Waltari Mika - Trylogia rzymska 01 Tajemnica Królestwa.rtf

(2814 KB) Pobierz

Mika WALTARI

Trylogia Rzymska

część pierwsza:

TAJEMNICA

KRÓLESTWA

Przeła z fińskiego Kazimiera Manowska

Wydawnictwo „Książnica”

SPIS RZECZY

LIST PIERWSZY              3

Marek Mezencjusz Manilianus do Tulii.              3

LIST DRUGI              14

Marek do Tulii.              14

LIST TRZECI ?              35

Marek Mezencjusz Manilianus do Tulii.              35

LIST CZWARTY              56

Marek do Tulii.              56

LIST PIĄTY              65

Marek do Tulii.              65

LIST SZÓSTY              85

Marek do Tulii.              85

LIST SIÓDMY              118

Marek do Tulii.              118

LIST OSMY              132

Marek do Tulii.              132

LIST DZIEWIĄTY              159

Marek do Tulii.              159

LIST DZIESIĄTY              186

Marek znowu pozdrawia Tulię.              186

LIST JEDENASTY              235

Marek Mezencjusz Manilianus pozdrawia dawnego Marka.              235

LIST PIERWSZY

Marek Mezencjusz Manilianus do Tulii.

Pozdrawiam Cię.

W moim poprzednim liście, Tulio, opowiadałem Ci o swojej wędrówce z biegiem rzeki po Egipcie. Kiedy nastała zima, na próżno zatrzymałem się w Aleksandrii aż do jesiennych sztormów, czekając na Twój przyjazd. W miłosnym zapamiętaniu byłem tak naiwny, 5je ani najbogatszy kupiec, ani najzagorzalszy obywatel nie prześcignęli mnie w gorliwości, z jaką witałem każdy statek z Ostii i Brundyzjum. Co dzień bowiem, aż do końca sezonu żeglugowego, przychodziłem do portu i natrętnymi pytaniami uprzykrzałem życie wartownikom, celnikom i urzędnikom portowym. Poszerzałem tym sposobem wiedzę, wysłuchując nowych opowieści o krainach Wschodu, lecz choć do bólu wbijałem wzrok w morze, musiałem po przycumowaniu ostatniego statku z przykrością stwierdzić, że po prostu zakpił ze mnie.

W tych dniach, Tulio, minie rok od naszego ostatniego spotkania, kiedy jak na to teraz patrzę mamiąc mnie kłamliwymi przysięgami i obietnicami spowodował, że wyjechałem z Rzymu.

Wysłem Ci pożegnalny list, pełen goryczy, w którym przysięgałem ruszyć do Indii i nigdy więcej nie wrócić. Są tam przecież nadal, i to piastujący godność krów, dawni greccy władcy Aleksandrii, którzy teraz panują nad obcymi im miastami. Przyznaję jednak, że już w trakcie pisania wiedziałem, iż tego nie uczynię. Nie mogłem znieść myśli, że nigdy Cię już więcej nie zobaczę, moja Tulio.

Przekroczywszy trzydziestkę mężczyzna nie może już być niewolnikiem miłci. Przycichłem zatem, moja gwałtowna namiętność wygasła, lecz to mnie zawiodło do podejrzanych miejsc w Aleksandrii i do zepsucia. Nie kajam się, nigdy bowiem człowiek nie odwróci swoich czynów i nie zmieni tego, co zrobił. Jestem pewny, że kocham Ciebie, bo w niczyich ramionach nie zaznałem takiego ukojenia jak w Twoich. Dlatego pozostaniesz w moim sercu, najdroższa Tulio, choć zwiędnie kwiat Twej młodości, zmarszczki pokryjąadkie lica, zmętnieje wzrok, włosy zrzedną i zęby bę wypadały. Może wtedy pożujesz, że dla kariery i zaszczytów poświęcił naszą miłość. Albowiem wierzę, że mnie kochał, nie mogętpić w szczerość Twych przysiąg. W przeciwnym razie wszystko na tym świecie straciłoby dla mnie sens. Kochał mnie, lecz czy nadal kochasz? Nie wiem.

Z rozrzewnieniem wspominam, jak wyłącznie z myś o tym, by uchronić mnie przed utratą majątku, a może i życia, nakłonił mnie kłamliwymi obietnicami do opuszczenia Rzymu. Nigdy bym nie wyjechał, gdybyś nie przysięa, że spotkamy się w Aleksandrii i razem tam spędzimy zimę. Wiele znanych kobiet wyjeża samotnie na zimę do Egiptu i nadal będzie wyjeżo na tyle znam rzymskie białogłowy. Wróciłabyś rzecz jasna na wiosnę, zaraz na początku sezonu żeglugowego. Przez tyle miesięcy, Tulio, mogliśmy być razem...

Ja tymczasem marnowałem zdrowie fizyczne i duchowe. Sporo podróżowałem i do obrzydzenia wydrapywałem Twe imię i symbole miłci na prastarych murach i kolumnadach świątyń. Z nudów pozwoliłem się nawet wtajemniczyć w sekretne obrzędy Izydy, choć byłem już starszy i bardziej sceptyczny niż owej niezapomnianej nocy w Bajach, kiedyśmy ślubowali w czasie misterium ku czci Dionizosa. Tamtego uniesienia już z siebie nie wykrzesałem, nie potrafiłem też dać wiary tym ogolonym kapłanom. Znowu czułem niedosyt i byłem pewien, że za marną wiedzęacę zbyt wiele.

Nie chcę, byś z kolei pomyśla, że obracałem się wyłącznie w doborowym towarzystwie kapłanów i kapłanek Izydy. Skąe! Nawiązywałem też znajomości z aktorami, muzykami, a nawet gladiatorami. Obejrzałem kilka greckich sztuk teatralnych z dawnych lat,które można by przetłumaczyć i wystawiać po łacinie. Gdybyż mi tylko zależo na sławie! Opowiadam Ci to wszystko, abyś wiedziała, że mi się czas w Aleksandrii nie dły. To miasto zajmuje czołowe miejsce w świecie, jest bardziej niż Rzym wykwintne, ale zblakłe i wyniszczone. Najwięcej jednak czasu spędzałem w Muzeum, czyli w bibliotece połonej w pobliżu portu. Choć należoby raczej mówićw bibliotekach", te gmachy bowiem stanowią sporą część miasta. A mimo to wszyscy skarżą się na ciasnotę pomieszczeń bibliotecznych.

Starcy, którzy żyją historią minionej epoki, są przekonani, że po spaleniu przez Juliusza Cezara, kiedy był tu namiestnikiem, floty egipskiej i portu, biblioteka nigdy nie wróci do dawnej świetności. W czasie owej strasznej pożogi spłonęło wraz z budynkami sto tysięcy zwojów bezcennych starych arcydzieł. Zanim wdrożem się w sztukę korzystania z tych księgozbiorów i odnajdywania w katalogach tego, czego szukałem, minęły całe tygodnie. Ocenia się, że samych komentarzy do „Iliady" jest tu dziesiątki tysięcy zwojów, nie mówiąc o objaśnieniach do Platona i Arystotelesa, którym poświęcono osobny gmach. Poza tym jest w Muzeum nieskończenie dużo zwojów nigdzie nie rejestrowanych. Podejrzewam, że po złeniu tutaj nikt ich nawet nie tknął, nie mówiąc o przeczytaniu.

dzę, że ze wzgw politycznych nikomu nie zależy na wyciąganiu z lamusa starych przepowiedni, którymi się zainteresowałem, a tym bardziej na zaznajamianiu mnie z nimi. Musiałem docierać do nich okręż drogą, przez osobiste kontakty z ludźmi pozyskiwanymi sutymi obiadami i podarunkami. W bibliotece opłacani są kiepsko i jak to zwykle bywa z mądrością idzie w parze bieda, albowiem tacy jak oni ponad wszystko kochają książki, wiedza zastępuje im cały świat, a zwoje pergaminu chleb powszedni. W ten sposób udało mi się wyłowić z bibliotecznych schowków wiele, bardzo wiele proroctw i przepowiedni, zarówno znanych, jak i zupełnie zapomnianych. Ciekawe, że od prawieków przepowiednie ludów się powtarzają, wszystkie są też jednakowo mgliste i niewiarygodne, podobnie jak orzeczenia wyroczni. Mówiąc uczciwie, w całym labiryncie przepowiedni wielokrotnie przewijało się pewne greckie podanie, pełne łgarstw i fałszywych sąw o kraju, którego nazwy nie pamiętam, i zamieszkujących go ludziach. Miałem wtedy ochotę rzucić w kąt te spleśniałe papirusy i zgodnie z regułami sztuki zacząć notowaćasne myśli i spostrzeżenia. Jednakże, pomijając moje pochodzenie, czuję się za bardzo Rzymianinem, aby pisać wyłącznie o sprawach prywatnych.

W bibliotece są także dzieła z zakresu sztuki kochania, które zawstydziłyby nieboszczyka Owidiusza i dowiodły mu, jaką się wykazał naiwnością. To dawne teksty greckie bąumaczone na grecki z egipskiego i doprawdy nie umiem ocenić, które są bardziej wyrafinowane. Przeczytałem kilka i miałem dosyć. Od czasów boskiego Augusta zwoje podobnej treści zamyka się w specjalnych pomieszczeniach, zakazując ich kopiowania i udostępniając je tylko badaczom.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin