ANIELSKA PRÓBA WIERNOŚCI.odt

(36 KB) Pobierz

 

Anielska próba wierności

 

 

 

Wpisany przez Ks. Henryk Skoczylas CSMA   

Jedna z córek tak natarczywie bła­gała księcia Eustachego Sapiehę, że musiał ustąpić i zabrać się do pisania wspomnień.

Błagając, mówiła: „Nie chcemy być Angielkami, Francuzkami czy Afrykankami, chcemy wiedzieć, dlaczego urodziłyśmy się w Afryce. Odpowiedź, że to wojna, że to komu­niści, Rosjanie, Niemcy, bardzo mało nam mówi. Nie rób, jak wszyscy inni w rodzinie; musisz napisać, jak to by­ło; obiecaj, że to zrobisz; ja proszę za nas trzy i nasze dzieci, napisz swoje wspomnienia. Tata, obiecaj, proszę, obiecaj teraz!" Ta prośba miała miej­sce w 1990 roku. W kilka lat później obszerne wspomnienia, spisane języ­kiem żywym, gdzie styl czysto litera­cki przeplata się ze stylem potocznym, z porywającą gawędą - ujrzały światło dzienne. Książę Eustachy Sapieha brał czynny udział w kampanii wrześnio­wej jako podoficer; spędził cztery lata w niewoli w Niemczech i w końcu za­wierucha wojenna wyrzuciła go do Ke­nii w Afryce, gdzie spędził resztę swe­go życia. W 1998 roku przybył w swe rodzinne strony, do Spuszy, która po wojnie znalazła się za wschodnią gra­nicą, na Białorusi. Po pałacu i innych zabudowaniach nie pozostał żaden ślad. Rośnie tam okazały las sosnowy. Sapieha wspomina: „Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie stał dom; chciałem jeszcze raz poszukać choćby jakiegoś miejsca, gdzie coś mogło kiedyś być. W pewnej chwili zdało mi się, że wy­czułem w tych chaszczach jakąś róż­nicę poziomów, to chyba taras przed domem, czyli jeśli cofnę się o 15 kro­ków, to wejdę do domu.

Przepchałem się przez gąszcz i doszedłem do duże­go drzewa, o które się oparłem i nagle zdałem sobie sprawę, że muszę stać na miejscu, gdzie 75 lat temu, w 1924 roku, był salon, w którym Amerykanki uczyły nas tańczyć charlestona. Oka­zało się, że 75 lat nie wystarczy na wy­leczenie tego bólu w piersiach". Książę po ukończonym gimnazjum trafia do Suwalskiej Brygady Kawalerii. Jako młody żołnierz bywał często w Suwał­kach w restauracji pani Serbinowej. Mówiła ona rozkosznym akcentem,polsko-litewsko-białoruskim, miękkim, zaciągającym. Przychodzących tam żołnierzy traktowała surowo, ale każ­dy wyczuwał, że jest dla nich dobra jak matka. „Opowiadano mi - wspo­mina - że pani Serbinowa była anio­łem opiekuńczym rodzin pułkowych po 1939 roku. Pewna liczba podoficerów pułku, z tych, co mieli tu rodziny, do­tarła jakoś do Suwałk i pomiędzy nimi zjawił się starszy wachmistrz, który -wędrując jakąś szosą zapchaną ucie­kinierami przepychającymi się pomię­dzy rozbitymi wozami, samochodami, trupami koni i ludzi - znalazł małą ,na wpół rozgniecioną, ale zamkniętą, skó­rzaną walizkę, którą przytaskał do do­mu. Gdy rozbił zamek, okazało się, że była pełna złotych zegarków, pierścion­ków, biżuterii, sztabek złota i innych drobnych drogocenności. Po prostu ja­kiegoś biednego jubilera, który uciekał nie wiadomo skąd i pchał się nie wia­domo dokąd, Niemcy pokropili na dro­dze w tłumie paroma bombami (był to ich ulubiony sport). Podoficerowie od­dali walizkę pani Serbinowej z prawem gospodarzenia jej zawartością w celu pomocy rodzinom pułkowym. Niem­cy bardzo prędko wyłapali wszyst­kich mężczyzn do robót w Niemczech, a rodziny zostały z dziećmi do końca wojny pod opieką dobrej kobiety, któ­ra potrafiła zapewnić utrzymanie naj­bardziej potrzebującym przez pięć lat. Wiem, że po wojnie - za czasów Pol­ski Ludowej - rozbitki pułku po całym świecie próbowały pomagać z kolei pani Serbinowej, bo tego rodzaju pań kochany reżym nie bardzo lubił" (Zob. E. Sapieha, Tak było. Niedemokratycz­ne wspomnienia, Warszawa 1999, s. 39-40.388). Podczas II Wojny Świa­towej - zauważa polski pisarz Boh­dan Czeszko (1923-1988) - „byliśmy świadkami, jak oto z dnia na dzień stwarzane było ludziom Bogu ducha winnym piekło, którego żelazna real­ność, konsekwencja niepojętych praw nim rządzących przeczyła zdrowemu rozsądkowi. Strach i tortura moralna stawały się chlebem powszednim, pły­nęły lata i na przykład polowania na stada ludzi w celu uczynienia z nichzwierząt roboczych zaprzestały w koń­cu dziwić kogokolwiek. Mówiono: «ach, znowu łapanka...». Co należy powie­dzieć o twórcach tych «małych, śred­nich i dużych piekieł»? Powiem krótko, jest to «naród opętany przez szatana» (Zob.Marginalki (1), Warszawa 1971, s. 175-176; Marginalki (2), Warszawa 1979, s. 199). Na szczęście, było tak­że wielu Niemców, którzy sprzeciwiali się temu zbiorowemu szaleństwu. Nie­którzy z nich nawet zginęli w obozach i w więzieniach z tego powodu. Dziś naród niemiecki wspomina ich z du­mą, że mieli odwagę przeciwstawiać się zgrai zbrodniarzy, którzy dorwali się do władzy i przemieniali swój na­ród w zawodowych morderców.

To, co się stało z narodem niemie­ckim w mrocznych czasach III Rzeszy, za panowania Hitlera, jest tylko bla-dziutkim obrazem dramatu, jaki roze­grał się wśród Zastępów Anielskich, gdy zbuntował się jeden z wyższych aniołów zwany Belzebubem albo Lucy­ferem (światło noszącym). Św. Grzegorz Wielki naucza, że szatan, starożytny „Przeciwnik", w swojej pysze, zaprag­nął stać się „podobnym" do Boga. Ten właśnie akt buntu i pychy ma na my­śli prorok Izajasz, gdy mówi: „Jakże to spadleś z niebios, Jaśniejący, Synu Jutrzenki...Ty, który mówileś w swym sercu: Wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Za­siądę na Górze Obrad, na krańcach pół­nocy... podobny będę do Najwyższego. Jak to? Strąconyś do Szeolu, na samo dno Otchłani!" (14, 12-15). Niektórzy teologowie sądzą, że Pan Bóg poddał wszystkich aniołów duchowej próbie, która polegała na tym, że przedstawił im Syna Bożego w przyszłej ludzkiej naturze i kazał im złożyć Mu hołd. Ten rozkaz był dla nich nakazem upoko­rzenia się, bo człowieczeństwo Chry­stusa, w swym wymiarze cielesnym, jest czymś niższym od natury anioła - bezcielesnego ducha. Aniołowie jed­nak powinni byli usłuchać tego rozka­zu, ponieważ to człowieczeństwo jest najściślej zjednoczone z boską osobą Syna Bożego i dlatego jest godne wiel­kiej czci. Wielu aniołów usłuchało, ale dumny Lucyfer oparł się, a co więcej, swym przykładem i namową pociągnął do buntu innych aniołów.

Wówczas, w obronie Boga, wystą­pił św. Michał Archanioł: ,/ - jak pisze św. Jan - nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do wałki Smok i jego aniołowie, ałe nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znałazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię... a z nim strąceni zostali jego aniołowie" (Ap 12, 7-9). Szatan, któ­ry tak bardzo urósł w pychę, że chciał uczynić się „równym" Bogu, teraz -pokonany przez św. Michała Archanio­ła - „dowiedział się", że nikt w swojej pysze nie może „stawiać się na równi" z Najwyższym.

Bł. ks. Bronisław Markiewicz - do przytoczonego wyżej fragmentu z Ap 12, 7-9 o zwycięskiej walce św. Mi­chała Archanioła ze Smokiem - dołą­cza jeszcze jeden werset: „Wyszli oni na powierzchnię ziemi i otoczyli obóz świętych i miasto umiłowane" (Ap 20, 9), to jest - jak naucza św. Au­gustyn - Kościół święty. Tym samym

bł. ks. Bronisław Markiewicz chce za­znaczyć, że „strącony Smok" nie tyl­ko „zwodzi całą zamieszkałą ziemię" (Ap 12, 9), ale ze szczególną niena­wiścią i zaciętością atakuje Kościół. Na główną przyczynę tej szatańskiej nienawiści wskazuje św. Augustyn. Leży ona w naturze Kościoła święte­go. „Jak Bóg z boku uśpionego Adama wyprowadził Ewę, jego oblubienicę, tak z boku Drugiego Adama, uśpione­go na krzyżu, Bóg wyprowadził Jego Oblubienicę, Kościół święty. Kościół zatem rodzi się z boku Pana uśpione­go na krzyżu". Jest Jego Oblubienicą, którą On miłuje, karmi i prowadzi do świętości (por. Ef 5, 26). Stąd szatan pała taką samą nienawiścią do Chry­stusa, jak i do Jego Kościoła.

Oto jak wśród rozumnych stworzeń narodziła się pycha, która nadal czyni ogromne duchowe spustoszenie, gdyż - jak naucza Kościół święty - znajduje się ona u podstaw każdego grzechu. Jej przeciwieństwem jest pokora, któ­ra - jak mówi św. Benedykt - „stawia nas w prawdzie wobec Boga i siebie samych". Pokorą odznacza się szcze­gólnie Jezus Chrystus (por. Mt 11, 29) i o nią starają się usilnie Jego naśladowcy, gdyż Bóg w pokornych ma upo­dobanie, „wywyższa" ich, jak mówi Ewangelia (Łk 14, 11) i darzy swoimi łaskami (por. l P 5, 5; Jk 4, 6). Święci i posłuszni Aniołowie wyszli zwycię­sko z próby, dzięki pokornemu posłu­szeństwu, i otrzymali za swą wierność łaskę oglądania Boga i weszli z trium­fem do wiecznej chwały. Bóg, który nikomu nie daje wieńca bez zasługi, jak niegdyś poddał próbie wszystkich aniołów, tak obecnie poddaje próbie każdego człowieka, w czasie jego ziem­skiego życia. Te próby są różne, jedne większe, drugie mniejsze, jedne trwa­ją długo, inne krótko, lecz nie to jest najistotniejsze. Zawsze chodzi o jedno, byśmy wiernie trwali przy Bogu, a sta­nie się to możliwe, gdy z pokorą ser­ca będziemy posłuszni Jego świętym przykazaniom.

Święty Michale Archaniele, któ­ry swoim zawołaniem „Któż jak Bóg" wystąpiłeś w obronie czci i świętości Boga, przybywaj ze swoimi Zastępami Aniołów i wspieraj nas w walce, byśmy nie ulegali niszczycielskim działaniom szatana i zbuntowanych duchów.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin