WŁODZIMIERZ MAJAKOWSKI
PLUSKWA
Komedia fantastyczna w dziewięciu obrazach
Przełożyła Lidia Zamkow
Posłowie Roman Szydłowski
WYDAWNICTWO LITERACKIE
Kraków 1983
Wydawnictwo Literackie Kraków—Wrocław 1983
Wyd. I. Nakład 7000+283 egz. Ark. wyd. 3. Ark. druk. 6,25
Papier druk. mat. kl. III, 70X100 cm. 70 g
Oddano do składania 17 II 1983
Podpisano do druku 20 VI 83
Druk ukończono w październiku 1983
Zam. nr 484/83 T-13-103. Cena zł 55.—
Drukarnia Narodowa, Zakład nr 8, Nowa Huta, os. Hutnicze 7
PLUSKWA"
Jest to komedia fantastyczna w dziewięciu obrazach. Nie uważam siebie za wyłącznego jej autora. Materiał, który stał się podstawą komedii, to szereg faktów z życia mieszczuchów, które oblegały mi głową i pchały się w ręce w czasie mojej dziennikarskiej i publicystycznej pracy, szczególnie w „Komsomolskiej Prawdzie".
Te fakty, mało znaczące same w sobie, zebrane i zagęszczone przeze mnie, ukształtowały dwie główne postaci komedii: Prisypkina, który dla elegancji przemianował się na Pierre'a Skripkina, byłego robotnika, obecnie narzeczonego, i Olega Bajana, urodzonego lizusa, byłego kamienicznika.
Praca w gazecie wpłynęła na to, że komedia moja jest publicystyczna, tendencyjna, problemowa.
Problem — demaskowanie dzisiejszego mieszczaństwa. Pragnąłem, by komedia różniła się od typowych utworów „przyszłościowych". Trudność podstawową stanowi przełożenie faktów na język teatralny: działania i atrakcyjności. Suche streszczenie obrazów przedstawia się następująco:
l. Prisypkin i Bajan za pieniądze mamusi Renesans zakupują na zbliżające się czerwone wesele czerwoną szynkę, butelki z czerwonymi nalepkami i różne inne czerwone.
2. Młodzieżowy hotel robotniczy komentuje ucieczkę Prisypkina z okopów trudnego życia i po samobójczym strzale Zoi Bieriozkiny, która kochała Prisypkina, wyrzuca „narzeczonego". Prisypkin z hukiem odrywa się od swojej klasy.
3. Pod urząd stanu cywilnego zajeżdżają tramwaje. Odbył się tam szykowny ślub Prisypkina i Elzewiry Renesans — manikiurzystki, która obcięła była Prisypkinowskie pazury.
4. Pożar unicestwia wszystkie działające postacie. Nie ostał się przy życiu nikt. Wśród trupów brak jednego osobnika, co świadczy o tym, że został spalony detalicznie. Wnioski:
Towarzysze! Obywatele!
Za wiele wódki, za wiele!
Wódka wrogiem
pracujących mas.
Nie usnąć przy świecy!
O to się starajmy.
Więc na noc złych wierszy
za nic nie czytajmy!
5. Mija dziesięć pięciolatek budownictwa i walki o kulturę.
Trup nie zgorzał detalicznie. Prisypkina, całego, zamrożonego w strumieniach wód sikawek strażackich, odnaleziono w niegdysiejszej piwnicy. Mechaniczne głosowanie całej federacji postanowiło wskrzesić Prisypkina.
Ostatnie wiadomości o
topniejącym,
wódeczką się żywiącym
ssaku — są następujące:
Ssak został odmrożony wraz z piękną, dorodną pluskwą, model 1928, która uciekła na ścianę.
Automatony i inni z byłego Tambowa opanowali Prisypkina. Pada on na ręce Zoi Bieriozkiny, ongi samobójczyni, dziś zdrowej, lecz o 50 lat starszej.
6. Reporter opowiada o strasznej trzystopniowej epidemii, która ogarnia miasto. Robotnicy wytwarzający „piwo", które ma ułatwić Prisypkinowi przejście w epokę kultury, masowo zalegają szpitale, porażeni przypadkowo i jednorazowo zażytym dla spróbowania alkoholem. Nawet psy w domu, gdzie przebywa Prisypkin, zarażone są bakferiami lizusostwa, nie szczekają, nie biegają, tylko „służą" stojąc na tylnych łapkach.
7. O dziewczętach nie ma co mówić — wszystkie podlegają atakom romansowego zakochania.
Miasto poluje na nieznanego insekta „plusquus normalis", który objawił się jako czarna plamka na białej ścianie i po długich podchodach został ujarzmiony i przekazany do skarbca dyrektora zoo.
8. Wszystkie próby uczynienia z Prisypkina człowieka przyszłości kończą się niepowodzeniem.
Lekarze, odżegnują się od tego stworzenia, ziejącego spirytusowym oparem. Stworzenie przywykłe do niechlujnego wódczanego życia czuje wstręt do sterylnej czystości.
Stworzenie protestuje przeciw temu, że odmrożono je, aby następnie zasuszyć. Stworzenie niszczy dostarczone mu materiały rozrywkowe, w rodzaju książki Mussoliniego Listy z zesłania.
Zrozpaczone stworzenie popada w radosną euforię na skutek anonsu ogrodu zoologicznego o poszukiwaniu człekopodobnego zwierzęcia dla codziennego żywienia drogą ukąszeń i utrzymania w normalnych zwierzęcych warunkach świeżo pozyskanego przez zoo insekta.
A Zoja Bieriozkina nie może wyjść ze zdumienia, że pięćdziesiąt lat temu mogła unicestwić się dla takiej kreatury.
9. Całe miasto zeszło się na otwarcie ogrodu zoologicznego. Po referacie upowszechniającym perypetie polowania i walki odsłania się klatkę z dwoma eksponatami — plusquus normalis i — o mało nie sklasyfikowanym jako homo sapiens, a nawet z powodu warunków fizycznych jako Proletariusz — Prisypkinem, określonym po przebadaniu objawów mimikry w stosunku do człowieka, jako zwykły ,,burżuius normalis".
Dyrektor zoo prezentuje eksponat zgromadzonym ojcom miasta. Prisypkin demonstrujący swoje sztuczki — człekopodobne zachowanie i mowę — zatrzymuje nagle spojrzenie na widowni i w dzikim zachwycie radości i protestu wobec swojej izolacji, wzywa do klatki widzów, nie wiadomo kiedy odmrożonych i podobnych do niego jak krople wody.
Szalejącego, majaczącego Prisypkina zapędzają oczywiście do klatki, a ostatnie jego nawoływania zostają zagłuszone przez potężne wentylatory.
„Muzyka, marsz!" Oto schemat akcji.
Sztuka i komentarz do niej są napisane. Pierwsze spotkanie ze słuchaczami, tymi, którzy będą ją urzeczywistniać na scenie, wypadło dla sztuki korzystnie. Ci, dla których została napisana, powiedzieli swoje „dobrze".
Co w żadnym przypadku nie oznacza, że w moim pojęciu jest to utwór godny laurów. Sztuki — to nie są arcydzieła artystyczne. Sztuka — to broń w naszej walce. Trzeba ją często czyścić i ostrzyć przy pomocy kolektywu.
Przeprowadzimy naszą sztukę, jeszcze przed premierą, przez szereg zebrań dyskusyjnych i, jeśli zajdzie potrzeba, wprowadzimy zmiany w tekście i sytuacjach. Ale nawet tak oczyszczona, spreparowana sztuka to tylko jeden z czynników. Siła oddziaływania komedii na widza może być pomnożona (albo i unicestwiona) poprzez aktorów, realizatorów, pracowników sceny, muzyką itd.
komedia fantastyczna
PRACUJĄ:
PRISYPKIN — PIERRE SKRIPKIN — były robotnik, były partyjniak, obecnie narzeczony
ZOJA BIERIOZKINA — robotnica
ELZEWIRA DAWIDOWNA RENESANS — narzeczona, manikiurzystka, kasjerka w zakładzie fryzjerskim
ROZALIA PAWŁOWNA RENESANS — matka, fryzjerka
DAWID OSIPOWICZ RENESANS — ojciec, fryzjer
OLEG BAJAN — samorodny talent, były kamienicznik
MILICJANT
PROFESOR
DYREKTOR ZOO
NACZELNIK STRAŻY OGNIOWEJ
STRAŻACY
DRUŻBA
REPORTER
OBSŁUGUJĄCY AUDYTORIUM
PRZEWODNICZĄCY RADY MIEJSKIEJ
MÓWCA
STUDENCI
SZEF UROCZYSTOŚCI
PREZYDIUM RADY MIEJSKIEJ, MYŚLIWI, DZIECI, STARCY.
(Pośrodku sceny drzwi obrotowe Domu Towarowego, po bokach oszklone, zarzucone towarami witryny. Ludzie wchodzą z pustymi rękami, wychodzą z paczkami. Po całym teatrze snują się prywatni przekupnie.)
SPRZEDAWCA GUZIKÓW
Dla guzika się nie żenimy,
Przez guzik się nie rozchodzimy!
Naciskamy dużym paluszkiem i wskazującym
takoż i spodenki z obywatela już nie spadają.
Holenderskie
mechaniczne
guziki automatyczne.
Same się przyszywają,
dwadzieścia kopiejek sześć sztuk
wartają!
Prosz bardzo, mesje!
SPRZEDAWCA LALEK
Tańcujące ludziki
Z baletowej fabryki!
Najlepsza zabawka!
Żal każdego słowa!
Tańczą jak nam każe
nasza ukochana władza ludowa!
SPRZEDAWCZYNI JABŁEK
Ananasów! nie ma...
Bananów! nie ma...
Jabłuszka antonówki: cztery sztuki
piętnaście kopiejek!
Życzy sobie obywatelka?
SPRZEDAWCA OSEŁEK
Niemiecki, nietłukący kamień do
ostrzenia!
Naostrzy wam wszystko wedle
życzenia!
Za trzydzieści kopiejek ostrzy jak
marzenie!
Języki do dyskusji, brzytwy do
golenia!
Prosz bardzo, obywatele!
SPRZEDAWCA ABAŻURÓW
Abażury do wyboru, kolory,
fasony!
Niebieski dla spokoju, dla rozkoszy
czerwony!
Urządzajcie się, towarzysze!
SPRZEDAWCA BALONÓW
Balony — kiełbaski! Lataj bez
obawy!
Nie pchajcie się, ludzie, każdy jest
ciekawy.
Gdyby generał Nobile taki
balon miał,
toby na biegunie do dziś twardo stał!
Bierzcie, obywatele!
SPRZEDAWCA ŚLEDZI
Republikańskie, najlepsze śledziki,
pycha!
Do blinów, do wódeczki
najlepsza zagrycha!
SPRZEDAWCZYNI GALANTERII
Biustonosze na futrze!
SPRZEDAWCA KLEJU
I u nas, i dalej, gdzie obce rubieże,
ludzie wyrzucają stłuczone
talerze!
Znakomity Excelsior, klej w
proszku gotowy,
sklei Wenusę i nocnik
porcelanowy!
Pozwoli pani szanowna?
SPRZEDAWCZYNI PERFUM
Perfumy Kota na wagę złota!
SPRZEDAWCA KSIĄŻEK
Co robi żona, kiedy męża nie ma
w domu?
Sto pięć wesołych anegdot byłego
hrabiego
Lwa Tołstoja! Przecena z rubla
dwadzieścia — piętnaście kopiejek!
(Wchodzą: Prisypkin, Rozalia Pawłowna, Bajan) SPRZEDAWCZYNI
Biustonosze...
PRISYPKIN (z zachwytem) Jakie arystokratyczne czepeczki!
ROZALIA PAWŁOWNA Co za czepeczki, przecież to...
PRISYPKIN A co, ja oczu nie mam, czy jak? A jak się nam bliźniaczki urodzą? O, ten będzie dla Dorothy, ten dla Lilian Zdecydowałem się już nadać im takie imiona arystokratyczno-kinematograficzne.. i tak będą spacerować. No! Mój dom mus być na dwadzieścia cztery fajerki! Ładujcie Rozalio Pawłowna!
BAJAN (chichocząc} Ładujcie, ładujcie, Rozalio Pawłowna. Szef nie ma nic parszywego na myśli. Szef jest młodą wstępującą klasą, a oni po swojemu rozumują. Szef wnosi w pani dom pradawne nieskalane proletariackie pochodzenie i legitymację związku zawodowego, a pani rubelków żałuje?! Jego dom musi być na dwadzieścia cztery fajerki. (Rozalia Pawłowna kupuje wzdychając)
BAJAN Ja poniosę... to lekusieńskie, proszę bez fatygi... za te same pieniądze!
Tańcujące ludziki!
PRISYPKIN Moje przyszłe potomne dzieci muszą się wychowywać w eleganckim fasonie. No! Ładujcie, Rozalio Pawłowna.
ROZALIA PAWŁOWNA Towarzyszu Prisypkin...
PRISYPKIN Nie nazywajcie mnie towarzyszem, obywatelko, jeszczeście się z proletariatem nie spokrewnili!
ROZALIA. PAWŁOWNA Przyszły towarzyszu, obywatelu Prisypkin, toż za te pieniądze piętnastu ludziom golimy brody, nie licząc detali: wąsów i różnych tam. Lepiej ekstra tuzin piwka na wesele.
PRISYPKIN (surowo) Rozalio Pawłowna. Mój dom...
BAJAN Jego dom musi być na dwadzieścia cztery fajerki. Taniec i piwo powinno tryskać fontanną jak z rogu obfitości. (Rozalia Pawłowna kupuje)
BAJAN (chwytając pakunki) Proszę bez fatygi, za te same pieniądze.
przez guzik się nie rozwodzimy.
PRISYPKIN W naszej czerwonej rodzinie nie może być żadnych mieszczańskich afer ze spodniami. Ładujcie, Rozalio Pawłowna.
BAJAN Póki nie macie w ręku legitymacji związkowej, nie denerwujcie go, Rozalio Pawłowna. To jest klasa zwycięska, jak lawa zmiata na swojej drodze wszystkie przeciwności. I spodnie towarzysza Skripkina muszą być na dwadzieścia cztery fajerki.
(Rozalia Pawłowna z westchnieniem kupuje)
BAJAN Proszę, poniosę, za te same...
SPRZEDAWCA śledzi
Do blinów, do wódeczki najlepsza
zagrycha!
ROZALIA PAWŁOWNA (poweselała, odsuwa wszystkich)
O, śledź, to jest coś! To jest coś na wesele!
To ja załaduję?
Nie przeszkadzajcie, panowie, mesje!
Ile kosztuje ta kilka?
SPRZEDAWCA śledzi Ten łosoś kosztuje dwa sześćdziesiąt kilogram.
ROZALIA PAWŁOWNA Dwa sześćdziesiąt za tę niewydarzoną szprotkę?
SPRZEDAWCA Co pani, madame, tylko dwa sześćdziesiąt za tego kandydata na jesiotra!
ROZALIA PAWŁOWNA Dwa sześćdziesiąt za te marynowane fiszbiny? Słyszeliście, towarzyszu Skripkin? Dobrze zrobiliście, żeście zabili cara i wygnali pana Riabuszyńskiego. Oj, co za bandyci! Ale odnajdę moje prawa i śledzie w państwowej, radzieckiej, społecznej spółdzielni!
BAJAN ...
Lukreacja