J.Słoacki-Ksiądz Marek, Wstęp BN.pdf

(56890 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
WSTĘP
Legenda księdza Marka właśnie powstawała wtedy, gdy
Słowacki, latem 1843 roku najpewniej, pisał swój dramat, który
/.ostał wydany na jesieni tego roku. Legendę tę romantycy podjęli
l>o konfederatach barskich, choć konfederaci właściwie rozczaro-
wali się do swego proroka, czemu dali wyraz w pamiętnikach. I oto
na emigracji, o wiek prawie później, ten ksiądz, o którym jego
współcześni nie zawsze byli najlepszego zdania, w ciągu niewielu
lat wyrósł na jednego z narodowych świętych. Mickiewicz mówił
<> nim w trzech wykładach, które w lutym 1842 roku poświęcił
konfederacji. Nazwał go „człowiekiem najznamienitszym owych
> /.asów, nie tyle przez swe czyny, jak raczej przez ideę, którą
wyobrażał" 1 . Idei tej, dowodził, nie rozumieli uczestnicy i naoczni
wiadkowie walk barskich, przemawia ona natomiast do poetów
i pisarzy „naszej doby".
W prelekcjach paryskich Mickiewicz dokonuje niejako ofi-
< jalnej jego kanonizacji w narodowym panteonie, nie tylko wbrew
przekazom historycznym lecz jawnie i gwałtownie polemizując
/ lymi przekazami. Świadczyć to może, jak świadomie nasi
lomantycy tworzą legendę księdza Marka. Dramat Słowackiego
I u-wnie by bez niej nie powstał — choć ksiądz Marek interesował
KO już wcześniej, gdy pisał Beniowskiego. Jak więc rysowała się
postać księdza Marka w tych latach i dlaczego nagle stała się taka
ważna?
1 A. M i c k i e w i c z, Dzieła, Warszawa 1955, t. X, cytaty ze stron:
IH7, 201.
830559733.002.png
IV
WSTĘP
Rysowała się bardzo różnie. W 1840 roku wyszły Pamiętniki
Józefa Wybickiego. Były konfederat, który widział, jak wiosną
1768 roku ksiądz Marek na własną rękę przypinał szkaplerze
związkowym, pamiętał dobrze kult, jakim go otaczano i wyraźnie
starał się nie ranić uczuć ludzi, dla których pozostał świętym.
Napomknął więc, że wprawdzie ksiądz był „cokolwiek hulaka",
lecz dodał z szacunkiem „dobry Polak i gorliwy obywatel". Nie
mógł jednak mu wybaczyć obrony Baru: „Co za projekt! bronić
Baru! [...] Zaślepienie tylko w cudotwórstwie Marka plan tej
operacji militarnej zdziałało". Bar nie nadawał się do obrony, nie
miał fortyfikacji ani armat i owo „zaślepienie" spowodowało
okrutną rzeź: „ mieścinę z największą łatwością dostali Rosjanie,
ksiądz Marek na próżno jak zagorzały fanatyk na murach swego
klasztoru dowodził i tyle z sobą ofiar nieszczęśliwych narobił" 2 .
Prawdziwi konfederaci w swoich pamiętnikach przemawiali
trzeźwo, rozsądnie i całkiem inaczej niż rzewni i płomienni
starcy-konfederaci w utworach romantycznych. Wybicki wcale
nie przypomina Horsztyńskiego, któremu „wypalono gromni-
cami wielkości oczy rozumu" — tak mówi do niego Szczęsny
w dramacie Słowackiego — i który przed ślepymi oczami ma
wciąż pełne nadziei początki konfederacji i przeraźliwe rzezie,
jakie ją kończyły. Nie przypomina też owego „barskiego wy-
gnańca", który hoduje na Syberii jabłonie i, gdy spotyka go
Anhelli, nie wie ani wiedzieć nie chce o nowym pokoleniu „rycerzy
i męczenników", „będąc człowiekiem przeszłości". We wcze-
śniejszych utworach Słowacki pokazał konfederatów jako żywe
pomniki — zastygłych na zawsze w tym samym wzniosłym stanie
ducha i całych zasklepionych w swym bólu.
C Tymczasem uczestnicy walk barskich wcale nie trwali tak
liezmiennie w swej postawie. Pierwszą rewizję bohaterskiej
przeszłości i pierwszą w naszej historii postawę antypowstańczą
przyniosło pokolenie byłych konfederatów barskich — o czym
2 J. Wybicki, Pamiętniki, Lwów 1881, s. 46.
830559733.003.png
V
LEGENDA KSIĘDZA MARKA
świadczyć może gwałtowna polemika Mickiewicza z nimi. Było to
zrozumiałe — ponieśli klęskę. Czytelnik współczesny łatwo
zrozumie ważność sprawy barskiej dla romantyków, jeżeli będzie
miał w pamięci dyskusję wokół powstania warszawskiego, podej-
mowaną przez kolejne pokolenia powojenne.
Wybicki pewnie jeszcze mógłby się dogadać z Mochnackim, że
powstanie musi być przede wszystkim dobrze przygotowane, ale
Kitowicz już raczej nie. Ten miał dość niewiele sentymentu do
swej barskiej młodości a o księdzu Marku pisał ze zdecydowaną
niechęcią: „miała też ta konfederacja proroka wspomnianego
w manifeście, czyli akcie swoim, niejakiego Marka karmelitę,
z pobożności prawdziwej czy obłudnej (sam Bóg wie) wziętego
wielce u panów ruskich". Z wielkim sceptycyzmem opisał jego
powszechnie znane cuda — ściąganie piorunów i rozpędzanie
chmur — a na koniec dodał, że wprawdzie ksiądz Marek „zaufanie
swemu proroctwu zjednał lecz nie sprawdził, bo konfederacja
zniszczoną została" 3 . To tłumaczy jego zimny ton. Kitowicz
poczuł się oszukany. Ksiądz Marek mógł być dla niego tylko
fałszywym prorokiem.
Pamiętniki Kitowicza zaczął drukować we fragmentach Karol
Sienkiewicz w Skarbcu historii polskiej w 1839 roku, gdzie opubli-
kował także sporo listów i dokumentów oraz pieśń konfederatów,
którą później cytował i omawiał Mickiewicz w prelekcjach. Ani
Wybicki, ani Kitowicz nie wzbudzili entuzjazmu romantyków.
Ale w tym samym roku 1839 ukazały się Pamiętniki Soplicy
Seweryna Rzewuskiego; i te zachwyciły ich natychmiast^ To
dopiero były takie pamiętniki, jakie oni chcieli czytać. Tak
powinien gawędzić malowniczym językiem stary Polak, tak
wspominać dawny konfederat swoją walkę za świętą sprawę ze
świętą wiarą. Autentyczni pamiętnikarze, którzy opisywali różne
nieprzyjemne fakty, wydają się przy tym wspaniałym pastiszu
„oziębli". Kitowicz pisze „jak polityk", sądził Lucjan Siemień-
3 A. Kitowicz, Pamiętniki do panowania Augusta III i Stanisława
Augusta, Poznań 1840, s. 109.
830559733.004.png
VI
WSTĘP
ski 4 . Miał mu to za złe. Nie tego oczekiwano po konfederacie
barskim.
Romantycy prowadzili własną politykę i rozsądnych rad od
starych Polaków nie potrzebowali. Mało też ich obchodziły
rozgrywki personalne i dyplomatyczne przetargi sprzed wieku.
A sytuacja nie pozwalała podjąć rozsądnych prac nad oświece-
niem kraju i unowocześnieniem armii, jakie zalecał Wybicki. Od
tradycji nie oczekiwano krytycznej rewizji przeszłości, ale wręcz
przeciwnie, samopotwierdzenia narodowego. Pieśni i powieści,
w których żyje wiara i miłość do ojczyzny, przykładów bohater-
skich poświęceń, ludzi-wzorów. Mickiewicz już w 1832 roku pisał
do Lelewela, iż należałoby zrobić alfabetyczny katalog męczenni-
ków narodowych 5 . W prelekcjach mówił: „mamy nowych świę-
tych i nowe relikwie" i opowiadał o portretach Kościuszki
wiszących w chłopskich chatach.
Rzewuski wiedział jak pisać do owej wysadzonej z siodła aż na
emigrację szlachty, która nie rozumiała za co ją „gryzł sercem"
Słowacki w Grobie Agamemnona i Beniowskim. Pisał dla tych
samych czytelników, dla których Mickiewicz stworzył Księgi
Narodu i Pielgrzymstwa. Pamiątki Soplicy nie były oczywiście
nową Biblią dla narodu lecz literaturą całkiem świecką, rozryw-
kową: historią anegdotyczną, humorystyczną, zadziwiającą i rzewną,
wzorowaną na sarmackich gawędach. Rzewuski łagodnie i zrę-
cznie moralizował ową szlachtę, która się obrażała za wielce
dobitne moralizatorstwo Słowackiego. Pisał gawędę: „gawęda
bowiem po mistrzowsku odsłania mechanizmy psychologiczne
4 L. Siemieński, Trzy wieszczby, Paryż 1841, s. 98.
5 A. Mickiewicz, List do Joachima Lelewela z Drezna dn.
23 marca 1832: „Mam myśl dla Leonarda Chodźki. Niechby on zaczął
układać Martyrologią polską, katalog alfabetowy męczenników narodo-
wych od czasu konfed[eracji] barskiej, prawdę ścisłą biorąc za zasadę, bez
żadnej egzageracji. Familie dostarczyłyby materiałów. Ile znam szlachtę,
byłoby to dzieło w każdym domu i każdy by tam szukał krewnych
i znajomych" ( Dzieła , t. XV, s. 18).
830559733.005.png
LEGENDA KSIĘDZA MARKA
VII
reakcji człowieka przeciętnego i zbiorowości, która ze swej natury
ma charakter «przeciętny»" 6 .
Czytelnik Pamiątek mógł się identyfikować z Soplicą, który nie
politykował lecz opowiadał, na pozór bez żadnych komentarzy,
jak się kiedyś żyło, bawiło, pracowało i procesowało, jak on sam
dzielnie stawał, gdy ojczyzna była w potrzebie, i który wierzył, że
ksiądz Marek otrzymywał rozkazy z nieba, że Bóg go przenosił
z miejsca na miejsce i chronił od szabel dońców w potyczce. Sam
Rzewuski prowadził jednak romantyczną politykę, gdy ukazywał
„cudownego męża", który mimo sarmackiej rubaszności i świętej
prostoty w mowie i obyczaju zdecydowanie przerastał swoje
otoczenie tak, że „zhołdował" „najdumniejszych magnatów jak i
najburzliwszych szlachciców tej Konfederacji" 7 — co pewnie
było większym dowodem jego cudownej mocy niż władza nad
piorunami.
Pamiątki zaczynają się od Kazania konfederackiego i z plotkar-
skimi gawędami Soplicy rytmicznie przeplatają się w nich kaza-
nia, w których ksiądz Marek gromi szlachtę i magnatów za
grzechy odwieczne i tradycyjne: pychę, prywatę, lekkomyślność,
rozrzutność, kłótnie, manię pojedynkowania. Emigracyjna „szla-
chta" rozumiała i aprobowała ten krytycyzm, bo była przyzwy-
czajona do podobnych kazań. Moralistyka Rzewuskiego nie ma
zbyt wiele wspólnego z krytyczną rewizją przeszłości podjętą na
emigracji. „Rzewuski aktywizuje tradycję Skargi, oscylując mię-
dzy stylizacją i aluzją", pisze Maciejewski 8 , wskazując jednocze-
śnie jak krytyka sarmatczyzny mieści się tu w gawędzie, która jest
wykwitem kultury sarmackiej.
Bardziej romantyczną tendencję wyrażał Rzewuski pokazując,
6 M. Maciejewski, Polonus sum... księdza Marka, Soplicy
i Rzewuskiego [w:] Poetyka. Gatunek — obraz. W kręgu poezji romanty-
cznej, Wrocław 1977, s. 58.
7 H. R z e w u s ki, Pamiątki Soplicy, Bibl. Nar. S. I, nr 112, Kraków
1928, s. 243.
8 M. Maciejewski, op. cit., s. 61.
830559733.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin