Zmierzch Znacie tę chwilę przedwieczorną, złotą, W której na miasto melancholia pada I serca słodką przejmuje tęsknotą? Od pracy wstaje robotnica blada, Kwiatami płowe przystraja warkocze I drżąc na schadzkę podąża miłosną; A wiatr, niosący zapachy urocze Bzów, co na skwerach zakurzonych rosną, Figlarnie muska jej włosy i szyję… Przycichły głośne turkoty dorożek, I słychać zegar, co godzinę bije Na wierzy. Rzekłbyś, że milczenia bożek Z palcem na ustach błądzi pośród tłumu. Czasem przechodzień roztargniony staje I wśród głośnego fal ulicznych szumu O wsi poczyna marzyć. Widzi gaje Tkane zachodu nićmi różowymi, Pługi błyszczące w kurzawy obłoku I z głuchym brzękiem wleczone po ziemi, Gromady dziewczyn, które przy potoku O chłopcach z pustym szczebioczą chichotem, Niebieskie dyny nad strzech żółtą słomą, Łany błyszczące roztopionym złotem I dziatwę bajek wieczornych łakomą… Tymczasem woźni zamykają biura, A gruby kupiec liczy dzienne zyski; Włoch gra mdlejącą arię z Trubadura I rzuca spojrzeń ogniste pociski s.237 Na rozgadane przed bramą służące. W sadach dreszcz dziwny wstrząsa każdym drzewem, A smutne klony i lipy marzące, Wieczornym ptaków rozczulone śpiewem, Szepcą i liśćmi całują się tkliwie… O miejskie drzewa! na kamiennej niwie Wzrosłe i zawsze na nostalgię chore! Próżno wy gwiazdom skarżycie się nocą I łzy serdeczne sączycie przez korę - ...
P.Kuba-47