że gdy tylko Grania osiągnie
pełnoletniość, przedstawi ją królewskiej parze.
- Tymczasem, kochanie, będziesz musiała ciężko
pracować, by nadrobić braki wykształcenia - zdecydowała
matka.
Grania została zapisana do renomowanej szkoły dla panien
i rzeczywiście ciężko pracowała, żeby zrobić przyjemność
matce, a poza tym zdobywanie wiedzy wydało jej się
naprawdę fascynującym zajęciem. Codziennie rano chodziła
Zgłoś jeśli naruszono regulamin