Oczami Jezusa.doc

(837 KB) Pobierz
Oczami Jezusa

CARVER ALAN AMES

 

 

 

OCZAMI JEZUSA

 

OPOWIEŚĆ O ŻYCIU JEZUSA CHRYSTUSA

 

CZĘŚĆ DRUGA

 

 

 

 

 

tłum. Aleksandra Brożek

 

Kraków 2011

 

 

 

 

 

Cykl Oczami Jezusa

tworzą następujące książki:

 

 

TOM 1

Oczami Jezusa

Opowieść o życiu Jezusa Chrystusa

 

 

TOM 2

Oczami Jezusa Chrystusa

Opowieść o życiu Jezusa Chrystusa. Część druga.

 

 

TOM 3

Oczami Jezusa

Opowieść o życiu Jezusa Chrystusa.

Czas nauczania aż do wskrzeszenia Łazarza.

 

 

 

IMPRIMATUR WYDANIA ORYGINALNEGO:

bp Precival Fernandez

Biskup Pomocniczy Bombaju

1 września 2003

 

 

 

 

O zgodności książki z nauką Kościoła świadczy również pisemne zezwolenie i poparcie dla posługi C.A.Amesa udzielone przez jego arcybiskupa, Barry`ego Hickeya z katolickiej diecezji w Perth w Australii.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pamięci Williego Hickeya,

dobrego przyjaciela i męża Bożego.

 

WSTĘP

 

Pan Bóg, Jezus Chrystus, zwraca się do mnie i ukazuje mi się od lutego 1994 roku. Na początku niczego nie spisywałem. Później jednak nasz Pan poprosił mnie, abym wziął długopis i napisał o tym, czego doświadczam. Poczynając od 6 lutego 1996 roku, Jezus zaczął ukazywać mi pewne wydarzenia, które miały miejsce podczas Jego pobytu na ziemi.

Oczami Pana patrzyłem na Jego wędrówkę z uczniami przez wsie i miasta Ziemi Świętej. Pozwolił mi jednocześnie poznać swoje myśli.

Kiedy widziałem i słyszałem te dowody miłości Bożej, często byłem tak poruszony, że do oczu napływały mi łzy – z powodu smutku, ale i radości. Wydawało się, że każde objawienie jest rodzajem lekcji – przedstawiając różne wydarzenia, Pan zmuszał nas do zastanowienia i uczył, jak należy żyć. Uczył nas miłości.

W Judaszu dostrzegłem wszelkie słabości nieobce tak wielu z nas, a także przykład na to, jak łatwo można oddalić się od Boga, gdy zacznie się ignorować Jego nauki lub gdy się o Nim nie pamięta. Obserwując przypadek Judasza, zrozumiałem też, że Pan Jezus kocha nas tak mocno, iż gotów jest wybaczyć nam wszelkie błędy, jakie popełniamy w życiu. Musimy tylko przyjąć Jego miłość i błagać o przebaczenie.

Nieobce dzisiejszym ludziom pokusy, problemy, uczucia i pragnienia są podobne do tych, które znano w tamtych czasach. Być może jedną z przyczyn ,dla których Pan pozwala mi poznać Jego życie, jest pragnienie pokazania nam, że można pokonać egoizm i grzech. Wystarczy wezwać imię Pana, gdyż Jego pomoc nigdy nie zawodzi. „Proście, a będzie wam dane”. W myśl tych słów Jezus wskazuje nam drogę.

Objawienia myśli i słów Pana nadal trwają.

C. Alan Ames

27 lipca 1996

 

 

 

 

JEZUS UUU 5 SIERPNIA 1996

 

Nastał wieczór, więc rozpaliliśmy ogień, aby odpocząć. Siedziałem na kamieniu, patrząc, jak Moi uczniowie przygotowują nocleg. Judasz znalazł sobie najwygodniejsze miejsce przy dużym drzewie, o które mógł się oprzeć i które miało chronić go przed wiatrem. Jakub i Jan pomagali sobie nawzajem w przygotowywaniu przytulnego zakątka na nocleg. Piotr siedział na kocu. Nie martwił się zbytnio o wygodę. Rzucił rzeczy tam, gdzie stał, usiadł i zapatrzył się w ogień. Bartłomiej, Mateusz, Tomasz, Szymon, Andrzej i Judasz (nie Iskariota) zabrali się za szukanie drewna do podtrzymania ognia.

Pozostali uczniowie zaczęli przygotowywać posiłek. Nikt nic nie mówił, więc panowała niemal całkowita cisza. Jedynymi dźwiękami, jakie dobiegały do Moich uszu, było trzaskanie ognia i szmer dochodzący od strony krzątających się uczniów. Zamknąłem oczy i pomyślałem o tym, jak ci mężczyźni stworzyli rodzinę w imię Mojej miłości. Wejrzałem w przyszłość i zobaczyłem, jak miliony ludzi robią to samo – stają się Bożą rodziną. Wiedziałem, że każdy z Moich uczniów jest inny, ludzie różnią się od siebie, ale dzięki zaufaniu i miłości wszyscy mogą się zjednoczyć, by stać się braćmi i siostrami w imię Boga. Wiedziałem też, że nikt nie jest wolny od wad. Patrząc jednak na Moich uczniów, inni mogli zobaczyć, że słabości da się pokonać w imię Mojej Miłości, wystarczy tylko wiara i zaufanie. Widziałem też na przykładzie Judasza, jak ciężko jest niektórym przezwyciężyć dumę, egoizm i pragnienie bogactwa. Modliłem się do Ojca, aby w dniu, gdy dobro zatryumfuje nad złem, Judasze tego świata otworzyli serca i prosili miłosiernego Boga o przebaczenie.

– Panie – Judasz wyrwał mnie z zamyślenia – posiłek jest prawie gotowy. Czy rozpoczniemy modlitwę?

Uśmiechnąłem się do Judasza, widząc, jak głęboko miłuje Boga, mimo że przez większość czasu miłość tę skrywała duma.

– Tak, przyjacielu, dobrze, że to zaproponowałeś – odparłem, a Judasz uśmiechnął się, zadowolony z siebie i z Mojej odpowiedzi. Następnie odmówiliśmy wspólne modlitwę do Ojca i rozpoczęliśmy posiłek.

Piotr siedział z boku, z dala od innych. Jadł niewiele i milczał, podczas gdy pozostali pogrążyli się w dyskusji na temat okupujących ich kraj Rzymian. Podszedłem do Piotra, usiadłem obok i, mimo iż znałem odpowiedź, zapytałem:

– Co z tobą, przyjacielu? Co cię trapi?

– Panie, myślę o tym. że nasz czas spędzony wspólnie z Tobą dobiegnie wkrótce końca, a wcale tego nie chcę. Chciałbym być z Tobą zawsze, ale wiem, że to niemożliwe, bo pewnego dnia nas opuścisz. Jak zdołamy przetrwać bez Ciebie? Jak stawimy czoło każdemu nadchodzącemu dniowi, wiedząc, że odszedłeś?

– Piotrze, Mój drogi przyjacielu, czy nie wiesz, że Ja zawsze będę z wami? Nawet gdy nie będziecie Mnie widzieli, będę z wami. Nigdy was nie zostawię, ponieważ was kocham. Nie martw się zbytnio. Obiecuję, że zawsze będę u twego boku. Zawsze będę was kochał i nigdy was nie opuszczę. Kiedy nadejdzie czas, abym się udał do domu Ojca Mego, zstąpi na was Mój Duch i będziecie wiedzieli, że nie umarłem. Dzięki Mojej miłości poczujecie się szczęśliwi i spełnieni – powiedziawszy to, objąłem go. – Piotrze, ufaj Mi, wierz we Mnie i pamiętaj, że nigdy się nie rozstaniemy.

Spojrzał na Mnie i uśmiechnął się nieznacznie:

– Wiem o tym, Panie, ale czasem się martwię – odparł.

– Piotrze, wkrótce przekonasz się, że to prawda, i przestaniesz wątpić. Do tego czasu cieszmy się spędzanym razem czasem – odparłem i lekko go uścisnąłem.

Wówczas przyszedł Judasz.

– Uśmiechnij się, Piotrze. Nie smuć się – powiedział – Mamy jedzenie, ogień, wygodne miejsce do spania i towarzystwo przyjaciół. Czego więcej można chcieć?

Piotr spojrzał ze smutkiem na Judasza i powiedział:

– Rozmyślam tylko.

J

E

J E Z U S

U

S

 

JEZUS UUU 10 SIERPNIA 1996

 

Spojrzałem na uczniów i rzekłem:

– Przyjaciele, chciałbym opowiedzieć wam pewną historię. – Wszyscy popatrzyli na Mnie w milczeniu , czekając na Moje słowa.

– Pewien człowiek udał się do świątyni w Jerozolimie. Kiedy wchodził do środka, opanowało go wewnętrzne przeczucie, że nie ma prawa tam przebywać. Stanęły mu przed oczami wszelkie błędy, jakie popełnił w życiu, i wszystkie chwile, kiedy to łamał Boskie przykazania. Usiadł z tyłu i począł się zastanawiać nad tym, czy Bóg mu przebaczy… i czy pomoże mu zmienić się, aby mógł stać się Jego prawdziwym synem.

Przypomniał sobie swoje postępowanie i pomyślał: „Nie, Bóg nie może mnie kochać, skoro jestem taki zły. Żałuję, że nie jestem taki jak ci ludzie, którzy modlą się teraz w przedniej części świątyni. Niewątpliwie Bóg kocha ich bardziej niż mnie”. Na przodzie stało wielu ludzi pogrążonych w modlitwie bądź pochłoniętych dyskusją o Piśmie Świętym. Wyglądali na świętych mężów.

Człowiek wstał i wyszedł ze świątyni. Na zewnątrz spotkał wychudzonego, wygłodzonego żebraka, który prosił o jałmużnę. Mężczyzna spojrzał na niego i pomyślał: „Biedny człowiek. Cierpi, pomogę mu”. Wyciągnął z sakwy ostatnią monetę i oddał żebrakowi, który zobaczywszy, że jest to ostatnia moneta, powiedział: „Ależ nie zostawiłeś nic dla siebie”. Mężczyzna odparł: „Tak, ale ty jesteś w większej potrzebie niż ja. Mogę obyć się bez pieniędzy przez jakiś czas. Weź ją i kup sobie jedzenie”.

Biedak odrzekł: „Kupię jedzenie, jeśli zgodzisz się zjeść za mną, panie”.

Mężczyzna odpowiedział: „Z przyjemnością zjem razem z tobą”. Poszli więc zakupić jedzenie. Po drodze spotkali kolejnego żebraka. Jego ubranie wisiało w strzępach, wyglądał na zmarzniętego – była zima. Mężczyzna pomyślał: „Biedny człowiek, jest taki zziębnięty”. Spojrzał na swój płaszcz: „Nie potrzebuję go. Mam inny”. Następnie ściągnął go z siebie i oddał żebrakowi, który uśmiechnął się z wdzięcznością.

Potem żebrak spojrzał na mężczyznę, który trząsł się teraz z zimna po tym, jak oddał płaszcz. Powiedział: „Nie mogę go wziąć, ponieważ teraz ty będziesz marzł”.

Mężczyzna uśmiechnął się do niego i rzekł: „Nic nie szkodzi. Mam w domu drugi”.

„Tak, ale teraz będzie ci zimno”, odparł obdarowany płaszczem.

Wówczas drugi żebrak powiedział: „Dał mi pieniądze na jedzenie, więc idziemy teraz razem coś zjeść. Choć z nami, jeśli będziemy szli blisko siebie, będzie nam cieplej”. I tak cała trójka wyruszyła razem, ramię w ramię, a człowiek, który oddał płaszcz, szedł w środku, ogrzewany przez ciała swoich nowych przyjaciół.

Po drodze napotkali następnego żebraka. Jego nieobute stopy krwawiły. Mężczyzna spojrzał na nogi biedaka i pomyślał: „Żal mi go. Ma tak okropnie pokaleczone stopy”. Następnie zdjął buty i powiedział do żebraka: „Proszę, weź je, niech chronią twoje stopy”.

Żebrak z pokaleczonymi stopami ucieszył się, że dostał buty, a następnie odpowiedział: „Teraz ty jesteś bosy. Pokaleczysz się o kamienie”.

Mężczyzna odpowiedział: „Nic nie szkodzi. Kiedy tylko wrócę do domu, mogę obmyć nogi i nałożyć inne buty”. Wówczas odezwał się pierwszy żebrak, który opowiedział jeszcze raz o pieniądzach i zaprosił trzeciego, aby poszedł z nimi zjeść posiłek. Razem, ramię w ramię, czterej mężczyźni poszli zakupić jedzenie. Trzech żebraków uniosło mężczyznę nieco w górę, aby nie pokaleczył sobie zbyt mocno stóp.

Po drodze napotkali grupę mężczyzn, którzy wcześniej modlili się w przedniej części świątyni, a teraz, zobaczywszy żebraków, przeszli na drugą stronę, aby się z nimi nie spotkać. Jeden powiedział głośno: „W mieście jest teraz tylu szpecących je żebraków”.

Inny dodał: „To prawda, strażnicy świątyni powinni ich pobić i przegonić”.

Mężczyzna, który na początku tej historii przebywał w tylnej części świątyni, wyszedł do przodu i zaprotestował: „Ci żebracy nie robią nikomu krzywdy, po prostu potrzebują pomocy”.

Mężczyźni roześmiali się, a jeden z nich powiedział: „Spójrzcie, żebrak broni żebraków”, a następnie zaczęli rzucać w niego kamieniami, krzycząc: „Wynoście się stąd, śmieci!”.

Kiedy zaczęły spadać na niego kamienie, mężczyzna zasłonił twarz rękoma, ale jeden trafił go w głowę. Zakrwawiony, przewrócił się na ziemię. Trzej żebracy pospieszyli, aby osłonić go własnymi ciałami, tymczasem mężczyźni dalej rzucali kamieniami, krzycząc: „Kanalie, jesteście zakałą tego świata, wynoście się z naszych ulic”.

Trzej żebracy podnieśli mężczyznę i oddalili się razem z nim, podczas gdy nadal leciały w ich kierunku kamienie i przekleństwa. Zabrali go do jego domu, gdzie mieszkał sam, i położyli na łóżku. Kiedy zaczęli obmywać jego rany, podniósł powieki i powiedział: „Przyjaciele, umieram. Wiem o tym”.

„Nie, nie”, protestowali, „wszystko będzie dobrze”.

„Przyjaciele, czuję, że uchodzi ze mnie życie, ale cieszę się, że umieram, mając was przy boku. Cieszę się, że nazwano mnie jednym z was”, powiedział.

„Nie umrzesz”, zaprotestował pierwszy żebrak. „A co z naszym wspólnym posiłkiem? Obiecałeś”.

„Obawiam się, że nie będę mógł dotrzymać tej obietnicy, za to chciałbym, żebyście wy mi coś obiecali”, powiedział słabym głosem.

„O co tylko poprosisz”, odpowiedzieli zgodnie.

„Módlcie się za mnie, ponieważ wiem, że obraziłem Boga, łamiąc Jego przykazania. Żałuję, że nie zdążyłem okazać skruchy i odbyć pokuty”, powiedział, mrużąc oczy.

„Zrobimy to, zawsze będziemy się za ciebie modlić. Byłeś dla nas taki dobry i miły”, odrzekli.

„Przynajmniej tyle mogłem dla was zrobić”, odpowiedział, a następnie rozpłakał się. „Boże, wybacz mi moje grzechy, kocham Cię, wyszeptał, a potem jego głowa bezwładnie opadła na bok. Umarł.

Mówię wam, człowiek, który obdarowuje biednych, obdarowuje Boga, więc kiedy dajecie coś biednym, to tak, jakbyście dawali dar miłości Bogu. Człowiek, który obdarował miłością i przyjaźnią biedaków, podzielił się także z Bogiem. Człowiek, który bronił żebraków i oddał za nich życie, oddał życie Bogu. Albowiem kiedy poświęcacie się dla biednych, składacie ofiarę Bogu.

– Człowiek z opowieści widział swoje słabości, ale nie dostrzegał zalet. Błagał o wybaczenie z powodu błędów, ale nigdy nie poprosił o nagrodę za dobre uczynki. Człowiek ten został przyjęty w niebie w przeciwieństwie do tych, którzy paradują w strojnych szatach, siedzą na przodzie świątyni, modlą się żarliwie, gdy widzą ich inni, a tymczasem na co dzień zachowują się niczym ci, którym wolno sądzić innych, jakby mieli już zagwarantowane miejsce w niebie.

Niebo to nagroda dla pokornych i miłujących Boga, a piekło jest nagrodą dla dumnych i samolubnych. Jeśli chcecie służyć Bogu, bądźcie pokorni i pomagajcie innym, nie zważając na swoje potrzeby.

Uczniowie spojrzeli na Mnie, rozmyślając o tym, co właśnie usłyszeli.

– Wyobraźcie sobie, że oddajecie komuś buty. Co za głupota – odezwał się Judasz.

– Lepiej oddać buty niż duszę – odparłem. Wszyscy w ciszy myśleli o tym, co powiedziałem. – Kiedy oddajecie coś biednym, Bóg obdarowuje was swoją łaską, a gdy dajecie to ze szczerego serca, otrzymujecie dar w postaci Bożej miłości. Powiedziawszy te słowa, położyłem się spać.

 

J

E

J E Z U S

U

S

 

JEZUS UUU 12 SIERPNIA 1996

 

Obudziłem się wcześniej i poszedłem na spacer, aby pomodlić się w samotności. Kiedy się modliłem, myślałem o tym, z jaką łatwością ludzie odrzucają Boga, nie widząc, jakie mogą być tego konsekwencje. Ujrzałem, jak duma i powątpiewanie, nieobce tak wielu, zaślepiają ich i zamykają ich serca dla Boga. W pewnym momencie usłyszałem w oddali rozmowę zbliżających się do Mnie ludzi.

– Wkrótce ich znajdziemy. Nie mogli odejść daleko – to był głos Justusa, Mojego przyjaciela.

– Mam nadzieję – odpowiedział mu inny głos, którego nie rozpoznałem. – Jestem naprawdę zmęczony po całonocnej wędrówce.

– Ja również – odparł trzeci. Był to głos, który znałem bardzo dobrze – należał do kolejnego z Moich wyznawców, który wcześniej udał się z Justusem w podróż do domu Łazarza. W końcu pojawili się w zasięgu Mojego wzroku. Kiedy Mnie zobaczyli, Justus krzyknął: „Panie!” i pobiegł w Moim kierunku z szerokim uśmiechem na twarzy. Drugi z Moich uczniów podążył za nim, także krzycząc: „Panie!”. Tymczasem towarzyszący im człowiek szedł ku Mnie powoli, z wahaniem.

– Justusie, przyjacielu – przywitałem go, gdy Mnie obejmował. – Dobrze cię widzieć, a także ciebie, Jakubie – dodałem, kiedy uściskał Mnie drugi z wyznawców.

– Panie, tak długo się nie widzieliśmy – odezwał się Jakub.

– Minęło tylko kilka tygodni, a wydaje się, jakby minęły lata – dodał Justus.

– Jak udała się podróż? – zapytałem, mimo iż znałem odpowiedź.

– Panie, było wspaniale – odparł Justus z entuzjazmem. – Mówiliśmy o Tobie wielu ludziom, a kiedy modliliśmy się z nimi, tak jak nas uczyłeś, wielu zostało uzdrowionych. Na początku trochę wątpiłem, ale, Panie, W Twoim imieniu uleczyliśmy tak wielu, że nie mogłem już dłużej wątpić.

– Tak, Panie – potwierdził Jakub – Justus modlił się z wieloma ludźmi i wszystkim mówił o Tobie.

– A ty, Jakubie? – zapytałem.

– Och, ja tylko pomagałem i modliłem się cicho o uzdrowienie tych ludzi w Twoim imieniu. Justus jednak stał tam i śmiało mówił o Tobie do wielu – odpowiedział z wyrazem zakłopotania na twarzy.

Wtedy podszedł do nas trzeci z mężczyzn, który, ciężko dysząc, rzekł:

– Jezusie, nareszcie.

– Przyjacielu, co mogę dla ciebie zrobić? – zapytałem.

– Błagam, uzdrów mojego syna, który jest tak bardzo chory, że modlitwy Justusa nie mogły mu pomóc. Wiedziałem, że jeśli do Ciebie przyjdę, będziesz w stanie go uzdrowić. To dobry chłopiec, który miłuje Boga.

– To prawda, Panie – powiedział Justus. – Chłopiec jest bardzo chory, bliski śmierci i w śpiączce, a ja nie potrafiłem go uzdrowić!

– Justusie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś chłopca, pomyślałeś: „Nic nie można dla niego zrobić!”. To twoje wątpliwości sprawiły, że Boska moc uzdrawiania nie mogła przez ciebie przepłynąć.

Justus patrzył w ziemię:

– To prawda, Panie, ale skąd o tym wiedziałeś?

– Wiem wszystko – odparłem.

Ojciec chłopca padł na ziemię i błagał:

– Panie Jezu, wierzę w Ciebie. Wiem, że możesz uleczyć mojego syna. Wyzdrowieje, kiedy tylko odmówisz za niego modlitwę.

– Jakże wielka jest twoja wiara, skoro przeszedłeś tak długą drogę do modlitwy - odpowiedziałem z miłością.

– Panie, poszedłbym na koniec świata, gdybyś tam był, ponieważ wiem, że jest z Tobą Bóg, a Ty możesz uleczyć mojego syna – odparł ufnie.

– Właśnie w tej chwili twoja żona uśmiecha się radośnie i całuje swojego syna, który wyzdrowiał – oznajmiłem mu.

– Dziękuję, Panie, dzięki Ci – odpowiedział, całując Moje dłonie.

– Wiara i miłość uleczyły twojego syna. Bóg go pobłogosławił – rzekłem.

– Dzięki Ci, Panie, dziękuję – powtarzał. – Teraz wrócę do domu, do rodziny.

– Nie zostaniesz z nami, aby zjeść i odpocząć chwilę? Musisz być zmęczony.

– Nie, Panie, chcę wrócić do rodziny – odpowiedział radośnie i pobiegł w kierunku, z którego przyszedł. Wydawało się, że pragnienie powrotu do domu było silniejsze od głodu i zmęczenia.

– Czy to prawda, Panie? – zapytał Jakub. – Chłopiec wyzdrowiał?

– Gdybyście wy razem wzięci mieli tak wielką wiarę jak ten człowiek, nic nie byłoby dla was niemożliwe – odparłem z lekkim smutkiem w głosie. – Tak, jego syn wyzdrowiał.

Jakub rzekł:

– Staram się mieć wiarę, Panie, ale ciężko mi znaleźć w sobie siłę. Kiedy się modlę, robię to po cichu, pozwalając mówić Justusowi, ponieważ boję się, że nic się nie wydarzy.

Kiedy to powiedział, wtrącił się Justus:

– Ale twoje modlitwy pomagają. To nasza wspólna modlitwa odmawiana do Boga w imię Jezusa uzdrawia ludzi.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin