Byrne Evie - Faustin Brothers 02 - Bound by Blood.pdf

(521 KB) Pobierz
Evie Byrne
Faustin Brothers 02
Bound by Blood
Warning: Ta historia jest bezczelnie nieprzyzwoita, demoralizuje poprzez dziwnego seksu ze
stopami i inne rzadziej wspomniane akty. Pomimo scen, które mogły by wskazywać inaczej,
prawnicy autorki i Kierowcy Związku Taksówkowego Greater Manhattan zachęcają do
zachowania przyzwoitości podczas jazdy taksówką.
Rozdział I
George Faustin wiedział, że jego matka coś planuje. Jej wyraz twarzy był podejrzanie
zadowolony - nawet jadła śmietankę. Jego ojciec też w to wpadł, cokolwiek to było,
ponieważ za każdym razem gdy zerkał znad gazety wyglądał na zbyt rozbawionego.
- Moi chłopcy - powiedziała, spoglądając na Georga i jego dwóch braci, zgromadzonych na tę
okazję w tym malutkim saloniku jak trzy lwy w ptasiej klatce.- Zeszłej nocy śniłam o
narzeczonej jednego z was, idealnej partnerce.
Zamaszyście wyciągnęła małą karteczkę ze swojego stanika i trzymała ją uniesioną
pomiędzy swoimi białymi palcami.
- Znam jej imię.
Młodszy brat Georga, Alex, gwizdnął cicho i szturchnął go łokciem w żebra.
- Misha zaraz zwariuje.
On i George spojrzeli na Mikhaila, który w rzeczywistości zrobił się zielony na perspektywę
bycia połączonym.
- Idzie na śmierć - George wyrecytował za złączonych dłoni. Alex zaśmiał się a Mikhail posłał
im obu jadowite spojrzenie. Ich ojciec złożył gazetę i odłożył ją na bok, dając im tym samym
sygnał, aby byli poważni. Wszystkie pary oczu skierowały się na nią, a matka Georga założyła
nogę na nogę i zapaliła papierosa.
- Dlaczego sugerujecie, że śniłam o narzeczonej Mikhaila Ivanovicha?- mruknęła ze swoim
silnym akcentem.- To nie jego. Zobaczyłam twoją narzeczoną, Georgu Ivanovichu. Grisha
niebawem weźmie ślub.
- Co?- Georg skoczył na nogi gotów do bijatyki albo instynktownego skopania każdego, kto
wtrąciłby się w nie swój biznes, acz był osaczony zbyt dużą ilością mebli i małymi cackami, oraz
swoimi potężnymi braćmi po obu stronach.
- To niedorzeczne - odwrócił się z powrotem do swojej matki.- Dlaczego zrobiłaś coś
takiego? I przede wszystkim, nikt już nie śni w ten sposób. A nawet jeśli musiałaś, Mikhail jest
najstarszy. Najpierw jego ożeń.
Mikhail westchnął i rozparł się wygodnie w fotelu. George zauważył, że na jego twarzy z
powrotem wrócił normalny kolor. Taa, uniknąłeś tej kuli, Misha.
- Albo dlaczego nie Alex?- George wskazał na młodszego brata.- To on chce się ożenić.
Alex był kompletnym durniem, zawsze nim był.
Jego matka strzepnęła popiół, znowu założyła nogę na nogę i wycelowała w niego
końcówką papierosa. Ma Faustin śpiewała w kabarecie w Berlinie w latach '30 i nadal miała ten
schrypnięty głos i dopasowane do tamtych czasów maniery.
- Mój synu, nie jest dla ciebie możliwe, abyś spierał się z własnym losem. Widziałam twoją
wybrankę.
Mikhail wstał i pocałował swoją matkę w dłoń.
- Moje gratulacje z powodu pierwszego widzenia, Mamo. Pomodlę się o to, żebyś miała
prędko wnuka.
Gregor rozważał kopnięcie go.
Ich ojciec wstał i wyciągnął najlepszą szkocką.
- Wzniesiemy toast za twojego brata i jego narzeczoną - zaczął rozdawać szklanki.
- Och, nie nie - George pomachał przed nim ręką.- Tego typu rozmowa jest zdecydowanie
przedwczesna.
- Nigdy nie jest za wcześnie, aby wziąć ślub - powiedziała jego matka.- Wielki czas, żebyś dał
sobie spokój z tymi kochaneczkami i dziwkami.
Alex wybuchnął śmiechem, na co Gregor kopnął go. Alex zawył.
- Mimo wszystko - jego matka kontynuowała, nie zwracając uwagi na ten akt przemocy.-
Kim jest fampir 1 bez rodziny?
***
Za czasów średniowiecza albo i dalszych, Gregor wziąłby karteczkę z przeznaczonym
imieniem, szukałby jej po nocy, zaniósłby ją do swego zamku i pieprzył by się z nią do
nieprzytomności i osuszył by ją do połowy. Następnej nocy on i jego narzeczona
świętowaliby pożerając swoich własnych chłopów czy coś w tym stylu.
Na szczęście mroki średniowiecza już się skończyły. Małżeństwo i hodowla były dobre dla
niektórych, ale on miał lepsze rzeczy do robienia. Gregor zignorował kawałek papieru i całe
ponaglenie, które było z nim związane. Jeżeli ta cała kobieta, którą wyśniła mu
matka, ta Madalena López de Victoria, była jego przeznaczoną wybranką, to pomyślał, że
poczeka na niego.
Jego drugi nocny klub, Elixir, był bliski otwarcia i cała jego uwaga skupiała się właśnie na nim.
Byłby to pierwszy nocny klub w Stanach Zjednoczonych, który został stworzony aby
ułatwić zmieszanie się ludzi i fampirów - bardzo drogi i bardzo, ale to bardzo ekskluzywny.
Rumor był ogromny, bo zamiast spróbować nadać Elixirowi tajemniczy charakter,
postanowił że będzie otwarty na ten temat. Prasa wiedziała, że wiodący impresario
nocnych klubów w Nowym Jorku miał zamiar otworzyć nocny klub dla wampirów i
oczywiście wszyscy sądzili, że to chwyt reklamowy. Wszyscy, oprócz fampirów.
Koszty podwoiły się, zresztą co i tak oszacował, budowa została opóźniona a jego
inwestorzy, co nie było żadnym zaskoczeniem, byli upiorni. Gdy Elixir zrobi swój pierwszy krok,
może - może - zerknie na tą kobietę i zdecyduje co dalej z tym zrobić.
Ale jego rodzina nie zostawi go w spokoju.
- Grisha? To ja.
Tydzień po feralnym ogłoszeniu, Alex zostawił wiadomość na jego komórce, dobrze
wiedząc, że Gregor sprawdzał połączenia od swojej rodziny.
- Ma poprosiła mnie abym sprawdził twoją dziewczynę, skoro sam tego nie zrobić, ty
niegodziwcze, i dobre wiadomości są takie, że jest stąd. Pracuje w Publicznej Bibliotece Nowego
Jorku, Mid-Manhattan2 , Oddział Piąty. Nie sądzisz, że to interesujące iż Ma wybrała dla ciebie
ludzką partnerkę? Nie jesteś ciekaw? Tak czy inaczej, mają tam nocne godziny. Powinieneś pójść
do biblioteki i ją sprawdziźć. Kalambur jak najbardziej
zamierzony.
Gregor jęknął i spuścił głowę z powrotem na skórzane oparcie jego fotela w swoim biurze w
Tangierze, swoim pierwszym klubie. Światła obracały się na suficie powyżej, acz nikogo nie
było na parkiecie. Było za wcześnie. Wynikało z tego, że Alex jest zaintrygowany
pomysłem ludzkiej partnerki. Alex miał słabość do ludzi. Gregora nie obchodziło, czy ta kobieta
jest człowiekiem, czy fampirem czy też samą panią wielką stopą. Chciał być po
prostu wolny.
1 Wampir. Rodzina Faustin akcentuje to słowo na fampir.
2 Midtown Manhattan lub po prostu Midtown – strefa nowojorskiego Manhattanu, siedziba
słynnych obszarów pokroju Broadwayu, Times Square oraz Rockefeller Center. W Midtown
Manhattan znajdują się najwyższe i zarazem najsłynniejsze budynki Nowego Jorku, a wśród nich
Empire State Building i Chrysler Building.
Jednak nie mógł przestać o niej myśleć. Była bibliotekarką, co za bzdura. W dodatku
miejscową bibliotekarką. Dlaczego nie mogła być przynajmniej bułgarską bibliotekarką?
Wtedy przynajmniej byłby opóźnienia podróży, trudności językowe, handlowanie kozami...
Lekka ręka przesunęła się z jego brody na czoło. Otworzył oczy i zobaczył Betsy, kelnerki
koktajlowej, która pochylając się nad nim, słała mu uśmiechy.
- Co to za mina, Gregor?
- Moja rodzina mnie zabija.
- Biedny Gregor - pogłaskała jego podbródek a on z radością spojrzał nan jej zawrotny
dekolt.- Jesteś tym wszystkim wykończony. Jadłeś dzisiaj?
Przyciągnął ją, żeby zaserwować jej pocałunek "do góry nogami".
- Zgłaszasz się?- mruknął.
Trzy tygodnie po ogłoszeniu jego zagłady, Gregor jechał przez miasto na spotkanie z
partnerem biznesowym na Long Island, gdy zadzwonił jego telefon. Oczekując telefonu od
swojej asystentki, Honey, odebrał telefon bez zastanowienia.
- Dlaczego łamiesz mi serce?
Gregor uderzył głową o oparcie siedzenia. Pułapka. Tak samo jakby był uwięziony w
ulicznym korku. Skierował samochód na skrzyżowanie i zaakceptował swój los.
- Cześć, mamo.
- Sądzisz, że będę miała dla ciebie następny sen w przyszłości, kiedy będziesz gotowy?
Sądzisz że jestem... maszyną do gumy?
Gregor musiał zmienić pas ruchu, ale dupek na pasie obok nie miał zamiaru go wpuścić.
Strzelił ręką przez okno i skierował ją wprost do kierowcy, spoglądając na niego
morderczo. Podziałało, bo naprawdę wyglądało to jak groźba śmierci. Dupek.
Cały ten czas jego matka brzęczała, nadając ścieżkę dźwiękową dla jego stresu. Jeżeli nie
wyjedzie z miasta przez następne pięć minuty, przejdzie do histori jako pierwszy wampir który
będzie miał zakrzepicę3.
- Taki sen ma się tylko raz. Twoja przyszłość jest teraz, Gregorze Ivanovichu Faustin.
- Mamo, mówiłem że nie mam na to czasu.
Jego matka odebrała mu głos. Było to lepsze, ponieważ musiał się skupić na
manewrowaniu w lewo i zwrócić uwagę na drogę.
- Ta kobieta nie jest niczym zobowiązana wobec ciebie. Jeśli ją zignorujesz, jeśli ją stracisz,
przegapisz swoją najlepszą szansę aby być szczęśliwym.
- Słuchaj, spieszę się...- zobaczył przerwę w korku z przodu, otwierającą się na jego lewo.
Mógł się wydostać.
- Gregor, twoja czaszka jest jak zakuta skała. Zawsze tak było. Do czasu, gdy będziesz w
nastroju, ona może poślubić kogoś innego albo uderzy w nią autobus.
Gregor skręcił w lewo, a kobieta pojawiła się na jego drodze wręcz znikąd. Nie widział jej jak
przechodzi przez ulicę pomimo swojej doskonałej nocnej wizji. I pomimo swojego
paranormalnego refleksu i drogiego silnika w swoim drogim niemieckim samochodzie,
potrącił ją.
Każdy moment wypadku błysnął mu przed oczami jak seria kadrów zdjęć, których nigdy
nie zapomni. Kobieta miała na sobie ogromną, puchową kurtkę koloru czerwonego, która
sięgała jej do kolan. Wyglądała przez to jak piłka plażowa w jego reflektorach. Gdy
zderzak jego BMW uderzył w jej nogi, nie przewróciła się, tylko poleciała.
Kurwa, kurwa, kurwa. Gregor powiedział coś matce że się rozłącza, nawet nie wiedział co,
wyskoczył z samochodu i wyciągnął ręce aby zatrzymać nadjeżdżające pojazdy. Chór
gniewnych klaksonów i krzyki podążały za nim, gdy biegł do jej ciała, modląc się o to by 3
Zakrzepica - krzepnięcie krwi w tętnicach lub żyłach, zakrzepica powoduje zmniejszenie lub
zatrzymanie przepływu krwi.
była cała.
Zebrał się już wokół niej mały tłumek gapiów. Pchnął przechodniów na bok. Kobieta leżała w
rynsztoku w którym płynęła woda Bóg jeden wiedział skąd, w stosie potarganych
łachów. Poczuł zapach krwi, ale jęczała i poruszała się. Omal co nie zapłakał z ulgi.
- Wszystko w porządku, proszę pani?- w momencie gdy to powiedział, poczuł się jak
idiota. Cóż, nie Gregor, czuję się trochę niezręcznie, tak jakbym ją trochę przejechał.
Kobieta znów jęknęła i podniosła głowę. Plątanina mokrych włosów opadła jej na twarz.
- Może nadal nie powinnaś się ruszać.
- Nic... nic mi nie jest - podniosła się na łokciach i zaćmiona rozejrzała się wokół.
- Są twoje?- wyłowił z rynsztoka okulary i pomachał nimi, aby je osuszyć. Wzięła je od niego i
założyła. Usiadły na jej twarzy pod komicznym kątem, ale szkiełka były całe.
Zamrugała dwukrotnie, skupiła się na nim a jej oczy rozszerzyły się w rozpoznaniu.
- To ty jesteś tym sukinsynem, który mnie przejechał!
Miał przeczucie, że będzie na niego krzyczeć, skoro nie wydusił z nie całego powietrza.
Zamiast tego, wydyszał chrapliwym szeptem.
- No, tak...
- Ty skurwysynu! Mogłeś mnie zabić!- skuliła się z dala od niego, przechylając się do tyłu w
płynącym rynsztoku.
- Uh huh - stojąca w pobliżu kobieta założyła ramiona i spojrzała na Gregora.- Wszystko
widziałam. To miłosierdzie Pana, że ona jeszcze żyje. Lepiej padnij na kolana i dziękuj Jezusowi.
Gregor spojrzał na kobietę, a potem znowu odwrócił się w stronę swojej ofiary, która która
warczała na niego z rynsztoku.
- Niech pani zrozumie, że nie przyszedłem tutaj, aby dokończyć robotę. Chcę ci pomóc.
Zadzwonię po pogotowie.
- Nie!- położyła dłoń na piersi na kilka szybkich oddechów.- Żadnego pogotowia.
- Jedno już jest w drodze - powiedział mężczyzna, który stał na chodniku. Nie mówił do Gregora
czy do kobiety w rynsztoku, ale do innych zebranych przechodniów. Najwyraźniej walczył o
miano Dobrego Obywatela Roku.- Zadzwoniłem w momencie, gdy zobaczyłem
jak ją uderza.
- Też tak zrobiłam - dopowiedziała inna kobieta.
- Cholera - kobieta w rynsztoku - jego ofiara - odwróciła się do Gregora.- Nie mogą mnie zmusić,
abym pojechała do szpitala, prawda?
- Nie sądzę - sam nigdy nie był u doktora w szpitalu, ale żaden z pijaków, ćpunów czy też
klientów krwistych klubów, których załadował do karetki przez te lata, nie narzekał.- Ale może
powinnaś pojechać, aby sprawdzili czy nic ci nie jest.
- Nie - walczyła ze swoimi stopami. Gregor pomógł się jej podnieść, nie wiedząc czy
powinien być zadowolony że jest taka odważna po potrąceniu przez BMW, czy powinien się
martwić że jest w szoku.
- Ah!- zatrzymała się w półkroku, i upadłaby, gdyby jej nie złapał.- Moja stopa. O Jezu,
naprawdę boli. Sądzę, że jest rozwalona. O cholera.
Gregor ukląkł przed nią. Podczas gdy podparła się na jego ramieniu, przesuwał swoją rękę w dół
po jej nodze, przedzierając się przez jej pokryte błotem, mokre spodnie (zauważył z niesmakiem,
że była to mieszanka poliestru), aż dotarł do jej tenisówek, szukając oznak słabości uszkodzenia
kończyny. Zachowywał się jak drapieżnik a nie jak uzdrowiciel, ale działał w ten sam sposób.
Jak na jego gust, noga była wystarczająco silna, a ona nie
krzyczała gdy zgiął jej stawy.
- Nie ma żadnych złamań - powiedział z uczciwą pewnością.
- Masz rację - jej głos był wstrząśnięty.- Sądzę, że mam skręconą kostkę. To wszystko.
Dźwięk zbliżającej się karetki, sprawił że zesztywniała pod jego dłońmi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin