0:01:15:Wenecja 1596 0:01:26:Nietolerancja wobec Żydów była|powszechnie spotykana w szesnastym wieku, 0:01:32:nawet w Wenecji, która w owym czasie|była najpotężniejszym i najbardziej|liberalnym księstwem. 0:01:42:Na mocy prawa, Żydzi mogli|zamieszkiwać tylko za murami|starej odlewni zwanej "Getto". 0:01:47:Po zmroku bramy Getta były zamykane|i strzeżone przez chrzecijan. 0:01:55:Żydzi wychodzšcy poza mury Getta|w cišgu dnia musieli nosić czerwone|nakrycia głowy dla odróżnienia. 0:02:15:Żydom odmawiano prawa do posiadania|ziemi, więc trudnili się lichwš, którš| chrzecijaństwo potępiało. 0:02:25:Wenecjanie z wyższych sfer|wyrażali na to cichš zgodę, 0:02:29:inaczej było w przypadku fanatyków religijnych... 0:02:32:Ktokolwiek jest sprawiedliwy|i przestrzega prawa i sprawiedliwoci, 0:02:37:nie uprawia lichwy, nie żšda odsetek, ale 0:02:40:odsuwa swš rękę od nieprawoci, 0:02:43:i sprawiedliwie rozsšdza pomiędzy|jednym człowiekiem a drugim. 0:02:48:stosuje się do moich ustaw, 0:02:49:i zachowuje wiernie moje przykazania, 0:02:53:ten na pewno żyć będzie! 0:02:55:Lecz jeliby uprawiał lichwę,| uciskał biednego i potrzebujšcego 0:02:59:ten żyć nie będzie, bo popełnił wszystkie bezeceństwa. 0:03:02:Ten na pewno umrze! 0:03:05:Tak mówi Pan i Bóg twój! 0:03:13:Antonio! 0:04:34:- Antonio|- Bassanio 0:05:01:Signor Lorenzo. 0:06:20:Jessica. 0:06:33:Po prawdzie nie wiem czemu jestem smutny. 0:06:37:Jestem zmęczony. 0:06:40:Mniemam, że wy także. 0:06:43:Ten smutek niemal rozum mi odbiera,|że ledwie sam siebie w tym rozpoznaję. 0:06:47:Twoje myli wędrujš po morzach, 0:06:50:Wierzaj mi panie, że gdybym to| ja posłał swojš fortunę w podróż, 0:06:54:to większoć moich myli| towarzyszyłaby jej w tej podróży. 0:06:59:Rwałbym dbła trawy,| by wiedzieć gdzie wiatr wieje, 0:07:03:zaznaczał na mapach porty, brzegi, drogi, 0:07:06:i każdy obiekt, który mógłby| fortunie mej stanšć na drodze, 0:07:10:wprawiałby mnie w smutek. 0:07:12:Dmuchajšc sobie w miskę, 0:07:15:zaraz bym wpadał w rozpacz,| ze strachu przed wichrami. 0:07:19:Wierzcie mi, to nie to. 0:07:21:W takim razie miłoć? 0:07:26:Dobrze, dobrze, dobrze... 0:07:32:Zatem to nie miłoć? 0:07:34:Powiedzmy zatem, że smutny,| bowiem nie jeste wesół. 0:07:37:A oto i Bassanio. 0:07:46:- A, witaj nam miły panie.|- Mili panowie. 0:07:48:- Powieccież kiedy się wraz z wami zabawię?|- Rzeknij jedno słowo, a my przybędziemy. 0:07:55:- Bassanio.|- Panie. 0:07:58:Drogi Bassanio, skoro odnalazłe Antonia,| nas nie potrzebujesz. 0:08:04:Nie wyglšdasz dobrze Signor Antonio. 0:08:09:Za wiele masz szacunku do spraw tego wiata. 0:08:13:Traci ten kto zbytnio frasuje się cenš. 0:08:15:Biorę wiat za to, czym on jest, Graziano. 0:08:19:Teatrem, w którym każdy z nas gra swojš rolę. 0:08:23:A moja jest tragiczna. 0:08:31:Chodmy Lorenzo.|Żegnam was narazie. 0:08:35:Rozmowę tę skończymy po obiedzie. 0:08:38:Bywaj z Bogiem. 0:08:41:Graziano plecie trzy po trzy, |nie w tym ma równego. 0:08:43:W całej Wenecji ze wiecš by szukać. 0:08:50:I cóż? 0:09:08:Mówże 0:09:13:co miałe mi powiedzieć od tygodnia? 0:09:24:Wiadomo ci Antonio jak| bardzo już nadwerężyłem swój majštek. 0:09:29:Teraz dbam tylko o to,| by pospłacać długi, na które 0:09:34:naraziły mnie szaleństwa| mego młodego wieku. 0:09:43:Tobie Antonio najwięcej |jestem winien w walucie i w miłoci. 0:09:48:Lecz włanie twoja miłoć |będzie mi gwarantem, że mogę ci 0:09:53:się zwierzyć jak chcę wyjć| na czysto z wszystkich moich długów. 0:09:58:Proszę, Bassanio, powiedz miało. 0:10:02:I jeli nie ma w tym, 0:10:07:tak jak i nie ma w tobie, 0:10:10:uszczerbku dla honoru, 0:10:12:możesz być pewien, że moja sakiewka, moja osoba, 0:10:15:i wszystko co mam, posłużš tobie |do zwieńczenia planów. 0:10:23:W Belmoncie jest dziedziczka wielkiego majštku. 0:10:27:A jest to pięknoć, 0:10:30:piękniejsza niż wyrażš słowa. 0:10:33:I bardzo cnotliwa. 0:10:36:Czasem w jej oczach odgaduję 0:10:41:ciche przesłanie. 0:10:45:Imię jej Porcja. Jest równie piękna|jak jej imienniczka, Brutusowa Porcja. 0:10:50:I cały wiat jest wiadom jej wartoci. 0:10:53:Albowiem z czterech stron wiata |cišgnš doń znamienici konkurenci. 0:11:01:Och, mój Antonio, 0:11:03:gdybym tak miał pienišdze po to,| by móc dorównać choć jednemu z nich, 0:11:10:wtedy na pewno fortuna się do mnie umiechnie. 0:11:16:Wiesz wszakże, że majštek cały mam w towarach. 0:11:25:Nie dysponuję ani gotowiznš| ani ruchomociami, 0:11:29:by uzbierać sumę. 0:11:37:Id zatem, 0:11:41:i dowiedz się czy kto w Wenecji posłuży mi kredytem. 0:11:47:Zacišgnę długi pod najgorszy zastaw, 0:11:50:by cię wyprawić godnie do Belmontu, 0:11:54:i pięknej Porcji. 0:12:12:Powiadam ci Nerisso, 0:12:14:że męczy mnie ten wielki wiat.|- Może i byłaby to prawda, pani, 0:12:18:gdyby twoje troski były tak| wielkie jak twoja fortuna. 0:12:23:Ale z tego co widzę, przesyt| przynosi takie same bóle jak niedostatek. 0:12:29:Gdyby tak każdy robił to, co wie, że dobre, 0:12:33:kaplice byłyby kociołami,| a lepianki biedaków pałacami ksišżšt. 0:12:40:Jednakże takie mylenie tylko| przeszkadza mi w wyborze męża. 0:12:44:Co ja mówię "w wyborze"?| Gdy nie mogę 0:12:46:ani wybrać tego, którego kocham,| ani odmówić komu, kogo nienawidzę. 0:12:50:I tak to wolnš wolš żywej córki |rzšdzi zza grobu jej umarły ojciec. 0:12:58:Och, jakież to trudne, Nerisso.|Nie mogę ani 0:13:02:kogo wybrać, ani go odrzucić. 0:13:05:Twój ojciec, pani, był zawsze szlachetny. 0:13:09:A więci mężowie |przy mierci doznajš natchnienia. 0:13:14:Dlatego też zagadka, którš| on umiecił w trzech szkatułach:| ze złota, srebra i ołowiu, 0:13:19:tak, by konkurent wybrał właciwš,| by ciebie dostać, 0:13:22:może być odgadniona właciwie| tylko przez tego,| kto prawdziwie kocha. 0:13:28:Tak. 0:13:31:Powiedz czy czujesz szybsze bicie serca| wobec którego z ksišżšt,| którzy tu przybyli? 0:13:35:Możesz ich wymieniać, 0:13:37:a ja ci powiem szczerze, |co mylę o każdym z tych zuchów. 0:13:42:Co powiesz o Francuzie,| Monsieur le Bonie? 0:13:46:O Boże! 0:13:49:Bóg go stworzył, dlatego tylko| może on uchodzić za mężczyznę. 0:13:52:Wiem, że nieładnie się naigrywać, ale ten... 0:13:54:Co powiesz zatem na| Barona Falconbridg'a z Anglii? 0:14:00:Wystroił się jak jaki fircyk. 0:14:02:A ten tam? Bratanek saksońskiego diuka? 0:14:06:Nie wiem czy bardziej jest odpychajšcy| rano, gdy jest trzewy, 0:14:08:czy po południu, gdy jest pijany jak bela. 0:14:12:Och Nerisso. 0:14:16:Co będzie jeli on wybierze właciwš skrzynię? 0:14:19:Odmówisz wykonania ostatniej woli ojca,| jeli odmówisz ręki temu opojowi. 0:14:25:To byłoby okropne.| Proszę cię więc, dla pewnoci 0:14:27:postaw na złej szkatule czarę reńskiego wina. 0:14:32:Wszystko zrobię Nerisso, 0:14:34:a nie dam się polubić gšbce. 0:14:49:Trzy tysišce dukatów? 0:14:54:Tak, na trzy miesišce. 0:14:57:Trzy miesišce. 0:15:02:Pod które, jak mówiłem,|Antonio da zastaw. 0:15:06:Antonio ma poręczyć? 0:15:13:Czy mi pomożesz?|Pójdziesz mi na rękę? 0:15:17:Jaka będzie odpowied? 0:15:20:Trzy tysišce dukatów na trzy miesišce. 0:15:24:Antonio poręcza. 0:15:26:Co odpowiesz? 0:15:29:Antonio to dobry człowiek. 0:15:32:Czyżby o tym wštpił? 0:15:35:Nie, nie, nie, nie.|Mówišc, że jest to dobry człowiek, 0:15:39:miałem na myli, że jest wiarygodny. 0:15:43:Lecz jego fortuna jest dzi w zagrożeniu. 0:15:47:Do Trypolisu wysłał jeden statek. 0:15:50:Drugi do Indii. A z tego co| słyszałem wczoraj na Rialto,|trzeci do Meksyku. 0:15:56:I czwarty do Anglii. 0:15:59:I jeszcze z tuzin innych spraw ma za granicš. 0:16:03:A statki to tylko deski. 0:16:07:Marynarze tylko ludzie. 0:16:09:Będš tam szczury lšdowe i wodne. 0:16:12:Złodzieje morscy i zwykli rabusie. 0:16:16:Czyli korsarze. 0:16:19:Nie mówišc już o wodzie, wichrach, skałach. 0:16:22:A ja i tak przyznaję, że to dobry człowiek. 0:16:28:3000 dukatów. 0:16:31:Mylę, że mogę przyjšć jego poręczenie. 0:16:35:Bšd pewien, że możesz. 0:16:37:Chętnie bym odbył rozmowę z Antoniem. 0:16:39:- Wieczerzaj z nami zatem, jeli łaska?|Tak, mam wšchać wieprzowinę? 0:16:43:I jeć to zwierzę, w które wasz| prorok Nazarejczyk wpędził diabła? 0:16:49:Mogę z wami handlować,| targować, rozmawiać, przechadzać się| i tym podobne. 0:16:54:Ale nie będę z wami jadł, ni pił,| ni wznosił modłów. 0:16:59:- Kogo ja widzę?|- To Signor Antonio. 0:17:03:Antonio!|Antonio. 0:17:09:Wyglšda icie jak służalczy karczmarz. 0:17:12:Shylocku!|Shylocku, tutaj! 0:17:15:Rozważam włanie zasób mego skarbca. 0:17:19:Z tego co pamiętam, zebranie naraz| całych trzech tysięcy nie będzie| możliwe. 0:17:25:Jednakże Tubal, mój zamożny rodak 0:17:30:przyjdzie mi z pomocš.|Beniaminie! 0:17:32:Id, poszukaj Tubala. 0:17:35:Ale zaraz, zaraz,| na ile to miało być miesięcy? 0:17:38:- Miły panie. 0:17:41:Włanie tu mowa była o Waszej Miłoci. 0:17:45:- Czy już mu powiedziałe ile potrzebujesz?|- Tak, tak, 3000 dukatów. 0:17:50:- Na trzy miesišce.|- A tak, zapomniałem, trzy miesišce,| przecież już mówiłe. 0:17:55:Ale zaraz, zaraz... 0:17:58:Czy mi się zdaje,| czy Wasza Miłoć nie brzydzi się lichwš? 0:18:03:- Nigdy z niej nie korzystam.|- Cóż... 0:18:06:3000 dukatów to okršgła sumka. 0:18:22:Lancelocie! 0:18:24:Cennik. 0:18:31:Trzy miesišce od dwunastu... 0:18:35:Niech no sprawdzę procent. 0:18:51:I cóż, Shylocku? 0:18:55:Czy będziesz naszym wierzycielem? 0:19:00:Signor Antonio, 0:19:03:niejeden raz, a nawet często, na Rialto, 0:19:06:nawyzywałe mnie od dusigroszy i lichwiarzy. 0:19:11:A ja z pokorš to akceptowałem. 0:19:15:Bowiem cierpienie jest piętnem mojego narodu. 0:19:19:Wyzwałe mnie od pogan, 0:19:22:krwiopijców, psów, 0:19:24:i opluwałe mój żydowski chałat, 0:19:28:A wszystko to dlatego,|że obracam mym własnym ma...
zomkosia