HANS HELLMUT KIRST - Fabryka oficerów.pdf

(1798 KB) Pobierz
Hans Hellmut Kirst
Fabryka oficerów
Przedmowa
Autor znanej w Polsce powieści "08815" wprowadza tym razem czytelnika do "Fabryki
oficerów".
Produkowanie oficerów w hitlerowskiej szkole podchorążych odbywa się taśmowo: parę
miesięcy drylu szkolnego i na front! I odbywa się oczywiście według ideologicznego wzorca
narodowego socjalizmu. Kto się przeciwko temu wzorcowi buntuje, obojętne, z jakich względów
i obojętne kto – czy to będzie "ostatni Prusak" generał Modersohn, którego zdaniem hitleryzm
zhańbił pruski ideał żołnierza, czy porucznik Krafft, który na własną rękę próbuje walczyć o "inne
Niemcy" – ten musi zginąć. Postarają się już o to tacy żarliwi zwolennicy Hitlera, jak podchorąży
Hochbauer i sędzia wyższego sądu wojennego Wirrmann.
Sensacyjna akcja książki toczy się w roku 1944. Główny jej wątek stanowi śledztwo,
którego wynik odpowiedzieć ma na pytanie: Kto i dlaczego zabił podporucznika Barkowa, syna
generała – komendanta Szkoły Wojennej w Wildlingen nad Menem?
Autor nie ogranicza jednak treści tej bardzo gorzkiej i wstrząsającej powieści do lat wojny.
Z pewnych dygresji dowiadujemy się, że ci, którzy kiedyś wiernie służyli Hitlerowi i tępili
najmniejszy nawet przejaw oporu, również po wojnie żyją i działają jak za najlepszych swych
czasów.
Zdradzonemu pokoleniu ku pamięci
Młodzieży dzisiejszej ku przestrodze
Jest to historia porucznika Kraffta. Jeśli nawet wielu twierdzić będzie, że nie taki był jej
rzeczywisty przebieg – istnieje jeszcze paru ludzi, którzy ją pamiętają. Wielu wyda się to
pożałowania godne, ale na to nie ma rady. Nawet śmierć przecież ma prawo się pośmiać i nawet
morderca nie musi być człowiekiem bez poczucia humoru. Porucznik Krafft w każdym razie
wiedział, co to wesołość. I zapłacił za to wysoką cenę.
Ta jego historia wydarzyła się podczas 16 kursu kształcenia oficerów wojennych, który
trwał od 10 stycznia do 31 marca 1944 roku. Widownią jej była Szkoła Wojenna nr 5 w Wildlingen
nad Menem. Do opisu tego wszystkiego dołączyłem kilka wyciągów z akt sądu wojennego, listów,
dokumentów i życiorysów. Nazwiska trzeba było zmienić. I jeśli nawet prawda ma liczne twarze –
odrysowałem tu przynajmniej kilka z nich. Nie jest to widok budujący. Ale to nie ma być żadnym
usprawiedliwieniem – może służyć jedynie jako ostrzeżenie.
Część I
1
Pogrzeb podporucznika
Porucznik Krafft biegł przez cmentarz. Z fruwającymi połami płaszcza wyglądał jak nagle
spłoszona oferma. Grono żałobników patrzyło na niego z zainteresowaniem. Zarysowywała się
perspektywa całkiem przyjemnej rozrywki w trakcie tej nad wyraz nudnej ceremonii żałobnej.
– Proszę o pozwolenie przejścia! – zawołał porucznik Krafft przytłumionym nieco głosem.
I zgrabnie prześliznął się między otwartym grobem a grupą oficerów. – Proszę o pozwolenie
przejścia!
Skinieniem głowy wyrażono zgodę na prośbę Kraffta. Ale nikt nie zrobił mu miejsca, być
może w nadziei, że pośliźnie się i wpadnie w dół. To byłby dalszy krok na drodze do upragnionej
rozrywki. Przeciągający się pogrzeb bowiem jest dla twardych wojaków równie niepokojący, co
długotrwałe nabożeństwo, przy czym to ostatnie ma przynajmniej tę zaletę, że można siedzieć, i to
pod dachem.
– Co panu tak spieszno? – dopytywał się kapitan Feders. – Czyżby wyprodukowano już
nowego trupa?
– Jeszcze nie – powiedział, przepychając się, porucznik Krafft – o ile mi wiadomo.
– Jeśli tak dalej pójdzie – uświadamiał bez żenady swoje otoczenie kapitan Feders – to
wkrótce przestaniemy być szkołą wojenną, a zaczniemy egzystować jako towarzystwo pogrzebowe.
Z odpowiedzialną ograniczonością.
Ale choć kapitan Feders nawet tutaj sypał nonszalancko uwagami – robił to jednak głosem
przytłumionym. Po drugiej stronie grobu bowiem stał generał.
* * *
Generał major Modersohn stał w głowach otwartego grobu: wysoki, wyprostowany,
kanciasty. Zupełnie bez ruchu.
Zdawał się nie zauważać, co się wokół niego dzieje. Nie rzucił okiem ani na
przepychającego się ku niemu porucznika Kraffta, ani też nie reagował na uwagi kapitana Federsa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin