ZAWÓD NAUCZYCIEL.pdf

(209 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
DZIELIMY SIĘ DOŚWIADCZENIAMI
DYLEMATY WYCHOWANIA
Zawód nauczyciel
Wzawodzie nauczyciela nauczania zintegrowanego
pracuję osiemnaście lat. Początkowo – w niewielkiej
szkole w małej miejscowości, od ośmiu lat
–wjednej ze szkół warszawskich.
n Grażyna Staniucha
P rzejście z jednej placówki do drugiej
lonej o dwa kilometry. Uczniowie ci byli po-
czątkowo dowożeni do szkoły przez rodzi-
ców, ale już w drugiej klasie samodzielnie
przychodziły i wracały do domu. W szkole
działała świetlica, ale korzystały z niej
na ogół dzieci czekające na lekcje, na ro-
dzeństwo oraz te, które należały do grupy
świetlicowej (przygotowywały przedstawie-
nia, spędzały czas na wspólnych grach i za-
bawach, odrabiały lekcje). Dzieci takich nie
było dużo, ponieważ wszystkie na ogół mia-
ły zapewnioną opiekę w domu.
Praca z dziećmi była bardzo przyjemna.
Były w zasadzie zdyscyplinowane, grzeczne.
Owszem, zdarzały się i takie, które przyspa-
rzały kłopotów wychowawczych. Najczęstszy
problem, z jakim się stykałam, to niedojrza-
łość emocjonalna ucznia.
było jak wypłynięcie na głęboką,
wzburzoną wodę. Duża szkoła, liczne klasy,
zupełnie inne problemy z dziećmi oraz ro-
dzice czasami mniej chętni do współpracy.
To dla mnie nowe doświadczenie, ale jedno-
cześnie wyzwanie. Na początku było mi, nie
ukrywam, trudno się przyzwyczaić. Z dru-
giej jednak strony, miałam możliwość po-
równania.
Łatwiejsza praca
Praca w małej szkole (około 320–340
uczniów) z kilkunastoma, na ogół grzeczny-
mi i zdyscyplinowanymi uczniami w klasie
jest łatwiejsza, mniej stresująca. Nie musia-
łam borykać się z takimi problemami wy-
chowawczymi, z jakimi spotykam się obec-
nie w środowisku wielkomiejskim. Na
każdym poziomie były po dwie klasy, naj-
częściej 18–19-osobowe. Środowisko, z któ-
rego wywodziły się dzieci, nie było bardzo
zróżnicowane. Przeważały dzieci pochodzą-
ce z rodzin górników i rolników, ale byli tak-
że uczniowie, których rodzice są lekarzami,
adwokatami. Do szkoły uczęszczały dzieci
miejscowe oraz dzieci z miejscowości odda-
Smutny fakt
W owych czasach miałam także dziecko,
które, jak wykazały przeprowadzone dopie-
ro pod koniec klasy pierwszej badania psy-
chologiczne, powinno uczęszczać do szkoły
specjalnej. Rodzice tego dziecka nie zgodzi-
li się już w okresie przedszkolnym na sko-
rzystanie z pomocy poradni psychologiczno-
44
Życie Szkoły
61661650.023.png 61661650.024.png 61661650.025.png
 
Praca w małej szkole jest łatwiejsza,
mniej stresująca. Nie musiałam borykać
się z takimi problemami wychowawczymi,
zjakimi spotykam się obecnie
wśrodowisku wielkomiejskim.
-wyrównawcze, przy odrabianiu prac domo-
wych korzystały z pomocy wychowawcy
świetlicy. Ponieważ klasy były niezbyt liczne,
a dzieci w miarę grzeczne, miałam możli-
wość indywidualnej pracy ze słabym
uczniem w czasie lekcji. Dzięki temu
uczniów powtarzających klasę nie było, poza
wyjątkowymi przypadkami, np. odroczenia
obowiązku szkolnego (po badaniu po pierw-
szym semestrze klasy pierwszej). Żeby spro-
stać problemom, nie mogłam na bieżąco
umawiać się z metodykiem, psychologiem
i pedagogiem, tylko na własną rękę szuka-
łam rozwiązań. W szkole nie było etatu psy-
chologa ani pedagoga szkolnego. Psycholog
odwiedzał szkołę na początku roku oraz
pod koniec pierwszego semestru i w maju.
Pedagog zatrudniony był na pół etatu, tak że
-pedagogicznej, gdyż uważali, że syn w mia-
rę rozwoju wyrówna braki. Chłopczyk na za-
jęciach najczęściej nie pracował, przeszka-
dzał innym, głośno rozmawiając, chodził
na czworakach, naśladując odgłosy psa, wy-
rzucał kolegom zawartość tornistrów, wy-
biegał z klasy. Po rozmowie z mamą nastę-
powała chwilowa poprawa jego zachowania.
Matka przez cały pierwszy rok nauki syna
nie wyrażała zgody na wizytę w poradni, we-
dług niej dziecko nie sprawiało w domu żad-
nych kłopotów wychowawczych. Chłopiec nie-
chętnie zwierzał się z tego, co robi w domu,
jak reagują rodzice na uwagę w dzienniczku.
Dopiero po jakimś czasie „otworzył się”. Oka-
zało się, że w domu traktowany był bardzo su-
rowo. Kolejne rozmowy z mamą na temat wi-
zyty w poradni nadal nie przynosiły żadnych
rezultatów. Niestety, uczeń nie zdobył promo-
cji do klasy drugiej. Jego dalszy los nie poto-
czył się szczęśliwie – powtarzał klasę drugą,
trzecią i czwartą. Dopiero wtedy przeniósł się
do szkoły specjalnej. Smutny to fakt, ale ludzie
wywodzący się z tego (wiejskiego/małomia-
steczkowego) środowiska naprawdę niechęt-
nie korzystają z pomocy psychologa czy peda-
goga – wstydzą się, nie zdając sobie sprawy,
jaką krzywdę wyrządzają swemu dziecku.
Współpraca z rodzicami zazwyczaj
układała się pomyślnie. Rodzice
najczęściej stosowali się do zaleceń
i uwag nauczyciela, w miarę swoich
możliwości służyli pomocą.
często zdarzało mi się odwiedzać swoich
uczniów w ich rodzinnych domach, aby do-
wiedzieć się, jakiej potrzebują pomocy, zo-
baczyć warunki, w jakich się uczą (wiele
dzieci pochodziło z rodzin alkoholików).
Blaski i cienie
Kiedy podejmowałam pracę, a było to kil-
kanaście lat temu, szkoła była dość dobrze
wyposażona w pomoce dydaktyczne, ale mi-
mo to sporo pomocy musiałam wykonywać
sama, nie było kserokopiarki, więc wiele
rzeczy kopiowałam przez kalkę, nie było
zbyt dużo pomocniczych podręczników dla
nauczycieli. Za to był bardzo bliski kontakt
z naturą, wiele lekcji odbywało się w okre-
ślonym środowisku, na łące, nad stawem czy
wlesie i na polu, gdzie uczniowie mogli, ob-
serwując, zdobywać własne doświadczenia
i pogłębiać wiedzę. W zimie zabieraliśmy
sanki (był to szkolny sprzęt sportowy) i zjeż-
Jakiej pomocy potrzebują
Najczęściej spotykałam się z problemami
społecznymi. Nie wszystkie dzieci były do-
brze przygotowane do obowiązku szkolne-
go. Większość z nich opuszczała zajęcia
w przedszkolu, a podczas nauki w szkole
wielu rodziców nie mogło poświęcić czasu
dzieciom ze względu na obowiązki gospo-
darskie. Takie właśnie dzieci miały najczę-
ściej kłopoty w nauce – w dodatku wywodzi-
ły się z rodzin wielodzietnych. Dzieci te
chętnie uczęszczały na zajęcia dydaktyczno-
45
8/2008
61661650.001.png 61661650.002.png 61661650.003.png 61661650.004.png 61661650.005.png 61661650.006.png
 
Ukowala; wycieczka doskansenu wsi polskiej wSierpcu
Na wycieczce w Muzeum Archeologicznym; lepienie z gliny
dżaliśmy z górki w pobliżu szkoły. Organizo-
waliśmy w ramach zajęć SKS-u wyjazdy
na lodowiska, a w czasie ferii zimowych –
jednodniowe wyjazdy w góry, za które pła-
cili rodzice. Poza tym woziliśmy dzieci
do najbliższego miasta na pływalnię.
Można postawić pytanie: skąd były na to
pieniądze? W szkole bardzo sprawnie dzia-
łał komitet rodzicielski, który organizował
festyny dla rodziców. Dochód przeznaczał
na potrzeby szkoły, poszukiwał sponsorów.
Na festynach uczniowie sprzedawali własno-
ręcznie wykonane ozdoby, prace artystycz-
ne, prezentowali swoje umiejętności wokal-
ne i taneczne.
więc było to zawsze olbrzymie przeżycie. Ro-
dzice już od klasy pierwszej gromadzili fun-
dusze, ponadto każdy uczeń otrzymywał do-
finansowanie z wydziału ochrony
środowiska, a dzieci z biednych rodzin –
z opieki społecznej. W rezultacie zawsze wy-
jeżdżały całe dwie klasy (cały rocznik).
W czasie pobytu dzieci miały zajęcia lekcyj-
ne, a dodatkowo zwiedzały ciekawe miejsca,
Kiedy podejmowałam pracę, a było to
kilkanaście lat temu, szkoła była dość
dobrze wyposażona w pomoce
dydaktyczne, ale mimo to sporo pomocy
musiałam wykonywać sama.
Zielone szkoły
W czasie roku szkolnego organizowałam
wyjazdy do kina, rzadziej do teatru. Poza ty-
mi rozrywkami dzieci nie miały innego kon-
taktu z kulturą, ponieważ rodzice nie dyspo-
nowali wolnym czasem, a i sytuacja
finansowa nie pozwalała na takie rozrywki.
Oczywiście nie była to reguła. Byli i są rodzi-
ce, którzy robią bardzo wiele, aby ich dziecko
rozwijało się najpełniej, miało kontakt z kul-
turą i osiągnięciami techniki. Ponieważ re-
jon, w którym pracowałam i z którego pocho-
dzę, to Śląsk, organizowałam dzieciom
wklasie trzeciej trzytygodniowe wyjazdy
nad morze, do zielonej szkoły. Nie każde
dziecko mogło później wyjechać z rodzicami,
spędzały czas na plaży, wieczorami organizo-
wano dla nich dyskoteki, rozgrywki sportowe
iintelektualne oraz mnóstwo innych przy-
jemności. Dzieci wracały wesołe, zadowolo-
ne i opalone.
Razem z rodzicami
Współpraca z rodzicami zazwyczaj ukła-
dała się pomyślnie. Rodzice najczęściej sto-
sowali się do zaleceń i uwag nauczyciela,
w miarę swoich możliwości służyli pomocą
w czasie wycieczek, chętnie pomagali
przy organizacji różnych imprez klasowych
czy szkolnych. Grono pedagogiczne nie było
liczne i może dlatego – bardzo zgrane. Lubi-
46
Życie Szkoły
61661650.007.png 61661650.008.png 61661650.009.png 61661650.010.png 61661650.011.png
 
Dziewięć lat temu wpadła mi w ręce
książka opisująca techniki pedagogiczne
opracowane przez francuskiego
pedagoga Celestyna Freineta.
Zainteresowały mnie bardzo
ipodokładnym zapoznaniu się z nimi,
postanowiłam niektóre z nich
wprowadzić na swoich zajęciach.
liśmy spędzać wspólnie czas. W okresie mojej
pracy szkoła miała dwóch dyrektorów. Za-
wsze potrafili docenić nauczyciela i stanąć
wjego obronie. Wiele mogłam się od nich
nauczyć. Całe grono, pracownicy obsługi
oraz emerytowani pracownicy szkoły, spoty-
kaliśmy się okazjonalnie na poczęstunku
z okazji Dnia Nauczyciela czy Dnia Kobiet.
Co rok, po zakończeniu roku szkolnego orga-
nizowaliśmy całodniowe wyjazdy turystyczne.
Stosunki panujące między nauczycielami
i pracownikami obsługi były bardzo dobre.
w rozwiązywaniu problemów wychowaw-
czych może zawsze liczyć na pomoc szkolne-
go psychologa i pedagoga.
Po dziesięciu latach
Podjęłam trudną decyzję o zmianie miej-
sca zamieszkania i co za tym idzie, zmianie
miejsca pracy. Bardzo ciężko było mi się
rozstać z tamtą szkoła, ale do tej pory utrzy-
muję osobisty kontakty z koleżankami, cza-
sami odwiedzam szkołę i wracają wtedy bar-
dzo miłe wspomnienia.
Aby zacieśnić więzy
Grono pedagogiczne jest liczne i myślę,
że zgrane. Niestety, my, nauczyciele naucza-
nia zintegrowanego rzadko spotykamy się
zinnymi koleżankami w pracy, ponieważ
przerwy spędzamy z naszymi podopieczny-
mi w sali lekcyjnej albo na korytarzu. Aby
zacieśnić więzy, porozmawiać i odpocząć,
umawiamy się na spotkania w ulubionej her-
baciarni. Tak jak i w poprzedniej szkole, tak
i teraz wspólnie obchodzimy nasze święto –
Dzień Nauczyciela, organizujemy Wigilię,
wychodzimy do teatru czy kina, planujemy
wycieczki integrujące zespół.
W przeciągu ostatnich ośmiu lat miałam
pod swoją opieką różne dzieci. Musiałam
szukać dróg, które pozwolą mi dotrzeć
do ucznia, zrozumieć jego problemy i po-
móc mu je przezwyciężyć (rozwiązać). Wie-
le czasu poświęcałam na indywidualne roz-
mowy. Bardzo często lekcje zaczynały się
i kończyły pogadanką na tematy wychowaw-
cze. Prowadziłam zajęcia, na których reali-
zowałam program „Spójrz inaczej”. W cza-
sie kolejnych zajęć widziałam, że uczeń
„trudny” stawał się spokojniejszy, bardziej
ufny, chętny do rozmowy.
Jeden z takich uczniów opowiadał o swo-
ich smutkach i radościach, marzeniach,
oczekiwaniach. Swoje emocje, te pozytywne
i negatywne ujawniał na różne sposoby:
w pracy plastycznej, opowiadaniu, zabawie.
Podczas zajęć starał się dostrzegać w sobie
W szkole uczniowie mogą uczestniczyć
w różnorodnych zajęciach pozalekcyjnych,
zgodnie ze swoimi zainteresowaniami,
np. zajęciach plastycznych, tanecznych,
sportowych, przyrodniczych.
W szkole, w której obecnie pracuję, jest
po kilka klas na każdym poziomie. Oddziały
są liczne. Jednak dzieci już na starcie są le-
piej przygotowane do nauki czytania i pisa-
nia, co procentuje w dalszym etapie kształ-
cenia. Szkoła jest o wiele lepiej wyposażona
w pomoce naukowe, dysponuje kilkoma bo-
iskami sportowymi, uczniowie mają możli-
wość uczestniczenia w różnorodnych kołach
zainteresowań i zajęciach pozalekcyjnych.
Ponadto, uczniowie mogą poszerzać swoją
wiedzę, uczestnicząc w różnego rodzaju lek-
cjach muzealnych, spektaklach teatralnych
itp. Rodzice są zainteresowani postępami
swoich pociech w nauce i na ogół współdzia-
łają z wychowawcą. Nauczyciel ma ogromne
możliwości wzbogacania swojego warsztatu
pracy przez udział w szkoleniach, warszta-
tach, wykładach, konferencjach. W pracy,
47
8/2008
61661650.012.png 61661650.013.png 61661650.014.png 61661650.015.png 61661650.016.png 61661650.017.png 61661650.018.png
 
mocne strony i wzmacniać je. Podejmował
także walkę ze swoimi słabościami, a każdy,
najmniejszy nawet sukces dodawał mu sił
i wiary w siebie. Czuł się lubiany i docenia-
ny. I o to właśnie mi chodziło. Z czasem po-
prawie ulegało jego zachowanie na lekcjach,
kontakty z nauczycielami i rówieśnikami.
Każda pochwała wzmacniała go. Dużą rolę
odegrała współpraca z rodzicami ucznia: by-
li bardzo otwarci na uwagi, zalecenia na-
uczyciela, psychologa, dzielili się chętnie
swoimi uwagami i spostrzeżeniami. Kiedy
widziałam, niewielkie nawet, efekty pracy,
po prostu cieszyłam się! Teraz, gdy spoty-
kam „mojego” wychowanka w szkole,
uśmiech na jego twarzy, miłe pozdrowienie
sprawiają mi wiele radości i dają ogromną
satysfakcję z wykonanej pracy.
Zajęcia dodatkowe
W czasie roku szkolnego uczniowie
w szkole warszawskiej znacznie częściej wy-
chodzą do teatru, kina, muzeum czy domu
kultury; wyjeżdżają także na całodniowe wy-
cieczki. Ale wyjazd do zielonej szkoły w kla-
sie trzeciej trwa tydzień, a nie trzy. W szko-
le uczniowie mogą uczestniczyć w róż-
norodnych zajęciach pozalekcyjnych, zgod-
nie ze swoimi zainteresowaniami, np. zaję-
ciach plastycznych, tanecznych, sportowych,
przyrodniczych.
Od pewnego czasu ja sama prowadzę za-
jęcia dodatkowe: kółko teatralne. Wspólnie
z uczniami aktorami przygotowujemy insce-
nizacje, widowiska lalkowe, przedstawienia
okazjonalne. Dzieci z zapałem uczą się swo-
ich ról, samodzielnie wykonują kukiełki
i niektóre elementy dekoracji – działają
twórczo i zgodnie pracują w grupie rówie-
śniczej. Inscenizacja jako forma pracy lek-
cyjnej, jak i pozalekcyjnej, z dziećmi
w młodszym wieku szkolnym wywodzi się
z gier i zabaw, jest zatem dzieciom bliska
i chętnie w niej uczestniczą. Dzięki takiej
pracy dzieci uczą się odpowiedzialności
zbiorowej i indywidualnej, bo wiedzą,
że końcowy efekt – sukces z wystawienia in-
scenizacji – jest dziełem całej grupy.
Skansen w Sierpcu; lepienie garnków
Przedstawienie kukiełkowe „Jaś i Małgosia”
Na wzór Freineta
Przedstawienie z okazji Dnia Ziemi
48
Życie Szkoły
61661650.019.png 61661650.020.png 61661650.021.png 61661650.022.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin