P. William - Zagłada Pearl Harbour.pdf

(627 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
835315288.001.png
PIĘĆ MINUT PRZED BURZĄ
Radio umilkło gwałtownie. Siedzący przy stole młody mężczyzna w mundurze oficera
lotnictwa nerwowym ruchem ręki przekręcił gałkę wzmacniacza.
Był 2 grudnia 1941 roku, godzina 7.55. Porucznik lotnictwa wojskowego armii Stanów
Zjednoczonych Ted Hilton z niecierpliwością oczekiwał codziennego porannego komuni-
katu. Co przyniesie on dzisiaj? Od treści zawartej w słowach spikera zależało wiele w jego
życiu. Jeszcze pięć minut. Wypełniały je jak zwykle radiowe reklamy.
Porucznik Hilton wyjrzał przez otwarte okno. Na betonowych pasach startowych lotni-
ska stało w równym szeregu kilkadziesiąt najnowszych ciężkich bombowców B-17, nazy-
wanych popularnie „latającymi fortecami”. Przy samolotach pracowali mechanicy. Co
chwila rozlegał się ogłuszający warkot zapuszczanych silników.
Porucznik Hilton zamknął okno. Brakowało jeszcze trzech minut do momentu nadania
komunikatu o przebiegu rokowań amerykańsko-japońskich, toczących się już od wielu dni
w Waszyngtonie pomiędzy sekretarzem stanu Hullem a ambasadorami Nomura i Kurusu.
Można było do tego czasu szybko przebiec myślą wypadki ostatnich dni.
Jeszcze przedwczoraj byli razem z Janet w swym przytulnym nowym domku na przed-
mieściu Seattle.
Wieczorem jak zwykle czytali wspólnie „Seattle Evening Post” śmiejąc się z karykatur
wystraszonych, ściśniętych szczypcami blokady amerykańskiej Japończyków, potem Janet
pochylona nad kalendarzem długo wyszukiwała imiona dla dziecka, którego się spodziewa-
li. Następnego dnia rano obudził go szarpiący, uparty dźwięk telefonu. Dyżurny oficer
zawiadamiał, że o 9 rano u dowódcy odbędzie się odprawa oficerów dywizjonu. Przypo-
mniały mu się na chwilę przestraszone oczy Janet. Czyżby już wówczas miała przeczucie?
Odprawa była krótka. Dowódca dywizjonu zawiadomił ich, że na skutek pogarszają-
cych się stosunków amerykańsko-japońskich dywizjon zostaje przerzucony na Filipiny.
Jeszcze dziś eskadry przelecą do bazy marynarki wojennej w Barerton. W dniu 6 grudnia
odlot na Hawaje, skąd po uzupełnieniu paliwa nastąpi dalszy przelot na Filipiny.
Wyszedł ze sztabu klnąc cały świat, a w szczególności dowództwo lotnictwa. „Bezsen-
sowna bzdura - myślał jeszcze w kilka godzin później, idąc do samolotu. - Przecież Japoń-
czycy nigdy nie odważą się zaatakować Stanów Zjednoczonych.”
Tak jak porucznik Ted Hilton myślała tego dnia większość Amerykanów.
Miarowe uderzenia gongu oznajmiły godzinę ósmą. Po prognozach pogody znajomy
głos spikera rozpoczął: „Podczas wczorajszej wieczorowej konferencji z delegacją japoń-
ską...”
Dziś komunikat różnił się zasadniczo od wielu poprzednich. Wynikało z niego, że na
ostatnim posiedzeniu delegatom udało się przynajmniej częściowo wyjść z impasu. Amba-
sadorowie Nomura i Kurusu zawiadomili, że ostatnia nota sekretarza stanu Hulla z dnia 26
listopada jest studiowana z zainteresowaniem przez rząd generała Tojo. Obecnie oczekują
instrukcji i sądzą, że w najbliższych dniach będą mogli udzielić odpowiedzi, która zadowoli
tak naród amerykański, jak i japoński.
Porucznik Hilton wyłączył radio. „I po co był ten bzdurny alarm? - pomyślał. - Przyda-
łoby się, żeby ktoś zapłacił za benzynę, którą wypaliliśmy lecąc bez potrzeby z Seattle do
Barerton.”
Spokojnym ruchem zapalił papierosa, wypuszczając przed siebie duże, niebieskie kłęby
pachnącego dymu. W myślach był już z powrotem w Seattle, w domu, przy Janet...
W położonym na przeciwległym krańcu Stanów Zjednoczonych Waszyngtonie, w jed-
nostce noszącej kryptonim OP-20-GY, tego samego dnia o godzinie 8 objął służbę porucz-
nik marynarki James O'Neilly.
Od samego rana był w świetnym humorze. Dzień zapowiadał się doskonale. O szóstej
spotka się znów z Evelyn. Przez chwilę zastanawiał się, jaką by tu jej sprawić przyjemność.
Wczoraj była taka miła.
Wieczorem siedzieli blisko przytuleni do siebie w samochodzie, a na wielkim ekranie
wyłaniającym się z otaczającej ich nocy toczyła się wojna. Oglądali najnowszą kronikę
filmową.
Szalały pożary w śródmieściu Londynu, czołgi nacierały w piaskach Zachodniej Pusty-
ni, huczały działa okrętów odpierających ataki nurkujących samolotów. „Stara, wiecznie
skłócona Europa” - powiedział James do Evelyn...
Jakby na potwierdzenie jego słów na ekranie wyrosły sylwetki potężnych okrętów idą-
cych w szyku torowym po oceanie. W oddali widać było smukłe palmy wybrzeży Oahu,
żółty horyzont szerokiej plaży. Pearl Harbor strzegł bezpieczeństwa i pokoju Ameryki...
Porucznik O’Neilly został przed dwoma miesiącami o przeniesiony z krążownika
„Brooklyn”, gdzie pełnił służbę szefa łączności radiowej, do jednostki OP-20-GY, będącej
specjalną komórką kontrwywiadu Urzędu Łączności Morskiej Departamentu Marynarki
USA.
Trudno mu było z początku przyzwyczaić się do pozornie bezczynnego życia w Wa-
szyngtonie.
Z regularnością zegarka powtarzająca się służba: 6 godzin nocnych - 6 godzin dzien-
nych, co drugą dobę. Inaczej, romantyczniej wyobrażał sobie pracę oficera kontrwywiadu.
Tymczasem wszystko ograniczało się do nieustannego prowadzenia nasłuchu stacji o sy-
gnale wywoławczym XPAC. I do tego tyle środków ostrożności! Wydawało, mu się nawet
nieraz, że gdy idzie wieczorem na spotkanie z Evelyn, często towarzyszy mu jakiś czło-
wiek-cień.
Dziś od rana w eterze była cisza. Stacja XPAC milczała. Dopiero o godzinie 10.12 po-
rucznik O’Neilly usłyszał w słuchawkach charakterystyczny sygnał wywoławczy. Natych-
miast włączył automatyczne urządzenie notujące. Na długiej rolce białego papieru szybko
zaczęły narastać kreski i kropki niezrozumiałego, obcego szyfru, który już tyle razy pragnął
odgadnąć.
W dwadzieścia minut później, w tym samym budynku, komandor-porucznik Canton z
komórki OP-20-GZ włączył niezwykłą aparaturę, która wyglądała na połączenie dużej
maszyny do liczenia i pisania z radiostacją.
Przesuwając powoli w palcach lewej ręki białą taśmę papieru, zapisaną znakami alfa-
betu Morse'a, komandor Canton prawą ręką rozpoczął wystukiwać kluczem te same znaki.
Jednolicie, czerwonawo za jarzyły się w maszynie lampy elektronowe. Równocześnie roz-
poczęły miarowo uderzać czcionki wielkiej klawiatury. Na nawijającej się taśmie jedna po
drugiej układały się pałeczki i kreski japońskiego alfabetu...
Ściśle tajny japoński system łączności został rozszyfrowany przez kontrwywiad amery-
kański jeszcze w końcu 1940 roku.
Od tej chwili nie było depesz dyplomatycznych przesyłanych z Tokio do ambasady ja-
pońskiej w Waszyngtonie lub wymienianych pomiędzy poszczególnymi placówkami ja-
pońskimi, których treść nie byłaby znana dowództwu sił zbrojnych i rządowi Stanów
Zjednoczonych.
Rozszyfrowany został nawet specjalnie skomplikowany „Purpurowy kod”, służący do
przekazywania najtajniejszych wiadomości i poleceń.
„Purpurowy kod” różnił się tym od innych szyfrów, że do kodowania i odkodowywania
konieczne było użycie specjalnej maszyny. Naukowcom amerykańskim udało się nie tylko
odkryć tajemnicę kodu i ustalić, że jest on maszynowo nadawany i odczytywany. Odtwo-
rzono również konstrukcję samej maszyny. Wkrótce Stany Zjednoczone posiadały 6 ma-
szyn pozwalających na natychmiastowe odczytywanie depesz nadawanych za pomocą
„Purpurowego kodu”.
Nie pomogło Japończykom również dokonywanie co 24 godziny zmiany klucza szyfru.
„Purpurowy kod” odczytywany był również szybko przez ambasady japońskie, jak przez
komórki... kontrwywiadu armii i floty USA.
Kontrwywiad amerykański przechwytywał regularnie podawane drogą radiową tablice
kluczy na dany okres czasu. Równocześnie inżynierowie i specjaliści w dziedzinie szyfrów
stwierdzili, że kluczem zmieniającym znaczenie cyfr jest odpowiednie ustawienie mecha-
nizmów maszyny.
Od tego momentu oficerowie kontrwywiadu USA nastawiali mechanizm maszyny
„Purpurowego kodu” tego samego dnia i o tej samej godzinie, co urzędnicy szyfrowi w
ambasadach i poselstwach japońskich rozrzuconych na obu półkulach świata.
O rozdziale zbudowanych maszyn zadecydował osobiście prezydent Roosevelt. Po dwie
maszyny otrzymały Departament Wojny i Departament Marynarki, jedną, którą ukryto w
pieczarze na skalistej wysepce Corregidor, gen. Mac Arthur na Filipinach. Szóstą i ostatnią
maszynę przekazano na początku 1941 roku Wielkiej Brytanii.
Dla uniknięcia niepotrzebnego dublowania wysiłków prowadzenie nasłuchu i odszy-
frowywanie depesz nadawanych przez Japończyków za pomocą „Purpurowego kodu” roz-
dzielone było równomiernie pomiędzy komórki kontrwywiadu Departamentu Wojny i
Departamentu Marynarki.
Każdej doby, która rozpoczynała się od dnia parzystego, prowadził nasłuch, dokonywał
odszyfrowania i doręczenia depesz odbiorcom kontrwywiad Departamentu Wojny; każdego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin