Chłopiec, Który Trochę Przeżył 11-15.docx

(73 KB) Pobierz

Rozdział 11

 

 

 

- Szczerze, Harry, nie wiem, jak sobie z tym wszystkim radzisz. Naprawdę nie wiem.

 

- Z czym sobie radzę?

 

- Z byciem trzymanym w tej klatce. – Ron wyciągnął się wygodniej na podłodze przed płonącym kominkiem. – Z nikim do rozmowy poza starymi nauczycielami. No i te wszystkie dodatkowe lekcje, które ci dali! Z NIM ze wszystkich ludzi! To jest po prostu niesprawiedliwe, nie sądzisz?

 

Harry z powrotem oparł głowę na siedzeniu kanapy. Leżał razem z Ronem na podłodze salonu, jednak gdy tylko usłyszał ton głosu przyjaciela, podniósł się do leniwej siedzącej pozycji, opierając się plecami o kanapę.

 

- Tak się składa – zaczął spokojnie – że teraz jest znacznie lepiej, niż było niedawno. I lubię te dodatkowe lekcje, Ron. Snape uczy mnie wielu rzeczy, które będę musiał wiedzieć, i jeszcze znacznie więcej poza nimi. Te rzeczy mogą ocalić mi skórę, jeżeli któregoś dnia zostanę schwytany. Naprawdę jest okej.

 

- Ta, ale musieli do tego wybrać akurat niego?

 

- Cóż, tak właściwie Snape sam to zaproponował. Wszyscy inni wydawali się zadowoleni z tego, że tylko siedziałem, nic nie robiąc, do czasu aż będę miał okazję znów spotkać się z Voldemortem. Ale Snape zaoferował mi w międzyczasie pomoc w treningach, abym był tak przygotowany, jak tylko mogę być, gdy nadejdzie mój czas. I szczerze... Kto mógłby lepiej nauczyć mnie tego, czego oczekiwać po mrocznych czarodziejach?

 

Już z miny Rona mógł wywnioskować, że sama myśl o Snapie oferującym zrobienie czegokolwiek dla innych była dla niego nieprzyjemna i nieprawdopodobna. Harry wzruszył ramionami i skrzyżował nogi w kostkach. Jeżeli Ron nie potrafił sobie poradzić nawet z ideą Harry’ego trenującego ze Snape’em, to jak mógł kiedykolwiek zaakceptować to, co oni często robili ze sobą po tych treningach?

 

Wystarczyły niecałe dwa tygodnie, by Harry i Snape wypracowali sobie dobry plan zajęć. Godzina pojedynków i pracy nad przekleństwami oraz klątwami, następnie godzina albo eliksirów, trucizn i miejsc spędzania przez Śmierciożerców ich wolnego czasu, albo oklumencji. Po tym pół godziny pieprzenia lub robienia sobie dobrze na podłodze biblioteki lub na jednym ze stołów, dopóki nie nadeszła pora obiadowa i Lupin nie wołał ich do jadalni. Harry często przyłapywał się na rozważaniu, czy to możliwe, że seks spowodował lepszą pracę jego mózgu. Wydawało się, że uczył się wszystkiego znacznie łatwiej, rozumiejąc pojęcia i przyswajając sobie informacje. O niebo lepiej niż w przeszłości, z tego, co pamiętał. Może to po prostu było zwyczajnie związane z systemem nagród – poświęcał się dwóm godzinom pracy i był sowicie nagradzany niesamowitym seksem. Plus, oczywiście, stał się tak bardzo zaintrygowany i opętany Snape’em, że poświęcenie mężczyźnie całkowitej uwagi przychodziło mu w tych dniach aż zbyt łatwo. Nigdy jeszcze nie był tak spragniony wiedzy – dopóki była mu ona przekazywana Tym Głosem.

 

We wtorki i w czwartki Snape opuszczał ich zaraz po obiedzie; musiał być dostępny dla swoich Ślizgonów, by mogli do niego przychodzić ze sprawami Domu. Ale popołudnia w poniedziałki i środy oznaczały drinki i długie rozmowy w salonie albo przy kuchennym stole z Lupinem lub kimkolwiek innym, kto akurat był obecny, a chciał się do nich przyłączyć. Piątki, tak jak to było przez ostatnie sześć miesięcy, zmieniały się w całe weekendy posiadania Snape’a w pobliżu – tylko że teraz koniec tygodnia oznaczał ciężkie obowiązkowe zaklęcia zabezpieczające i wyciszające i od groma czasu spędzonego na plecach lub na kolanach. Harry był całkiem zadowolony z perspektywy przedłużającej się w nieskończoność wojny.

 

- To jest po prostu okropne, prawda, kumplu? Wszyscy myśleliśmy, że uwolniliśmy się od lekcji z tłustowłosym dupkiem, gdy opuściliśmy szkołę, a ty znów z nim utknąłeś. To nie jest uczciwe.

 

- Naprawdę nie mam nic przeciwko, Ron – powiedział powoli Harry. Starannie wymawiał każdy wyraz, bez wątpienia kierując się płonną nadzieją, że to mogłoby pomóc w dostarczeniu przekazu do czaszki Rona. – Nie jest taki zły, odkąd nie jestem już jego uczniem. Prawdopodobnie sam byś to zauważył, gdybyś tylko dał mu szansę.

 

- Dać mu szansę! Rozmawiamy o Snapie, racja? Snapie, który czynił nasze życia koszmarami przez całe siedem lat? Tym, który naśmiewał się z ciebie na lekcjach eliksirów od pierwszej chwili, gdy się spotkaliście? Tym samym? Czy jest tu może jakiś inny Snape, o którym nic nie wiem? Milszy, współczujący Snape, który jest naprawdę w porządku facetem, gdy już się go pozna? Cholera jasna, Harry, nigdy nie myślałem, że powiem ci coś takiego, ale naprawdę, naprawdę musisz częściej wychodzić z domu!

 

Harry westchnął.

 

- Więc przypuszczam, że to nie jest najlepszy moment, żeby powiedzieć ci, że Snape rzeczywiście jest w porządku, gdy już się go pozna? – Spróbował się wyszczerzyć, ale jego przyjaciel najwyraźniej nie miał zamiaru zrezygnować.

 

- On jest wrogiem, Harry! Był Śmierciożercą!

 

- Właśnie! BYŁ Śmierciożercą! Wydaje mi się, że przeoczyłeś czas tego orzeczenia, Ron.

 

- Merlinie, już nawet zaczynasz używać takich samych słów jak on.

 

- Słuchaj, nie chcę się z tobą o to wszystko kłócić. Nie widziałem cię kopę lat... Nie chcę spędzić tej odrobiny czasu, którą mamy, na dyskutowaniu twoich uraz w stosunku do Snape’a.

 

- Moich uraz?! Ten facet może nosić urazę jak piętno, na miłość Merlina! Ona nigdy nie zejdzie!

 

Harry musiał się na to trochę uśmiechnąć. Jak by nie patrzeć, to było całkiem prawdziwe.

 

- Cóż, ty również nosisz swoje w dość rażący sposób, Ron. Wciąż myślisz jak uczeń. Gdybyś podszedł do swoich spraw ze Snape’em jak dorosły, wiesz, jak dorosły do dorosłego, jestem pewien, że odkryłbyś, że nie jest tą samą osobą, za którą uważałeś go w szkole.

 

- Więc próbujesz mi powiedzieć, że on już nie jest grubiański ani cięty, ani sarkastyczny czy wybuchowy?

 

- E… cóż, nie. Wciąż taki jest. Po prostu… to nie jest WSZYSTKIM, czym on jest, jeżeli wiesz, co mam na myśli.

 

Jaskrawoczerwona głowa zatrzęsła się gwałtowanie.

 

- Nie, Harry, nie wiem. Wiem tylko to, że po siedmiu latach bycia gnębionym i poniżanym przez tego gnoja próbujesz udowodnić, że on jest twoim cholernym przyjacielem czy coś.

 

- Siedem lat bycia gnębionym, poniżanym, traktowanym jak zwyczajny dzieciak zamiast Chłopiec, Który Przeżył, ratowanym przed samym sobą i przed innymi…

 

- Och, przestań mi tu wciskać!

 

- Przestać wciskać ci co? Prawdę? Snape uratował moje życie mnóstwo razy, gdy byliśmy w szkole, Ron, i cholernie dobrze o tym wiesz! I gdybyśmy nie zrobili takiego wielkiego halo z NASZYCH uraz, które żywiliśmy do NIEGO, może byłby w stanie pomóc nam jeszcze BARDZIEJ, niż mu się to i tak udało.

 

Ron zerwał się na równe nogi, wpatrując się w dół na Harry’ego wielkimi, szalonymi oczami.

 

- On ci coś zrobił, prawda?

 

Szczęka opadła Harry’emu praktycznie do piersi.

 

- O czym ty, do cholery, mówisz, Ronaldzie Weasley?

 

- Zaczarował cię albo dał ci jakiś eliksir czy coś, prawda? Gnojek! Nigdy go nie lubiłeś, Harry, a teraz posłuchaj sam siebie! Zrobił coś z twoją głową, ot co. Zrobił coś, żebyś go lubił!

 

Harry zaparł się o kanapę i wykorzystał ją, by podnieść się na nogi, odwracając się, żeby się zmierzyć z Ronem na dywanie przed kominkiem.

 

- Ta, zrobił. Snape ZROBIŁ coś, bym go polubił. Był dla mnie dobry i dobrze mnie traktował i ROZUMIAŁ mnie, gdy każda inna cholerna osoba, którą znam, chciała być dla mnie tylko MIŁA!

 

- Och! Więc WYBACZ nam bycie dla ciebie MIŁYMI, ty niewdzięczna cioto! Gdybyśmy tylko wiedzieli, że to CAŁKOWITEGO SKURWYSYŃSTWA tak naprawdę oczekiwałeś, wszyscy traktowalibyśmy cię jak GÓWNO i wtedy również kochałbyś nas wszystkich!

 

- On NIE traktuje mnie jak gówno!

 

- Och, tak, przepraszam, on cię ROZUMIE. Już zapomniałem. I jak to może być, że Snape jest w stanie cię ZROZUMIEĆ tak dobrze, ale reszta z nas nie potrafi? Hę?

 

Harry przyłożył swoją dłoń do czoła i gwałtownie odgarnął swoje włosy.

 

- Z powodu TEGO. Ze wszystkich ludzi, których znasz po naszej stronie, Ron, kto naprawdę stanął twarzą w twarz z Voldemortem i wrócił, by później o tym opowiedzieć? Jesteśmy tylko my dwaj: ja i Snape. To my. Był tam, tak samo jak ja. Wie, z czym się mierzymy. I tak jak ja ma znak, by to udowodnić.

 

Ron przez chwilę był zaskoczony takim kierunkiem rozmowy. Zacisnął dłonie w pięści kilka razy, wyraźnie próbując wymyślić jakąś dobrą odpowiedź.

 

- Ta, cóż – powiedział, już bez zjadliwości w głosie. – Możecie obaj mieć znaki Sam-Wiesz-Kogo, ale nie zapominajmy, że Snape WYBRAŁ przyjęcie swojego. Twój został tobie wmuszony, kumplu.

 

Harry opuścił dłonie i westchnął ciężko.

 

- Czy jest coś, co mogę zrobić, by przekonać cię, że on jest po naszej stronie i, że nie jest taki, za jakiego go masz?

 

Ron wyglądał na zranionego.

 

- Nie rozumiem, dlaczego nagle jest to dla ciebie takie ważne, Harry. Dlaczego tak wiele dla ciebie znaczy to, co myślę o tym facecie? Nie mam prawa mieć własnego znania?

 

- Masz, ale twoje zdanie na ten temat jest złe, Ron.

 

Ron posłał swojemu przyjacielowi mocne spojrzenie.

 

- W porządku – powiedział. – Jeżeli tak się sprawy mają. Zobaczymy się więc jutro.

 

- Ron!

 

Jednak Ron odszedł od niego, gwałtownie otwierając na oścież drzwi salonu i stając twarzą w twarz z Lupinem i Snape’em, którzy stali po drugiej stronie.

 

- Och, cholernie wspaniale – wściekł się. – Po prostu kurewsko, cholernie wspaniale! – Przepchnął się między swoimi dwoma byłymi profesorami i wszedł na schody, kierując się na górę, by zatrzasnąć za sobą drzwi najbliższego pokoju gościnnego.

 

Harry zdecydował się pójść za nim, jednak został porażony skrępowaniem, gdy zobaczył, że Lupin i Snape usłyszeli co najmniej część jego kłótni z Ronem.

 

- Kurwa – przeklął pod nosem. Wepchnął dłonie do przednich kieszeni swoich dżinsów i zgarbił się. – Przepraszam, że musieliście tego wszystkiego słuchać – powiedział do swoich tenisówek.

 

Jego twarz była niesamowicie gorąca, gdy ostrożnie prześliznął się między dwoma starszymi czarodziejami i skierował się w stronę schodów. Chciał tylko dostać się do swojego pokoju tak szybko, jak to tylko było możliwe i schować głowę pod poduszki. Gdy wspinał się po schodach, wyraźnie usłyszał rozbawienie w głosie Lupina, gdy ten odwrócił się do Snape’a i powiedział:

 

- Cóż, Severusie, chyba nie ma już żadnych wątpliwości, że Harry zdecydowanie wie, po której jesteś teraz stronie…

 

 

 

Jakoś między drugą a trzecią nad ranem Harry został obudzony przez wysoką postać stojącą przy jego łóżku.

 

- Ustawiłeś swoje bariery otwarte na mój dotyk, Potter.

 

Harry usiadł i potarł swoje oczy.

 

- Mm... Ta. Nie robisz tego samego ze swoimi?

 

- Nie. Nikt oprócz mnie nie może przejść przez moje zabezpieczenia.

 

- Och.

 

Pojedyncza świeczka zapłonęła w pobliskim kącie, rzucając cienie na twarz Snape’a, gdy ten podszedł, by usiąść na krawędzi łóżka Harry’ego.

 

- Nie miałem możliwości, by podziękować ci wcześniej... za twoją, ach, namiętną obronę.

 

- Jak dużo usłyszeliście z Remusem?

 

- Myślę, że dość sporo.

 

- Och. Więc słyszałeś te wszystkie okropne rzeczy, które powiedział Ron…

 

- To nie było nic, czego nie słyszałem tysiąc razy wcześniej, zapewniam cię. – Snape nieco zwiesił głowę, jego niski głos był szeptem. – Tysiąc razy, ale nigdy z takim adwokatem.

 

Harry wyjął dłoń spod pierzyny i odgarnął włosy z twarzy Snape’a. Spojrzenie onyksowych oczu napotkało jego własne, gdy z czcią muskał palcami jego wysokie kości policzkowe, doskonałe brwi, nos, cienką linię ust. Twarz Snape’a nie była przystojna ani nawet średnio przyjemna, ale dla Harry’ego była piękna na sposób, który dopiero zaczynał rozumieć. Twarz z charakterem i wyrazem, które uderzały jeszcze bardziej z powodu rzadkości jej łagodniejszych chwil. Pochylił się do przodu i pocałował czubek dużego nosa, odsunął się i następnie ponownie przybliżył, by złożyć procesję malutkich pocałunków na czole. Czuł oddech Snape’a na swojej skórze, gdy zamknął oczy, szukając jego ust.

 

- Kochaj się ze mną. – Wepchnął te słowa swoim językiem w usta Snape’a.

 

- Nie powieniem marudzić tu tak długo, gdy twój podejrzliwy przyjaciel jest pod tym samym dachem.

 

- Myślałem, że nie obchodzi cię, co myślą inni?

 

- O mnie? W ogóle. Ale o tobie?

 

Po chwili ciszy Snape wstał, pozwalając szlafrokowi opaść na podłogę i wsunął się nagi do łóżka. Był zimny, ale Harry’emu to nie przeszkadzało. Ich ciała splotły się ze sobą z łatwością i pewnością; zaczynały już przyzwyczajać się do robienia tego ze sobą.

 

Harry oplótł rękoma i nogami większego mężczyznę, gdy ocierali się o siebie. Czuł, jak wszystkie jego zmysły budzą się do życia, gdy Snape poruszał się nad nim, jego dłonie i usta redukowały Harry’ego do mętliku pożądania i potrzeby. Trzymał delikatnie w dłoniach głowę Snape’a, gdy mężczyzna ssał i lizał jego członek, a następnie powrócił w górę łóżka, by pocałunkiem zwrócić mu jego preejakulat. Pełny i cieknący członek Snape’a już ocierał się o jego wejście, gdy całowali się mocniej, zanim Snape przerwał pocałunek, by przyssać się ustami do gardła Harry’ego, jednocześnie chwytając jego nogę pod lewym kolanem i unosząc ją wyżej.

 

- Nie ma nawilżacza! – wyszeptał nagląco Harry, zatrzymując Snape’a.

 

- Więc będziemy improwizować, panie Potter. – Snape wziął w dłoń cieknącą erekcję Harry’ego i fachowo się nią zajął. – Chcesz, żebym cię pieprzył, Harry?

 

W tej chwili Harry czuł, że pieprzyłby nawet goblina, gdyby ten nagle pojawił się w jego łóżku.

 

- Wiesz, że tak.

 

- Więc dojdź teraz dla mnie. Dojdź w mojej dłoni, Harry. – Snape mówiąc to, polizał ucho Harry’ego, jego głos był niewiele głośniejszy od pomroku. – Jesteś tak doskonały pod moimi palcami. Tak twardy. Twardy dla mnie, wiem. Twady, ponieważ tuż przed chwilą cię ssałem, smakowałem ciebie, lizałem, a potem wepchnąłem ten sam język w twoje usta. Lubisz swój smak, prawda, Potter? Widzę to. Gdy dojdziesz w moich ustach i pocałuję cię po tym, całujesz mnie tak, jakbyś próbował pieprzyć mnie swoim językiem. Pomyśl o ponownym dojściu w moich ustach w tej chwili, Harry, pomyśl o moich ustach na twoim członku i dojdź dla mnie.

 

Powinno istnieć jakieś prawo przeciwko tak grzesznemu głosowi. Snape nagle przesunął się dalej w dół łóżka i otoczył ustami jądra Harry’ego, jego dłoń nie przerwała szybkich, mocnych ruchów na członku chłopaka. Rozstawiając szeroko nogi, by dać Snape’owi lepszy dostęp, Harry poczuł palec wchodzący w jego tyłek i to było to – wygiął się nad łóżkiem i doszedł w dłoń Snape’a z szeptaną litanią przekleństw.

 

- Dobry chłopiec. – Snape ukląkł między nogami Harry’ego i rozsmarował spermę na swojej erekcji i wokół wejścia Gryfona.

 

Ciężko oddychając, Harry obserwował całe te przygotowania z dziwną fascynacją.

 

- Powiedziałeś to wszystko tylko po to, by uzyskać trochę nawilżacza?

 

Snape ponownie ułożył się nad ciałem Harry’ego i uśmiechnął się do niego z wyższością.

 

- Powiedziałem ci, że musimy improwizować. Pomysł plucia na moją własną erekcję jest dla mnie dość odrażający. Ejakulat z drugiej strony… - Pchnął do przodu z niewielkim jękiem. – Czarodzieje wiedzą, jak cenne mogą być dla innych ich płyny ustrojowe, jak niebezpieczne może być pozwolenie, by wpadły w ręce kogoś innego. Masz w ogóle jakieś pojęcie, jak wiele, wiele dziesiątek zaklęć i eliksirów rozpozna magię zawartą w twoim nasieniu? – Zmusił główkę swojego członka do przejścia przez ciasny pierścień tyłka Harry’ego.

 

Harry gwałtownie wciągnął powietrze i wysunął ręce, by przyciągnąć Snape’a bliżej siebie, ignorując pytanie mężczyzny po to, by zadać swoje własne.

 

- Dobrze wiesz, co możesz zrobić tym swoim głosem, prawda?

 

- Oczywiście. Mogę sprawić, że młodzi mężczyźni spragnieni członka dojdą od samego słuchania. Nieprawdaż, panie Potter?

 

- Spragnieni członka? – Harry sapnął, gdy poczuł więcej erekcji wsuwającej się w jego ciało. Uniósł swoje nogi tak wysoko nad plecami Snape’a, jak tylko mógł i przyciągnął mężczyznę gwałtownie do zaborczego pocałunku. – Lepiej, żebyś mnie dobrze wypieprzył, po tym jak mnie tak nazwałeś…

 

Snape zawarczał nieco w odpowiedzi.

 

- Och, myślę, że uznasz, że to doświadczenie podpada pod kategorię dobrego wypieprzenia. – I następnie wyszeptał pod nosem krótkie łacińskie wyrażenie.

 

- Hę?

 

- Zamknij się, Potter, i wsłuchaj się w swoje ciało.

 

Harry położył się na poduszkach i spróbował pozostać tak cichym, jak to tylko było możliwe, podczas gdy Snape zanurzał się w niego wciąż na nowo. Starał się skoncentrować na paleniu wywołanym przez członek Snape’a, wchodzący z siłą w jego ciało; jego ciężar i grubość sprawiały, że czuł się na przemian wypełniony i pusty. Próbował skupić się na brzmieniu ich oddechów i uderzeń ciała o ciało. Nawet próbował myśleć o słowach, którymi mógłby opisać dzisiejsze wykonanie Snape’a – jego podejście do ciała Harry’ego było łagodne, a jednak tym razem było w nim też coś zakrawającego na brutalność. Nie było to wystarczająco silne wrażenie, by sprawić, że Harry poczułby się niekomfortowo, jednak mimo wszystko kryło się w sposobie, w jaki Snape nie zniżył swojego ciała ku Harry’emu, by całować go i chować twarz w jego ramieniu, w sposobie, w jaki przeniósł swój ciężar na wyprostowane ręce i tak zaparty wbijał się niewybaczalnie ostro w mniejsze ciało pod nim.

 

- Rozszerz dla mnie swoje nogi.

 

Guh. Harry wykonał polecenie, chwytając swoje nogi pod kolanami i trzymając je rozstawione tak bardzo, jak tylko mógł. Ten wysiłek sprawił, że jego mięśnie zaczęły się trząść. Snape zmienił swoje ruchy w dłuższe pchnięcia bardziej pod kątem, które – niemożliwie! – stały się jeszcze mocniejsze i ostrzejsze, wstrząsając za każdym razem głową Harry’ego niebezpiecznie blisko wezgłowia łóżka.

 

- Słyszysz to już, Harry? – Głos Snape’a był zachrypnięty od wysiłku.

 

- Słyszę co dokładnie?

 

- Docholeryjasnej!

 

- Ale ja... ja nie wiem, co masz na myśli, uch…

 

Spojrzenie Snape’a zanurzyło się w spojrzeniu Harry’ego.

 

- Słuchaj!

 

- Ale ja nie… - Czekaj. Harry zamilkł w połowie zdania, gdy jego uszy zdały się nagle pochwycić niski, syczący dźwięk. Gdy słuchał, dźwięk zdawał się wibrować rytmicznie, prawie jak niskie mruczenie, tylko że bardziej… cóż, bardziej wężouste, jeżeli musiał nadać temu jakieś określenie. – Czy to wychodzi ze mnie? – zapytał szeptem swojego kochanka.

 

- To jest w tobie, po prostu nigdy wcześniej tego nie słyszałeś.

 

- I ty możesz słyszeć siebie?

 

- Tak. Proszę, możemy się teraz skupić na pieprzeniu, Potter? Nie mogę za długo utrzymywać takiego tempa i JEDNOCZEŚNIE udzielać lekcji na temat magii seksualnej.

 

- Och. Przepraszam.

 

Magia seksualna? Harry odnowił swój uchwyt na nogach, gdy Snape ponownie skoncentrował się na wypieprzaniu z niego mózgu. Słyszał o niej, oczywiście. Nawet czytał troszeczkę w szkole w dziale ksiąg zakazanych. Cały ten mugolski zabobon o czarownicach odbywających orgie z demonami był oczywiście średniowiecznym idiotyzmem, ale magia seksualna była wystarczająco rzeczywistą dyscypliną – chociaż zdecydowanie nie była uważana za coś, czym powinni zajmować się „dobrze wychowani” ludzie. Ale z drugiej strony… to samo mogło się odnosić do ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin