14.Taja czternasta - WOJNA O KRĄG.docx

(322 KB) Pobierz

 

 

TAJA CZTERNASTA

 

 

 

 

WOJNA O KRĄG - TRZY BITWY KOŃCA;

BITWA PIĄTA – O MOC,

BITWA SZÓSTA – O MNOŻNOŚĆ,

BITWA SIÓDMA – O MIA

 

 

 

 

 

 

 

WEDŁUG KĄCIN ZACHODU, CZYLI ŻERCÓW Z WINETY, SIERADZA I LęŻNA

ORAZ WSCHODU, CZYLI WOŁCHWÓW LęDZIONÓW NADDNIEPRZAŃSKICH

A TAKŻE GLENIA, BIAŁOZIERA I ŚWITAŻA



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



WOJNA O KRĄG - PIĄTA BITWA: O MOC

 

to gorący czas wielkich przesileń i gróźb, jakie zawisły nad dziełem Swąta. Nadciągające chwile wcale nie miały przynieść spokoju i miru, lecz wielokrotnie większe zagrożenie. Nie było znikąd widać oddechu dla steranych wojną Swątowych dziedzin. Po Czwartej Bitwie przyszła Piąta. Ta rozegrała się ponownie między Żywiołami i Mogtami, ale tym razem ci pierwsi, niezadowoleni ze Swątowego nadziału, ruszyli przeciw braciom i siostrom.

 

Sporowie-Grubowie podczas uczty w swoim Złotym Tynie, po tym jak Miesiące znaleźli się pod ich kluczem, poczęli się zastanawiać, dlaczego to Mogtowie mieliby się zajmować ludźmi i nimi władać. Czyż nie byłoby wspaniale mieć ludzi za swe sługi, wprząc ich w kieraty i oradła, po to, by pomnożyli pożytki i poszerzyli posiadłości Sporów? Najbardziej parli do tego Śrecza i Wołos. Śrecza postanowiła przeciągnąć innych Żywiołów na swoją stronę.

 

W tym celu wpierw udała się na Śródborną Połoninę, do Wiłów. Im jednak jej pomysł nie wydał się ciekawym. Borowił nie lubił ludzi od samego początku, więc byt ludzki był mu obojętny. Lesza i Wilec po cichu popierali Śreczę, ale skoro Borowił się sprzeciwił, nawet im nie postało w głowach powiedzieć co innego. Pożegnał ją tylko groźny pomruk i ryk skrzystych niedźwiedzi strzegących tronu Borowiłowego. Poszła więc Pani Powodzenia do stojących niwą po sąsiedzku Runów i Wodów, bo nie zwykła wracać skądkolwiek z pustymi rękoma. Runowie zawsze byli chętni władzy, a Perun uważał, że Prowe z dziećmi odbierają mu prawowity nadział i tytuł Sędziego Wszego Stworzenia. Tutaj wszyscy ochoczo ją poparli.

 

Wodowie przyjęli boginię w Kryształowym Tynie, rozświetlającym swoim drogocennym blaskiem toń całego Płytkowodzia i przestwór niebieski ponad szafirowymi wełnami. Wąda. Wodyca i Śląkwa, a nawet i sinobrody Wodnik, stwierdzili, że ludzie bez ich pomocy żyć nie mogą, więc powinni się znaleźć we władaniu wodnego Żywiołu.

 

Mając dwa rody po swojej stronie Śrecza powędrowała dalej. Sim, Skalnik i Ziemiennik nic do ludzi nie mieli, ale Siemia i Obiła przyłączyły się do wspólnego wystąpienia, bo wiele w życiu ludzkim zależało od nich, a żaden z Mogtów kierujących ludźmi nie zapytał nigdy którejkolwiek z nich o zdanie w ludzkich sprawach.

 

Zebrano się na Srebrzystych Łąkach, nad brzegiem Czystolicy (ze względu na Wodów), tam gdzie Niwa Runów graniczy z Krainą Prowów, a po drugiej stronie rzeki nachodzi się Ogród Perperuny. Po krótkich rozmowach postanowiono uderzyć na Niwę Rodów, otoczoną ze wszech stron przez ziemice Żywiołów i zmusić ich, żeby się zrzekli opieki nad rodzącym się ludzkim potomstwem. Przez to już w kolejnym pokoleniu ludzkim władztwo przeszłoby na Żywiołów.

 

Tak się składało, że ci, którzy wszczęli poczynania przeciw Mogtom, pochodzili, poza Runami, z trzemu Białobogi. Czarnogłów, który wszędzie po niwach trzymał na przeszpiegach swoich Smoków, akurat u Runów nie miał nikogo, ale rzekła mu o tym niebacznie Żmiica Młona1, która zwykle przebywa w Srebrnożołędnym Gaju Peruna. Właśnie wtedy, gdy bogowie rozprawiali, zaszyła się między wężowymi korzeniami nie tracącego nigdy liści najświętszego dębu Nelenia. Zaniepokojony Czarnogłów postanowił ustami Młony uprzedzić Rodów, że szykuje się przeciw nim podstępnie umyślona utarczka. Rodowie nigdy nie zasypywali gruszek w popiele, więc i teraz zwrócili się o pomoc do pozostałych Mogtów. Wszak ten spisek skierowany był także przeciw nim!

 

Mogtowie z rodu Ładów, Prowów, Plątów, Źrzebów, Mokoszów, Nawiów i Morów cichaczem zebrali się w tynie Rodów u Czerwonego Bagru i zaparli wsze bramy. Radogostowie, Dziewowie i Rgłowie skryli się w Dźwięczlinowym Gaju. Kiedy nastąpiło uderzenie Żywiołów, zgromadzeni w tynie stawili im niespodziany opór. Zaskoczenie było tym większe, że od tyłu z Dźwięczlinowego Gaju napadli ich inni Mogtowie. Kiedy Żywiołowie dowodzeni przez Swaroga zwrócili się w stronę drzew, z tynu ruszyła wycieczka i wzięto ich w dwa ognie. Prowadzeni przez sturękiego Ładę i władającego ośmioma orężami Diwaadziwa, Mogtowie błyskawicznie rozbili opór przeciwników. Żywiołowie rozpierzchli się po niwach, a Mogtowie ruszyli w pogoń.

 

Sołowie i Wiłowie, których w bitwie nie było, usłyszeli biadolenia swoich pobratymców i włączyli się do walki. Wkrótce niwy Rodów, Runów, Wodów i Wiłów przypominały pobojowisko. Nikt nie rozstrzygnął tej bitwy na swoją korzyść, tylko wzrosło niepomiernie zniszczenie Weli. Żywiołowie uciekli na Wysokie Niebo i tam przeniosła się cała bijatyka. W końcu widząc, że nic nie wskórają, Żywiołowie wysłali Dabogę, która z daleka machała do wrażych Mogtów białą swoją suknią, by jej przypadkiem nie ranili. Po obietnicy Żywiołów wycofania się z wrogich zamiarów Mogtowie zgodzili się na rozejm.

 

Była to pierwsza bitwa, której przyczyną stali się mimowolnie ludzie, rzecz jasna, jeśli nie liczyć utarczki między prarodzicami Kaukami o Wiecheć, wyrzucony przez Swąta na zagony Równi.

 

SZÓSTA BITWA – O MOŻMOŚĆ

 

Spokój trwał krótko, niemal natychmiast przyszło do nowej bitwy. Ta rozegrała się między Młodymi a Starymi Jednogłowymi. Młodzi koniecznie, tak jak rodzice, chcieli mieć Mnożność, czyli móc spłodzić własne dzieci, zdolne zasiadać z nimi w jednym kręgu na Równi.

 

Wszystko, co się im rodziło, to były tylko inogi albo wytędze płodzeni z ludźmi. Perunic miał z Zorzą potomstwo, ale i ono okazało się dziwokształtne, a zabił je, nim zdążyło wzrosnąć. Już samo to, że udało mu się zniszczyć bezpowrotnie własne dzieci, świadczyło, że były inogami, bogunami albo jeszcze czymś inszym. Są tacy, zwłaszcza kapłani ze sławskich świątyń Perunica i istyjskich Perkunasa, co powiadają, że nie miał on wcale zamiaru uśmiercać własnego potomstwa. Według nich posiekał swoich i Zorzy synów, by dać im nauczkę za to, że kryli schadzki matki z Księżycem. Kiedy to w porywie gniewu uczynił, okazało się, że jego razy spowodowały, iż są całkiem martwi. Ponoć próbował ich wtedy nawet przywrócić do życia czerpiąc żywą wodę ze studni-zdroju Rodżany, ale nic to nie dało.

 

Sprawa Bitwy o Mnożność jest jednak dziwna, bowiem nie wiadomo, jak by to mogli Starzy Jednogłowi spowodować, żeby ich siły ródcze przeszły na dzieci, skoro sami od jakiegoś już czasu nie stwarzali równego sobie potomstwa. Żercy Plątwy-Przepigoły (Pripegali) z Łużyc twierdzą, że cała ta bitwa była tylko zaczynem ku walnej rozprawie przygotowanej przez Przepląta, a znanej jako Bitwa Siódma – o Miarę. Jakkolwiek było, dzieci wystąpiły w utarczce o Mnożność po raz pierwszy przeciw rodzicom, próbując zająć ich miejsce. Ta próba sił zakończyła się zdecydowanym niepowodzeniem Młodych Żywiołów i Mogtów. Młodzi posłali wpierw Podagżyka, Chorzycę i Rudź, by prosili Starych o Mnożność po dobroci. Zaraz po posłannictwie Dabogi Starzy Żywiołowie i Mogtowie postanowili spotkać się u Wiłego Jeziora welańskiego, by między sobą ustalić zasady rozejmu i przynależnych rodom obowiązków względem ludzi. To, że wyłączono ze spotkania Młodych, ubodło najbardziej Ładziwa-Diwa i Radę Rodzicę. Oni oboje wodzili rej na zborze w Golem Beudzie, gdzie skrzyknęli wszystkich Młodych Jednogłowych.

 

Daboga, Wąda, Śrecza i Dziewanna powiedziały przybyłej do Wiłów grupie, że Żywiołowie wcale nie mają siły Mnożności, o której mowa, i nie mogą się w związku z tym nią dzielić. Jednak Rudź nie chciała im uwierzyć. Po powrocie do Golem Beudu przekonywała Młodych Jednogłowych, że ową siłę po prostu przed nimi ukryto, tak samo jak ukryto u Sporów Miesiące czy Kołacz Wieków.

 

– Jakże jednak mogłaby wyglądać ona Mnożność? – zastanawiała się Boda. Wtedy właśnie po raz pierwszy Swąt wypuścił z Kłódzi Bodre Światło, Bożą Krówkę, a Starzy Bogowie natychmiast wsiedli na wielki wóz zaprzężony w dwie skrzyste niedźwiedzice Borowiła i popędzili, by ją schwytać. Ku owej iskrze, nowonarodzonemu Światłu, pognali również Kirowie, ale Jednogłowi ich uprzedzili. Kostroma-Kolada urwała jeden dyszel wozu i już, już sięgała po zdobycz, uczepiwszy się jego złotych kół, kiedy Rodżana złapała Bożą Krówkę i połknęła ją. Niektórzy prawią, że ją tylko ukryła w fałdach swej sukni. Kostroma rozzłoszczona porażką wysłała Światłogońców do Młodych Jednogłowych, żeby im powiedzieli, że oto Starzy Bogowie porwali Mnożność-Skrę Świeżego Światła.

 

– Wszak wiadomo, że Swąt się zalągł w brzuchu Nicy jako skra witalna – dowodziła. – Kto zatem posiądzie ową skrę bożą, ten otrzyma moc mnożności niczym nie ograniczoną, tak jak i Swąt.

 

Na te słowa Młodzi Jednogłowi ruszyli natychmiast całym zastępem na niebo. Zagrodzili drogę wielkiemu wozowi, który obciążony nad miarę poruszał się dosyć powoli. Siedzieli w nim Łado z Ładą i Rod z Rodżaną, Kupała z Dziewanną oraz Borowił z Leszą. A zachowywali się wcale nieskromnie. Rod dął w trąbitę, jakby chciał wszystkim rozgłosić o podarunku, jaki posiadł, Dziewanna i Lesza śpiewały, aż niosło ich głosy pod samo Sklepienie Niebieskie, a Łado wtórował im swoją kołatką-trajkotką. Mąd prowadził Młodych Jednogłowych. Za nim szły Boda, Ródź, Rada Rodzica, Lelij-Smęt i Bodnyjak, a za nimi cała reszta. Mąd wystąpił naprzód, złamał ten dyszel, który jeszcze w wozie pozostał, i zażądał, żeby Starzy Jednogłowi oddali Boże Światło Młodym, a trzydziewięciodrabinowy, dwunastoszprychowy, czterokoły, skrzysty wóz Kirom, do których kiedyś należał. Ten wóz2, tak jak Braci Miesiąców i Kołacz Wieków, trzymano u Sporów w jednej z 366 Złotych Izbic. Starzy Żywiołowie i Mogtowie nie spodziewali się napaści, byli bezbronni. Pierwszy oprzytomniał Rod. Zeskoczył z wozu, wyrwał jedno z ogromnych kół, uniósł je nad głowę, ale zabrakło mu siły. Doskoczył do niego Łado Sturęki, razem je unieśli. Zamachnął się Łado, okręcił i potoczyło się koło na zastępy Małobogów. Mąd był tak zaskoczony, że nawet się nie poruszył, gdy koło było już przy nim. Uderzyło go w pierś i przeleciało po nim, a potem uderzyło też Sowiego, który nie zdążył umknąć w bok, Bodnyjaka, i przejechało po nogach Zmory. Łado zaterkotał swoją kołatką i spłoszył wierzchowce napastników. Małobogowie rozpierzchli się na różne strony. Rod skoczył na wóz i strzelając lejcami na skrzyste niedźwiedzice powiózł Wielkobogów na Welę. Małobogowie najpierw musieli opatrzyć rannych, a dopiero kiedy to zrobili, ruszyli w pogoń. Okazało się jednak, że trzykołowy wóz jest szybszy, niż był, kiedy miał cztery koła. Pogoń dopadła Wielkobogów u skraja Niwy Wiłów. Zeskoczyli tu z wozu i pierzchli w Bór Jodłowy. Rodżana cały czas trzymała Bodre Światło (Bożą Krówkę, Iskierkę) pod językiem. Tu w Jodłowym Borze ją wypuściła. Widząc to część Małobogów rzuciła się za Światłem, by je ułowić, a część pędziła za Wielkobogami żądna pomsty. Rozpoczęły się wielkie Dzikie Łowy.

 

Bitwa, jaka się rozegrała w borach Wiłów, miała najdziwniejszy przebieg z dotychczasowych. Podag z Pogodą tak poplątali drogi Młodych, a Wiłowie tak zgęścili las, że tamci pogubili się w borowych ostępach i długi czas krążyli po bezdrożach. Doszło do kłótni o przewodnictwo. Najpierw prowadził ich do boju Ładziw, potem Boda, a gdy wciąż nie znajdowali drogi ani przeciwnika, z którym mieli się zetrzeć, powierzono przewodnictwo Wilcowi jako obznajomionemu z borem. On jednak musiał dać za wygraną. W końcu, nie wiedzieć jakim sposobem, młodzi znaleźli się w bagnach Płytkowodzia, otoczeni ze wszech stron przez gotowych do boju Starych Jednogłowych. Tym razem stał u ich boku i Perun ze srebrną błyskawicą, i Swarog ze złotym młotem, i Dażbóg z pałnasiekiem, i nawet Weles z krwiożerczymi czaszkami. Zażądano od Młodych zaniechania walki, grożąc im, że zostaną na zawsze pogrążeni w bagnach. Nie ustąpili. Uderzani błyskawicami Peruna, młotem Swaroga, pałnasiekiem Dażboga, kłuci krakulicą Chorsa, wekierą Podaga i krzywym brzytem Mora, zanurzali się coraz głębiej w toń. W końcu Swara nakryła ich swoją rozżarzoną chustą i poszli całkowicie w tonie wodne. Między młodymi byli jednak Wodyca, Wodnik i Śląkwa. Dzięki tym trojgu udało się najpierw dopłynąć do podwodnego tynu Wodów, a potem dotrzeć do Studziennic – Zdrojów Czystowodnych i przeprawić się w Niwę Prowów. Nie ulegli Starym, a wrzało w nich gniewem i ręce same rwały się do czynu.

 

Niechybnie przyszłoby do nowego boju, bo zamierzali wrócić w Bór Jodłowy, by złowić Jasną Bożą Krówkę, ale Bożebóg dawno ją już stamtąd zabrał na swoje Boże Pole. I stała się Boża Krówka Bedrik najpierw Orłem Białym, a potem Białą Krową. Postanowili Małobogowie ją ukraść, uprowadzić, jak niegdyś czynił z gowędem (bydłem skrzystym) Perun albo Weles, jednak wtedy, jakby w sam czas, by zapobiec zbrodni targnięcia się na rodzicieli, Swąt wypuścił z Kłódzi drugie bodre Światło. Ten robaczek jaskrawy był ciemny i zwinny. Doskoczyła do niego Rudź i zaraz ukryła go pod sukniami. Ale i Plątwa zobaczyła Świeże Światło. Wszczęła wrzawę i Wielkobogowie ruszyli w pogoń za Rudzią, dosiadając skrzystej zwierzyny. Jakby im było mało, że posiadają już Białą Krowę! Naprzeciw nim ruszyli Małobogowie, gotowi do końca bronić swojej zdobyczy.

 

Jeśli Swąt uczynił owo drugie światło, by przyczynić się do zgody, to wcale jej nie było. Rozpoczęły się drugie Dzikie Łowy na Weli, Niebie i Ziemi. Rudź uchodziła po gajach, pustoszach i niwach, aż ukryła się na Żytnim Zagonie. W tym czasie bogowie ścierali się ze sobą i wciągnęli do walki swoich pomocników Przedstworzypierwbogunów i pierwboginki. Najdzielniej stawał przeciw Wielkobogom Tur-Kołota (Turupid-Ciosno). Obficie się lała boska posoka-juchor, krasz i płeń. A pilnowali owego zagonu straszni psi czarni. Tych psów dostała Reża od Kupały-Dziwienia, by pomagali jej strzec zasiewów, bo bogunowie Morów stale się zakradali niszcząc uprawy. Nikt nie odważył się wejść w gęste zboże, lecz otoczyli je ze wszech stron i nie odstępowali. Rudź wypuściła spod sukien Ciemną Bożą Krówkę, ale ta nie miała tutaj soczystej trawy, by wzrosnąć. Boda wyszła przed wszystkich, wzięła się pod boki i rzekła, że z każdym z Wielkobogów z osobna się zmierzy, a kto ją pokona, ten dostanie Ciemnego Bedrika. Nie wiadomo czy ją natchnął siłami sam Swąt, czy też może Białoboga, w każdym razie Boda wpierw pokonała w zapasach pewną siebie Marzannę, potem Swarę, Stryję i Łagodę, a kiedy zwyciężyła również Spora, Wielkobogowie dali za wygraną. Odstąpili. Boda powiodła Bożą Krówkę Ciemną na łąki Radogostów, w swoją dolinę, zwaną Kotłem Body. Tu pasąc się wzrosła ona wpierw w Czarnego Orła (lub Kruka), a potem w wielkiego Czarnego Byka.

Lecz na tym wojna się nie zakończyła. Z gniewu i upokorzenia oraz wzrastającej zawiści przyszło do brzemiennej w skutkach Siódmej Bitwy – o Miarę.

 

Kapłani wądzcy mówią, że owym pierwszym Światłem była Biała Boża Krówka lub Boża Owieczka, nosząca na pancerzu czarne ślady od licznych uderzeń Perunica i Ciosny Turupida. Druga Boża Krówka Bedrik3 miała mieć czarny pancerz, a kropki (ślady uderzeń Peruna i Swaroga) białe. Według gleńskich żerców kątyny Bożeboga, Boda wydała na świat z fałdów sukni Czarną Bożą Krówkę nie w Żytnim Zagonie Rgłów, lecz w Topolowym Gaju i ukryła ją w topolowym pudełku4.

 

Według lędziońskich kątyn ze światliszcza nad Danaprem5, owo Boże Światło Ciemne miało postać Czerwonego Świetlika. Stąd Świetliki przybywają w czerwcu na ziemskie niwy, na pamiątkę owego wydarzenia. Jasne zaś Światło miało postać Bedrika Biedronki, czerwonej barwy pancerza, z czarnymi kropkami.

 

Od tamtego też czasu na pamiątkę pierwszych Dzikich Łowów i tego, że Łado z Rodem rzucili kołem w Mąda, wózki święte używane do obrzędów, a także wozy bojowe, mają po trzy koła, a nie cztery. Wóz Kirów jest widzialny cały czas na Niebie, jako że go Kirom zwrócono, a na dodatek ciągną go skrzyste wielkie niedźwiedzice, które im dano, żeby zadośćuczynić krzywdom.

 

Wszystko to działo się w jeden dzień welański, a jeden taki dzień jest jak cały rok na Ziemi. Od tego czasu Łado nosi przydomek Kołata, zaś Rod-Kolada (Kułada)6.

 

Obrzędy związane z narodzinami Bodrego Światła i Dzikimi Łowami obchodzi się dwakroć w roku po całej Słowiańszczyźnie: raz podczas letniego przesilenia, a drugi podczas zimowych Godów. Wtedy też stawia się w domostwach żytnie snopy i zdobi pomieszczenia jodłowymi gałęziami7.

 

Według podań czarowników i wieszczów z Wyszehradu, Budy, Krakowa, Gniezdna i Wolina, a więc tradycji kącin Zachodu, dawnych ludów Nurów, Wędów i Lęgów, wydarzenia miały nieco inny przebieg. Na Wielkim Wozie Godów, prócz wymienionych bogów siedzieli także Dażbóg z Dabogą i Przepląt z Plątwą. Ciągnęły go nie skrzyste niedżwiedzice, lecz Dażbogowe złotorogie tury. Gdy Małobogowie zatrzymali wóz, Mąd złamał dyszel, zaś Turupid-Ciosno ubił tury, którym Krasatina odłamała złote rogi. Kupała-Dziwień zeskoczył pierwszy, lecz nim cokolwiek zrobił, Sowi odciął mu głowę swoim krzywym dziobiskiem. Plątwa natychmiast złapała toczącą się głowę Kupałową i przymocowała ją do karku Pana Żądzy, obwiązując łopianem. Sprawiło to, że głowa przyrosła w mgnieniu oka.

 

Rozwścieczony Rod zdjął wtedy koło wozu i rzucił nim w Małobogów, a Łado tylko klekotał swoją kołatką, płosząc skrzyste wierzchowce Młodych Żywiołów i Mogtów. Sturęki Łado sam się zaprzągł do trójkołowego wozu i pognał na Welę, w Niwę Wiłów. Według nich, w drugich Dzikich Łowach Rudź wydała na świat Ciemne Bodre Światło w Łanach Żytnich u Rgłów, a Dziwień-Kupała wtedy dopiero potajemnie dał Żywi-Siwej, córce Rgła i jego synowi Rgiełcowi, siedem czarnych psów, które gotowe były rozszarpać każdego, kto choćby stopą naruszy żytni zagon. Czy to z powodu odniesionej rany (odcięcia głowy), czy z jakiegoś innego, Dziwień zaczął uważać, że Wielkobogowie niesłusznie nastają na drugie Bodre Światło, skoro posiadają już Białą Krowę. Doszło do pojedynku zapaśniczego Body, w którym bogini pokonała wojowniczą Swarę, sprytną Plątwę, zwinną Stryję i groźną Perperunę. Na koniec Dziwień wystąpił przeciw niej i przegrał, a wtedy Wielkobogowie odstąpili od Zagonu i Boda mogła powieść Bedrika ku swojej kotlinie.

 

Powiadają oni, że Krasatina ozdobiła złotymi rogami turów Dażbogowych swój pałac nad Błękitnym Jeziorem, na welańskiej Niwie Dziewów i zawiesiła na nich także inne zdobycze z Dzikich Łowów: futra sobole i rysie oraz ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin