Shagan Steve - Wendeta.pdf

(1351 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
STEVE SHAGAN
Wendeta
The Vendetta
Przełożył
Piotr Ciepielak
853652077.001.png
ROZDZIAŁ 1
- Ramon?
- Tak.
- Tu Julito.
- Jak leci?
- Como siempre .
- Kiedy przywiozłeś?
- Ostatniej nocy.
- Gdzie?
- Skład grubej ryby.
- Zabawne, chyba musisz być sombra.
Głosy na taśmie utonęły nagle w burzy trzasków. Porucznik Jack Raines spojrzał na
kolegę. Agent do zadań specjalnych Silvio Martinez, żylasty, śniady Kubańczyk, wzruszył
ramionami.
- Pepe ich tu zgubił, ale to nie wszystko.
Raines otarł z czoła krople potu i walnął pięścią w rzężący wentylator.
- Jeszcze trochę i pomyślę, że to świetnie, działa.
Nie zwracając uwagi na narzekania Rainesa, Silvio wcisnął w magnetofonie klawisz
szybkiego przewijania.
Tutaj znowu słychać - powiedział, zatrzymując taśmę.
- Co to znaczy sombra? - spytał Jack.
- Cień.
- To znaczy, że Julito nie widział Ramona w „składzie grubej ryby"?
- Diabli wiedzą. To są dwaj kolumbijscy coqueros gadający ustalonym wcześniej
szyfrem.
Silvio wcisnął guzik „start”, szpule ruszyły i nagrane głosy zabrzmiały czysto.
- Łowiłeś, Ramon?
- Mówiłem ci.
- Powiedz jeszcze raz.
- Ave Maria.
- P.C.?
- Santa Rosa.
- Qué bueno.
- P.C. pokazał się z tym.
- W składzie?
- Użył nowego numeru.
- Jakiego?
- Alfombras .
Zapadła głucha cisza. Żadnych zakłóceń. Żadnych głosów. Jack zerknął na Silvia, ale
Kubańczyk patrzył nieruchomo na kręcące się szpule. Głosy powróciły nagle.
- Gdzie łowił P.C.?
- Manzanillo.
- Ile?
- Ćwiartka, może więcej.
- Czym?
- Ave Maria.
- Qué bueno .
- Adios, Julito.
- Vaya bien , Ramon.
Rozległo się szczęknięcie. Silvio nacisnął „stop”.
- To wszystko.
- Jak Pepe to zdobył?
- To jego sprawa.
- Nie ma żadnego sposobu, żeby się z nim spotkać? - zapytał Jack.
- Przykro mi. Nie da rady.
- Ten przydział, to jak patrolowanie dżungli po nocy - westchnął znużony Jack. -
Nigdy nie widać twarzy.
- Wolisz zabójstwa?
- Wolę stare dzieje w Operacyjnym. Zbierać informacje z osiemnastu wydziałów,
posyłać dalej i stać sobie z boku. Może się rozklejam na starość, ale ja mam córkę.
- Rozumiem, amigo. Rodzina...
Raines otworzył okno wychodzące na zasnute spalinami skrzyżowanie Wilshire
Boulevard i Berendo. Do przeszklonego biura wpadł upalny, duszny podmuch.
- Te światła na skrzyżowaniu mają aureole - zauważył Jack.
- To smog.
- Nie, potrzebne mi są okulary.
- Więc załatw je. Ileż to roboty? Za bardzo się przejmujesz swoim wiekiem.
- Dochodzę do miejsca, kiedy nie wiadomo co ma iść w odstawkę: serduszko czy
wihajster.
- Widujesz się z jakimiś kobietami?
- Z taką stewardesą, od czasu do czasu. Ostatnim razem byłem skołowany. To znaczy,
krew mnie zalała. Obudziłem się na kacu w jej sypialni, otoczony plakatami z walki byków.
Czułem się, jakbym zrobił sobie sam trzy numery z manią-franią.
- A gdzie się podziała stewardesa?
- Skrobnęła kartkę, zostawiła dzbanek kawy, której nie dało się pić, i poleciała do
Panamy - Jack westchnął. - Rozumiesz coś z tej taśmy?
- Przerzut jest w drodze. „Ave Maria” to jakieś hasło, ale co do cholery ono znaczy?
- Chciałbym jednak pogadać z Pepe.
- Zostaw to mnie - upierał się Silvio. - Gra z coquero, który przeszedł na naszą stronę,
to jak pozamałżeńska przygoda. Twój związek z informatorem jest intymny, ale kruchy. On
chodzi po swym własnym grobie. Mówię tak, bo mam gorzkie doświadczenia, amigo. Jeden
błąd i po wszystkim.
Jack nie naciskał. Słyszał to i owo o kobiecie, która pracowała dla Silvia w Miami.
Kolumbijscy handlarze zamordowali ją w paskudny sposób.
- Sprawa jest w twoich rękach, stary - uśmiechnął się Jack. - Trzeba spisać tę taśmę
dla Nolana.
*
John Nolan był szefem Wydziału Operacyjnego Policji w Los Angeles. Utrzymywał
się na tym stanowisku od piętnastu lat. Wytrawny politycznie gracz, błyskotliwie torował
sobie drogę przez biurokratyczne zaułki policyjnej struktury Los Angeles. Miał intuicję i
potrafił wyczuć, gdzie mieszczą się prawdziwe stery polityki. Mając pracę, która nie
przynosiła bogactwa, Nolan doceniał zaletę korzystnego prezentowania się. Jego obszerne
biuro mogłoby służyć prezesowi General Motors. Było eleganckie i dostojne, wygodne i
zarazem okazałe; każdy szczegół wystroju obliczono na efekt. Niczego nie pominięto. Nic nie
zostało użyte niewłaściwie. Dębową boazerię podświetlały lampy, ukryte dyskretnie w
suficie. Z wielkiego okna rozciągał się widok na miasto. Jedyną niestosowną rzeczą w tym
wnętrzu była ryba morska, długości prawie dwóch metrów, przytwierdzona do drewnianej
tablicy na ścianie za wypolerowanym biurkiem Nolana. Ryba wyglądała jak żywa, gotowa w
każdej chwili zerwać się z uwięzi.
Raines z Martinezem siedzieli w głębokich, obitych skórą fotelach, patrząc na Nolana,
który ssał nerwowo wygasłe cygaro i studiował spisany z taśmy tekst. Nolan miał pięćdziesiąt
sześć lat, lecz zniszczona twarz i jej szara urzędnicza bladość dodawały mu jeszcze dziesięć.
Niechętnie zgodził się na prośbę dyrektora FBI, aby uczynić z Wydziału
Operacyjnego podstawę dla nowo tworzonej komórki do walki z narkotykami, o nazwie
„Narcotics Intelligence Force Tactical”. Ludzie pracujący tam skrócili to pretensjonalne
miano do NIFTY. Zespół składał się z personelu sztabowego, śledczych, ekspertów łączności
oraz ludzi, którzy koordynowali działania NIFTY z federalną agencją do spraw zwalczania
narkotyków DEA. Każde przestępstwo na obszarze wielkiego Los Angeles, związane z
pojawieniem się kokainy, było automatycznie notowane w NIFTY. Nolan wybrał na
kierownika zespołu długoletniego szefa Operacyjnego, porucznika Jacka Rainesa, Silvia
Martineza przydzielił do pracy w NIFTY osobiście dyrektor DEA.
Nolan skończył czytanie tekstu i zamknął tekturową teczkę.
- Cholerna grypsera - wymamrotał, zapalając ponownie cygaro. - A wy chłopaki
wzywacie mnie w sobotę w nocy, żebym słuchał tego gówna?
- To unikalna taśma, John - powiedział Silvio.
- To mogłoby być równie dobrze napisane hieroglifami. - Nolan wstał z wysiłkiem,
podszedł do okna i spojrzał na wielobarwne światła, rozjaśniające południową część miasta.
- Nigdy nie chciałem tej roboty w narkotykach - mówił do okna. - W ciągu ostatnich
sześciu miesięcy zabito dwóch naszych, a pięciu informatorów posiekano w kawałki. I mimo
całej naszej pracy, ciągle jesteśmy w lesie - odwrócił się od okna. - Walczymy miedziakami z
przemysłem wartym sto miliardów dolarów.
Podszedł z powrotem do biurka, zapadł ciężko w skórzany fotel z wysokim oparciem i
spojrzał na Silvia.
- Kapujesz cokolwiek z tej taśmy?
- Gruba ryba to Rafael Ordonez. „Łowić dla grubej ryby” znaczy organizować
przerzut dla Ordoneza. P.C. to Pedro Cisneros, prawa ręka Ordoneza. Zdaje mi się, że gdzieś
przy meksykańskim wybrzeżu Pacyfiku szykuje się jakaś grubsza afera.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin