Na zawołanie.pdf
(
1697 KB
)
Pobierz
At Your Service
Faithwood,
tł. Kaczalka i Aevenien
Jak obiecywałyśmy, zaczynamy z Aev nowe wspólne tłumaczenie. Tekst, jak nigdy, spodobał się nam
obu tak samo, ponieważ jest niemal idealnie kanoniczny, ma bardzo ciekawą fabułę, świetny pomysł
oraz lekki styl mimo całkiem niebanalnej treści. Mamy nadzieję, że czytelnikom również będzie się
podobał.
Aktualizacje od następnego rozdziału planowane na każdy 20, 1 i 10 dzień miesiąca, chociaż ja za
Macki nie odpowiadam ;>
I oczywiście wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet
;)
A ja od siebie dodam, że to moje ulubione drarry minionego roku, które spokojnie mogłoby być
ósmym tomem :D I postaram się nie spóźniać z rozdziałami! ;) A następny rozdział nie będzie 10,
tylko 20, żeby nie było ;)
A
.
Tytuł i link do oryginału:
At Your Service
Autor: Faithwood
Tłumaczenie: Aevenien i Kaczalka
Beta: Donnie
Zgoda: jest, nawet bardzo entuzjastyczna :D
Rating: NC17
Ostrzeżenia: nie ma, poza tym, że to bardzo fajne :)
Kanon: jedno z najbardziej kanonicznych drarry jakie miałam przyjemność czytać
At Your Service
Faithwood,
tł. Kaczalka i Aevenien
NA ZAWOŁANIE
ROZDZIAŁ I
SŁUSZNE WĄTPLIWOŚCI
1
Ron Weasley odkroił kawałek kiełbaski, wziął go do ust i przez chwilę przeżuwał, w zamyśleniu
obserwując sufit Wielkiej Sali i krzywiąc się na widoczne na nim ciemne chmury. Sprawiały
wrażenie, jakby zgromadziły się nad hogwarckim zamkiem i patrzyły na niego groźnie.
— To znak — oświadczył. — Dzisiaj niebo płacze razem z Gryfonami. — Wczoraj niebo naprawdę
płakało. Pogoda była tak okropna, że przełożono mecz quidditcha. Kolejny dzień czekania sprawił
jedynie, że wszyscy stali się jeszcze bardziej zaniepokojeni.
— Znaki są zbędne, nie sądzisz? — zapytał Harry. Wbił widelec we własną kiełbaskę, wiedząc, że
jej nie tknie. Jego żołądek skurczył się, co jednak nie miało wiele wspólnego z meczem. Jeszcze raz
dźgnął kiełbaskę, ale tylko dlatego, że podobał mu się sposób, w jaki pękała.
No, zabiłem ją, więc
teraz nie mogę jej zjeść.
— Nie z Pyke’em jako szukającym.
— Pyke się nie liczy — odparł Ron, biorąc kolejny kęs. — Graham nas pogrąży, zanim Harper
złapie znicz.
— On nie jest taki zły.
— Jest gorszy od Pyke’a.
— Och, na miłość boską! — Hermiona złożyła „Proroka Codziennego” i rzuciła go na stół z
irytacją. — Obaj myślicie, że Gryffindor przegra tylko dlatego, że wy już nie gracie.
Ron spojrzał na nią wytrzeszczonymi oczami.
— Wiedziałaś, że Graham prędzej uchyli się przed lecącym na niego kaflem, niż go odbije? A jest
cholernym obrońcą!
— Cóż, może i tak, niemniej jestem dobrej myśli. Drużyna Ślizgonów także cierpi z powodu strat.
— „Cierpi” nie jest słowem, jakiego bym użył. „Korzystna wymiana” lepiej opisuje sytuację.
Harry przytaknął.
— Ich nowy obrońca jest niezły, pałkarze jeszcze lepsi, a Harper to dobry szukający. Przy Pyke’u to
geniusz.
Brew Hermiony wygięła się w łuk.
— Ale w porównaniu z tobą i tak prezentuje się kiepsko.
No cóż, to prawda
, pomyślał Harry, wiedział jednak, że lepiej nie przyznawać się do tego głośno.
— Przegramy, Hermiono. I to nie tylko mecz. Dzisiaj stracimy Puchar — powiedział.
Ron popatrzył na niego szeroko otwartymi oczyma.
1 Dwuznaczności tytułu niestety nie da się oddać w języku polskim; słowa „wright” i „right” wymawia się po angielsku identycznie, przez co
autorka chciała jednocześnie nawiązać do angielskiego piłkarza Tommy’ego Wrighta (dała takie imię i nazwisko jednemu ze swoich bohaterów),
jak i do wątpliwości targających Harrym; przy jej błogosławieństwie ograniczyłyśmy się tylko do jednego znaczenia.
At Your Service
Faithwood,
tł. Kaczalka i Aevenien
— Nawet tak nie mów! Są jeszcze Puchoni. Ich na pewno pokonamy.
— Jane Bradshaw — przypomniał mu Harry. Dwa tygodnie temu mieli okazję oglądać, jak lata ta
młodziutka dziewczyna. Córka prawdziwej gwiazdy, szukającej w drużynie Tajfunów z Tutshill,
Eleonory Bradshaw, odziedziczyła talent po matce. Urodzona w sierpniu Puchonka pierwszego roku
zdobyła tytuł najmłodszej szukającej stulecia. Widok, jak wznosi się nad boiskiem z uśmiechem na
twarzy i rozwianymi włosami sprawiał, że Harry’ego ogarniała nostalgia.
Nie połykaj znicza
,
pomyślał, gdy ją zobaczył, zaraz jednak przypomniał sobie, jak sam po raz ostatni dotknął ustami
złotej piłki i ucieszył się, że w tym roku nie będzie grał.
Nigdy jednak nie podzielił się tym uczuciem z Ronem. Podobnie jak nie przyznał się Hermionie, że
tak naprawdę wcale nie miał ochoty wracać do Hogwartu. Uważał, że to niewłaściwe martwić się
quidditchem i wypracowaniami, kiedy na wolności pozostawało tylu śmierciożerców. Powinien być
teraz poza szkołą, walka jeszcze się nie skończyła.
Zasługujesz na to
, oświadczyła mu wtedy Hermiona.
Zasługujesz na odpoczynek. Quidditch, lekcje,
wypady do Hogsmeade. Żadnych śmierciożerców, Voldemorta i ryzykowania życiem.
Być może
, pomyślał.
Ale czy tego chcę?
A jednak wrócił i teraz było już za późno na zmianę decyzji.
To nasze wybory ukazują, kim
naprawdę jesteśmy
, powiedział mu kiedyś Dumbledore. Hogwart został w końcu jego wyborem i o
czym to świadczyło? Że był leniwy? A może niezadowolenie z podjętej decyzji wreszcie pokazało,
kim jest naprawdę? Po raz kolejny wbił widelec w kiełbaskę, której tłusty sok spryskał cały talerz.
— Bradshaw — wyjęczał Ron. — Och, no trudno. Przynajmniej Malfoy także jest przygnębiony. —
Harry instynktownie obrócił się w stronę stołu Ślizgonów. Draco Malfoy posępnie wpatrywał się w
miskę z owsianką. — Chociaż nie wiem dlaczego — dodał Ron. — Slytherin wygrał.
Ale to nie jego drużyna
, pomyślał Harry. Podobnie jak drużyna Gryfonów nie była już jego drużyną.
Nosili czerwone szaty z wyszytą na piersi złotą literą „G”, jednak ich twarzy prawie nie
rozpoznawał.
Ginny była w zespole
, przypomniał sobie. Ale Ginny także nie należała już do niego.
— Prawdę mówiąc, on zawsze wygląda na przygnębionego — odezwała się Hermiona.
Malfoy uniósł wzrok, jak gdyby słyszał jej słowa, ale jego spojrzenie skoncentrowało się na Harrym.
— Fajnie by było, gdybyśmy mogli grać — powiedział Harry. — Chciałbym jeszcze raz pokonać
Malfoya na boisku.
To przynajmniej było prawdą, jednak Ślizgon nie zachowywał się prowokująco. W jego oczach nie
było złośliwości czy wyzwania — po prostu przez chwilę patrzył, po czym uciekł spojrzeniem, co
dziwnie Harry’ego rozczarowało. Malfoy ostatnio często tak robił. Wpatrywał się w niego, a
następnie szybko odwracał wzrok, przez co Harry zaczynał czuć się nieswojo.
— Dajcie sobie spokój, obaj — powiedziała Hermiona, podnosząc się z miejsca. — Myślicie, że
mnie nie podobało się stanowisko prefekta naczelnego? — Zarzuciła na ramię torbę, która
wyglądała na bardzo ciężką. Zapewne miała zamiar czytać podczas meczu. — Rada nadzorcza
podjęła decyzję, podobnie jak wy. Teraz nie ma sensu narzekać. — Mimo swoich słów Hermiona
nie wyglądała na kogoś, kto jest zadowolony z takich postanowień.
W tym roku rada nadzorcza Hogwartu znalazła się w trudnej sytuacji. Czarodziejski świat był w
chaosie, sumy i owutemy nie mogły się odbyć, nie wspominając już o tym, że uczniowie w ogóle
nie byli do nich przygotowani. Wielu rodziców okazało swoje niezadowolenie i zażądało, aby ich
dzieci ukończyły edukację w normalnym trybie, a nie rok później. W odpowiedzi rada ustaliła, że
At Your Service
Faithwood,
tł. Kaczalka i Aevenien
zajęcia przygotowawcze do sumów odbędą się w terminie od czerwca do września, aby uczniowie
mogli je zdać, zanim zaczną szósty rok nauki, zaś przygotowania do owutemów zaplanowano od
września do stycznia. Wszystko dlatego, że Hogwart nie był przygotowany na przyjęcie więcej niż
garstki studentów, zanim nie odbędzie się jego gruntowna renowacja. Przynajmniej taka była
oficjalna wersja wyjaśnienia, dlaczego owutemy tak bardzo przesunięto w czasie. Według krążących
plotek to McGonagall postawiła twardo na swoim i oświadczyła, że wszyscy ponieśli straty i nie
można za to karać hogwarckich nauczycieli tak rygorystycznym wakacyjnym planem.
Owutemy
mogą poczekać
, cytowano McGonagall.
Nasi nauczyciele zasługują na odpoczynek.
Lekcje przygotowawcze nie były obowiązkowe, jednak większość uczniów zdecydowała się w nich
uczestniczyć. Hermiona uparcie twierdziła, że powinni je zignorować i zwyczajnie zapisać się do
siódmej klasy, żeby uzupełnić braki w edukacji, ale Harry i Ron kategorycznie odmówili. Nawet
obietnica, że jako uczniowie obaj będą mogli zachować swoje miejsca w drużynie Gryfonów, nie
była w stanie ich przekonać. Wreszcie Hermiona poddała się i poszła w ich ślady, ale od tamtej pory
dochodziło między nimi do kłótni, szczególnie kiedy Ron narzekał na utratę statusu prefekta i
pozycji obrońcy.
— Spójrzcie na to z innej strony — dodała Hermiona radośnie. — Nie będzie nas tutaj w czasie
meczu finałowego, więc jeśli dziś rzeczywiście stracimy Puchar, przynajmniej nie będziemy mieli
za czym tęsknić. — Po tych słowa ruszyła w stronę holu wejściowego, wesoło machając torbą.
Ron zrobił krzywą minę do jej pleców i westchnął.
— Ona ma jednak rację. Pocieszające jest, że nie zobaczymy zadowolonych min Ślizgonów, jeśli
wygrają.
— Za to zobaczymy je dzisiaj — zauważył Harry.
— Po czyjej jesteś stronie? — jęknął Ron i wstał. — Chodź. Jak się nie pospieszymy, zajmą nam
wszystkie dobre miejsca.
Harry odsunął talerz ze zmaltretowanymi kiełbaskami i ruszył za przyjacielem. Hermionę znaleźli
w zatłoczonym holu wejściowym.
— Co was zatrzymało? — zapytał Ron, wyciągając szyję, żeby zobaczyć coś więcej.
Hermiona odchrząknęła.
— Trzeba szerzej otworzyć drzwi — powiedziała oschle. Drzwi jednak były już otwarte i zdawało
się, że uczniowie w nich utknęli, jak gdyby zbyt wiele osób chciało wyjść jednocześnie. — No
wiecie — dodała z nonszalancką miną — prefekci powinni sobie z tym poradzić. Uformować
wszystkich w kolumny i wyprowadzić powoli. Wtedy nikt by nie utknął. Jednak czy oni tutaj są?
Nie, nie ma ich.
— Ty poradziłabyś sobie o
wiele
lepiej — mruknął Ron wymownie.
— Oczywiście, że tak.
— Cóż, ja byłbym lepszym obrońcą niż Graham — oświadczył Ron, korzystając z okazji.
Hermiona prychnęła.
— Wygląda na to, że bez naszej pomocy wszystko się rozpadnie.
Tuż obok nich pojawił się Seamus Finnigan, potrząsając głową ze smutkiem.
— Ależ te dzieciaki teraz nieudolne. Nie potrafią nawet przejść przez drzwi. — Skrzywił się. —
Nie żebym się spieszył na mecz. Pewnie najlepiej będzie, jak wszyscy zostaniemy tutaj.
At Your Service
Faithwood,
tł. Kaczalka i Aevenien
— Przestańcie mnie pchać! — krzyknął ktoś z przodu. — Nie mogę przejść. Coś jest nie tak z tymi
drzwiami.
— Wygląda na to, że twoja prośba została wysłuchana — powiedział Harry do Seamusa.
— To nie w porządku! — rozległ się kolejny krzyk. Harry odwrócił się, rozpoznając piskliwy głos
Goyle’a. Ślizgon stał dalej, w pobliżu wejścia do Wielkiej Sali, energicznie potrząsając za ramiona
niskim Krukonem. — Jesteś kłamcą! I złodziejem!
Hermiona natychmiast pojawiła się u boku Harry’ego gotowa do pomocy, jednak Krukon
najwyraźniej nie potrzebował ratunku, gdyż w jego ręku momentalnie pojawiła się różdżka.
— Puść mnie albo stracisz palce — rozkazał władczym tonem.
Goyle od razu się cofnął i wbił oczy w swoją dłoń, jak gdyby upewniając się, że nadal posiada
wszystkie palce. Wyglądało na to, że policzenie ich sprawia mu trudność. Przez tłum gapiów
przebiegł chichot, co musiało rozwścieczyć Ślizgona, bo ruszył do przodu niczym szarżujący byk.
Jednak zanim dotarł do swojej ofiary, tuż obok pojawił się Malfoy i zablokował mu drogę.
— Daj spokój — powiedział szeptem, który rozniósł się po całym holu. — Chodźmy obejrzeć
mecz.
— Ale on mnie okradł! — zaprotestował Goyle.
Krukon spojrzał na niego ze złością.
— Wcale nie.
— Odwal się, smarkaczu — rzucił mu Malfoy.
— Sam się odwal — zripostował chłopiec, ale musiał uznać, że taka odpowiedź nie wystarczy. —
Śmierciożerczy gnojek — dodał, po czym... kopnął Malfoya w goleń i uciekł.
Ku rozbawieniu tłumu Malfoy jęknął boleśnie.
— Co, ty mały... — Wyjął różdżkę, jakby zamierzał pobiec za Krukonem i go przekląć, ale
zobaczył Harry’ego na drugim końcu holu i zamarł. Zaczerwienił się, odwrócił i schował różdżkę z
powrotem do kieszeni. Uczniowie ciągle się z niego śmiali.
Harry nie zdążył zastanowić się nad zachowaniem Malfoya, gdyż w pomieszczeniu pojawiła się
profesor Sprout.
— Co tu się dzieje?! — zapytała głośno.
Zanim ktokolwiek zdążył coś odpowiedzieć, ktoś krzyknął:
— Nie możemy przejść przez drzwi! — I cały tłum wybuchnął śmiechem.
— Och, naprawdę? — Sprout potrząsnęła głową i ruszyła w stronę wyjścia. Uczniowie przesunęli
się, żeby zrobić jej przejście, i Harry stracił Malfoya z oczu. — Cóż, to dziwne — usłyszał jeszcze
głos nauczycielki zielarstwa, zanim rzuciła głośnio: —
Finite Incantatem!
Hermiona westchnęła z żalem.
— Powinnam zdać sobie sprawę, że wyjście jest zaczarowane — odezwała się i zaatakowała
Seamusa. — Ty je zakląłeś? Mówiłeś, że byłoby lepiej, gdybyśmy tu zostali.
— Owszem — odparł Seamus szybko. — Co to dla mnie z moimi niesamowitymi zdolnościami
telepatycznymi.
Sprout odchrząknęła i krzyknęła ponownie:
Plik z chomika:
fankanime
Inne pliki z tego folderu:
Na zawołanie.pdf
(1697 KB)
Następstwa [Z].pdf
(1152 KB)
Na zawsze twój [Z] ◄Rhysenn►.rtf
(1000 KB)
Związani [Z].pdf
(2984 KB)
Red Hills [Z].pdf
(3012 KB)
Inne foldery tego chomika:
Snarry i inne
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin