M. Harris - Święta krowa.doc

(47 KB) Pobierz
Marvin Harris

Marvin Harris

 

Amerykański antropolog; urodził się 18 sierpnia 1927 roku w Nowym Jorku i zmarł 25 października 2001 roku.

Jako młody mężczyzna zaciągnął się do amerykańskiej armii i walczył pod koniec drugiej Wojny Światowej. Dzięki wsparciu finansowemu dostał się na Columbia University. Po ukończeniu studiów zaproponowano mu posadę asystenta profesora na tymże uniwersytecie. Jego pierwsze samodzielne badania terenowe odbyły się w Mozambiku. Potem dużo podróżował badając między innymi Amerykę Łacińską, Brazylię i Indie. Harris otrzymał też tytuł profesora honorowego antropologii i został  przewodniczącym Głównego Oddziału Antropologii Amerykańskiego Stowarzyszenia Antropologicznego.

W swoich pracach czerpał inspiracje z Karola Marksa. Przejął od niego pojęcie bazy i nadbudowy a także dialektykę. Jego teoria została nazwana kulturowym materializmem. Harris wyjaśniał różnice między kulturami za pomocą czysto ekonomicznych czynników.

 

 

 

MATKA KROWA

 

Wizja rolnika umierającego z głodu obok dużej tłustej krowy jest dla obserwatorów z zachodu niezwykłą tajemnicą.  A myśl, że można racjonalnie wytłumaczyć ową miłość hindusów do krowy jest wręcz bulwersująca.

Hindusi czczą krowy, bo są one symbolem wszystkiego, co żywe. Krowa dla wyznawców hinduizmu jest matką życia (tak samo jak dla chrześcijan Maryja jest matką Boga). Dlatego też nie ma dla hindusa większego świętokradztwa niż zabicie krowy. Nawet odebranie życia człowiekowi pozbawione jest takiego symbolicznego znaczenia.

Według wielu ekspertów cześć oddawana tym zwierzętom jest przyczyną numer jeden głodu i biedy w Indiach. Niektórzy uważają, że tabu nałożone na ubój krów utrzymuje przy życiu sto milionów „bezużytecznych” zwierząt. Twierdzą, że obniża to wydajność rolnictwa- ponieważ te „bezużyteczne” zwierzęta nie dają ani mięsa ani mleka, rywalizują jedynie z użytecznymi i głodnymi ludźmi w zdobywaniu pożywienia. Wydaje się, że ta ogromna nadwyżka nieekonomicznych zwierząt ściśle związana jest z doktryną hinduizmu.

Turyści przejeżdżając przez indyjskie miasta zadziwieni są swobodą jaką cieszy się chodzące wszędzie bydło. Krowy wprowadzają zamęt w ruchu ulicznym, podkradają pokarm z targowisk, przechadzają się ulicami i torami kolejowymi.

Ta obecność krów ma wpływ na wiele dziedzin życia. Prowadzone są przytułki dla starych krów, a chorym i zbłąkanym zwierzętom pozwala się paść i dochodzić do zdrowia na pastwiskach przyległych do komendy. Krowy uważane są wręcz za członków rodziny- rolnicy przystrajają je girlandami i frędzlami, modlą się o nie, cieszą się z narodzin nowego cielęcia wraz z sąsiadami.

Jednak miłość do krów nie stymuluje miłości do drugiego człowieka. Muzułmanie nie jedzą wieprzowiny, ale wołowinę już tak dlatego większość hindusów uważa ich po prostu za zabójców. Powodowało to wiele krwawych rozruch pomiędzy ludnością Indii i muzułmańskiego Pakistanu.

Konstytucja Indii zawierała kartę praw krów, w której brakowało jedynie całkowitego zakazu uboju tych zwierząt. Jednak niektóre stany całkowicie zakazały ubojów inne wprowadziły wyjątki. Prowadzi to do sporów pomiędzy hindusami a muzułmańską częścią społeczeństwa.

Co więcej,

Zachodnim ekspertom od wydajności hinduska miłość do krowy wydaje się czymś bezsensownym.

Jednak według Harrisa istnieje praktyczne uzasadnienie dla świętych krów.

Jedne ze sprawozdań rządowych, mówiło o tym, że w Indiach za dużo jest krów lecz zbyt mało wołów, które są główną siłą pociągową przy uprawie pól indyjskich. W Indiach jest 60 milionów gospodarstw a wołów tylko 80 milionów. Ponieważ uważa się, że każde z gospodarstw powinno mieć parę wołów lub bawołów domowych z arytmetyki wynika, że wspomnianych wołów jest o 40 milionów za mało. Woły potrzebne są przy pracach na polu, ale również są głównym środkiem transportu we wszystkich rolniczych okręgach Indii. Ubogiemu rolnikowi grozi nawet utrata gospodarstwa jeśli jego wół zachoruje i nie ma go czym zastąpić. Co roku setki tysięcy rolników wędruje do miast, w których roi się od bezrobotnych i bezdomnych.

Rolnik indyjski jest w takiej samej sytuacji jak rolnik amerykański, który nie byłby w stanie naprawić lub kupić nowego traktora. Z tą tylko różnicą, że traktory produkuje fabryka, a woły „produkują” krowy.

Tak więc rolnik posiadający krowę ma swoją „fabrykę wołów”. W tym wypadku na drugi plan schodzi problem małej produkcji mleka- bo indyjskie krowy zebu dają tylko 227 litrów mleka rocznie. Jednak główną funkcją zebu jest rodzić samce pociągowe.

Rolnictwo jest częścią ekosystemu, w którym bydło pełni różne role, które obserwatorzy z uprzemysłowionych, zachodnich społeczeństw mogą łatwo pominąć.

Gdy krowa żyje zapewnia podstawę bytu swojemu właścicielowi, gdy umiera zapewnia pożywienie i zarobek kaście „niedotykalnych”, a skórę wykorzystuje właściciel. Ponadto, gdyby wybudować w Indiach fabryki i przestawić gospodarkę na model zachodni, to zwiększyłaby się migracja ludności ze wsi do miast. W konsekwencji wzrosłaby stopa bezrobocia i bieda.

Tak więc

woły i krowy to niskoenergetyczne traktory i fabryki traktorów.

Należy jeszcze dodać ich zasługi w pełnieniu przemysłu petrochemicznego. Bydło w Indiach dostarcza rocznie 700 milionów ton użytecznego nawozu naturalnego. Połowy używa się jako nawozu, a pozostałej części jako paliwa do gotowania lub pomieszane z wodą używa się jako materiału podłogowego.

Z punktu widzenia rolnictwa przemysłowego jałowa krowa jest ekonomicznym grzechem, lecz dla chłopa ta sama bezpłodna i jałowa krowa jest ostatnią deską ratunku.

Eksperci z zachodu wysuwają wnioski, że „rolnik indyjski woli raczej umrzeć z głodu niż zjeść własną krowę” jednak nie biorą pod uwagę tego, że „rolnik indyjski wolałby zjeść krowę niż umrzeć z głodu, ale umrze jeśli ją zje”. Ci którzy ulegną pokusie w czasie suszy przypieczętują swój los w trakcie pory deszczowej, ponieważ nie będą mieli czym orać pól.

Zachodowi również wydaje się niemożliwe, że Indie nie mają przemysłu mięsnego, ale w rzeczywistości mają one bardzo ograniczony potencjał dla takiego przemysłu, bo zakłóciłoby to ekosystem.

Kolejnym ważnym elementem jest fakt, iż człowiek jedząc warzywa dostarcza do swojego ciała więcej kalorii niż jedząc mięso, gdyż wartość kaloryczna tego co zwierzę zjada jest wyższa niż wartość kaloryczna jego ciała.

Autor tłumaczy, że jednym z powodów nieporozumień w sprawie uwielbienia krów jest fakt, że zjawisko to jest inne dla bogatych, a inne dla biednych. Dla biednego rolnika krowa jest świętą żebraczką a dla bogatego złodziejem. Jednak nie ma współzawodnictwa między człowiekiem a zwierzęciem, jeśli już to między człowiekiem a człowiekiem lub między kastami.

Krowy miejskie także mają swoich właścicieli, którzy pozwalają im się podkradać w dzień, a wieczorami sprowadzają je do domu aby wydoić. kult krowy znakomicie godzi się z determinacją aby wyssać z niej dosłownie ostatnią kroplę mleka. Indyjscy rolnicy mają na to wiele sposobów. Gandhi uważał paradoksalnie, że w Indiach krowy- niemal święte krowy- traktuje się w sposób najbardziej okrutny na świecie. Jak w rzeczywistości wygląda ich życie?

Jedzą to, czego człowiek nie może zjeść, np. różne odpadki, są wykorzystywane do maksimum, cielęta pozbawiane są swojej porcji mleka, zwierzęta są często chore, hindusi mają metody na zabijanie krów: przywiązują je do drzewa i skazują je na śmierć z głodu, a czasem nawet sprzedaje się je do rzeźni na zachodzie.

Jak pisze Harris „kult krowy to istotny w złożonym i precyzyjnie funkcjonującym systemie materialnym i kulturowym. Mobilizuje utajnione możliwości człowieka do przetrwania w ekosystemie o niskim wykorzystaniu energii, w którym niewiele jest miejsca na marnotrawstwo.” I rzeczywiście owe marnotrawstwo cechuje raczej uprzemysłowione, nowoczesne gospodarstwa rolnicze.

„w istocie więcej kalorii ginie w bezużytecznym gorącu i ulatuje z dymem podczas jednego dnia korków ulicznych, niż marnują wszystkie indyjskie krowy w ciągu roku”.

(Jeśli więc chcecie zobaczyć prawdziwą świętą krowę to spójrzcie na samochód.)

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin