Flanagan John_Zwiadowcy_04_Bitwa o Skandie.rtf

(39061 KB) Pobierz
Flanagan John_Zwiadowcy_04_Bitwa o Skandie

http://www.nexto.pl/oimg?p=34445&t=11



Dla Leonie,

która zawsze we mnie wierzyła.



 

 

 

Odgłos miarowego stukania wybił Willa z błogiego snu.

Nie bardzo wiedział, kiedy właściwie zdał sobie z niego sprawę. Rytm przenikał do śpiącego umysłu chłopca, narastał i gęstniał w podświadomości, wreszcie przebił się do świata jawy. W końcu Will całkiem się rozbudził.

Stukstukstukstuk...

Cóż to za stukot? Dźwięk stracił już co prawda na sile, gdyż wtopił się w inne odgłosy, rozlegające się w ciasnym wnętrzu chatki, ale mimo to Will wciąż go słyszał.

Zza zasłony, uczynionej z rozprutego worka, dobiegał równy oddech Evanlyn. Stukanie najwyraźniej nie budziło dziewczyny. Na palenisku, cicho trzaskając, żarzyły się drwa, ten trzask nakładał się na wciąż dobiegający z zewnątrz dźwięk.

Stukstukstuk...

Stukanie rozlegało się gdzieś w pobliżu. Will przeciągnął się i ziewnął, po czym siadł na twardej pryczy, którą sporządził z drewna i płótna. Uporczywy odgłos na moment ścichł, ale po chwili chłopak znów go usłyszał. Dochodził zza okna, bez wątpienia. Nasączone oliwą płótno zastępujące szybę przepuszczało światło szary blask przedświtu jednak niczego więcej nie sposób było dostrzec. Will uniósł się i przyklęknął na pryczy, po czym odgiął haczyk, zdjął ramę i wysunął głowę na zewnątrz, by sprawdzić, co dzieje się na maleńkim ganku.

Do izby wtargnął powiew mrozu. Will usłyszał, jak Evanlyn poruszyła się niespokojnie, gdy zasłaniająca opończa pod wpływem powietrza wybrzuszyła się do wewnątrz. Węgle rozżarzyły się mocniej, po chwili zabłysnął mały, żółtawy płomyk.

Gdzieś pośród drzew samotny ptak witał pierwszy blask wstającego dnia, a jego śpiew znów zagłuszył stukot.

Wreszcie Will zorientował się, skąd dochodził jednostajny, drażniący dźwięk. Okap nad gankiem. Stamtąd dobiegał odgłos kapania. Woda ściekała po koniuszku długiego, zwisającego pod okapem sopla. Krople uderzały o odwrócone do góry dnem i pozostawione pod soplem wiadro.

Stukstukstuk... Stukstukstuk….

Will zmarszczył czoło. Wiedział, że zjawisko to ma jakieś szczególne znaczenie, ale jego wciąż jeszcze ospały umysł nie był w stanie niczego rozszyfrować. Wstał, przeciągnął się po raz kolejny. Wzdrygnął się, bo odrzucił ciepły koc, chłód zaś wyraźnie dawał się we znaki. Podszedł do drzwi.

Starając się nie obudzić Evanlyn, uniósł delikatnie drewniany skobelek. Drzwi otwierał powoli, bacząc, by nie szurały o podłogę musiał w tym celu podtrzymać je ramieniem, bowiem skórzane zawiasy były mocno rozciągnięte.

Zamknąwszy drzwi za sobą, wyszedł na nagie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin