Aubrey Vincent Beardsley — diabelnie zdolny dandys - Mikołaj Zieliński.doc

(479 KB) Pobierz
Aubrey Vincent Beardsley — diabelnie zdolny dandys

Aubrey Vincent Beardsley — diabelnie zdolny dandys

Mikołaj Zieliński

w: Krytyczny Magazyn Internetowy №40 październik 2007, Wyd. Pracownia Kultury Współczesnej, Bydgoszcz

(http://stare.verte.art.pl/sztuka/aubreyvincentbeardsley/)

 

 

Znakomity dziewiętnastowieczny prekursor poezji francuskiego symbolizmu Charles Baudelaire określił onegdaj rysowników mianem „chybionych malarzy”, z racji uchylania się przez tych pierwszych od postrzegania i portretowania rzeczywistości za pomocą barw. Nie miał on jednakże styczności z wyrafinowanym talentem angielskiego rysownika Aubreya Vincenta Beardsleya, który przyszedł na świat w sierpniu roku 1872, pięć lat po śmierci francuskiego poety. W twórczości Beardsleya nie ma niczego chybionego, wręcz przeciwnie, każdy najmniejszy szczegół jest wręcz pedantycznie dopracowany. Drobiazgowość artysty i ogromna dbałość o detal miały swoje źródło w oczywistej, mozolnej praktyce, której musiał się ów oddawać, jednakże nie podlega dyskusji obecność błyskotliwego talentu u młodego rysownika. Młodego, gdyż naznaczone chorobą życie Aubreya Beardsleya trwało niespełna dwadzieścia sześć lat, w ciągu których Anglik zdążył stworzyć z górą kilkaset rysunków, zdobyć sławę i, nade wszystko, wyrobić sobie tylko właściwą, niepowtarzalną kreskę, będącą jednym z czynników, które kształtowały około roku 1900 styl artystyczny nazwany w Anglii modern style, we Francji art noveau, a w Polsce określany jako secesja.[1]

 

Beardsley był właściwie samoukiem. Co prawda w wieku lat dwudziestu przez kilka miesięcy uczęszczał do Westminster Art School, lecz szybko porzucił studia, będąc zwolennikiem idei samokształcenia. Od lat dziecięcych przejawiała się w nim dusza artysty. W wieku lat jedenastu, z racji przejawiania się u niego talentu muzycznego, koncertował w Londynie, w duecie z siostrą Mabel, a także kopiował ilustracje i projektował winiety jadłospisów i katalogów. Poprzez duże zainteresowanie literaturą, zwłaszcza francuską, zaczął budzić się w nim zmysł ilustratora, który w późniejszym czasie przyniósł mu sławę i poważanie w angielsko-francuskich kręgach artystycznych. Jednakże niezwykle istotnym jest fakt, iż na twórczość Beardsleya wywierało wpływ wiele różnorakich zjawisk artystycznych, które śledził bezustannie, spoglądając analitycznym okiem na istniejącą i mocno inspirującą go historię sztuki. Ciągłe nawiązywanie przez angielskiego rysownika do zamierzchłych form i wplatanie elementów istniejących już w sztuce do własnej twórczości określa badacz niemiecki Gert Mattenklott jako destylowanie form z artystycznej tradycji, a tym samym „hermetyczne” odcięcie się od naturalnego doświadczenia[2]. W istocie, dla Beardsleya, który niejako przejął fascynację czernią od Diuka Jana, gardzącego wszystkim co naturalne bohatera powieści „À rebours” pióra Jorisa-Karla Huysmansa, naturalne doświadczenie było prawie zawsze podbite atłasem przebrzmiałego, estetycznego doświadczenia twórcy, z którego rysownik czerpał. Wzmiankowana wyżej czerń jest zresztą znakiem rozpoznawczym młodego modernisty, który nierzadko rozlewa tusz na niemalże całej objętości arkusza, by małymi plamkami bieli odznaczyć kontrast (taką sytuację mamy między innymi w rysunkach „Wagnerities” i „The Lady Gold’s Escort”[3]. To jest właśnie jego styl, jego forma objawień piękna to rysunek kreślony czarnym tuszem na tle śnieżnej białości, tworzący zespół o przecudownej kontrastowości[4].

 

W latach 1889-90 Beardsley tworzy ponad 20 rysunków zainspirowanych dziełami angielskich prerafaelitów i sztychami ilustrującymi francuskie powieści pochodzące z XVII i XVIII wieku, którymi był zafascynowany. We wczesnych rysunkach można odczuć również inspiracje drzeworytami Dürera. Z angielskiego prerafaelityzmu artysta czerpał jedynie formę, co jest zrozumiałe, zarówno ze względu na jego naturę, jak i na fakt, iż twórczość prerafaelitów, zagłębionych w sferę religijnych ekstaz, wskutek rozdwojenia w elementach składających się na wyraz duszy ich postaci, stała się czymś sztucznym[5], a nie o taki, religijno-ekstatyczny rodzaj sztuczności Beardsleyowi chodziło. Ów aspekt formalny przejawiał się raczej w swoistej teatralności ilustrowanych sytuacji, budując chłodne napięcie potęgowane w jednakowym stopniu ascetyzmem barw i przepychem misternie skomponowanych detali. Teatralność rysunków Anglika nierzadko przekształca się w groteskę, zyskując wymiar bądź karykaturalny, bądź niepokojący i budzący w odbiorcy jakąś podskórną grozę (w obu przypadkach często wynika to z zamiłowania artysty do deformacji i trawestacji, o których to zjawiskach wspomnę nieco później). Groteska była Beardsleyowi bardzo bliskim środkiem wyrazu. Zwykł on mawiać o sobie: Jeśli nie jestem groteskowy, jestem niczym. Groteskowa karnawalizacja znajdywała swe ujście między innymi w takich rysunkach jak „Scarlet Pastorale” czy „Enter Herodias” i wielu innych, w których w ten czy inny sposób przejawiają się motywy różnorakich pierrotów i teatralnych masek, czasami stylizowanych na modłę barokowo-wiktoriańskich bali salonowych. Bliski jest również rysownikowi w tworzeniu stylistyki karnawalizacyjnej motyw ogrodu arkadyjskiego, jako że mamy tu uwidocznione nagromadzenie różnorakich erosów, satyrów i muzyków, przedstawianych zazwyczaj na oczywistą groteskową modłę i poddanych stylizacji grecko-angielsko-francuskiej[6]. Co ciekawe, bezpośrednio (przez tytuł) odwołujący się do greckiej krainy szczęśliwości rysunek „Et in Arcadia Ego” przedstawia jedynie zatopionego w rozmyślaniach XIX-wiecznego dandysa na tle dzikiej przyrody, z której wyłania się marmurowy cokół, przywodzący na myśl fragment greckiej architektury.

 

W rzeczy samej, życiowa postawa Beardsleya każe postrzegać go jako dandysa. Młody arystokrata, przebywając często w towarzystwie czołowego przedstawiciela angielskiego dekadentyzmu Oscara Wilde’a, stał się poważanym i pożądanym bywalcem zarówno angielskich, jak i francuskich salonów końca dziewiętnastego stulecia. Salonowość i dandyzm znajduje swój wyraz również w rysunkach artysty, z niezwykłą fascynacją przedstawiającego rozmaite toalety kobiece (np. dwie części „Toilette of Salome” i „Toilet of Helen”, czy „La Dame aux Camelias”), szerokie spektrum wyszukanych, czasem nawet zupełnie fantazyjnych strojów kobiecych (między innymi „Black Cape” i „Peacock Skirt”), a także same sytuacje salonowe, tudzież zachowania arystokracji zasiadającej w lożach podczas koncertów i spektakli (tutaj wymienić należałoby w pierwszym rzędzie szereg pseudobarokowych ilustracji do poematu heroikomicznego „The Rape of the Lock” autorstwa Alexandra Pope’a, oraz pojedyncze rysunki, takie jak wspomniany już „Wagnerities”). Trzeba również wspomnieć, iż Beardsley na początku lat dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku objął funkcję kierownika artystycznego  w kwartalniku salonowym „The Yellow Book”, a gdy kwartalnik ów upadł, zajął się współtworzeniem innego pisma: „The Savoy”, z którym współpraca została dopiero przerwana nagłą, lecz jednocześnie nieuchronną śmiercią Anglika. Do owych pism powstały liczne okładki i winiety, które wyszły spod ręki angielskiego artysty. Jednakże pod maską wyniosłego dandysa kryła się rozległa duchowość rysownika, jego estetyczne pragnienia były ściśle złączone z duchową tęsknotą oraz fizycznym cierpieniem, którego, naznaczony nieuleczalną chorobą, stale doświadczał. Ulgę przynosiły mu przeżycia estetyczne, których doznawał obcując ze sztuką. Jako wyalienowany, lecz towarzyski esteta potrafił tak naprawdę wyrazić swoją osobowość poprzez świat nieznanych dotąd wartości i głębokich przeżyć duchowych zaklętych w wykwintne, wyszukane formy artystyczne[7], które ukochał ponad wszystko. U Beardsleya poziom intelektualnego postrzegania i przetwarzania dokonań sztuki był tym wyższy i dojrzalszy, iż poprzez wnikliwe studia na własną rękę w krótkim czasie przebył i przeżył wszystko co przed nim sztuka wielkiego stworzyła[8].

 

Sfera duchowa przewijała się poprzez sztukę we wnętrzu artysty. W roku 1893 Beardsley stworzył ilustracje do „Le morte D’Arthur”. Specyfika ostatniej z części „Opowieści Okrągłego Stołu” natchnęła rysownika do głębokich studiów nad typografią, średniowiecznymi inicjałami i ornamentami. Wpływ tegoż zdobnictwa jest wysoce wyraźny w owych ilustracjach, lecz niezaprzeczalne jest także wysokie nasycenie ich motywami charakterystycznymi dla sztuki secesyjnej (zwłaszcza jeśli chodzi o winiety okalające wszystkie rysunki z tej serii), misternie wykonanymi splotami pnączy czy drobnymi arabeskami krzaków. Wśród inspirujących go podówczas artystów znaleźli się również Sandros Boticelli i Carlo Crivelli, dzięki którym Anglik zdobył się na specyficzną stylistykę, przedstawiając za pomocą rysunków motywy wyjęte z perypetii rycerzy Okrągłego Stołu. Beardsley wykonał niezwykle porywającą artyzmem pracę ilustrując dwutomową „Śmierć Artura”, gdyż pod względem harmonijnego, pełnego smaku połączenia ozdób i druku stanowi ona epokę w dziejach zdobnictwa książkowego[9]. Należałoby tu wspomnieć o późniejszym osiągnięciu Beardsleya w zakresie zdobnictwa. Pod koniec życia artysta stworzył, obok kilku ilustracji, inicjały do sztuki Bena Jonsona — „Volpone”, które to litery uwidoczniają duży progres w Beardsleyowskiej sztuce rysowniczej[10] i w zainteresowaniu wyszukaną ornamentalistyką. O dziwo, niektóre z tych kilku zdobień charakteryzowały się znaczną dozą realizmu (np. litera „M”) z nie spotykanym wcześniej u Anglika rozmachem, co pozwala przypuszczać, iż gdyby nie przedwczesna śmierć artysty, moglibyśmy mieć do czynienia z olśniewającym rozkwitem zdobniczego fachu w jego wykonaniu.

 

Intrygującym motywem, który przewija się przez rozmaite ilustracje angielskiego rysownika, jest róża, występująca zwykle w kwiatowych skupiskach, wręcz bukietach, które artysta upodobał sobie jako idealne nie tylko do tworzenia licznych teł, ale również jako znakomity motyw symboliczny (dość zresztą powszechnie stosowany w epoce modernizmu). Pod obiema postaciami jawi się róża w sztandarowym rysunku tego typu: „The Mysterious Rose Garden”, w której to ilustracji kwiaty róży zarazem wypełniają całą przestrzeń tła, jak i mogą pretendować do miana ulotnego dziewictwa przedstawionej na pierwszym planie nagiej kobiety. Motyw róży pojawia się również na rysunku „Incipit Vita Nova”, który, zdaniem Kazimierza Bukowskiego, może stanowić pewnego rodzaju wizytówkę twórczości Beardsleya (oczywiście, jedynie na pewnym poziomie rozumowania). Przedstawia on kobietę ponad książką, do której zagląda embrionoidalne stworzenie — tytułowe „nowe życie”[11]. W okoloną czarnymi włosami kobiecą głowę wplecionych jest sześć róż. Być może akurat ich liczba nie jest znacząca, aczkolwiek demoniczny wyraz twarzy kobiety może wskazywać na powiązanie miedzy symbolizującymi roznamiętnienie różami, a cyfrą reprezentującą zaprzeczenie boskiej siódemki, a tym samym — zło. Symbolem rozbuchania zmysłów stają się również różane krzewy na ilustracji „Venus”, stanowiące tło dla przedstawionej na planie pierwszym postaci bogini miłości i kobiecości. Ów rysunek jest jedną ze stworzonych przez Beardsleya ilustracji do „Under the Hill” — kilkurozdziałowego opowiadania własnego autorstwa, którego lektura nierzadko dostarcza skojarzeń z dorobkiem sztandarowego libertyna i skandalisty oświeceniowego, którym był Donatien Alphonse Francois de Sade.

 

Najgęściej jednak „usłany różami”, również symbolizującymi namiętność (choć już w jej najbardziej demonicznej postaci), jest cykl ilustracji, które stworzył artysta w roku 1894 do jednoaktowej tragedii Oscara Wilde’a — „Salome”. Tenże cykl należy do szczytowych osiągnięć rysowniczych Aubreya Beardsleya, same ilustracje stały się swego czasu sławniejsze niż sama tragedia, co, biorąc pod uwagę ówczesną pozycję Wilde’a na salonach zarówno Londynu, jak i Paryża, było osiągnięciem niebagatelnym. Chociażby ze względu na ów fakt warto przyjrzeć się tymże rysunkom nieco bliżej i przeanalizować z różnych perspektyw. Tworząc je, Beardsley posłużył się metodologią trawestacyjną, poprzez czerpanie inspiracji ze sztuki różnych kultur i stylizując każdą z ilustracji na wybraną modłę, nasycając je przy tym, swoistymi dla siebie i swojego postrzegania tragedii, motywami symbolicznymi[12]. Począwszy od sfery inspiracji ikonograficznych, dostrzec można w cyklu wpływy drzeworytów japońskich[13] (zwłaszcza w portretowaniu strojów, przodują tutaj ilustracje „Peacock Skirt”, „Black Cape” oraz „Toilette Of Salome I”, lecz również strój z „The Dancer’s Reward” czy fryzura Salome w „Eyes of Herod”), rysunków na wazach greckich, wizerunków orientalnych bóstw (Izyda z księżycem w „Woman In the Moon” i Tańczący Sziwa w „The Stomach Dance”), obraz Madonn (nasuwające się skojarzenie z „Platonic Lament”), a także osiemnastowiecznych francuskich ilustracji przedstawiających damy w buduarze. Wspomniane wyżej inspiracje nie wyczerpują jeszcze zapożyczeń dokonanych przez Beardsleya[14]. Wśród motywów powtarzających się w całym cyklu „Salome”, prócz wzmiankowanej róży akcentującej wyuzdanie, rozpustną namiętność tytułowej bohaterki, pojawia się także motyl będący symbolem jej młodej, lecz ulotnej piękności, pawie pióra (przekształcające się w dominantę w „Peacock Skirt”) przedstawiające zarówno wyszukaną piękność, jak i wyniosłość młodziutkiej, rozpasanej księżniczki, a także motyw „pierrotopodobnych” dziwolągów, błaznów przyjmujących role heroldów Herodiady (w „Enter Herodias” groteskowa trawestacja jest bodajże najsilniej skondensowana), muzyków czy fryzjerów nadobnej Salome. Te postacie, we wplataniu których Beardsley się wyraźnie lubował, nadają serii ilustracji owej specyficznej, wzmiankowanej wcześniej teatralności. Do tego inwentarza dochodzi symbol, zainspirowany już wyraźnie tekstem tragedii, mianowicie Księżyc, będący jakby astrologicznym odbiciem charakteru bohaterki. Nagromadzenie Miesiąca w rozmaitych fazach staje się ciekawą koncepcją tła (co można zauważyć w „Klimaksie”), ale ów motyw, podobnie jak to ma miejsce z pawim piórem, przeistacza się całkowicie w temat jednej z ilustracji — „Woman In the Moon”. Z całego cyklu kipi demoniczny erotyzm, bezpośrednio ukazany w rysunku okalającym spis treści — Salome przedstawiona jako hermafrodytyczna diablica oświetlana płomieniami świec, przez posiadanie zarówno kobiecych piersi, jak i męskiego członka przywodząca na myśl nieodparte skojarzenie ze złowrogim, koziogłowym strażnikiem satanistycznego ołtarza i symbolem rozpusty — Bafometem.

 

Tematyka erotyczna odgrywa zresztą niepoślednią rolę w twórczości Beardsleya. Mattenklott wręcz jest zdania, iż fascynacja seksem u angielskiego artysty jest — mimo jego negacji rzeczywistości — cechą antagonizującą. Wybujały erotyzm jest zatem „czymś naturalnym”, niezależnie od niezaprzeczalnego faktu, iż erotyzm u niego celowo współgra z estetyzmem i ma na celu wytworzenie „sztucznego świata”, tudzież „świata snu, w którym wszystko jest na opak”. Rzeczywiście, Beardsley, jako przyjaciel poszkodowanego przez tzw. „obrońców moralności” Wilde’a i zagorzały przeciwnik purytanizmu epoki wiktoriańskiej, chętnie oddawał się rysowaniu ilustracji przełamujących obowiązujące konwenanse moralne. Przykładem, prócz opisywanej już „Salome”, może być cykl ilustracji do „Lizystraty” Arystofanesa. Mamy tu, obok rubasznej nagości, również znamiona perwersji, zarówno w rysunku przedstawiającym Cynezjasza, który, obdarzony wielkim członkiem, goni Lizystratę, zrywając z niej szaty, jak i w przeróbce rysunku przedstawiającego przesłuchanie herolda — dumnego, dobrze zbudowanego młodzieńca, którego narząd jest niemalże większy od całej postaci egzaminującego go starca. Kobiety w rysunkach Beardsleya nierzadko prezentowane są jako rozpustne hetery (co można zaobserwować w obu „Mesalinach”), bądź też jako dumne, władcze samice, dominujące nad małymi, hermafrodytycznymi lub w inny groteskowy sposób przedstawionymi mężczyznami, którzy otrzymują w tych relacjach rolę podrzędną (przykładami mogą być rysunki: „Beardsley’s Book Plate”, „Tolilet de Lampito”, czy też najwyraźniejszy z nich „The Lady with the Monkey”, w którym rolę mężczyzny przyjmuje mała małpka, przywdziana w strój angielskiego gentlemana, trzymana na smyczy przez kobietę z odsłoniętymi piersiami). Czasami kobiety są przedstawione w sposób złowrogo i demonicznie uwodzicielski, jak ma to miejsce w obu częściach „Snare of Vintage”. W niektórych zaś ilustracjach mężczyźni przedstawieni są w sposób androgyniczny, co zrazu uniemożliwia jednoznaczne określeni ich płci (taka sytuacja ma miejsce w ilustracji „John and Salome”, postać Jana różni się tu od postaci Salome jedynie ubóstwem stroju, który przywdziewa). Jednocześnie niemal każda postać rysowana przez Beardsleya staje się „uosobieniem zmysłowości”[15], w rozbudzaniu której angielski ilustrator nie stroni od półnagości, jako środka znacznie bardziej oddziaływującego na zmysły, aniżeli całkowita nagość. Do przejawów erotyzmu w Beardsleyowskim rysownictwie także należałoby zaliczyć rozmaite symbole przyjmujące kształty narządów płciowych. I tak, obok wzmiankowanej róży, nieraz przywodzącej na myśl skojarzenia waginalne, mamy też rozmaite motywy falliczne, co najwyraźniej odznacza się w rysunku „Toilette of Salome II”, w którym falliczność jest obecna nawet w czubkach butów małych, androgynicznych pomocników, tudzież w palcu fryzjera, który odchyla pukiel włosów siedzącej Salome.

 

Obok stylistyki erotycznej, uderza w twórczości Beardsleya także częste stosowanie zabiegu deformacji, i to na różnych płaszczyznach. Mamy tu więc dysproporcjonalizację, która zachodzi zarówno na wzmiankowanej płaszczyźnie erotycznej (hiperbolizacja rozmiarów kobiet w stosunku do mężczyzn — pojawiających się również jako karły, przedstawianie nienaturalnej wielkości męskich członków), jak i innych. Znamienny jest tu zabieg antropomorfizacji przedmiotów („The Cave Of Spleen”), z którym to zjawiskiem łączy się zamiłowanie rysownika do przedstawiania grylli — usamodzielnionych głów (możliwe, iż przejął on ów motyw z malarstwa Hieronymusa Boscha, tudzież Pietera Bruegla). Pośród rysunków realizujących pociąg artysty do metody deformacyjnej, należałoby również wspomnieć te realizujące jego tendencję do tworzenia „ludzkich krajobrazów”, co najlepiej obrazuje ilustracja opatrzona ironicznym tytułem „A Suggested Reform In Ballet Costume”, przedstawiająca postać przywdzianą w strój rozciągający się na niemalże całą przestrzeń rysunku. Uwagę przykuwają również niepokojąco zdeformowane „Dziwne istoty Lukiana”, będące jedną z ilustracji do dzieła Apulejusza.

 

W ostatnim z etapów rozważań na temat twórczości Aubreya Beardsleya chciałbym przyjrzeć się pokrótce ewolucji jego techniki i maniery rysunkowej[16]. Począwszy od wczesnych przejawów twórczości (reprezentowanych głównie przez ilustracje do utworów Gustava Flauberta i Honoriusa Balzaka), na manierę artysty składa się przesycony charakterem malarskim realizm, podporządkowany zasadom perspektywy i poddany modelowaniu wypukłemu za pośrednictwem użycia świateł i cieni. Następujący okres przejściowy reprezentowany jest przez ilustracje do „Le Morte D’Arthur”, w których widoczna jest zarazem tendencja do coraz większego upraszczania kształtu, jak i wzrastającej dbałości o kaligraficzne piękno linii. Lata 1894-95 przynoszą cykl „Salome” i inne rysunki (np. wzmiankowany „Wagnerities”), a wraz z nimi skrystalizowanie się nowego etapu w twórczości Beardsleya. Nowy styl rysunkowy, doprowadzona do doskonałości kaligraficzna prostota odznaczona jest innymi, przejawiającymi się w rysunkach cechami. Wśród nich wyróżnić można: wzmocnienie kontrastu poprzez wyrzeczenie się przez artystę barw pośrednich między czernią a bielą (rozmaitość tonów jest jednak niekiedy akcentowana przez stopień zwartości kreślonych linii, a także przez obecność deseni budowanych z kropek i kresek); unikanie przedstawiania trójwymiarowego (rozluźnienie kompozycji, niechęć do tła architektonicznego — przykładem może być tu „Klimaks”); unikanie światłocieni (poprzez odwołanie się do drzeworytu japońskiego, reprezentującego bliską również Beardsleyowi technikę konturową); opuszczenie cieni rzucanych przez jedne ciała na drugie (zabieg dwufunkcyjny: (1) dekoracyjny — oczyszczenie rysunku ze zbędnych plam (2) nastrojowy — brak cieni wywołuje podświadome wrażenie niepokoju), a także daleko posunięta deformacja, która może być reprezentowana przez niezwykle długie ramię kata trzymające misę, obecne w „The Dancer’s Reward”. Generalnie rzecz biorąc, ów okres charakteryzuje się dużą dozą nierealności, uproszczenia i przetworzenia w przedstawianiu rzeczywistości. Ostatni zaś etap twórczości Beardsleya, obejmujący lata 1896-98, podczas którego rysownik tworzy m.in. Ilustracje do pisma „Savoy”, charakteryzuje się powrotem do okresu realistycznego, zabarwionego jednak późniejszymi dokonaniami na polu rysowniczym. Widoczna jest tu obecność zarówno deseni liniowych, jak i światłocieni, wypukłości i zasady perspektywy. Rysunki również zachwycają bogactwem misternie wykonanych detali.

 

Któż może wiedzieć, do jak wielkiej rysowniczej perfekcji doszedłby Aubrey Beardsley, gdyby nie jego przedwczesna śmierć na skutek ciążącej na nim od dziecka tuberkulozy. Odejście tak młodego, teoretycznie dopiero rozwijającego się artysty, skłania do refleksji nad jego tragedią. W świetle jego twórczości ta choroba zyskuje jednak inny wymiar niż tragiczny. Aubrey Beardsley miał świadomość tego, że umrze przedwcześnie, dlatego też rysował jak szalony i biegle rozwijał swą misterną praktykę. W efekcie pozostawił po sobie niemałą ilość rysunków, które stanowią świadectwo nie tylko o nim i jego psychice, lecz także są pewnym świadectwem mentalności dekadenckiej Anglii końca XIX stulecia i jej stosunku do dziedzictwa rozmaitych kultur. Sam artysta, mimo posiadania niewątpliwego talentu, zachowywał do siebie dystans, traktował się z dużą dozą autoironii, o czym świadczyć może napis umieszczony w rogu satyrycznego autoportretu, na którym jego postaci, przykrytej pierzyną i ubranej w wielką szlafmycę, niemalże nie widać: Par les dieux, jumeaux tous les monstres na sont pas en Afrique[17]. Pomimo różnorakich analiz i interpretacji, demoniczny i niepokojący czar rysunków Beardsleya nie da się jednoznacznie określić. Pozostanie on na zawsze w sferze indywidualnych odczuć i preferencji estetycznych odbiorcy, którego oko, być może nawet przypadkiem, zawiśnie na którymś z rysunków owego diabelnie zdolnego dandysa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

                                                              Enter Herodias

                            Toilette of Salome 1                                  Toilette of Salome 2

                                    Black Cape                                     Peacock Skirt


[1] M. Wallis, Aubrey Beardsley, Warszawa 1985, s. 5.

[2] Ten i inne przytoczenia poglądów Mattenklotta zaczerpnięte zostały z monografii Ewy Kuryluk.

[3] Większość występujących w tekście ilustracji można znaleźć i obejrzeć na Google Grafika.

[4] K. Bukowski, Sylwetki, Lwów 1914, s. 187.

[5] Tamże, s. 190

[6] Więcej na temat groteski w twórczości Aubreya Beardsleya można znaleźć w błyskotliwej monografii Ewy Kuryluk poświęconej jego twórczości, Kuryluk E., Salome albo o rozkoszy, Kraków 1976.

[7] K. Bukowski, dz. cyt., s. 187.

[8] Tamże, s. 189.

[9] M. Wallis, dz. cyt., s. 7.

[10] Ów progres można również dostrzec w ilustracjach do „Mademoiselle de Maupin” Teophile’a Gautiere, które powstały także już w roku 1898, w owym przedśmiertnym okresie.

[11] Jest to jakby ilustracja autotematyczna. Embrion będący ucieleśnieniem „nowego życia” spogląda na karty książki, na których zapisane są te właśnie słowa — incipit vita nova. Stanowi to niejako powiadomienie go, uświadomienie, iż życie — jego życie, rozpoczyna właśnie swój bieg. Niepokoi jednak postać jego domniemanej, demonicznej matki, której forma przedstawienia każe upatrywać w niej swoisty symbol dominacji, przewijający się przez całą twórczość Beardsleya. Bardziej oględny, estetyczny komentarz do owego rysunku przedstawia Bukowski w swoich „Sylwetkach”.

[12] Beardsley opierał się przy tym na tekście, nierzadko jednak wybiegając daleko poza tekst. Nie tylko zilustrował „Salome”, lecz stworzył ilustracjami paralelę, będącą niemalże alternatywnym dramatem.

[13] O fascynacji Beardsleya sztuką japońską, prócz ilustracji do „Salome” mogą świadczyć również inne ilustracje, między innymi „Of a Neophyte and How the Black Art. Was Revealed To Him”, postać smoka (przywodząca na myśl motyw smoka stanowiący ważny element kultury japońskiej) w rysunku „Dreams”, tudzież prosty rysunek „Oriental Lady with Cat”.

[14] Na mnogość różnorakich inspiracji zwraca uwagę zarówno Ewa Kuryluk jak i Mieczysław Wallis, aczkolwiek ta pierwsza oddaje się zdecydowanie głębszym rozważaniom na temat wpływów sztuki na rysownictwo Anglika.

[15] K. Bukowski, dz. cyt., s. 196. Bukowski jest zdania, iż erotyzm sztuki Beardsleya jest ostatnim stopniem ewolucji sztuki erotycznej (tamże, s. 193). Biorąc jednak pod uwagę odległość czasu, w którym te słowa zostały napisane oraz cały rozwój sztuki XX-wiecznej, byłoby bardzo odważnym postulowanie, iż jest tak po dziś dzień.

[16] Zaznaczam tutaj, iż w dużej mierze owa część moich rozważań oparta jest o analizę ewolucji twórczości Beardsleya dokonaną przez M. Wallisa. Por. M. Wallis, dz. cyt., ss. 13-22.

[17] Notabene owa sentencja: Słowo honoru, nie wszystkie potwory żyją w Afryce, prócz kontekstu autoironicznego, posiada również własny, dziewiętnastowieczny kontekst. Świadczy bowiem o stosunku ówczesnych ludzi do dalekiej Afryki, uznawanej przez społeczeństwo za ląd zupełnie dziki i wypełniony różnego rodzaju „monstrami”.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin