Tłumaczenie: burzyk771 oraz kajomag i Ruda Beta: kajomag Poniższe tłumaczenie w całoci należy do autorki ksišżki Geny Schowalter jako jej prawa autorskie. Powstało wyłšcznie jako materiał marketingowy służšcy do promocji twórczoci autora i jako takie jest wyłšcznš własnociš tłumaczy. Nie służy uzyskaniu korzyci materialnych. Każda osoba, która wykorzystuje poniższe tłumaczenie w celu innym niż marketingowy, łamie prawo. Zabrania się przerabiania poniższego tłumaczenia i umieszczania go na jakichkolwiek stronach internetowych! The Darkest Surrender PROLOG Półtora miliona lat temu... Lub Milion lat temu (to zależy kogo spytacie) Po raz pierwszy w dwustuletniej historii Turnieju Harpii większa iloć uczestników poległa, niż pozostała przy życiu, a każdy z ocalałych wiedział, że winna za to jest czternastoletnia Kaia Skyhawk. Dzień zaczšł się niewinnie. Słońce mocno wieciło, kiedy Kaia spacerowała rankiem po zatłoczonym obozowisku, a obok niej kroczyła jej ukochana siostra bliniaczka Bianka. Namioty wszelkich rozmiarów zamiecały teren, a liczne ogniska skwierczały, rozganiajšc poranny chłód. Zapachy skradzionych ciasteczek i miodu unosiły się w powietrzu, więc Kai pociekła linka. Na zawsze przeklęte przez bogów harpie mogły jeć tylko to, co ukradły lub dostały w zapłacie. Strasznie chorowały, kiedy zjadły co innego, dlatego niadanie Kai było bardzo skromne. Składało się jedynie z kawałka czerstwego chlebka ryżowego oraz z niewielkiej iloci wody, które podkradła komu z siodła. Kaia pomylała, że mogłaby przywłaszczyć sobie ciastko należšce do rywala, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Harpie nie posiadały zbyt wielu reguł czy zasad, ale skrupulatnie przestrzegały tych, które miały - nigdy nie zasypiaj w miejscu, w którym mogš cię znaleć ludzie, nigdy nie okazuj przed nikim swoich słaboci, a przede wszystkim, nigdy nie kradnij nawet kawałeczka jedzenia komu, kto jest przedstawicielem twojego gatunku, choćby go nienawidził. - Kaia? zapytała jej siostra z zaciekawieniem. - Tak? - Czy ja jestem tu najładniejszš dziewczynš? - Oczywicie! Kaia nawet nie musiała się rozglšdać, by potwierdzić przypuszczenia siostry. Bianka była najpiękniejsza na całym wiecie. Czasami jednak o tym zapominała i trzeba jej było przypominać. Podczas, gdy Kaia miała okropnš rudš szczecinę na głowie i nieciekawe szaro-złote oczy, Bianka miała przepiękne, czarne włosy, błyszczšce, bursztynowe oczy i była podobna do ich matki - Tabithy Bezwzględnej. - Dziękuję - powiedziała Bianka i umiechnęła się zadowolona. A ja uważam, że ty jeste najsilniejsza. Zdecydowanie. Kaia lubiła słuchać pochwał siostry. Im harpia była silniejsza, tym większy zdobywała szacunek, a tego Kaia pragnęła najbardziej. Silniejsza, nawet od.... Obserwowała harpie z okolicy, szukajšc kogo, z kim mogłaby się porównać. Te, które były dostatecznie dojrzałe, by uczestniczyć w tradycyjnych sprawdzianach siły i zręcznoci, były zajęte przygotowaniami do ważnego wydarzenia, jakim była Ostatnia Niemiertelna Pozycja. Miecze wiszczały, wyjmowane z pochew, a metalowe sztylety zgrzytały, ostrzone na kamieniu. Wreszcie Kaia spostrzegła kandydatkę, z którš mogłaby się zmierzyć. - Czy jestem silniejsza nawet od niej? spytała, wskazujšc palcem na brutalnie wyglšdajšcš kobietę z wyranie zarysowanymi mięniami i grubymi, krzyżujšcymi się bliznami zdobišcymi jej ramiona. Rany, po których zostały takie blizny, musiały być naprawdę poważne, niemiertelnoć sprawiała bowiem, że harpie szybko wracały do pełnego zdrowia i rzadko zauważyć można było na ich ciele jakiekolwiek lady ciężkiej przeszłoci. - Oczywicie odpowiedziała lojalnie Bianka. - Założę się, że gdyby wyzwała jš na pojedynek, uciekłaby i schowała się przed tobš. - Bez wštpienia masz rację. Przecież każdy by przed niš uciekł. Kaia trenowała ciężej niż inni i nawet cięła głowę własnemu nauczycielowi. Dwa razy. Nie chciała się chwalić, ale zawsze trenowała ciężej niż każda inna harpia z ich klanu. Kiedy wszyscy inni kończyli ćwiczenia, ona kontynuowała tak długo, aż strugi potu nie polały się po jej klatce piersiowej, aż jej mięnie nie drgały z wysiłku... aż jej koci nie mogły dłużej unieć ciężaru jej ciała. Pewnego dnia, może nawet wkrótce, jej matka będzie z niej dumna. Kilka nocy temu Tabitha poklepała jš po ramieniu, stwierdzajšc, że jej umiejętnoć rzucania sztyletem jakby się poprawiła. Jakby się poprawiła - pomylała Kaia cierpko. Nic milszego nie przeszło by nigdy Tabithcie przez gardło. - No chod powiedziała Bianka, cišgnšc siostrę. Jeli się nie pospieszymy, to zabraknie nam czasu, by wykšpać się w rzece, a ja na prawdę chcę ładnie wyglšdać, gdy będę patrzeć, jak nasz klan kolejny raz niszczy konkurencję. Rozmylanie o nagrodach, jakie prawdopodobnie zdobędzie jej matka, spowodowało, że mała Kaia poczuła się dumna. Turnieje Harpii istniały od tysięcy lat jako sposób na przedyskutowanie sporów, które wynikały pomiędzy klanami. Dzięki temu nie było potrzeby wywoływania wojny, a właciwie kolejnej wojny. Turnieje pozwalały również spokrewnionym klanom zaprezentować ich wyższoć przed sobš nawzajem. Najstarsi przedstawiciele każdego z dwudziestu plemion spotykali się, by uzgodnić poszczególne konkurencje i przyznawane nagrody. Tym razem każdy kto zwyciężył w jednej z czterech walk, otrzymywał sto sztuk złota. Skyhawks już zdobyli dwiecie, a Eagleshields sto sztuk. - Przestań już rozmylać powiedziała Bianka i przyspieszyła kroku zmuszajšc tym samym Kaię, by ta także szła szybciej. Za dużo bujasz w obłokach. - Nieprawda. - Czyżby? - Wcale nie. Kaia umiechnęła się. Dziewczyny zwróciły uwagę znajdujšcych się w pobliżu harpii, więc Kaia chwyciła za wiszšcy u jej szyi medalion wojowników Skyhawk, który matka podarowała jej kilka miesięcy temu. Ten dowód siły ceniła prawie tak samo, jak ceniła swojš siostrę bliniaczkę. Prawie każdy, kto spotkał się z jej spojrzeniem, kiwnšł głowš wyrażajšc tym samym szacunek, nawet członkowie klanu przeciwnika. Kaia nie martwiła się, że wywoła tym konflikt, gdyż harpie nie odważyłyby się zaatakować na neutralnym gruncie. Nawet jeżeli by do tego doszło, Kaia nie tylko była silna ale i odważna. Na obrzeżach obozowiska, poród drzew, zauważyła co dziwnego i zatrzymała się. - Ci ludzie wskazała na grupę mężczyzn z nagimi torsami. Niektórzy swobodnie chodzili, inni byli przywišzani do pali, a jeden był przykuty. Z tego co wiedziała, mężczyznom nie wolno było przychodzić na mecze, a nawet przyglšdać się im. Co oni tam robiš? Bianka przystanęła i powiodła wzrokiem wzdłuż linii, którš wskazywał palec Kai. - To sš małżonkowie i niewolnicy. - Wiem, i dlatego pytałam co oni tu robiš, a nie kim sš. - Oni sš tu potrzebni, głuptasie. - Do czego sš potrzebni? - Kaia zmarszczyła niepewnie czoło. Ich matka zawsze podkrelała, jak ważne jest, żeby: na pierwszym miejscu stawiać siebie, na drugim swojš rodzinę, a innymi w ogóle się nie przejmować. Bianka zastanowiła się nad tym, co powiedziała siostra, potem wzruszyła ramionami i powiedziała: - Ci mężczyni robiš pranie, myjš stopy, przynoszš broń. Wiesz, posługi, których my nie wykonujemy, bo jestemy zbyt ważne. Co wywnioskowała z tego Kaia? Jeli posiadasz małżonka lub niewolnika, to nigdy więcej nie będziesz musiała robić prania. - Chcę takiego mężczyznę ogłosiła, a maleńkie skrzydła wystajšce z jej pleców zaczęły dziko trzepotać. Jak wszystkie harpie, nosiła bluzkę odkrywajšcš brzuch, a zakrywajšcš piersi, które u niej zdawały się nie istnieć. Bluzka była specjalnie wykrojona na plecach, by pomiecić skrzydełka, będšce ródłem jej nadprzyrodzonej mocy. - A wiesz, co matka zawsze mówi? dodała. - Tak, wiem. Miłym słowem zdobędziesz umiech, ale komu przy zdrowych zmysłach zależało by na umiechu? - Nie to. Bianka zacisnęła usta. - Człowieka nie można zabić dobrociš, do tego trzeba użyć miecza. - Nie, to też nie. Bianka zaczęła wymachiwać rękami w powietrzu z poirytowania. - Więc co? - Jeli nie wemiesz skarbów i mężczyzn, których pragniesz, nigdy nie dostaniesz skarbów i mężczyzn, których pragniesz. - Acha! oczy Bianki rozszerzyły się, gdy temat rozmowy wrócił do mężczyzn. Więc którego z nich chcesz? Kaia oparła palec wskazujšcy na brodzie i zaczęła przyglšdać się kandydatom. Każdy z nich nosił przepaskę na biodrach, a ich mocne ciała pokrywały smugi błota i potu. W przeciwieństwie do Kai, żaden z nich jednak nie miał blizn ani siników, które wskazywałyby na osišgnięcia na polu bitwy. Nie, to nie prawda, uzmysłowiła sobie chwilę póniej. Ciało skutego mężczyzny nosiło lady walki, a jego ciemne oczy były zdecydowanie wyzywajšce. Był wojownikiem. - On powiedziała, ruszajšc brodš w jego kierunku. Czyim jest niewolnikiem? Bianka rzuciła na niego okiem i zadrżała. - Juliette Likwidatorki. Juliette Likwidatorka była sprzymierzeńcem oraz zimnokrwistš pięknociš, którš trenowała sama Tabitha Skyhawk. Odbicie mężczyzny, którego nawet Likwidatorka nie zdołała okiełznać było... - Interesujšce. - Nie jestem pewna Kaia. Uprzedzano nas, żeby nie rozmawiać z żadnym z tych mężczyzn. - Mnie nikt nie uprzedzał. - To nie prawda, stała obok mnie kiedy matka zakazała nam się do nich zbliżać. Czyżby wtedy także bujała w obłokach? Kai nie podobało się, że siostra chce jš powstrzymać. - Nowa zasada: jeżeli córka nie słyszy przestrogi, nie musi się do...
Szyburcia