Aleksander Fredro - Dożywocie.doc

(322 KB) Pobierz

 

Aleksander Fredro

DOŻYWOCIE

Komedia w trzech aktach wierszem

 

OSOBY:

 

LEON BIRBANCKI

DOKTOR HUGO

ORGON

RÓZIA, córka Organa

ŁATKA

TWARDOSZ

RAFAŁ LAGENA

MICHAŁ LAGENA

FILIP

Służba w oberży — muzykanci — Żydzi etc. etc. — Scena w mieście.

 

 

U skąpego lub chciwego cała

w mieszku dusza.

 

And. Maks. Fredro

 

AKT I

Sala w oberży —  liczba na drzwiach —  po prawej strome od aktorów pod oknem stolik, na nim dopalające się  świece, kieliszki, karty etc.; toż samo i na ziemi, gdzie także kilka butelek —  po lewej stronie na kanapie śpi Rafał i Michał. W głębi śpią na krzesłach muzykanci z instrumentami w ręku za pulpitami, na których butelki i gasnące świece — krzesła powywracane i nieład w całym pokoju

 

Scena

Łatka, Filip sprząta

 

 

 

ŁATKA (zaglądając)

Pst! Filipku!

 

FILIP (gasząc świece i nie oglądając się)

Śmiało, śmiało!

 

(Łatka wsuwa się i ogląda się wkoło, kiwając głową)

 

ŁATKA

Tu dudziarze, tu opoje;

Aj Filipku, serce moje,

?le się dzieje.

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

FILIP (ziewając)

Cóż się stało?

 

ŁATKA (trącając nogą butelkę)

Sądząc z szczątków o zabawie...

 

FILIP

Nieźle, nieźle nam się działo.

 

ŁATKA

To czuwanie noc w noc prawie,

Te hulanki, ten tok życia,

Pewnie zdrowia nic nie przyda;

A pan Leon go do zbycia

Nie ma wiele. — Aj, aj, bieda,

Kłopot, nędza z tą młodzieżą;

Żyją jakby nieśmiertelni;

Mów im: umrzesz! — nie uwierzą  —

Aż kazadzą im kościelni,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Aż już przyjdzie leźć do rowu,

Wtedy...

 

FILIP (wpadając w mowę)

Wierzą.

 

ŁATKA

Aj, gdzie znowu!

Lecz tych wszystkich wtedy gubią...

 

FILIP (jak wyżej)

Co ich z duszy, serca lubią.

 

ŁATKA ,

Aj, gdzie znowu!  tych, co krocie

Gotowizną dzisiaj płacą,

Aby nabyć dożywocie,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Które jutro może stracą  —

I żadnemu ani w głowie,

Że ktoś kupił jego zdrowie —

Jakby własnym szasta sobie!

 

FILIP (ironicznie)

Szasta, szasta, a raz w grobie —

Dożywocie fiut! do kata.

 

ŁATKA

Fiut! Filipku, serce moje —

Tak jest, tak, fiut! — wielka strata!

Jak na węglach ja też stoję  —

Aj, aj, kłopot! cóż robili

Na tej uczcie?

 

FILIP

Co?

 

ŁATKA

Co?

 

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

FILIP

Pili!

 

ŁATKA

Zgadłem, zgadłem   źle, niezdrowo

Ale skromnie, czy bez liku?

 

FILIP

Po kieliszku.

 

ŁATKA

Mądre słowo!

Po kieliszku! mów: po łyku,

Ale łyków sto tysięcy.

A nasz Leon?

 

FILIP

Ten najwięcej.

 

ŁATKA

Pił, pił?

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

FILIP

Jak smok.

 

ŁATKA

Jak smok? Boże!

On na siebie sam zażarty —

Pierś jak wróbla — kaszel dławi —

Noże w sobie topi, noże!

I cóż jeszcze?

 

FILIP

Grano w karty.

 

ŁATKA

W karty? dobrze — ta zabawa

Zawsze jakąś korzyść sprawi,

Bo co przegrać kto nie może,

To w pół darmo nam zastawi.

 

FILIP

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Ja gry ganić nie mam prawa:

Dziesięć czątych mi przyniosła.

 

ŁATKA

Dziesięć czątych! Aj, Filipku,

Tyś się widzę rodził w czepku.

Więc się wziąłeś do rzemiosła?

 

FILIP

To się na mnie nie pokaże!

Wszakżem uczon w pańskiej szkole:

Na niepewne nic nie ważę

I gratyskę zawsze wolę.

 

ŁATKA

Skądże, serce, ów dziesiątek?

 

FILIP

Od kart dawać zwyczaj dawny.

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

ŁATKA

Od kart — dziesięć  — piękny wziątek!

Akcydensik zatem jawny —

Pokażno mi te dukaty.

 

FILIP

Nic dziwnego — ot dukaty.

 

ŁATKA

Ważne?

 

FILIP

Pasir.

 

ŁATKA

Jakże będzie?

 

FILIP

Co — jak będzie?

 

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

ŁATKA

Jakoś przecie

Ów dziesiątek.  Co?  jak?  wszędzie

Człowiek z ludźmi... jakto w świecie

Ręka rękę... jakoś przecie.

 

FILIP (chcąc odejść)

Nie mam czasu.

 

ŁATKA (zatrzymując go)

Chcesz mej straty?

 

FILIP

Co?  Pan Łatka, tak bogaty,

Chciałby dzielić, wziąć połowę,

Co dniem, nocą, łamiąc głowę,

Biedny sługa gdzie skorzysta?

A, to hańba oczywista!

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

ŁATKA

Aj, Filipku, hańby nie ma —

Jeden chętnie pieniądz trzyma,

Drugi chętnie go wyrywa;

I Filipku, serce moje,

Jeśli z tobą się podzielę,

To za moje koszta, znoje.

Gdym Leona Birbanckiego

Dożywocie kupił sobie,

Chciałem kogoś rozsądnego

Wciąż przy jego mieć osobie,

By uważał należycie

Na szacowne jego zdrowie,

Na, zbyt drogie dla mnie, życie —

By strzegł jakby oka w głowie.

Ciebiem wybrał przez poczciwość

Za zasługi twoje dawne,

Za staranną twą gorliwość,

Z którąś fanty strzegł zastawne;

I pomimo przeszkód wielu,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Z wielkim kosztem, z wielką pracą,

Tum cię wkręcił, przyjacielu,

Gdzie ci teraz dobrze płacą.

 

FILIP

Wszak pan bierzesz procent piąty.

 

ŁATKA

Powinien byś dać dziesiąty,

Jam ci bowiem dał dochody,

Co masz teraz  jam cię wprzódy

Oporządził jak panicza.

 

FILIP

Oporządził?  Wolne żarty.

 

ŁATKA

Wszakżem czapkę dał z kutasem,

Czapkę piękną.

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

FILIP

Grat obdarty,

Chyba wróble straszyć czasem.

 

ŁATKA

Ale kutas!...

 

FILIP

Piękna czapka.

 

ŁATKA

Ale kutas!...

 

FILIP (ironicznie)

Luba! mila!

I cóż miałem z tego datku?

 

ŁATKA

Ale kutas, kutas, bratku...

 

FILIP

Cóż u diabła z tym kutasem!...

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

 

ŁATKA

I podszewka niezła była.

Dałem także łokci parę

Pięknej frandzli.

 

FILIP

Strząpki stare!

 

ŁATKA

Piękną umbrę.

 

FILIP

Tęgie zyski!

 

ŁATKA

Piękne buty.

 

FILIP

Jeden tylko.

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

ŁATKA

Jeden? — może — lecz paryski.

Dałem szlafrok w piękne kwiaty.

 

FILIP

Diabłem wyszedł więc bogaty

Z pańskiej służby w szóstym roku:

W jednym bucie i szlafroku.

 

ŁATKA

Lecz nie o tym teraz mowa —

Kiedym kupił dożywocie...

 

FILIP

Kupił? kupił? — wydarł, panie.

 

ŁATKA

Aj, Filipku, serce moje!

Wstrzymaj trochę ostre słowa. —

Wydarł! wydarł! W tym kłopocie

 

             

  ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin