Casablanca (1942) DVDRip.XviD.Napisy PL.txt

(69 KB) Pobierz
00:01:10:Gdy zbliżała się II wojna wiatowa....
00:01:13:oczy zniewolonej Europy|spoglšdały z nadziejš lub rozpaczš...
00:01:19:ku wolnym Amerykom.
00:01:21:Lizbona była portem przerzutowym.
00:01:24:Nie wszyscy|docierali tam bezporednio.
00:01:27:Wyruszali na mordercze,|okrężne szlaki ucieczki.
00:01:32:Z Paryża do Marsylii.
00:01:40:Przez Morze ródziemne do Oranu.
00:01:50:Potem pocišgiem, autem|lub pieszo wzdłuż wybrzeży Afryki...
00:01:54:do Casablanki we francuskim Maroko.
00:01:57:Tutaj niektórzy|dzięki pienišdzom, wpływom lub szczęciu...
00:02:02:mogli uzyskać wizy|i uciec do Lizbony.
00:02:06:A z Lizbony do Nowego wiata.
00:02:08:Ale inni czekali w Casablance.
00:02:12:Czekali...
00:02:14:I czekali...
00:02:16:I czekali.
00:02:27:Uwaga...
00:02:29:Dwóch niemieckich kurierów przewożšcych ważne dokumenty...
00:02:34:...zamordowano w pocišgu z Oranu.|Zabójcy skierowali się do Casablanki.
00:02:37:Ujšć podejrzanych|i szukać skradzionych dokumentów.
00:02:41:Ważne!
00:03:14:Możemy zobaczyć pana dokumenty?
00:03:16:Chyba nie mam ich przy sobie.
00:03:18:W takim razie pójdzie pan z nami.
00:03:20:Możliwe, że jednak...|Tak. Proszę.
00:03:27:Dokumenty od 3 tygodni|sš nieważne. Idziemy.
00:03:32:Stać!
00:03:47:WOLNA FRANCJA
00:03:59:- Co się dzieje?|- Nie wiem, kochanie.
00:04:01:Przepraszam, przepraszam... Nie słyszała pani?
00:04:04:Mało słyszymy, a jeszcze mniej rozumiemy.
00:04:07:Na pustyni znaleziono zwłoki|dwóch niemieckich kurierów.
00:04:11:To zwyczajowa łapanka uchodców, liberałów...
00:04:14:i oczywicie ładnych dziewczšt dla prefekta policji,|Renault.
00:04:22:Wród tych uciekinierów|sš też najgorsze szumowiny Europy.
00:04:26:Niektórzy latami czekajš na wizy.
00:04:29:Błagam, monsieur.|Niech pan na siebie uważa.
00:04:32:Pełno tu sępów.
00:04:34:Wszędzie sępy. Wszędzie!
00:04:37:- Bardzo dziękuję.|- Nie ma za co. Au revoir!
00:04:42:Zabawny człowieczek.
00:04:44:Kelner!
00:04:47:Ale głupiec ze mnie!| Co się stało, kochanie?
00:04:49:Zostawiłem portfel w hotelu.
00:05:07:Może jutro my będziemy w tym samolocie.
00:05:36:Heil Hitler! Miło pana widzieć, majorze Strasser.
00:05:39:Dziękuję, dziękuję.
00:05:40:To jest kapitan Renault,|prefekt policji w Casablance.
00:05:45:Wolna Francja wita pana w Casablance.
00:05:47:Witam pana, kapitanie. Cieszę się, że tu jestem.
00:05:49:Mój adiutant, por. Casselle.
00:05:52:- Kpt. Tonelli, z armii włoskiej, do pańskiej dyspozycji...|- To miło z pańskiej strony.
00:06:02:Klimat Casablanki|jest trochę zbyt ciepły.
00:06:05:My, Niemcy znosimy wszystkie klimaty,|od Rosji po Saharę.
00:06:09:- Ale pewno panu nie chodzi o pogodę.|- A o co, drogi majorze?
00:06:12:Tak przy okazji, jak sprawa zabójstwa kurierów?
00:06:14:Z uwagi na ważnoć sprawy, moi ludzie zatrzymujš|więcej podejrzanych niż zwykle.
00:06:18:- Już wiemy, kim jest zabójca.|- Jest już w areszcie?
00:06:22:Nie ma popiechu. Dzisiaj będzie u Ricka.|Wszyscy przychodzš do Ricka.
00:06:25:Już słyszałem o tym lokalu.|I o samym Ricku także...
00:06:34:U RICKA|KAWIARNIA AMERYKAŃSKA
00:07:24:Czekanie, czekanie, czekanie...
00:07:27:Nigdy się stšd nie wyrwę.
00:07:29:Umrę w Casablance.
00:07:31:Nie mógłby pan zapłacić trochę więcej?
00:07:34:Przykro mi,|ale diamenty zalały rynek.
00:07:38:Wszyscy sprzedajš diamenty. Diamenty sš wszędzie. 2.400 franków.
00:07:42:Ciężarówki czekajš.|Ludzie czekajš. Wszystko...
00:07:48:To kuter rybacki Santiago.
00:07:51:Odpływa jutro w nocy o pierwszej.|Z końca La Medina. Trzecia łód.
00:07:55:Dziękuję, bardzo dziękuję.
00:07:56:Przynie 15.000 franków w gotówce.
00:07:59:Pamiętaj, w gotówce.
00:08:08:Zdrówko.
00:08:10:- Otwieraj, Abdul.|- Tak, Herr Professor.
00:08:22:- Kelner?|- Słucham?
00:08:24:Poprosisz Ricka,|by się z nami napił?
00:08:27:Madame, on nigdy nie pija|z klientami. Nigdy.
00:08:31:Czemu wszyscy restauratorzy to snoby?
00:08:33:Może pan mu powiedzieć, że prowadzę drugi co do wielkoci|bank w Amsterdamie.
00:08:37:Drugi?|To nie zrobi na Ricku wrażenia.
00:08:40:Właciciel pierwszego|jest cukiernikiem w naszej kuchni.
00:08:44:Mamy tu co oglšdać...
00:08:48:A jego ojciec jest gońcem.
00:09:20:Przepraszam pana, ale...
00:09:24:To jest prywatny pokój.
00:09:26:Co podobnego!|Wiem, że tu się gra w ruletkę! To żaden sekret!
00:09:30:Jak pan mie!
00:09:31:O co chodzi?| - Ten pan...
00:09:33:Znam każde kasyno|od Honolulu po Berlin.
00:09:36:Myli się pan sšdzšc,|że dam się tak spławić.
00:09:40:Przepraszam, przepraszam...
00:09:41:Witaj, Rick.
00:09:45:Zapraszam do baru.
00:09:47:Co takiego? Wie pan, kim jestem?
00:09:49:Wiem. I ma pan szczęcie, że wpucimy pana do baru.
00:09:51:To oburzajšce!|Zgłoszę to angriffowi !
00:09:57:Sprawiasz wrażenie,|jakby robił to całe życie.
00:10:02:Skšd wiesz, że nie robiłem?
00:10:05:- Gdy przyjechałe do Casablanki, mylałem...|- Co mylałem?
00:10:09:Cóż mogłem myleć?
00:10:17:Mogę?
00:10:19:Kiepska sprawa z tymi niemieckimi kurierami.
00:10:22:Majš szczęcie - jeszcze wczoraj byli zwykłymi urzędnikami.
00:10:24:Dzi sš "Poległymi na polu chwały".
00:10:27:Wybacz,|ale jeste bardzo cyniczny, Rick.
00:10:31:Wybaczam.
00:10:32:Dziękuję. Napijesz się ze mnš?| - Nie.
00:10:34:Zapomniałem. Ty nigdy nie pijesz z. . .|Jeszcze jednego.
00:10:38:Gardzisz mnš?
00:10:40:Gdybym cię w ogóle zauważył - pewno bym gardził...
00:10:42:Dlaczego?
00:10:45:Sprzeciwiasz się|mojej działalnoci?
00:10:47:Gdyby nie ja, ci biedni uchodcy|musieliby tu gnić.
00:10:52:Ale na szczęcie potrafię|załatwić im wizy wyjazdowe.
00:10:57:Za odpowiedniš cenę, Ugarte.
00:11:01:Pomyl o tych wszystkich biedakach,|których nie stać na ceny Renaulta.
00:11:04:U mnie zapłacš połowę. Czy jestem pasożytem?
00:11:08:Nie jeste. Tylko nie znoszę tandeciarzy.
00:11:12:Dzi w nocy zwijam cały interes...
00:11:15:i w końcu wyjeżdżam z Casablanki.
00:11:18:Komu dałe łapówkę za wizę?|Renaultowi czy sobie?
00:11:21:Sobie. Miałem rozsšdniejszš cenę.
00:11:25:Spójrz, Rick.
00:11:27:Wiesz, co to jest?
00:11:29:Nawet ty czego takiego|nigdy nie widziałe.
00:11:32:Listy tranzytowe|z podpisem generała de Gaulle'a.
00:11:36:Nikt nie może ich unieważnić.
00:11:39:Chwileczkę.
00:11:40:Sprzedam je dzi|za niewyobrażalnš sumę pieniędzy.
00:11:44:A potem, addio, Casablanca!
00:11:47:Wiesz, Rick, mam tu wielu przyjaciół,|ale ponieważ ty mnš pogardzasz...
00:11:51:więc ufam tylko tobie.
00:11:53:Przechowasz je dla mnie? Proszę...
00:11:55:- Jak długo?|- Może godzinę. Może trochę dłużej.
00:11:57:Nie chcę tego tu na całš noc.
00:11:59:Nie martw się.|Proszę, zrób to dla mnie.
00:12:02:Dziękuję. Wiedziałem, że moge ci zaufać.
00:12:05:Kelner, oczekuję goci.
00:12:07:Jeli kto o mnie zapyta, będę tutaj.|- Tak, monsieur.
00:12:11:Rick...
00:12:12:mam nadzieję, że masz już o mnie|lepsze zdanie.
00:12:16:Jeli mi wybaczysz, powierzę moje szczęcie|twojej ruletce.
00:12:19:Chwileczkę.
00:12:23:Słyszałem takš plotkę, że ci kurierzy|przewozili jakie listy tranzytowe.
00:12:30:Ja też to słyszałem.
00:12:32:- Biedacy.|- Racja, Ugarte.
00:12:35:Mam już o tobie trochę lepsze zdanie.
00:13:59:- Witaj, Rick.|- Czeć, Ferrari.
00:14:00:Jak interesy w Błękitnej Papudze?
00:14:02:- wietnie, ale chciałbym kupić twój lokal.|- Nie jest na sprzedaż.
00:14:05:- Nie wymieniłem sumy.|- Nie sprzedam go za żadnš cenę.
00:14:08:- Ile chcesz za Sama?|- Nie handluję ludmi.
00:14:12:Niedobrze. To najlepszy towar w Casablance.
00:14:14:Tylko na uchodcach|moglibymy zarobić fortunę, gdyby ze mnš współpracował.
00:14:18:Niech każdy prowadzi swój interes.
00:14:22:Spróbujmy spytać Sama.|Może się przeniesie.
00:14:24:Spróbujmy.
00:14:25:Mój drogi Ricku, kiedy zrozumiesz,|że w dzisiaj izolacjonizm to zła polityka?
00:14:31:Sam, Ferrari chce, by pracował dla niego w Błękitnej Papudze.
00:14:33:Tutaj mi dobrze.
00:14:35:- Podwoi ci gażę.|- Nie mam czasu wydawać pieniędzy.
00:14:39:Wybacz.
00:14:45:Z prywatnych rezerw szefa.|Bo cię kocham, Yvonne.
00:14:48:Zamknij się.
00:14:49:Dobrze, dla ciebie się zamknę.|Ponieważ, Yvonne, kocham cię.
00:14:56:Monsieur Rick, monsieur Rick!
00:14:58:Jacy Niemcy - bum, bum... dali ten czek.|W porzšdku?
00:15:06:Gdzie byłe w nocy?
00:15:07:To już tak dawno, nie pamiętam.
00:15:10:- Przyjdziesz do mnie dzi wieczorem?|- Nie mam aż tak dalekich planów.
00:15:14:Daj mi jeszcze jednego.
00:15:16:- Sasza, ona ma już doć.|- Nie słuchaj go. Nalej.
00:15:19:Kocham ciebie, ale on mi płaci.
00:15:21:- Mam tego...|- Sasza, wezwij taksówkę. - Tak, szefie.
00:15:24:- Wemiemy twój płaszcz.|- Precz z łapami!
00:15:26:Jedziesz do domu. Za dużo wypiła.
00:15:31:Taxi!
00:15:34:Za kogo ty się masz?
00:15:36:Byłam głupia, że się w tobie|zakochałam.
00:15:38:Odwie jš do samego domu.| - Tak, szefie.
00:15:41:I zaraz wracaj.
00:15:42:Tak, szefie.
00:15:55:- Czeć, Rick!|- Czeć, Louis.
00:15:57:Jeste ekstrawagancki, żeby tak wyrzucać kobiety...
00:15:59:Którego dnia może ich zabraknie.
00:16:02:Może wpadnę do Yvonne.|Spróbuję ci jš odbić.
00:16:05:Jeli chodzi o kobiety, jeste prawdziwym demokratš.
00:16:18:Jeli cokolwiek zrozumie,|będzie to wielki włoski tryumf.
00:16:25:Samolot do Lizbony.
00:16:32:Chciałby w nim lecieć?
00:16:33:A co jest w Lizbonie?
00:16:35:Statek do Ameryki.
00:16:38:Zastanawiam się,|czemu nie wracasz do Ameryki.
00:16:40:Ukradłe kocielne fundusze?|Uciekłe z żonš senatora?
00:16:45:A może kogo zabiłe...|To romantyczne.
00:16:48:Wszystkiego po trochu.
00:16:50:I co u licha przywiodło cię tutaj?
00:16:52:Zdrowie. Przyjechałem do Casablanki do wód.
00:16:55:Do wód? Jakich wód?|Przecież jestemy na pustyni.
00:16:59:Wprowadzono mnie w błšd.
00:17:03:Przepraszam, monsieur Rick...
00:17:04:ale pewien pan włanie wygrał 20.000 frankó...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin