ciemna-strona-z-mocy,70.pdf

(469 KB) Pobierz
82 | ˚YCIE WEWN¢TRZNE | TO NIE BAJKA | SINOBRODY
| 83
Ilustracja Joanna Szachowska
Ze strachu przed odrzuceniem wyrzekamy si´ prawdziwych pragnieƒ,
odcinamy si´ od nieakceptowanych uczuç, takich jak zazdroÊç, gniew,
agresja. Zepchni´te w cieƒ stajà si´ siłà, której ju˝ nie kontrolujemy,
naszym oprawcà, baÊniowym Sinobrodym. Mo˝na go pokonaç tylko w jeden
sposób – musimy mimo strachu i wstr´tu zajrzeç do strze˝onej przez niego
komnaty – mówi Katarzyna Miller w rozmowie z Tatianà Cichockà
Tatiana Cichocka: Dlaczego uparłaÊ si´ na „Sinobrodego”
Charles’a Perraulta? To nie jest najbardziej znana baʃ.
Katarzyna Miller: Ale jest wa˝na dla kobiet. Przede
wszystkim tych, które szukajà m´˝czyzny, zwiàzku
pełnego poczucia bezpieczeƒstwa i spełnienia.
– Przypomnij, o czym jest ta historia.
– O trzech córkach wdowy i bogatym m´˝czyênie,
który starał si´ o r´k´ jednej z dziewczàt. Był uprzejmy,
hojny, zapraszał je na bale i pikniki, ale te˝ troch´
straszny: miał sinà brod´. Starsze siostry nie dały si´
złapaç na jego zaloty, ale najmłodsza uległa. Wyszła
za niego i pojechała do jego wspaniałego pałacu. Pewne-
go dnia mà˝, wyje˝d˝ajàc, zostawił jej klucze do wszyst-
kich stu pokoi zamkowych. Wolno jej było zaprosiç sio-
stry i robiç, co zechce, nie wolno jej było tylko u˝yç
małego złotego kluczyka.
– Jednak gdy siostry przyjechały, namówiły jà, ˝eby znaleêç
drzwi, do których pasuje ten kluczyk. Były ukryte w najciemniej-
szym miejscu w lochach. I oczywiÊcie ona je otworzyła...
– ...i znalazła w Êrodku pokrwawione, poràbane tru-
py poprzednich ˝on Sinobrodego. Tu historia robi si´ dra-
matyczna. Kluczyk zaczyna broczyç krwià. Nie pomaga
wycieranie go, mycie. Przera˝ona dziewczyna chowa go
w szafie. Wraca mà˝ i pyta o kluczyk. „Zgubiłam go”,
mówi ona. Ale on znajduje go po Êladach krwi i wpada
w straszny gniew. Ona ju˝ wie, ˝e musi zginàç tak jak
poprzedniczki, ale prosi o chwil´ zwłoki na modlitw´.
Biegnie na wie˝´ i wysyła siostry po braci, po pomoc.
W ostatniej chwili bracia przybywajà i zabijajà go.
– Wiele tu ciekawych wàtków, pierwsze, co mnie uderza,
to, ˝e ona w ogóle za niego wyszła, choç w pierwszym odruchu
si´ go bała.
– Dała si´ uwieÊç bogactwu, obietnicy wystawne-
go ˝ycia. Ale przede wszystkim czemuÊ, co działa
na bardzo wiele kobiet spragnionych atencji, niedo-
wartoÊciowanych. Zauwa˝, ˝e Sinobrody o nià zabiega.
Daje prezenty, nie ˝ałuje czasu, prawi komplementy.
Takie kobiety pójdà w ciemno za m´˝czyznà, który je
w taki sposób zdobywa. Im mniej w ˝yciu dostały uwa-
gi, miłoÊci, tym łatwiej si´ łapià na słodkie słówka mi-
mo intuicji, która mówi: nie!
Jedno jest pewne, wychodzàc za niego, ona pr´-
dzej czy póêniej musi si´ dowiedzieç prawdy. Mydliç
sobie oczy mo˝na na poczàtku. Potem trzeba si´ skon-
frontowaç z rzeczywistoÊcià. To wa˝ne przesłanie dla
kobiet, które czekajà, ˝e ktoÊ je stale b´dzie adorował
jak to słoƒce i w ten sposób wyrówna im braki z dzie-
ciƒstwa. Tych braków nikt nie jest w stanie wyrównaç,
mo˝na je jedynie samemu przepracowaç.
– Sinobrody bezsprzecznie jest kimÊ niezwykłym. Niesie
tajemnic´. Mo˝na daç si´ uwieÊç.
– Ale jest to mroczna tajemnica. Trzeba si´ liczyç
z cenà, jakà przyjdzie nam zapłaciç za jej odkrycie. Ta
baʃ to powa˝na przestroga. Przed niewidzeniem.
Oszukiwaniem samej siebie. ˚e jakoÊ to b´dzie, ˝e on
si´ zmieni... Zwiàzek z kimÊ, z kim od poczàtku jest
coÊ nie tak, grozi zgubà. W dowolnym sensie. Bo
na przykład on ma pociàg do alkoholu. A dziewczyna
to widzi, ale chce byç Êlepa.
– Jakby mo˝na było nie zauwa˝yç, ˝e facet ma sinà brod´...
– To, co symbolizuje ta sina broda, mo˝e byç na-
prawd´ niebezpieczne. Mo˝e bardzo poraniç. Czy mo˝e
byç na to dobitniejszy dowód ni˝ trupy poprzednich
˝on? To dla mnie bardzo smutny wàtek. Niektóre kobie-
ty biorà m´˝czyzn, którzy niszczyli poprzednie partner-
ki. Pierwsza rzecz: kobieto, słuchaj, jak twój adorator
mówi o swojej byłej. Albo o tej, z którà jest teraz, ale któ-
rej wcale nie kocha, bo chce byç tylko z tobà. Wiedz,
strona mocy
zwierciadło 10/06
www.zwierciadlo.pl
890496846.001.png
84 | ˚YCIE WEWN¢TRZNE | TO NIE BAJKA | SINOBRODY
| 85
To wielka ulga przestaç si´ baç nieznanej cz´Êci siebie, czyli tego, co jest
w tym naszym lochu. Bo sà tam rzeczy tak zwykłe, tak wspólne nam wszystkim,
˝e kiedy je dopuÊcisz do siebie, zaczynasz bardziej wyrozumiale patrzeç na ludzi
˝e z tobà zrobi pr´dzej czy póêniej to samo. Szczególnie
przykre jest to, ˝e kobiety cz´sto sà zadowolone z tego,
˝e on mówi êle o poprzedniej ukochanej. Lubià słuchaç,
˝e była głupia albo ˝e wcale jej nie kochał, albo ona wca-
le go nie kochała, zawiodła go, zraniła, zdradziła...
– To mo˝e byç prawda...
– Zdarzajà si´ jak zawsze bardzo nieliczne wyjàt-
ki. Ale taki zestaw: potrzeba, ˝eby siebie dowartoÊcio-
waç przez zwiàzek z m´˝czyznà, i fakt, ˝e on umniej-
sza inne kobiety na mojà rzecz, to pułapka. Tak
właÊnie kobiety kopià sobie grób.
– Czyli trafiajà do tej komnaty pełnej trupów, którà odkry-
wa nasza bohaterka?
– Wiesz, sà pacjentki, które mówià: po co ona otwo-
rzyła te drzwi? Przecie˝ mogła tego nie robiç. ˚yłaby so-
bie dalej spokojnie i bogato. A mnie si´ wtedy robi strasz-
no. Bo takim kobietom nie przeszkadza ÊwiadomoÊç tego,
˝e w tym zamku jest loch pełen trupów, ofiar tego faceta.
– Boimy si´ zła, które jest w nas samych. W symbolicznych
lochach chowamy przed sobà i innymi ró˝ne rzeczy. By doro-
snàç, musimy stanàç twarzà w twarz z tym, co tam jest. Claris-
sa Pinkola Estes w „Biegnàcej z wilkami” podkreÊla właÊnie ten
aspekt „Sinobrodego”. Według niej mo˝na t´ bajk´ widzieç ja-
ko zejÊcie w głàb siebie. Sinobrody jest wówczas naszà ciemnà
stronà, naszym wewn´trznym oprawcà.
– Kluczowà rzeczà w ˝yciu jest to, by człowiek
zdał sobie spraw´, ˝e ma w sobie równie˝ Sinobrode-
go i t´ komnat´ z trupami. Dlatego w baÊni bohaterka
musi zejÊç do lochów, otworzyç ostatnie drzwi.
– Po co?
– By uwolniç tajemnic´ swojego człowieczeƒstwa.
Mo˝na powiedzieç za Jungiem, ˝e te lochy to nasz
Cieƒ. Tam schowaliÊmy wszystko, co nie było aprobo-
wane przez naszych rodziców i kultur´. Tam mieszka
te˝ nasza nieÊwiadomoÊç zbiorowa. Rzeczy wspólne
nam wszystkim. Choçby to, ˝e jesteÊmy agresywni, êli,
złoÊliwi, małostkowi, boimy si´, wstydzimy, gniewa-
my... Mogà tam byç rzeczy wyrastajàce poza jednost-
kowe doÊwiadczenie. Te zabite ˝ony mo˝na przecie˝
widzieç jako kobiety w ogóle. Mo˝na powiedzieç, ˝e to
sà kobiety tego m´˝czyzny, ale te˝ kobiety maltretowa-
ne, unicestwiane przez wieki przez kultur´ patriar-
chalnà albo kobiety z danego rodu, które coÊ niosły, ro-
dzaj spuÊcizny. Tu si´ kłania Hellinger i jego
ustawienia rodzinne. Baʃ pokazuje, ˝e mo˝na prze-
rwaç mechanizm, który przechodził z pokolenia na po-
kolenie, i uzdrowiç siebie, a przez to i cały ród. Nasza
bohaterka wychodzi za Sinobrodego, podobnie jak jej
poprzedniczki. Podobnie jak one otwiera zakazane
drzwi, ale udaje jej si´ ocaleç, przerwaç łaƒcuch. Sino-
brody ju˝ nie b´dzie niszczył kolejnych kobiet.
– Skoro to wszystko jest tak gł´boko schowane, takie
straszne i trudne, po co to wywlekaç na Êwiatło dzienne?
– Baʃ pokazuje, ˝e mamy w sobie coÊ, co jest
groêne, co potrafi nawet zabijaç. Innych albo nas sa-
mych. Ale to wszystko jest groêne jedynie w stanie
nieuÊwiadomionym. Sinobrody ma nad nami władz´,
dopóki nie zostanie odkryty. Gdy si´ go pozna i stanie
z nim twarzà w twarz, mo˝na odebraç mu moc. Mo˝na
nad nim zapanowaç.
– Sinobrody ma wszystkie klucze, rozdaje karty. Ona robi
tylko to, na co on jej pozwala. Wi´c gdy otwiera t´ krwawà kom-
nat´, zyskuje tyle, ˝e staje si´ dla niego partnerkà. Mo˝e pod-
jàç z nim otwartà walk´ – symbolicznie przyzywajàc braci, swo-
jà dobrà sił´. I mo˝e wygraç.
– Mo˝emy panowaç nad swojà ciemnà stronà, ma-
ło tego, mo˝emy jej u˝yç w dobrej sprawie. Agresja jest
siłà. Rozpoznana pomaga w ˝yciu. Jest potrzebna, by
o coÊ walczyç, oburzaç si´, odmawiaç. Walczyç o siebie.
Nie niszczyç czy zabijaç, co ma miejsce, gdy jej si´ po-
zwala działaç na Êlepo. Gdyby ka˝dy człowiek wziàł od-
powiedzialnoÊç za siebie i nie bał si´ zobaczyç tej agre-
sji, jakà w sobie ma, a przecie˝ wszyscy jesteÊmy w nià
wyposa˝eni, to nie byłoby wojen, a przynajmniej było-
by ich znacznie mniej.
– Co daje takie zajrzenie do komnaty z trupami?
– Wielkà ulg´. To wielka ulga przestaç si´ baç nie-
znanej cz´Êci siebie, czyli tego, co jest w tym lochu. Bo
sà tam rzeczy tak zwykłe, tak wspólne nam wszyst-
kim, ˝e kiedy je dopuÊcisz do siebie, zaczynasz inaczej
patrzeç na ludzi. KtoÊ na mnie napluł, a ja widz´, ˝e
bidula nie mógł inaczej, bo inaczej by si´ czuł okrop-
nie. Dzi´ki takiej zmianie optyki ja ju˝ wiem, ˝e on nie
pluje na mnie, tylko chce wypluç coÊ niedobrego z sie-
bie, a ja si´ akurat napatoczyłam. Wi´c czuj´ si´ spo-
kojniejsza i bezpieczniejsza. No i nast´pnym razem
zdà˝´ si´ przed tym pluciem uchyliç.
– Wi´c dlaczego ludzie nie chcà schodziç do tych lochów?
– Poniewa˝ zaszczepiono im l´k, ˝e je˝eli si´ do-
wiedzà tego, ˝e np. si´ wstydzà albo bojà, albo nienawi-
dzà, albo sà na przykład homoseksualistami, to nie b´-
dà wiedzieli, jak z tym ˝yç. I ˝e inni ich odrzucà. Dla-
tego tak si´ m´czà, tyle energii wkładajà w to, ˝eby nie
znaç prawdy. Zyskanie ÊwiadomoÊci, co jest za tymi
drzwiami, wià˝e si´ te˝ ze zmianami, których si´ nie
da przewidzieç. Bywa, ˝e partner, z którym ˝yjemy, nie
potrafi zaakceptowaç takiej zmiany albo my sami nagle
widzimy naszego partnera w nowym Êwietle. Mo˝e si´
okazaç, ˝e dotychczasowa praca, a nawet to, jak ˝yje-
my, nam nie odpowiada. To trudne. Wi´c wiele osób
wybiera pseudobezpieczeƒstwo, czyli ˝ycie z trupami
pod podłogà.
– Baʃ pokazuje, ˝e oprócz l´ku mamy w sobie ukryte in-
ne siły, które aktywizujà si´ w chwili prawdziwego zagro˝enia.
Gdy Sinobrody idzie zabiç swojà ˝on´, jej bracia, o których
wczeÊniej nie było mowy, p´dzà na ratunek.
– To emocjonujàca scena, jak w thrillerze, prawda?
Dziewczyna si´ modli, słychaç t´tent koni i coraz bli˝sze
kroki na schodach. Czy zdà˝à? Ten moment wydaje mi
si´ szczególnie wa˝ny, bo bohaterka wtedy naprawd´
czuje, co to znaczy ˝yç. Ju˝ teraz wie, ˝e chce ˝yç na-
prawd´, bez blichtru. Priorytety si´ jej prostujà. Sà takie
chwile graniczne w ˝yciu. W błysku ÊwiadomoÊci widzi-
my to, czego zwykle nasz umysł nie ogarnia. L´k znika.
– Przyszło mi na myÊl, ˝e „Sinobrody” jest o l´ku. Skàd si´
bierze l´k przed sobà samym? Dlaczego tak si´ boimy l´ku?
– Najwi´kszy problem neurotyków: dlaczego boimy
si´ baç? Zdrowy l´k to ten zwiàzany z instynktem prze-
trwania, który pomaga w wielu sytuacjach, nieraz ratuje
˝ycie. Z l´kiem neurotycznym mamy do czynienia, jeÊli
człowiek si´ boi, ˝e kiedy poczuje strach, to si´ rozsypie.
W zwiàzku z czym nie ma kontaktu z własnym zdrowym
l´kiem, który go chroni. Dzieje si´ tak, poniewa˝ w dzie-
ciƒstwie odci´to nas od naszych prawdziwych uczuç.
– W jaki sposób?
– Prosty przykład: malutkie dziecko staje pierw-
szy raz na brzegu morza. Co robi? Jedno poleci od ra-
zu zachwycone do wody, inne b´dzie si´ skradaç, inne
stanie i w ogóle si´ nie ruszy. Je˝eli rodzice pozwolà
na reakcj´ takà, jaka ona jest, dadzà dziecku tyle cza-
su, ˝eby zrobiło to, co chce zrobiç, to dobrze. Ale naj-
cz´Êciej tak nie jest. Ci, co majà odwa˝ne dziecko, b´-
dà wołaç: gdzie lecisz, uwa˝aj, bo si´ utopisz! Ci
drudzy powiedzà: boisz si´ jak baba, no idê! A jeszcze
inni wrzucà do wody. Te zabiegi rodziców wyraênie
stojà pomi´dzy tym, co dziecko czuje naprawd´, a tym,
co rodzic czy opiekun chce, ˝eby ono czuło. Je˝eli
dziecko jest odwa˝ne, to go uczà l´ku. Nie jego l´ku,
tylko ich. Je˝eli nie ma odwagi, jest przestraszone, to
nie okazujà szacunku dla jego wra˝liwoÊci. Zamiast te-
go oceniajà je i zmuszajà do zrobienia straszliwego
kroku przeciwko sobie. A je˝eli jeszcze je wrzucà
na sił´, to robià mu coÊ strasznego, bo pokazujà mu, ˝e
jest nikim i niczym.
A to dotyczy tysiàca codziennych sytuacji, poznawa-
nia nowych rzeczy: pieska, innych dzieci, piasku, wujka
z wàsami... Pomi´dzy nas i nasze odczucia wciska si´
coÊ obcego. CoÊ, co oddziela nas od siebie samych. I mu-
simy z tym ˝yç, jak z wbitym no˝em. A nie mo˝na ˝yç
cały czas z poczuciem, ˝e masz wbity nó˝. Musisz jakoÊ
ten nó˝ zasymilowaç. Ludzie cz´sto mówià: Taka jest mo-
ja natura, ˝e ja si´ boj´. No, nie. BobyÊ si´ bał czasem
i troch´, nie zawsze. I za ka˝dym razem inaczej, ade-
kwatnie do sytuacji. A to, co masz wroÊni´te, to stały l´k.
Który jest w ogóle l´kiem „przed”. Przed sobà, prawdà,
ludêmi, przed zmianà, przed czymkolwiek. On jest tak
wielki, tyle zajmuje miejsca, z tyloma rzeczami si´ zrósł,
˝e na samà myÊl o tym, ˝e mo˝na coÊ z nim zrobiç, całe
ciało krzyczy: NIE! Nie chc´ dotykaç. Nie zajrz´ do tych
lochów. Bo mogłoby si´ wydaç, ˝e tam sà trupy, które sa-
ma pozarzynałam, a wtedy wszyscy mnie odrzucà. Mo˝-
na te˝ si´ baç, ˝e to ja jestem tym trupem. ˚e tak na-
prawd´ ja nie ˝yj´, nie ma mnie. JakaÊ chodzi powłoka,
przystosowana do ˝ycia, posłuszna, zrobiona z czyichÊ
oczekiwaƒ. A mnie prawdziwej nie ma. Straszne.
– To jest te˝ mit o raju. B´dziesz sobie tu tak długo ˝yła
w spokoju, dopóki nie zjesz owocu z drzewa wiadomoÊci. Wte-
dy b´dziesz cierpieç. Ale nie mo˝esz nie zjeÊç tego jabłka, po-
niewa˝ nigdy nie staniesz si´ człowiekiem.
– Ale Sinobrody to nie Bóg. Choç to twórcza kon-
cepcja. Dla mnie ta bajka od pewnego momentu ˝ycia
jest o mocy, a nie o strachu. Poczucie mocy płynie ze
ÊwiadomoÊci tego, ˝e ciemnoÊç jest tylko pewnym po-
ziomem ˝ycia. ˚e przekraczanie tego poziomu jest
trudne, ale mo˝liwe. I kiedy si´ go przekracza, l´k zni-
ka. Odkrywa si´ wartoÊç otwartoÊci i prawdy.
c
zwierciadło 10/06
www.zwierciadlo.pl
890496846.002.png 890496846.003.png 890496846.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin