Kingsley Maggie - Dla dobra nas wszystkich.pdf

(632 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Maggie Kingsley
Dla dobra nas
wszystkich
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Andrew był wyraźnie wzburzony. Miał mocno zaciśnięte
usta, co zawsze zwiastowało, że za chwilę wygłosi jedno ze
swych utartych powiedzonek w stylu: „Mówię to tylko dla
twojego dobra". Na ten widok Kate zrobiło się słabo. Teraz
już wiedziała, dlaczego zaprosił ją na lunch. Ciotka Phyllis
musiała od razu do niego zatelefonować, a on doszedł do
wniosku, że sytuacja wymaga braterskiej interwencji i
poważnej rozmowy.
- Czy to prawda? - spytał, zanim jeszcze zdążyła usiąść -
że przyjęłaś posadę prywatnej pielęgniarki w Manchester, aby
opiekować się emerytowanym lekarzem?
Ciotka jak zwykle wszystko pokręciła, pomyślała Kate z
goryczą, a Andrew uważa, że to jego sprawa.
- Ethan Flett był konsultantem kardiologiem na Harley
Street, a cztery lata temu przeszedł na emeryturę - wyjaśniła
spokojnie. - Mieszka w pobliżu Alnwick w hrabstwie
Northumberland, a ja mam zajmować się nie nim, lecz jego
córką.
Tak jak przypuszczała, wzmianka o Harley Street
wytrąciła jej bratu broń z ręki. Wiedziała, że Andrew zawsze
miał w sobie coś ze snoba, a odkąd został wspólnikiem firmy
konsultingowej, cecha ta znacznie się nasiliła.
- A co dolega córce doktora Fletta? - spytał już nieco
łagodniej.
- Jodie cierpi na zwłóknienie torbielowate. Jest to
przypadłość dziedziczna, która atakuje gruczoły. W jej wyniku
wytwarzają one znacznie bardziej gęste płyny niż normalnie.
Bez stałej fizjoterapii i leków płyny te mogą uszkodzić płuca i
trzustkę... - Urwała, słysząc głębokie westchnienie brata.
- Innymi słowy, choroba ta zagraża życiu. Na litość
boską, Kate, czy nie przeszłaś już wystarczająco dużo z
Simonem, żeby znowu brać na siebie taką odpowiedzialność?
Poczuła bolesny skurcz serca. Jak to możliwe, że minęły
już dwa lata od śmierci Simona? Czasami wydawało jej się, że
to wieczność, a czasami odnosiła wrażenie, że było to
wczoraj.
- Muszę pracować, Andrew - mruknęła, powstrzymując
łzy, które zawsze napływały jej do oczu na wspomnienie
męża.
- Gdyby Simon posłuchał mnie i przed waszym ślubem
ubezpieczył się na życie, nie musiałabyś teraz nic robić -
oświadczył z irytacją. - Masz kłopoty finansowe, prawda?
Nie mogła temu zaprzeczyć. Nie żałowała, że
zrezygnowała z posady w szpitalu w Birnham, aby opiekować
się Simonem w domu. Oboje tego chcieli. Choć teraz tkwiła
po uszy w długach, za nic w świecie nie przyznałaby się do
tego bratu.
- Wszystko jest w porządku, Andrew - skłamała. - Po
prostu lubię opiekować się innymi.
- Więc dlaczego nie wrócisz do Birnham? - spytał. -
Prawdę mówiąc, powinnaś była zrobić to zaraz po śmierci
Simona, zamiast podejmować się tych dorywczych prac. Nie
rozumiem, dlaczego od razu tam nie wróciłaś.
Pewnie, że nie rozumiesz, pomyślała, bo nie wiesz, co to
znaczy czuć mdłości za każdym razem, kiedy przechodzisz
obok szpitala, wspominając dzień, w którym rozpoznano u
twojego męża białaczkę, dzień, w którym całe twoje życie
legło w gruzach.
- Potrzebowałam zmiany - odparta. - I nadal potrzebuję.
- Ale Phyllis mówiła, że nawet nie widziałaś tego Ethana
Fletta. Że wszystko załatwiliście przez telefon.
- Odkąd doktor Flett jest na emeryturze, pisze książki
medyczne i nie lubi wychodzić z domu...
- A jego żona? - przerwał jej opryskliwie. - Czy ona
również jest domatorką?
- Jego żona nie żyje - wyszeptała, kręcąc się nerwowo na
krześle. - On jest wdowcem.
- Chwileczkę - zawołał, marszcząc czoło. - Skoro jest
emerytowanym wdowcem, to ile lat ma ta jego córka?
- Czternaście.
Andrew wzniósł oczy do nieba.
- Innymi słowy, późno się ożenił, a teraz, kiedy jego
córka weszła w trudny wiek, szuka kogoś, komu mógłby
zwalić ją na głowę.
- Nie - zaoponowała, zastanawiając się, dlaczego broni
kogoś, kogo nie zna. - Przez telefon wydał mi się dość miły.
W istocie wydał jej się bardzo miły. Wyobraziła go sobie
jako mocno zbudowanego mężczyznę dobrze po
sześćdziesiątce, być może z lekko wydatnym brzuchem i
początkami łysiny. Zapewne nosi wełniane swetry i luźne
sztruksowe spodnie, a w soboty grywa w golfa.
- „Przez telefon wydał mi się dość miły" - powtórzył
Andrew, przedrzeźniając ją z irytacją. - Szczerze mówiąc,
Kate, niekiedy doprowadzasz mnie do rozpaczy. Przyjęłaś
posadę u człowieka, którego nie znasz, w domu, którego nie
widziałaś na oczy, a położonym w rejonie kraju, w którym
nigdy nie byłaś. Ethan Flett może okazać się okropnym
pracodawcą, co zaś się tyczy jego córki... Od lat nie miałaś do
czynienia z chorymi dziećmi. Na miły Bóg, przecież jesteś
instrumentariuszką!
Dlaczego ja to znoszę? - spytała się w duchu, gdy brat
zaczął wyliczać kłopoty, na które niechybnie narazi ją ta
praca. Nie jestem już dzieckiem. Mam dwadzieścia dziewięć
lat, więc dlaczego siedzę tu i wysłuchuję jego utyskiwań? To
chyba przez to okropne, wręcz paraliżujące zmęczenie. Ale
znacznie łatwiej jest mi znosić jego krytykę niż się z nim
spierać. Poza tym za pięć dni będę już w Northumberland,
więc może sobie wygłaszać swoje opinie do woli.
- Ty wcale mnie nie słuchasz! - zawołał. - Dobrze, ale nie
przychodź do mnie z płaczem, jeśli wyjdzie na jaw, że
zatrudniono cię do opieki nad rozwydrzonym bachorem przez
dwadzieścia cztery godziny na dobę. I nie miej do mnie
pretensji, jeśli Ethan Flett okaże się zwykłym głupkiem, a jego
dom czymś w rodzaju ponurego mauzoleum, i to na dodatek
na kompletnym odludziu!
- Jeśli chodzi o dom, to miałeś trochę racji, Andrew -
mruknęła, stając na szerokich kamiennych schodach
wiodących do Malden Manor. - Rzeczywiście jest to
kompletne odludzie, ale dom nie przypomina ponurego
mauzoleum.
W istocie dom Ethana Fletta był jedną z najwspanialszych
budowli z czasów króla Jerzego, jakie kiedykolwiek widziała.
- Weź się w garść - upomniała się surowo, naciskając
dzwonek. - To prawda, że dom jest imponujący, a ty czujesz
się jak uboga krewna żebrząca o schronienie. To prawda, że
niewiele wiesz o gospodarzu i jego córce. Ale przecież nie
zatrudniłby cię, gdyby nie był przekonany, że się do tej pracy
nadajesz.
- Siostra Rendall? - spytał wysoki młody mężczyzna,
spoglądając na nią niepewnie.
- Doktor Flett...?
- Niestety, nie - odparł z szerokim uśmiechem. -
Nazywam się Martin Letham i jestem jego sekretarzem.
Kate nerwowo przygryzła wargi. Oczywiście, nie może to
być Ethan Flett. Jest za młody i nie ma tak głębokiego,
aksamitnego głosu jak jej telefoniczny rozmówca.
- Więc pani jest siostrą Rendall, tak?
Kiwnęła głową, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- No cóż, ktoś będzie bardzo zaskoczony - mruknął,
biorąc walizkę i wprowadzając Kate do domu.
- Zaskoczony? - powtórzyła.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin