Fernanda Bianco
OJCIEC PIO
CZŁOWIEK, KTÓRY PUKA DO BRAM BOGA
Kraków
Tytuł oryginału: Uuomo che bussa alla porta di Dio
Przekład: Aniela Walaszek
Redakcja:
Jacek Jękot
Redakcja techniczna: Ewa Czyżowska
Skład i łamanie: Dorota Greggio
Korekta: Małgorzata Chojnacka
Projekt okładki: Wydawnictwo „M"
Copyright by WydawnlCtWO liii, Kraków 1999
Imprimatur:
Kuria Metropolitalna w Krakowie t Kazimierz Nycz, Vic. Gen.
Ks. Jan Dyduch, Kanclerz
Ks. dr Jan Machniak, Cenzor
L 956/99, Kraków „dn, 23 kwietnia 1999 r.
ISBN 33-7221-012-8
wydawnictwo liii ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. (012) 421-17-12, 421-50-92
fax (012) 422-03-09
http://www.wydm.pl
e-mail: wydm@wydm.pl
Drukarnia Narodowa
Kraków, ul. Marszałka J. Piłsudskiego 19
Druk z dostarczonych diapozytywów
PRZEDMOWA
Niniejsza publikacja ukazała się po raz pierwszy na łamach dużego tygodnika włoskiego w kolejnych odcinkach jako owoc pracy dziennikarskiej. Dwa pierwsze wydania książkowe w języku francuskim i angielskim zostały kompletnie wyczerpane.
Książka Fernandy Bianco jest głęboko humanistyczna. To historia osobistego poznawania Ojca Pio, przedzierania się poprzez zasłony wszelkich cudowności i nadprzyrodzonych faktów i odkrywania w nim dobrego, emanującego pokojem i miłością człowieka. Jej publikacja jest odpowiedzią na prośby wielu tysięcy czytelników, bardzo wzruszonych i zainteresowanych pracą autorki, zawierającą obiektywny i jasny przekaz, w którym nie ma ani zagorzałego fanatyzmu, ani nadmiernego sceptycyzmu. Lekki, żywy, niezwykle ujmujący styl, uczuciowa otwartość i życzliwość w podejściu do tematu oraz szczerość ocen sprawiają, że jest to jedna z lepszych reporterskich biografii Ojca Pio.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że we Włoszech było to jedyne opracowanie dziennikarskie, które wówczas otrzymało imprimatur władzy Kościoła.
Oprócz podstawowych informacji o Ojcu Pio książka Fernandy Bianco sygnalizuje również pewne dylematy moralne. Ciągle obecne jest w niej pytanie o prawdę w pracy dziennikarza. Sama Autorka przedstawia swe zmagania wewnętrzne o krytyczny, bezstronny i obiektywny przekaz informacji związanych z Ojcem Pio. Skutkiem tego jest fakt, że towarzyszący jej od początku umiarkowany sceptycyzm po wielu trudach przekształca się w podbudowany wiarą entuzjazm. Ma to swą jednoznaczną wymowę.
Niniejsza publikacja jest początkiem nowej serii książkowej Wydawnictwa M pt. „Świadkowie". Będziemy w niej prezentować wypowiedzi i relacje ludzi, którzy osobiście zetknęli się kiedyś z osobą błogosławionego Ojca Pio. Owe liczne spotkania z różnymi ludźmi, którymi wypełnione było życie zakonnika z San Giovanni Rotondo są olbrzymim bogactwem, które nam po sobie zostawił, a z którego my możemy teraz korzystać.
WYDAWCA
W SAN GIOVANNI ROTONDO
Sen
Którejś nocy śniło się pewnej kobiecie, że Ojciec Pio usiłował otworzyć jakieś drzwi. Pchał je bardzo mocno rękoma, ale drzwi się nie otwierały. Dobijał się, uderzał, ciągle, coraz mocniej, a z jego zranionych rąk spływała po palcach krew; kapała na posadzkę. Wejście pozostawało jednak nadal zamknięte. „Jestem zadowolona - myślała ciągle we śnie - nie obdarzył mnie łaską potrzebną mojemu ojcu... dopuścił do jego śmierci. Także ty się męczysz, nieprawda? Także ty musisz się trudzić!" Nadal wpatrywała się usilnie w zakonnika, który na próżno walił pięściami w zamknięte drzwi. Nagle zwrócił się ku niej. Popatrzył na nią, a jego spojrzenie pełne było nieskończonego smutku. „Teraz nie rozumiesz - powiedział jej - ale zrozumiesz za pięć dni".
Kobieta obudziła się.
Dokładnie pięć dni później, 6 września 1954 roku, umierał doktor Wilhelm Sanguinetti, konwertyta, który nawrócił się przy Ojcu Pio i był mu najdroższy. Stał się później jednym z fundatorów „Domu Ulgi w Cierpieniu" i jego pierwszym dyrektorem.
8
Rzeczywiście, owa pani zrozumiała. Prosiła zakonnika, aby uzdrowił jej bardzo ciężko chorego ojca. Łaska nie nadeszła - zmarł, pozostawiając w sercu córki uczucie buntu i prawie nienawiści do zakonnika, który jej nie wysłuchał. Prośba jej pozostała więc niespełniona. Jednakowoż symboliczna wymowa tego snu była bardzo jasna i wywarła na niej tak duże wrażenie, że doznała nieomal wstrząsu: odczuła głęboki ból i żal z powodu tego niewłaściwego odruchu przeciw Ojcu Pio.
Wyznała później, że przez ten sen Ojciec Pio dał jej jasno do zrozumienia, po prostu jej powiedział, że to nie on jest tym, który może obdarzać kogoś łaskami albo czynić cuda. On jedynie puka do bram nieba i prosi dla innych. Czasem owa brama się otwiera, a czasem pozostaje zamknięta. Pukał także w jej intencji i nie został wysłuchany. Błagał również bardzo usilnie w intencji swego najukochańszego Sanguinettfego... Drzwi się nie otwarły. On jest tylko wysłannikiem wszystkich udręk i cierpień ludzi, zwracających się do niego z prośbami o pomoc. Ale to Pan Bóg jest Tym, który je przyjmuje lub nie.
Wielu ludzi prosiło Ojca o różne łaski i nie zostali wysłuchani. Teraz jednak rozumieją tak, jak zrozumiała owa pani, że jest KTOŚ INNY, bez KOGO i Ojciec Pio byłby niczym. Kto wierzy w Boga, pojmie to, co mówię.
Pojechałam do San Giovanni Rotondo
Pojechałam do S. Giovanni Rotondo, aby przeprowadzić dziennikarski wywiad na temat Ojca Pio, o którym tak bardzo wiele mówi się na całym świecie.
Wyjechałam z umysłem pozbawionym wszelkich uprzedzeń.1 Świadomie i celowo przyjęłam postawę pełną dystansu. Uważałam na siebie, by mieć zupełną swobodę i wolność w ocenie tego, co zobaczę czy usłyszę. Mówiąc krótko - chciałam widzieć własnymi oczyma, nie stając po stronie ani sceptyków, ani fanatyków. Wiedziałam, że katolicy od czterdziestu lat interesują się zakonnikiem, mającym stygmaty. Przeczytałam stos różnych pism o nim; słyszałam, jak mówili na jego temat ludzie różnego pokroju i we wszelki możliwy sposób. Jednak nie miałam jeszcze jasnego pojęcia, kim naprawdę była osobistość, która zdobyła taką sławę i popularność, które w naszej epoce są zazwyczaj zarezerwowane jedynie dla filmowych gwiazd i mistrzów sportowych.
Nie załatwiłam na czas rezerwacji miejsca w wagonie sypialnym i pogodziłam się z tym, że całą noc spędzę na siedząco. Przede mną siedział
1 Nie tylko w ujemnym znaczeniu tego słowa, jakie ma w potocznym języku polskim, ale także w takim znaczeniu, „jak bym niczego więcej o nim nie wiedziała, tylko to, że istnieje taki człowiek, o którym różni ludzie różnie mówią" - przyp. tł.
10
staruszek, emeryt kolejowy, który prawie natychmiast odezwał się do mnie. Dowiedziawszy się, że jadę do San Giovanni Rotondo, uśmiechnął się.
- Pani jedzie do Ojca Pio, prawda?Zaczęłam pojmować, że San Giovanni Rotondo
i Ojciec Pio stały się synonimami.
- Tak - powiedziałam. - Czy pan go zna?
- Jeden raz byłem u niego - odpowiedział. -Czekałem w zakrystii z wieloma innymi ludźmi.Nagle, rozzłoszczony, wszedł i skierował się prosto do mnie, ostro mnie ganiąc, że handlowałemjego zdjęciami, sprzedając je po zbyt wysokiejcenie. Osłupiałem ze zdziwienia i powiedziałemmu, że byłem kolejarzem, a nie fotografem i przyjechałem tam po to, aby się wyspowiadać. Poczułsię nieswojo. Później patrzył życzliwie na mojątwarz, uśmiechał się i pokornie przepraszał, mówiąc, że się pomylił.
A więc - pomyślałam - Ojciec Pio jest człowiekiem. Myli się także on, a nawet złości. Ocho! Pomyślałam - w tym miejscu zaczynamy stać na ziemi. Był także inny człowiek, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. Mężczyzna, niezmiernie wychudzony i blady, musiał chorować na oczy, ponieważ ciągle mrugał.
- Ach - powiedział - dla mnie Ojciec Pio jestświętym człowiekiem. Byłem u niego trzy latatemu. Czy wiesz, że miałem się stać niewidomy; bojuż nikt - a więc i ja - nie miał żadnego środka nato, by uratować mój wzrok? Ojciec powiedział, żeprzecież mogłem mieć nadzieję, ponieważ modlił
11
się za mnie. Kiedy wróciłem, zdziwienie wszystkich lekarzy, troszczących się o mnie było ogromne. Moja choroba oczu zatrzymała się - co więcej: nawet trochę ustąpiła. Od tamtego czasu została mi tylko mała dolegliwość. I popatrz - upłynęło już trzy lata!.
Czy to cud? - pomyślałam. - Czy ten, tutaj, nie zostałby uleczony w inny sposób? Jednak zdecydowałam się już, by nie urabiać sobie przedwczesnych opinii; przecież to przeszkadzałoby mi być w pełni obiektywną, a taką absolutnie chciałam być.
Pociąg jechał w nocy. Popatrzyłam na zegarek i spostrzegłam ze zgrozą, że mam jeszcze przed sobą następne dziesięć godzin jazdy. Zaczęłam myśleć o San Giovanni Rotondo Co to jest za miejscowość? Czy znajdę dobry hotel? Pierwszy raz bowiem jechałam do Apulii. Mówiono mi, że Gargano jest strefą nieuporządkowaną i jałową. Szkoda, że nie mogłam oglądać krajobrazu; jakieś ...
dziadekpp