POLSKA_Geografia-historyczna - Kopia.doc

(378 KB) Pobierz
Dokument DjVu

Dr Feliks Koneczny                            GEOGRAFIA HISTORYCZNA

GEOGRAFIA HISTORYCZNA

NAPISAŁ

DR FELIKS KONECZNY.

 

 

I.

Geografia fizyczna podaje przegląd warunków danych pewnemu kra­jowi od przyrody, a historyczna poucza, jak sobie człowiek wśród tych warunków radził i jakie piętno wycisnął na ziemi swą działalnością histo­ryczną. Trwała i wydatna praca pokoleń pozostawia po sobie pewne ślady, które dla potomnych stają się pomnikami historycznymi, stanowiąc zara­zem nader ważne źródło do poznania dziejów, na równi z kronikami, aktami i dokumentami. Brak t. zw. monumentalnych zabytków dziejowych jest ciężkim aktem oskarżenia wobec historii dla narodu, który ich po sobie nie pozostawił. Dzikie hordy nie utrwalają śladów swego pochodu żadnymi zabytkami historycz­nymi. Czym wyższa cywilizacja, tym więcej pozostanie po niej trwałych pomników, gdyż społecz­ność taka ma wiele potrzeb, a wśród nich przede wszystkim owe potrzeby idealne, które za­spakaja dziełami sztuki; górują więc nad jej miastami wspaniałe świątynie, a świadectwem ładu społecz­nego są stare gmachy publiczne. Dobre to świadectwo, jeżeli one przewyższają starannością i wspaniałością budownictwa prywatne mieszkania obywateli, a źle się dzieje, gdzie nastaje stosu­nek odwrotny.

Wielkie są pod tym względem różnice nie tylko pomiędzy narodem a narodem, ale też pomiędzy różnymi pokoleniami jednego i tego samego narodu; jedno pokolenie dodaje więcej, a drugie mniej do tego skarbca pamiątek. Nie wystarcza obliczyć ilość i uwzględnić jakość owych pomni­ków. Sprawiedliwość wymaga, żeby żądać od każdego w miarę jego mo­żności, i wypadnie nieraz więcej chwały dla tych, którzy mniej wprawdzie dali, lecz sumiennie według swych sił, aniżeli dla takich, którzy dali wpra­wdzie wiele, lecz znalazłszy się w szczęśliwych warunkach, mogli byli dać jeszcze więcej.

Pierwotnie budowano w Polsce tylko z drzewa, i wszystkie nasze grody i całe podgrodzia, z których powstały następnie miasta, wszystkie świątynie i domy, nie wyłączając królewskich siedzib, drewniane były. Drzewo to było modrzewiowe, z owego sławnego na cały świat polskiego modrze­wia, który niestety prawie zupełnie już wyginął. Budulec ten urąga wiekom, a przeciw zębowi czasu umie się bronić nie gorzej od wielu ka­mieni budowlanych, ale nie ostoi się pożarowi i to już wystarcza na wy­tłumaczenie, czemu nie mamy dziś zgoła nic a nic z najstarszych naszych pomni­ków dziejowych. Ważniejsze zastępowano z postępem czasu kamien­nymi, mniej ważne, zgo­rzawszy, przepadły. Najdawniejsze dochowane za­bytki drewnianych naszych budowli pochodzą w Polsce właściwej z końca XIV. lub początku XV. w.: nieco kościołów modrzewiowych; najstarsze zaś istniejące jeszcze drewniane »dwory« szlachty wiejskiej pochodzą z XVI w. Długo bowiem trwało i rozwijało się nawet świetnie budownictwo drewniane obok kamiennego; i tak było zresztą nie tylko w Polsce. Budownictwo ka­mienne przyszło do północnych krain z południa od tych, którym cała Europa zawdzięcza połowę swej kultury, t j. od Rzymian. Gdzie oręż ich sięgnął, tam zostały po nich mury obronne, wodociągi, kanały, łaźnie pu­bliczne i teatry rzymskie. Dorzecze Odry i Wisły nigdy nie widziało rzymskich legionów, ani rzymskich budowniczych. Kulturę starożytnego klasycznego świata pielęgnowało dalej duchowieństwo chrześcijańskie, a zwłaszcza zakony; do nas tedy mogły trafić pierwsze jej błyski dopiero po przyjęciu ewangelii. Były zakony wsławione budownictwem: Benedyktyni, Cystersi, następnie Franciszkanie. Nie tylko samem pismem i książkami trudnili się uczeni mnisi; wszak byli oni podobnież najlepszymi rolnikami (Cystersi pierwsi wprowadzili żelazny pług), a rozwój osadni­ctwa północnej Europy związany jest najściślej z historią klasztorów. Państwo wytworzyliśmy sobie sami; Piastowie byli krwią z krwi i kością z kości rodzimego społeczeństwa i rodzimymi polskimi siłami przeprowa­dzali wielkie, godne na zawsze podziwu historii pomysły polityczne od Sali do Dniepru, od Cisy po Bałtyk; ale sztukę czytania i pisania, tudzież budownictwo kamienne przynieśli do nas zakonnicy z Wallonii, Flandrii, Francji; niemieccy zjawili się w większej liczbie dopiero później, gdy w XIII wieku nastało na polskich ziemiach niemieckie osadnictwo.

Czytelnik dowie się o tym szerzej w książce tej w rozdziale »Sztuka w Polsce«, ale musimy wspomnieć już tutaj o tych sposobach i środkach budownictwa, ponieważ w krótkim naszym historyczno-geograficznym prze­glądzie wypadnie nam wspomnieć o najważniejszych z monumen­talnych zabytków, przysłuchując się niejako, jak to w różnych stronach Polski »kamienie mówią«. Uczynimy to według tego podziału, jaki dawni Polacy sami w Ojczyźnie swej zaprowadzili.

Podział dawnego państwa polskiego nie był sztucznym dziełem administracji rządowej, lecz wytworzył się w naturalny sposób z samego przebiegu dziejów. Państwo piastowskie, które powstało ze zrzeszenia się ludów polskich (Polan, Pomorzan, Mazowszan, Kujawian, Ślężan i Lachów), rozdzielił testament Bolesława Krzywoustego (1138 r.) na cztery dzielnice. Książęta dzielnicowi dokonywali coraz dalszych i coraz drobniejszych po­działów, ażeby każdemu ze swych synów zapewnić księstwo, chociażby nie duże, ale osobne. Ilość dzielnic zmienną była, stosownie do większego lub mniejszego rozrodzenia Piastów w którym pokoleniu. Liczne potomstwo przyczyniało księstw dzielnicowych i to coraz mniejszych, bezpotomność książąt dopomagała ponownemu łączeniu się rozdzielonych ziem. W r. 1240 było dzielnic tylko sześć, a już w osiem lat potem, w r. 1248, było ich czter­naście, a najwięcej w r. 1288, gdyż szesnaście. Nieraz równocześnie w je­dnej stronie Polski nastawało jeszcze większe rozdrobnienie, podczas gdy w innej stronie skupiały się ziemie w większe obszary w jednym ręku. W czasach największego rozdrobnienia tworzyło Sandomierskie wraz z Krakowskiem jedną dzielnicę, i cała właściwa Wielkopolska była też w jednym ręku, złączona niebawem nadto jeszcze z Pomorzem, podczas gdy równocześnie istniały drobniutkie księstewka, n.p. gniewkowskie lub wyszogrodzkie, albo takie n.p. szprotawskie na Śląsku. Ponieważ nowe księstwa, ilekolwiek ich było, tworzyły się tylko przez podział dawniej­szych dzielnic, nie zdarzyło się nigdy, żeby powstało jakie księstwo, któ­rego granice leżałyby w obrębie sąsiednich dwóch pierwotnych dzielnic synów Krzywoustego; jeżeli jaki książę panował równocześnie w granicach dwóch pierwotnych działów synów Krzywoustego, uważano, że posiada on dwa księstwa, z których każde pozostawało pomimo to osobną dzielnicą. Nigdy nie zaszły też zmiany takie, przez które zaginęłaby tradycja dziel­nicowa. Od Kazimierza Sprawiedliwego (+ 1194 r.) trzymały się Krakow­skie i Sandomierskie zawsze razem, a jednak nie przestały nigdy uważać się za dwa księstwa, chociaż pod wspólnym księciem. Wyróżniały się od reszty Polski tym, że nigdy nie były rozdrabniane, a tworząc razem wielki obszar, przeciwstawiały się ziemiom północnym, które stanowiły zmienną zbiórkę księstw i księstewek. Już przez to samo utrwalała się odrębna tradycja dwóch głównych działów Polski, mających swe ogniska państwowe i kościelne w dwóch głównych miastach, w Poznaniu i w Krakowie.

A istniała ta odrębność od samego zarania dziejów, boć w czasach najdawniejszych nie było żadnego związku państwowego pomiędzy zie­miami z nad górnej Wisły, a okolicami z nad jeziora Gopła. Dynastia, która wszystkie te krainy zrzeszyła, wyszła od Kruświcy, Gniezna i Po­znania; tam gniazdo Piastów i kolebka ich państwa. Byli oni najpierw ksią­żętami Polan, toteż państwo piastowskie, państwo Bolesławów: Wielkiego (Chrobrego), Śmiałego i Krzywoustego dla tej właśnie przyczyny otrzy­mało nazwę Polski, że inne ludy przyłączone zostały niejako do państwa Polan. Dawniejsze Piastów dziedziny były dla nich Starą Polską, a po­łudniowe, później dopiero, już za chrześcijaństwa nabyte dzierżawy, były w stosunku do tamtych Polską Nową. Tak też wyrażano się zawsze w języku urzędowym, łacińskim, w którym maior znaczy dosłownie »więk­szy«, lecz także »starszy«. Krakowskie z Sandomierskiem nazwano Polo­nia minor, a na północy była Polonia maior. Z dosłownego przekładu na polskie zrobiła się Wielkopolska i Małopolska, lecz w ustach ludu pozo­stało jeszcze pierwotne wyrażenie »Staropolska«, znane do dzisiejszego dnia w Kaliskiem i w Opolskiem. Tak jest, ku największemu pośmiewisku niemieckich wywodów, powiada górnośląski wieśniak sam o swej ziemi, że ona jest Staro-Polską, używając tej nazwy w przeciwieństwie do Kra­kowa. Jest w tym zarazem pewne świadectwo, że Śląsk już w zaraniu dziejów dostał się pod władzę Piastów i poczuwał się do wspólności z Wielkopolską.

Dla Piastów Polską była przede wszystkim Wielkopolska, a reszta, to tej Polski nabytki. Przemysław nie waha się ogłosić i koronować (1295) królem polskim, chociaż nie posiadał Krakowa, podczas gdy Władysław Niezłomny, Łokietkiem zwany, obawiał się, żeby go nie uważano za »króla krakowskiego«, póki by nie pozyskał Poznania i Gniezna. Jeszcze Ludwik Węgierski przedsiębierze zaraz po koronacji w Krakowie podróż do Wiel­kopolski, umyślnie po to, żeby go tam osobno uznano także królem. Dopiero za Władysława Jagiełły gubi się stara istota tej tradycji.

Ten, który na nowo Polskę zrzeszył, Władysław Niezłomny, był zrazu drobnym książątkiem na Brześciu kujawskim. Dorobił się na spadkach. Dostał mu się potem Gostyń, następnie Sieradz, w końcu Łęczyca. Mało­polskie rycerstwo ogłosiło go swym kandydatem do Wielkoksiążęcego tronu w Krakowie, potem zaś przyzwała go osobno szlachta wielkopolska.

Plany te zawiodły zrazu, ale stronnictwo narodowe podejmuje je na nowo. Dnia 1 września 1306 r. zjeżdżają się w Krakowie przedstawiciele siedmiu dzielnic: Krakowskiej ziemi, Sandomier­skiej, Łęczyckiej, Sieradzkiej, Brze­sko-kujawskiej, Dobrzyńskiej i gdańskiego Pomorza i uznają go władcą tych księstw. Każda dzielnica zapraszała go z osobna na tron do siebie, żeby ani obcy, ani zawistny krewniak, nie mógł niczego zarzucić. Podo­bnież odbył się w r. 1318 w starym opactwie Cystersów w Sulejowie wiec dostojników całej Polski, na którym uchwalono wystosować imieniem wszystkich księstw urzędową prośbę do Stolicy apostolskiej o dozwolenie koronacji. Wielkopolanie odbyli w tymże celu jeszcze jeden osobny wiec w Pyzdrach, żeby Luksemburska dynastia nie zarzuciła nieformalności, jakoby Łokietek mógł być tylko »krakowskim królem«. Władysław Nie­złomny był królem polskim dlatego i przez to, że stał się wpierw księ­ciem łęczyckim, sandomier­skim, dobrzyńskim i t. d., i t. d. i na tym opie­rał legalność swej władzy. Gdzie nie był księciem, tam też nie był kró­lem. Dopiero za Kazimierza Wielkiego poruszono sprawę lennego zwierzch­nictwa nad resztą dzielnicowych księstw.

Bo księstw, tyle było książęcych dworów i tylu też z biegiem czasu nazbierało się w Polsce — wojewodów. Za Krzywoustego był na całą Pol­skę tylko jeden, a potem po jednemu w każdym księstwie, bo każdy książę potrzebował wojewody. Kazimierz Sprawiedliwy, będąc opiekunem Leszka, syna Bolesława Kędzierzawego, dziedzica Mazowsza i Kujaw, ustanowił tam osobnego wojewodę imieniem Żyrona, żeby nieć w nim swego wyręczyciela. Za tym przykładem poszło potem ustanawianie wojewody w każdym księstwie. Łokietek nie poznosił tych dostojeństw, pozostawił je Kazimierz Wielki, i tak przeszły one do Jagiellońskich czasów. Z natury rzeczy zmieniła się jednak istota tego urzędu: wojewodowie byli najwyż­szymi przedstawicielami dzielnic, odkąd nie było osobnych książąt. Co przez kilka pokoleń stanowiło zwartą jednostkę państwową i administra­cyjną, nabyło z biegiem lat wspólnych potrzeb i wspólnych cech, poczu­wało się więc też na przysz­łość również do łączności, i pozostał podział państwa taki sam, jak go zastały czasy króla Włady­sła­wa Niezłomnego. Dzielnice miały jednak już tylko znaczenie podziału administracyjnego, a woje­wo­dowie stali się przedstawicielami społeczności swych ziem wobec tronu. Dawne księstwa stały się — województwami. Nowe nabytki pań­stwa nazwano też województwami i nawet na Litwie ustanawia się woje­wodów.

Unia z Litwą polegała przez krótki tylko bardzo czas (gdyż za­ledwie przez sześć lat, 1386—1392) na prostym wcieleniu posiadłości Wiel­kiego Księstwa Litewskiego do Królestwa polskiego, potem zaś, od r. 1392 aż do 1795, była ona najściślejszym sojuszem, opartym na wspólności osoby monarchy, wspólności wojen, pokojów i całej polityki zagranicznej z Litwą, uznawaną jednak zawsze za osobne państwo. Nie namiestnikiem Włady­sława Jagiełły, lecz Wielkim Księciem, monarchą Litwy, był Witold, a po nim Zygmunt Kiejstutowicz i Kazimierz Jagiellończyk (przed powołaniem na tron polski). Byli oni jednak lennikami Korony polskiej, a królowie nasi przybierali wtenczas tytuł »najwyższych książąt litewskich« (dux Lithuaniae supremus). Ostatnim osobnym Wielkim Księciem był Aleksander (do r. 1501), odtąd zaś łączono już zawsze w jednej osobie obie monarsze godności, obydwa trony: królewski polski i wielkoksiążęcy litewski, ale tron Litewski nigdy nie przestawał istnieć, i Litwa zawsze była niepodległym państwem i to od r. 1569. zupełnie równorzędnym Polsce.

Unia lubelska 1569 r. przyznała Wielkiemu Księstwu Litewskiemu osobny skarb, osobne wojsko i osobne ministerstwa. Równocześnie jednak oderwały się w tymże r. 1569 od litewskiego państwa ziemie południowo-ruskie, prosząc się same o wcielenie do właściwego państwa pols­kiego, co też sankcjonował ostatni dziedzic wielkoksiążęcej litewskiej mitry, król Zygmunt August. Sejm ten uporządkował też ostatecznie administracyjny podział obydwóch złączonych unią państw na województwa i ustanowił ści­sły porządek hierarchiczny dostojeństw wojewodzińskich i kasztelańskich. Ten podział Polski dotrwał już z bardzo nieznacznymi zmianami do sa­mego końca istnienia państwa i jest uwidoczniony na załączonej mapie.

Państwo polsko-litewskie zwało się urzędowo »Rzeczpospolitą«. Wy­rażenie to używane nie tylko w potocznej mowie, lecz w najbardziej urzę­dowych aktach, nie wypłynęło wcale z żadnych republikańskich zachcianek, jakby się to mogło wydawać według nowoczesnego, dzisiejszego znaczenia tego wyrazu. Wyrażenie »Rzeczpospolita« było tylko po prostu dosłownym tłuma­cze­niem łacińskiego wyrazu »respublica«, przez który rozumiano pań­stwo w ogóle, bez względu na formę rządu. Rzeczpospolita polska — pisało się i pisze zawsze w skróceniu: Rzplta — składała się tedy z dwóch państw: z królestwa polskiego, zwanego zazwyczaj krótko Koroną, i z Wielkiego księstwa Litewskiego. Koronę podzielono na dwie »prowincje«: Wielkopol­skę i Małopolskę, a ziemie owe południowo-ruskie przydzielono do Mało­polski; Wielkie Księstwo stanowiło zaś całe jedną tylko prowincję. Księ­stwo pruskie było lennem Korony, księstwo kurlandzkie wspólnym lennem Rzpltej, a hołdy hospodarów mołdawskiego i wołoskiego tyczyły się za­równo tak królestwa polskiego, jako też Wielkiego księstwa litewskiego.

Wielkopolska dzieliła się na jedenaście województw: poznańskie, kaliskie, sieradzkie, łęczyckie, inowrocławskie, brzesko-kujawskie, płockie, rawskie, mazowieckie, pomorskie i malborskie. W r. 1776 utworzono z pół­nocnej części kaliskiego nowe województwo: gnieźnieńskie. Małopolska obejmowała również jedenaście województw: krakowskie, sandomierskie, lubelskie, podlaskie, ruskie, bełzkie, wołyńskie, podolskie, braciawskie, kijow­skie, czernihowskie. Litwa liczyła także jedenaście województw: brzesko-litewskie, nowogrodzkie, trockie, wileńskie, żmudzkie (starostwem zwy­kle zwane), inflanckie, połockie, mińskie, mścisławskie, witebskie, smoleńskie. Równa ilość województw jest zupełnie przypadkową; zresztą Smoleńskie i Czernihowskie tylko przez pewien czas do Polski należały. Były nadto terytoria drobniejsze, zbyt drobne, żeby z nich tworzyć osobne woje­wództwa, ale mające swe własne tradycje dziejowe, które zawsze szano­wano i uwzględniano. Takie krainy zwano „ziemiami, i będzie o nich mowa na właściwym miejscu. Województwa i ziemie dzieliły się na po­wiaty, które tworzyły dla siebie całość, miały swoich urzędników, t.j. były właściwymi jednostkami administracyjnymi, jak o tym szerzej będzie w »Ustroju Polski«.

Obszar województw był bardzo nierówny, np. brzesko-kujawskie miało 60, a sandomierskie 467 mil kwadratowych, a jeszcze znaczniejsze zdarzały się różnice między powiatami: poznański obejmował 162 mil kw., a kruświcki zaledwie sześć! Zależało to, obok tradycji dziejowych, od gęstości zaludnienia i rodzaju osadnictwa. Kraje drobnej własności ziemskiej dawały urzędom więcej do czynienia, niż rozlegające się nieraz dziesiątkami mil możnowładcze fortuny; okolice rolnicze przedstawiały też wobec władz większą ilość interesów społecznych, niż puszcze żywiące ludność przemy­słem leśnym. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin