Achromatopsja - Artur Chmielewski.pdf

(2232 KB) Pobierz
„Z ruin czasu wzniesione są wieczności dworzyszcza”.
James Joyce,
Ulisses
(przekład Maciej Słomczyński)
Tom pierwszy
Pasterz
Rozdział 1
– Ty pierdolony szczurożerco! – potężna postać odrywa się od konturu
wypalonej ściany i rusza w kierunku kłębka łachmanów, konwulsyjnie
kopiącego brudny śnieg. Gdyby nie szkło maski przeciwgazowej, odbijające
blade, zimne światło szarego nieba, można by pomyśleć, że to jakieś
wściekłe zwierzę wije się pod stertą starych szmat. Jednak spod grubej
warstwy czerwonej mgły błyskają białka oszalałych z bólu ludzkich oczu.
Krew tryskająca z urwanej w łokciu ręki znaczy monotonny szary krajobraz
nieoczekiwanym barwnym akcentem.
– Seba, zostaw go! – stłumiony przerażeniem kobiecy głos brzmi bardziej
jak nieśmiała prośba niż rozkaz, nie robiąc większego wrażenia na
atakującym.
Rozjuszony osiłek doskakuje do rannego, siada na nim okrakiem i zaczyna
okładać go pięściami, szamocząc się w niekształtnym skórzanym worze
powiązanego parcianymi pasami kombinezonu. Tamten odruchowo osłania
głowę kikutem i strumień jasnoczerwonej krwi bryzga wprost w maskę
napastnika, na chwilę powstrzymując jego furię. Oślepiony, mieląc w zębach
przekleństwa, usiłuje wytrzeć okulary grzbietem rękawicy. W tym momencie
potężny, wymierzony w głowę kopniak powala go na ziemię. Spokojny
o
celność
ciosu
mężczyzna
w
wojskowym
kombinezonie
przeciwchemicznym nie zwraca najmniejszej uwagi na padające w śnieg
bezwładne ciało. Mimo niemłodego wieku porusza się pewnie i sprężyście.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin