Abercrombie Joe - Pierwsze prawo 2 - Nim zawisną na szubienicy.pdf

(1729 KB) Pobierz
PIERWSZE
PRAWO
Księga druga
Nim zawisną na
szubienicy
Joe Abercrombie
PERN 2011
Wszystkie postacie występujące w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do
osób prawdziwych, żyjących lub nie, jest całkowicie przypadkowe.
Książka jest chroniona polskim i międzynarodowym prawem autorskim. Jakiekolwiek jej
powielanie lub nieautoryzowany użytek jej zawartości jest zabronione bez pisemnej
zgody wydawcy lub właściciela praw autorskich.
Ilustracja na okładce: Laura Brett
Dla czterech czytelników
Wiecie, o kogo chodzi
CZĘŚĆ I
„Powinniśmy wybaczyć
naszym wrogom,
ale nie wcześniej,
nim zawisną na szubienicy”.
Heinrich Heine
Wielki rozjemca
Piekielna mgła. Wciska się w oczy i człowiek nie widzi dalej niż na kilka kroków.
Wciska się w uszy i człowiek nic nie słyszy, a jeśli słyszy, to nie wie, skąd płynie
dźwięk. Wciska się w nos i człowiek nie czuje nic z wyjątkiem wilgoci i wody. Piekielna
mgła. Przekleństwo zwiadowcy.
Przebyli Biały Nurt kilka dni wcześniej, opuszczając granice Północy i wkraczając
do Anglandu; Wilczarz był kłębkiem nerwów. Zapuszczali się na nieznany ląd, w samym
środku wojny, która nie była ich sprawą. Oprócz Trójdrzewca żaden z nich nigdy nie
opuścił Północy. Może jeszcze oprócz Ponuraka. Nie mówił, gdzie bywał.
Minęli kilka spalonych gospodarstw, jakąś wioskę, w której nie napotkali żywego
ducha. Budynki Unii, wielkie i prostokątne. Widzieli ślady koni i ludzi. Mnóstwo śladów,
ale nigdy żadnego człowieka. Wilczarz wiedział jednak, że Bethod jest gdzieś niedaleko;
jego armia rozlała się szeroką falą po tej krainie, szukając miast, które można spalić,
jedzenia, które można ukraść, ludzi, których można zabić. Szukając okazji do
niegodziwości wszelkiego rodzaju. Miał zapewne swoich zwiadowców wszędzie. Gdyby
schwytał Wilczarza albo któregokolwiek z pozostałych, powróciliby do ziemi, i to
niezbyt szybko. Krwawy krzyż na brzuchu, głowy nadziane na włócznie i cała reszta, nad
którą nie chciał się zastanawiać.
Gdyby zaś schwytali ich żołnierze Unii, też najpewniej oznaczałoby to śmierć.
Toczyła się ostatecznie wojna, a ludzie podczas wojny nie myślą zbyt jasno. Wilczarz nie
oczekiwał, że tamci będą tracić czas, starając się odróżnić przyjaźnie nastawionego
człowieka Północy od wroga. Życie było najeżone niebezpieczeństwami. Wystarczyło,
by komuś puściły nerwy i nieszczęście gotowe; znał to aż za dobrze.
Nietrudno było zatem sądzić, że mgła może się zamienić w sól szarpiącą ranę, by
tak rzec.
Skradając się w mroku, zaczął odczuwać pragnienie, więc ruszył ostrożnie przez
oślizgłe zarośla w stronę, skąd dobiegało trajkotanie rzeki. Ukląkł tuż nad wodą. Była
błotnista, pełna zgnilizny i martwych liści, ale Wilczarz uważał, że odrobina mułu nie
sprawi mu już różnicy; był tak brudny, jak tylko może być brudny człowiek. Zaczerpnął
wodę dłońmi i napił się. Odezwało się gdzieś westchnienie wiatru, daleko za drzewami,
mgła napływała i odpływała na przemian. Właśnie wtedy Wilczarz go zobaczył.
Leżał na brzuchu, z nogami w rzece, górną połową ciała na brzegu. Spoglądali na
siebie przez chwilę, obaj szczerze przerażeni i zaskoczeni. Mężczyźnie sterczał z pleców
długi kij. Złamane drzewce włóczni. Dopiero wówczas Wilczarz się zorientował, że
tamten jest martwy.
Wypluł wodę i podpełzł bliżej, rozglądając się uważnie na boki, by się upewnić, że
nikt nie czeka na stosowny moment, by i jemu wbić ostrze w plecy. Zwłoki należały do
mężczyzny liczącego jakieś dwa tuziny lat. Płowe włosy, zbrązowiała krew na szarych
wargach. Miał na sobie kurtkę podbitą miękkim materiałem, taką, jaką nosi się pod
kolczugą. A zatem wojownik. Może maruder, który zgubił swoją kompanię i został
śmiertelnie ugodzony. Człowiek z Unii bez wątpienia, ale nic różnił się specjalnie od
Wilczarza czy kogokolwiek innego – teraz, gdy był martwy. Każdy trup wygląda z
grubsza tak samo.
– Wielki Rozjemca – wyszeptał do siebie Wilczarz, gdyż był w nastroju do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin