Niewolnik Krwi [Dare Kim].doc

(2953 KB) Pobierz
Niewolnik krwi



 

http://covers.feedbooks.net/item/233650.jpg?size=large&t=1336171698

 

 




Od perwersyjnego bachora do idealnego niewolnika krwi. Edukacja Keatsa zaczyna się dzisiejszej nocy!

Keats może niechętnie zgodzić się przyznać, że wampiry to fantazja a nie rzeczywistość. I może obiecać przyjacielowi, że przestanie ich szukać. Ale ludzie, którzy jedynie myślą, że są wampirami są wystarczającą zabawą na nocne wyjście.

Leland opierał się pragnieniu ugryzienia swojego przyjaciela od miesięcy, ale gdy widzi Keatsa spokojnie przechadzającego się po Halloweenowej gorączce karmienia, już nie ma wyboru. Musi zawładnąć Keatsem jako niewolnikiem krwi zanim on skończy jako wspólna własność jego klanu. Wszystko spoczywa na jego umiejętności przekonania klanu, że może sprowadzić krnąbrnego uległego do nogi. Będzie to bardzo długa noc...


Rozdział 1

 

Mniejszy mężczyzna rzucił się pazurami na skórę gdy Leland owinął ją ciasno wokół jego gardła.

-            Czyś ty oszalał? - domagał się.

Keats Metcalf wiercił się przy nim gdy próbował odwrócić się i spojrzeć za ramię.

-            Leland? - sapnął.

Leland złagodził uchwyt obroży wystarczająco by pozwolić przyjacielowi na wciągnięcie odrobiny powietrza do płuc.

Keats ponownie pociągnął za skórę, niepokojąc się ograniczeniem wokół jego szyi jakby to było jedyne na świecie o co powinien się martwić właśnie teraz.

-            Co ty tu robisz?

-            Nie ruszaj się. - warknął Leland, zapinając ciasno obrożę wokół szyi drugiego mężczyzny.

Keats sięgnął wokoło i próbował odsunąć jego dłonie, ale to było nic więcej niż irytujące zakłócenie. Ostatnie zapięcie weszło na miejsce. Gruby pasek skóry praktycznie zakrywał całą szyję Keasta. Przez to Leland poczuł się troszkę lepiej na świecie.

Okręcając swojego przyjaciela, Leland pchnął mniejszego mężczyznę na ścianę i z łatwością przytrzymał go w miejscu dłonią spoczywającą na środku jego piersi.

-            Co ty tu robisz? - zażądał.

-            Pierwszy spytałem!

Leland spiorunował wzrokiem swojego przyjaciela. Keats zwrócił gest, cały w niebieskich oczach i opadających blond włosach. Wszystkie śmiesznie dziecinne gierki owinięte w ciało dorosłego mężczyzny, które sprawiało, że penis Lelanda wznosił się, a zęby bolały.

-            Co ty tu robisz? - spytał ponownie Leland, wymawiając każde słowo bardzo powoli gdy walczył o kontrolę zarówno swojego temperamentu jak i libida.

Keats przechylił głowę na bok gdy przyglądał mu się, oczywiście nawet odrobinę nie przestraszony faktem, że mężczyzna dwa razy od niego większy przypierał go do ściany. Wydawał się również całkowicie jak w domu przez fakt, że był golusieńki.

Leland wziął głęboki wdech i spiorunował wzrokiem oczy Keatsa pomimo pokusy przesunięcia spojrzenia niżej i podziwiania najlepszego widoku Keatsa, jaki kiedykolwiek miał.

-            Badam tajne stowarzyszenie. - wyszeptał Keats konspiracyjnie. Leland spojrzał na niego w dół.

-            Ty... - potrząsnął głową. Nawet na Keatsa, to był nowy rodzaj szaleństwa. Keats zwijał się przy jego ręce, starając się podnieść na palce i wyszeptać mu. Przeciwko całemu rozumowi, Leland znalazł się pochylając by ułatwić Keatsowi otarcie jego ust o ucho.

-            Wampiry. - wyszeptał Keats.

Każdy mięsień w ciele Lelanda napiął się.

-            Co?

Usta Keatsa drażniły jego policzek gdy się uśmiechnął.

-            Oni myślą, że są wampirami.

-            Oni myślą, że są wampirami. - powtórzył jak echo Leland prostując się na pełną wysokość.

Keats wyglądał jakby ociupinkę odczuwał skruchę - jak szczeniak złapany na przeżuwaniu pantofla i teraz żałujący wywołania niezadowolenia swojego pana.

-            Wiem, powiedziałem, że skończę z paranormalnym, ale to naprawdę się nie liczy. Oni tylko myślą, że są wampirami. To nie jest to samo co ta psychiczna kobieta. Przysięgam. Po prostu spędzam Halloween z dziwnymi, gotyckimi ludźmi, którzy lubią udawać, że są potomkami Draculi czy coś. Oni są niegroźni - oni nawet nie chcą ode mnie pieniędzy. Do diabła, nawet oferowali, że zapłacą mi za bilet dojazdu.

Leland wpatrywał się w dół na swojego przyjaciela. Miał rację co do jednego. Tu nie pieniądze chcą mężczyźni w tym budynku od niego.

-            A fakt, że chcą żebyś chodził dookoła nagi nie sprawia, że jesteś nawet odrobinę nieufny? - spytał.

-            Okay, więc to perwersyjni, dziwni, goci. Ale...

-            Leland, nikt ci nigdy nie mówił, że nie powinno się bawić z jedzeniem?

Leland poczuł, że ktoś stanął za nim.

-            Odejdź. - rozkazał, nie odrywając spojrzenia od oczu Keatsa.

Dłoń wylądowała na jego ramieniu i nacisnęła gdy ktoś próbował przecisnąć się koło niego.

-            Oh, on jest ładny. Czy mogę go dostać gdy z nim skończysz?

Keats wpatrywał się z powrotem w Lelanda, lekkie zmarszczenie brwi zbierało się pomiędzy jasnymi brwiami.

Leland słyszał jak kolejny wampir dołącza do jednego już stojącego za nim.

-            Hej, nie ma łapania świeżej krwi! - Leland rozpoznał głos swojego kuzyna, Harrisona. Sięgnął ponad Lelandem. Koniuszki jego palców cale od obroży.

Leland okręcił się, pchając Keatsa za siebie.

-            Zajęty!

Brwi Harrisona i jego przyjaciela Grantly'a uniosły się w tym samym czasie.

Leland patrzył raz na jednego raz na drugiego.

-            On jest niewolnikiem krwi? - spytał Harrison.

-            Tak. Teraz odwalcie się, oboje.

Harrison spojrzał za ramię.

-            On nie przyszedł z tobą. Pięć minut temu ofiarował siebie całemu klanowi. To nie może być oficjalne. A nawet jeśli jest, nie wygląda jakby wiedział do kogo należy.

Leland spiorunował wzrokiem swojego kuzyna. Zawsze był nadgorliwym małym tumanem, rodzajem dzieciaka, który nie mógł doczekać się naskarżenia nauczycielowi. Nie poprawił się z wiekiem.

-            On jest niewolnikiem krwi. - wyjaśnił Leland. - Moim niewolnikiem krwi. A jego posłuszeństwo nie jest problemem.

-            Um... Leland?

Zacisnął szczękę. Oczywiście Keats musiał wybrać dokładnie ten moment by się odezwać. Dlaczego kiedykolwiek oczekiwałby czegoś innego? Harrison i Grantly wymienili spojrzenia.

-            Nie jest problemem. - powtórzył Leland.

Oni odeszli zbyt łatwo. Nie było mowy by szli gdzieś indziej niż do najwyższych z klanu by zgłosić zażalenie.

Jeden problem na raz, Leland odwrócił się do Keatsa.

-            Nic ci nie jest?

Keats wydawał się rozważać pytanie bardzo uważnie.

-            Cóż, mój najlepszy przyjaciel najwyraźniej zapomniał wspomnieć mi, że wstąpił do kultu szalonych ludzi, którzy myślą, że są wampirami. Oh, a teraz myśli, że jestem jakiegoś dziwnego rodzaju niewolnikiem. Poza tym... tak, nic mi nie jest. A co u ciebie?

-            To klan, nie kult. A ja nie dołączyłem; przyszedłem w nim na świat. - powiedział Leland.

Keats kiwnął głową jakby dopasowywał tą część informacji tak samo jak wiadomość, że jutro będzie padać.

-            A jesteś tu żeby...? - podpowiadał.

-            Pożywić się.

-            Na ludzkiej krwi. - dodał Keats uprzejmie.

-            Tak.

Kolejne kiwnięcie głową.

-            O to co zrobimy. Wrócimy do mojego mieszkania. Odpoczniesz sobie trochę. Ja zadzwonię do bardzo miłego doktora, który przyjdzie i odbędzie z tobą bardzo długą rozmowę o...

Leland chwycił go za ramię i pociągnął przez tłum rozmawiających wampirów i przyszłych dawców krwi wypełniających lobby. Już nie było sensu w unikaniu prawdy.

Jego przyjaciel przyciągnął uwagę kilku innych wampirów gdy przechodzili obok nich, ale nikt nie podszedł z prośbą podzielenia się. Cóż, jeśli myśleli, że odda im Keatsa gdy z nim skończy, byli w błędzie. Może straci jedynego mężczyznę, który utrzymał jego uwagę na dłużej niż tydzień, ale woli stracić go dla histerii niż innych członków jego klanu. Histeria miała mniejsze szanse okazać się śmiertelna na dłuższą metę - zwłaszcza teraz gdy Harrison go zobaczył. Ten sadystyczny mały łajdak nigdy nie położy ręki na Keatsie.

Widokowy balkon górował nad głównym obszarem karmienia. Leland pchnął Keatsa o balustradę i stanął za mniejszym mężczyzną tak by patrzeć przez jego ramię i zobaczyć dokładnie to samo co jego przyjaciel. Ciepło nagiego ciała Keatsa natychmiast wsączyło się pod ubranie Lelanda. Zamknął oczy na chwilę, przypominając sobie dlaczego był tak blisko i osobiście ze swoim przyjacielem. Gdy otworzył oczy, spojrzał w dół, podążając za spojrzeniem Keatsa do sali pod nimi. Nadal było wcześnie. Tylko połowa żywieniowych stacji było zajętych. Na jednym czarnym, skórzanym materacu, ciało wampira prawie całkowicie zakrywało człowieka gdy żywił się z jego szyi i wpychając się w jego tyłek, ciesząc się wszystkim czego jego ciało mogło zyskać z niego za jednym razem.

Kolejny materac pokazywał mężczyznę nie dużo starszego od nich, uchwyconego pomiędzy dwoma wampirami, jeden żywił się z każdego z jego nadgarstków. Wił się pomiędzy nimi gdy ugryzienia wywoływały falę za falą endorfin w jego żyły by zastąpić krew, którą wysysali z jego ciała. Erekcja młodego mężczyzny wykrzywiała się do jego brzucha. Leland mógł widzieć krople spermy skapujące na jego skórę gdy brykał, wypychając w powietrze, szukając dotyku, który Leland wątpił by kiedykolwiek był ofiarowany. Jeden z wampirów puścił jego nadgarstek i odwrócił się od dawcy krwi, nie zerkając do tyłu. Ręka młodego mężczyzny przeniosła się na jego krocze gdy niezdarnie próbował owinąć pięść wokół penisa. Kolejny wampir złapał jego nadgarstek i przysunął go do swoich ust, ignorując błagania mężczyzny o własną odrobinę przyjemności.

Leland oderwał uwagę od sceny i przyglądał się profilowi Keatsa. Jego oczy przechodziły od jednej stacji karmienia do drugiej gdy cały bałagan wampirzego świata odgrywał sceny dla jego rozrywki. Nie było nic co Leland mógł z tym zrobić. Było zbyt późno na planowanie w bezczynne chwilę niesprecyzowanych planów i fantazji o tym jak wprowadzi swojego pięknego przyjaciela w zrozumienie czym on jest, w zrozumienie wszystkich rzeczy, przez które pragnął go od chwili gdy jego oczy na nim spoczęły. Było zbyt późno by wierzyć, że utrzyma jakoś swoje zainteresowanie Keatsem w sekrecie przed jego klanem na zawsze. Opuścił spojrzenie na żyłę szyjną Keatsa. Jego puls przyśpieszał gdy wpatrywał się w salę poniżej. Leland patrzył, sparaliżowany jak krew pulsowała w ciele mniejszego mężczyzny, kusząc go by zapomniał obietnice, które sobie postawił o nie gryzieniu najpierw, a radzeniu sobie z rezultatami później.

-            Leland? - spytał Keats, jego głos był szorstki od powstrzymywanych uczuć.

Leland przełknął szybko gdy odrywał spojrzenie od szyi swojego przyjaciela i spojrzał mu w oczy.

-            Tak?

Keats wpatrywał się w scenę poniżej przez co wydawało się godzinę zanim w końcu się odezwał.

-            Czy może interesujesz się facetami?

Leland zmarszczył brwi ponad ramieniem przyjaciela, starając się rozpracować mgłę żądzy krwi i normalnego pożądania.

-            Co?

-            Twój wzwód próbuje wywiercić nową dziurę w moim tyłku. - wspomniał Keats prawie swobodnym tonem. - Zwykle nie wspominałbym o niestosownej erekcji, ale jestem nagi, a ty wydajesz się naprawdę cieszyć dociskaniem do mnie w ten sposób. Teraz, to brzmi jak obiecujący początek, ale...

Leland odwrócił go, pchając go na barierkę i utrzymując w miejscu.

-            Jestem wampirem. - oświadczył na wypadek gdyby Keats jakoś pominął ten fakt.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin