13_cz2_03. Bartosz 'Rorsarch' Boroński - Z annałów Stygmatów - Galeria.pdf

(1275 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
ROZDZIAŁ 3
Bartosz 'Rorsarch' Boroński
Z annałów Stygmatów - Galeria
857155920.002.png
857155920.003.png
— Ścigamy go już drugi dzień, jemu się nigdy nie znudzi? –
narzekał głośno Podelski.
— Kiedyś się zmęczy, chociaż wolę ścigać takie wysuszone, jak ten
pod Radomiem. – odpowiedział mu Waliszek.
— Cholera, mamy towarzystwo. – do dyskusji wtrącił się Witowski.
– Trzech Zdeformowanych za samochodem!
Zza czerwonego wraku wyskoczyła trójka wychudzonych ludzi i
rzuciła się jak oszalała na piątkę ludzi w beżowych płaszczach,
kapeluszach z szerokim rondem i przypinką w płaszczu, przedstawiającą
czaszkę na tle koła zębatego. Odpowiedzieli ogniem plazmowym,
przysmażając dwóch przeciwników, jednak zza wraku wyskoczyła kolejna
trójka. Szybko przebiegli na drugi koniec ulicy i przycupnęli za wrakami,
skąd strzelali do Zdeformowanych. Te oszalałe z głodu humanoidalne
kreatury pchały się pod ich lufy, omamione wizją ciepłego posiłku. Na ich
nieszczęście, posiłek umiał skutecznie i celnie strzelać. Położyli trupem
siedem z nich, gdy pojawił się trzeci gracz.
— Potrzebuję twojego mózgu. – rozległ się nieprzyjemny,
metaliczny głos. Ulicą szedł, słaniając się na metalowych nogach,
humanoidalny robot.
— Li chuj? Co to jest? – skomentował krótko w swoim stylu Kolze.
— Nie wiem, ale trzeba to rozwalić, chyba ma ładny karabin
szturmowy w swoich łapach. – odparł Kędrowski.
— Racja, ja i Podelski walimy do Zdeformowanych a reszta wali w
metalowego gościa. – wydał dyspozycje Waliszek.
Robot po kilku strzałach dosłownie się złożył, czym przyciągnął
uwagę Zdziczałych. Rzucili się na niego i zabrali ze sobą. Zabrali również,
ku nieskrywanemu żalowi Kędrowskiego, broń robota. Podelski chciał ich
zastrzelić, ale dowódca go powstrzymał.
— Nie ma czasu, zgubiliśmy trop przez to.
— Kapitanie, widzę skurwiela! – nagle krzyknął obserwujący przez
lornetkę okolicę Kolze.
— Gdzie? – Waliszek wyjął swoją lornetkę i szukał telepaty.
— Tam, przy tym okrągłym budynku.
Poszukiwany akurat wszedł do galerii handlowej, razem ze
szklanymi drzwiami. Kilka chwil później weszli do budynku za nim i od
razu usłyszeli w głowach głosy, mówiące o ich rychłej śmierci. Podelski
wysadził kilka ścian, aby odciąć ewentualną drogę ucieczki telepaty.
857155920.004.png
Ruszyli powoli, obserwując sklepiki i sufity, wypatrując swojego wroga.
Przeszli może dwadzieścia metrów, gdy Kolze padł na ziemię.
— Nieee! Wynoś się, popierdolona kreaturo, won z mojej głowy! –
krzyczał, leżąc na posadzce. Waliszek też odczuł to mentalne uderzenie,
ale było skupione na Kolzem, który walczył z samym sobą, miotając się po
podłodze. Pomogli mu wstać i ruszyli dalej. Nie minęło pięć minut, a tym
razem leżał Podelski. Nosił łańcuchy i obręcz izolacyjną, więc kiedy
upadł, obawiali się, że coś zniszczył. Jednak wszystko było całe, a
Podelski po ataku wrócił do siebie. Głos nasilał się coraz bardziej, był to
znak, że zbliżają się do telepaty. Nagle zauważyli go, siedział na posadzce
i medytował. Otworzył oczy i zdumiony kontaktem wzrokowym, posłał
ich wszystkich na ziemię. Nie był jednak zdolny do trzymania piątki
jednocześnie, Waliszek zdołał wstać i przebiec kilka metrów, przez co
telepata skupił na nim swoją moc. Ciężko przygwożdżony do ziemi,
słyszał jak jego towarzysze biegną na skołowanego telepatę. Uścisk zelżał
i zdążył zobaczyć, jak jego wróg ucieka do toalet. Zaraz potem uderzył na
nich wizjami. Leżeli na posadzce, starali się przezwyciężyć mentalny
wpływ telepaty, jednak przegrywali. Może nie był dobrym telekinetykiem,
ale za to miał bardzo mocny wpływ na umysły. Czołgali się, płacząc i
głośno przeklinając swojego przeciwnika. Dotarli tym sposobem do drzwi
toalety, które się otworzyły i Kolze stracił kilka zębów. Za nimi stał
telepata, który zamachnął się butem na Podelskiego, ale spóźnił się o
ułamek sekundy. Wyćwiczony odruch uratował Stygmatę, który
przetoczył się na bok i kolbą swojego karabinu plazmowego uderzył w
zgięcie kolan wroga. To go osłabiło, co wykorzystał Kędrowski, rzucił się
na leżącego i okładał go rękojeścią pistoletu po głowie, przez co
dezorientował telepatę. Podelski wiedział, że nie ma na co czekać i kiedy
Kędrowski przeleciał parę metrów, poczęstował przeciwnika podeszwą i
założył mu obręcz izolacyjną. Ataki wyraźnie osłabły, wszyscy wstali i
zaczęli skuwać telepatę. Zaciągnęli go do toalety i przybili do ściany.
Następnie wstawili go do kibla i wychodzili, gdy poczuli mocne uderzenie
i padli na podłogę. Witowski odwrócił się i poinformował resztę:
— O ja pierdolę, obręcz pękła!
— Panowie spierdalamy, i tak się nie uwolni z łańcuchów. Jest zbyt
słabym telekinetykiem. – powiedział Waliszek.
— Czemu go po prostu nie zabijemy? – spytał Kolze, kiedy już biegli
do wyjścia.
857155920.005.png
— W najlepszym wypadku do końca życia będziesz rośliną, w
najgorszym wysadzisz okolicę. – udzielił zwięzłej odpowiedzi, lecący na
posadzkę Podelski.
— Siły mentalne to coś, czego nie rozumiemy, fart, że mamy to
czym powstrzymać. Pomóżcie mu wstać, wyjście już blisko a i jego moc
słabnie. – dołączył się Waliszek.
Wybiegli przez drzwi, ignorując głos w głowach. Kiedy oddalili się
na bezpieczną odległość, postanowili opatrzeć swoje rany i odpocząć.
Rozpalili ognisko i ogrzewali się przy nim, gdy zauważyli jakiegoś
miejscowego.
— Ja to załatwię. – powiedział Podelski.
Pomachał przyjaźnie do stojącego jak słup soli człowieka. Ten
niepewnie odmachał, bał się piątki uzbrojonych ludzi. Podelski jednak
opuścił broń i podszedł bliżej.
— Dobry człowieku, skąd pochodzisz?
— Mieszkam ja se w Toruniu, czasem wyjdę z miasta żeby coś
zdobyć.
— Przekaż komu możesz, że Groza zamieszkała w tamtym budynku.
– wskazał palcem na galerię handlową. – Niech nikt się tam nie zbliża.
— Tak, tak. – nerwowo przytakiwał, chcąc szybko się oddalić z tego
miejsca.
Podelski odszedł, a miejscowy szybko pobiegł w innym kierunku,
aby przypadkiem nie spotkać któregoś z piątki cudacznie ubranych ludzi.
Miesiąc później, kiedy opowiadał tę historię w barze, jakiś facet spytał go,
gdzie jest to centrum handlowe. Odparł mu, że znajdzie tam tylko śmierć
i utopce, jak wielu, którzy nie wrócili, ale on roześmiał się i powiedział, że
nie boi się Grozy. Nikt go więcej nie widział.
857155920.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin