J. R. R. Tolkien Turambar i Foalóke - Wszyscy zebrali się tu tłumnie, by posłuchać historii Turambara i Foalóke - powiedział Eltas - ulubionej legendy ludzi, mówišcej o dawnych dniach, jeszcze sprzed Bitwy o Tasarinan, kiedy to ludzie po raz pierwszy wkroczyli w ciemne kotliny Hisilóme. Do dzi ludzie opowiadajš sobie wiele podobnych historii, a jeszcze częciej czynili to w przeszłoci, szczególnie w tych królestwach Północy, które niegdy poznałem. Być może wspomnę tu o innych wojownikach i o takich sprawach, które nie należš do tej pradawnej legendy, ale to, co wam opowiem, jest prawdziwš i smutnš historiš, jakš usłyszałem na długo przedtem, zanim przemierzyłem Olóre Malle przed upadkiem Gondolinu. W owych czasach mój lud zamieszkiwał w jednej z kotlin Hisilóme. Ziemię tę ludzie nazywali w swoich językach Aryadorem, choć oni sami osiedlili się z dala od wybrzeży Asgon. Ich siedziby mieciły się nie opodal szczytów Gór Żelaznych i olbrzymich, pełnych wyniosłych drzew lasów. Mój ojciec powiadał, że wielu sporód naszych przodków na własne oczy widziało złe poczwary Melka, a niektórzy ugięli się nawet przed ich potęgš. Ponieważ za nasze plemię całym sercem nienawidziło owych stworzeń złego Valara, często powtarzalimy sobie opowieć o Turambarze i Foalóke, tyle że używajšc raczej imion gnomijskich: Turumart i Fuithlug. Wiedzcie więc, że przed Bitwš Rozpaczy oraz klęskš Noldolian żył tam władca ludzi imieniem Úrin, który na wezwanie gnomów, u boku Ilkorindów, wyruszył wraz ze swym ludem przeciwko Melkowi. Żony i dzieci jego wojowników pozostały wszelako w lenej krainie, wród nich za była Mavwin, żona Úrina. Razem z niš pozostał też syn wodza, zbyt mały, by brać udział w walce. Imię tego chłopca we wszystkich językach brzmiało Turin, choć jego matkę Eldarowie zwali Mavoine. Úrin i jego drużyna nie uciekli z pola bitwy, tak jak uczyniła to większoć ludzi, i wielu z nich zginęło, walczšc do ostatka. Sam Úrin dostał się do niewoli. Sporód Noldolian, którzy także brali udział w bitwie, wszyscy zostali zabici, wzięci do niewoli lub też uciekli - z jednym wszakże wyjštkiem, bowiem Turondo (Turgon), wraz ze swym oddziałem, zdołał wyrwać się z okršżenia. Jego ucieczka oznaczała, że Melk nie odniósł całkowitego zwycięstwa, pragnšł więc odkryć, dokšd podšżyli uciekinierzy. Nie udało mu się to jednak - jego szpiedzy wrócili z niczym. Żadne też tortury zadane schwytanym Noldolianom nie zdołały skłonić ich do zdrady. Wiedzšc przeto, że elfy z Kôru niewiele dbajš o ludzi, traktujšc z obawš i podejrzliwociš ich nieporadnoć i niezdarnoć, postanowił zmusić Úrina, by jako szpieg udał się na poszukiwania Turonda. Jednak ani groby, ani tortury czy też obietnice nagrody nie przekonały jeńca. - Rób ze mnš, co chcesz, ale nie namówisz mnie, bym spełnił twš niegodnš probę, wrogu bogów i ludzi. - Z pewnociš nie zlecę ci już żadnej pracy do wykonania - odparł ze złociš Melko - ani do niczego nie będę cię zmuszał. Sied tutaj i patrz na moje uczynki, choć wiem, że nie będš ci się one podobały. Nie zdołasz jednak nic zrobić, by mnie powstrzymać. By pogršżyć w rozpaczy Úrina Nieugiętego, wymylił następujšcš torturę: zaprowadziwszy go wysoko w góry, stanšł obok i rzucił na niego samego oraz na jego lud przerażajšce zaklęcia Valarów, które miały sprowadzić na nich niedolę i mierć z żalu. Úrin musiał bezradnie patrzeć, jaki los spotyka jego żonę i dzieci, nie mogšc przyjć im z pomocš, gdyż czary trzymały go w górach. - Historia Turina, twego syna, będzie wyciskała łzy z oczu wszystkim elfom i ludziom, ilekroć zbiorš się, by opowiadać sobie legendy - powiedział Melko. - Przynajmniej jednak - odparł Úrin - nikt nie będzie litował się nad nim, że ma ojca tchórza. Po bitwie Mavwin udała się we łzach do Hithlum, czy też Dor Lómin, gdzie z rozkazu Melka musieli teraz zamieszkać wszyscy ludzie, wyjšwszy kilku, którzy wcišż błškali się wolni z dala od tych miejsc. Tam włanie, kiedy jej mšż wcišż pozostawał w niewoli u Melka, a Turin był jeszcze małym chłopcem, wydała na wiat Nienóri. Zrozpaczona Mavwin nie wiedziała, jak wykarmi dwójkę dzieci, bowiem rycerze Úrina zginęli w walce, a mieszkajšcy w pobliżu obcy ludzie nie wiedzieli, że jest ona wielkš władczyniš i nie kwapili się do pomocy. Kraina, do której ich wygnano, była przy tym ciemna i niegocinna. Legenda głosi, że Úrin był przyjacielem elfów, czym różnił się od wielu przedstawicieli swego rodu. Szczególnš sympatiš darzył Egnora, elfa z zielonych lasów, gnomijskiego myliwego. Znał też jego syna, Berena Ermabweda, któremu przez wzglšd na swego potomka, Damroda, wywiadczył kiedy przysługę. Pamięć o tym, co Beren Jednoręki uczynił w zamku Tinwelinta, wcišż była w Dor Lómin żywa. Kiedy Mavwin usłyszała o tym, nie wiedzšc, co innego mogłaby zrobić, postanowiła wysłać Turina na dwór Tinwelinta, błagajšc, by przez wzglšd na pamięć Úrina i Berena, syna Egnora wychował osieroconego chłopca. Gorzkie było to rozstanie i Turin długo płakał, nie chcšc zostawiać matki. Była to pierwsza z wielu złych chwil, jakie czekały go w życiu. W końcu jšł niechętnie szykować się do podróży, w której towarzyszyć miało mu dwóch starców ze wity jego ojca, Úrina. Po smutnym pożegnaniu cała trójka skierowała się ku ciemnym wzgórzom, pozostawiajšc za sobš skryty wród drzew mały domek Mavwin, tak że wkrótce przesłonięte łzami oczy Turina nie mogły go już dojrzeć. - O matko moja! - zawołał, kiedy Mavwin mogła jeszcze usłyszeć go z oddali. - Czy kiedy do ciebie powrócę? Wiedział jednak, że rozdziela ich przekleństwo Melka. Długa, nużšca i nader niepewna była droga wiodšca przez ciemne wzgórza Hithlum ku wielkim lasom Odległej Krainy, gdzie w tym czasie miał swš siedzibę król Tinwelint. Turin, syn Úrina, był pierwszym, który przemierzył ten szlak, po nim za niewielu miało jeszcze odwagę nań wstšpić. Choć znajdowali się z dala od Angabandi, Turinowi i jego towarzyszom groziło wielkie niebezpieczeństwo ze strony wilków i włóczšcych się tu orków, bowiem władza Melka sięgała aż po królestwa Północy. Przeladowani złymi czarami, często gubili drogę i bezradnie błškali się przez wiele dni. W końcu jednak, dzięki opiece Valarów, zdołali pokonać ów szlak, choć niewykluczone, że pomógł im sam Melko, gdyż póniej Turin nieraz żałował, że nie zgubił się jako dziecko w tych ciemnych lasach. Za górami zabłšdzili zupełnie, aż w końcu, pozbawionych pożywienia i bliskich mierci głodowej, znalazł ich wędrujšcy przez las myliwy z plemienia lenych elfów. Łowcę tego, ze względu na jego ogromnš posturę, zwano Belegiem. Przez ciemnš, bezludnš knieję krętymi cieżkami przyprowadził on przybyszów nad brzeg ocienionego strumienia, gdzie znajdowała się brama do grot zamku Tinwelinta. Przez wzglšd na pamięć Úrina Nieugiętego król przyjšł ich dobrze, kiedy za usłyszał o przyjani Úrina z Berenem Jednorękim oraz o ciężkim położeniu Mavwin, serce cisnšł mu żal i postanowił spełnić jej życzenie. - Zamieszkaj, synu Úrina - powiedział do Turina - w moim skrytym wród lasu zamku, nie jako dworzanin, lecz jako me drugie dziecko, ja za postaram się, by posiadł całš wiedzę, zarówno mojš, jak i Gwendheling. Kiedy towarzysze Turina odpoczęli należycie po podróży, młodszy z nich udał się w drogę powrotnš, pragnšł bowiem do mierci służyć żonie Úrina. Tym razem jednak eskortowały go elfy, które nie szczędziły wysiłków, by podróżował wygodnie. Miał przekazać Mavwin od Tinwelinta następujšce słowa: - Wiedz, żono Úrina Nieugiętego, iż to nie miłoć do Melka ani strach przed nim, ale mšdroć mego serca i los zesłany przez Valarów sprawiły, że nie wzišłem z mym ludem udziału w Bitwie Nieprzeliczonych Łez. Mogłem więc udzielić bezpiecznego schronienia wszystkim, którzy, lękajšc się zła, zdołali odnaleć wiodšce do mojego zamku tajemne szlaki. Nie istnieje chyba inny bastion opierajšcy się bucie Żelaznego Valara, bo choć ludzie powiadajš, że Turgon nie został zabity, nie wiadomo, czy to prawda i czy uda mu się uciec z niewoli. Wychowam zatem Turina jakby był moim własnym dzieckiem aż osišgnie wiek, w którym będzie mógł zostać twoim następcš. Wówczas, jeli taka będzie jego wola, odejdzie. Poprosił także Mavwin, aby - jeżeli tylko zdoła znieć trudy podróży - także przybyła na jego dwór i żyła na nim w pokoju. Władczyni nie przyjęła wszakże tego zaproszenia, zarówno dlatego, że nie chciała rozstawać się z maleńkš córeczkš, Nienóri, jak również dlatego, że wolała biedować wród ludzi, niż żyć wygodnie jako ubogi krewny na dworze lenych elfów. Możliwe też, że przywišzała się do tego miejsca, gdzie Úrin pozostawił jš, wyruszajšc na wielkš wojnę. Wcišż bowiem żywiła nadzieję na jego powrót, jako że żadni wysłannicy, przynoszšcy smutne wieci z pola bitwy, nie twierdzili z całš pewnociš, że jej mšż nie żyje. Powiadali tylko, że nikt nie wie, co się z nim stało. Łudziła się tš nadziejš, mimo iż upłynęły już lata, odkšd zadano w tej walce ostatni cios. Często jednak tęskniła póniej za Turinem i być może, kiedy Nienóri podrosła na tyle, aby wytrzymać podróż, odłożyłaby na bok swš dumę i powędrowała przez wzgórza, gdyby nie to, że potęga i magia Melka uczyniły je nie do przebycia. Zły Ainur uwięził bowiem wszystkich ludzi w Hithlum i zabijał tych, którzy omielali się wyjć poza jej granice. Wróćmy jednak do Turina i tego, co działo się z nim w siedzibie Tinwelinta. Razem z nim zamieszkał tam Gumlin, starzec eskortujšcy go podczas podróży z Hithlum, który nie miał ani sił, ani chęci, aby wracać do swojej władczyni. Wiele radoci zaznał syn Úri...
dre4mwalker