Pollak Paweł - Gdzie mól i rdza.pdf

(1160 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
856947618.001.png
POLLAK PAWEŁ
Gdzie mól i rdza
Prolog
Napięta cięciwa drgała niedostrzegalnie przed wypusz-
czeniem śmiercionośnej strzały. Mężczyzna, którego miała
zabić, wpatrywał się z rosnącym przerażeniem w grot. Szarp-
nął się. Nie chciał umierać. Jeszcze nie. Mówią, że kiedy czło-
wiek się starzeje, godzi się z myślą o śmierci, ale to
nieprawda. Może innych jego śmierć nie wzrusza, uważają,
że swoje przeżył, ale stary czepia się życia tak samo jak mło-
dy, też oczekuje, że przyniesie mu w przyszłości coś, czego do-
tąd nie zaznał.
Szarpnięcie się nic nie dało. Sznur wpił się tylko dotkli-
wiej w przeguby dłoni i kostki nóg. Próbował się przewrócić,
żeby zejść z linii strzału, ale fotel, do którego został przywią-
zany, był na to za stabilny. Może by się udało, gdyby zabójca
posadził go na krześle...
Zabójca?! Dlaczego tak o nim myśli?! Przecież wciąż żyje.
Może to tylko blef. Albo głupi kawał. Bardzo głupi kawał.
Albo potworny eksperyment. Czytał gdzieś, że hitlerowcy tak
eksperymentowali na Żydach. Wsadzali ofiarę do wanny, wią-
zali ręce z tyłu, przesuwali czymś ostrym po przegubach, su-
gerując przecięcie żył, po czym powoli wpuszczali do wody
czerwoną farbę. I Żyd, choć cały i zdrowy, umierał.
Może ten łobuz bawi się w coś podobnego. Powiedział, że
grot jest posmarowany kurarą, bo chce sprawdzić, jak zadzia-
ła taka odwrotność placebo. To stąd cały ten cyrk z wiązaniem
i odwlekaniem strzału — żeby uwierzył w jego mordercze in-
tencje, żeby naprawdę zaczął się bać. W rzeczywistości strzała
nie wyrządzi mu najmniejszej krzywdy, tylko zadraśnie bez
dalszych konsekwencji, żadna trucizna nie dostanie się do je-
go krwiobiegu. Tak, nie może dać się nabrać, bo wtedy umrze
jak ten Żyd w wannie, po prostu ze strachu. Za wszelką cenę
musi zachować spokój.
Wbrew temu postanowieniu z jego gardła wydobył się dzi-
ki krzyk o ratunek. Stłumiony natychmiast przez knebel we-
pchnięty do ust i zabezpieczony szeroką taśmą klejącą. Znowu
się szarpnął, ale efekt był taki sam jak poprzednio.
Wbił wzrok w strzałę i zaczął się modlić; nie wiedział, czy
do niej, czy do Boga — do Boga nie modlił się, odkąd trzydzie-
ści lat temu zabrał mu córkę. Żeby chybiła, przeleciała obok
niego, wbiła się w szafę za plecami. Modlitwa nie dodała mu
otuchy, ale przypomniał sobie coś innego. Umierającemu czło-
wiekowi przesuwają się przed oczami obrazy z jego życia.
Gdyby rzeczywiście miał umrzeć, widziałby je teraz w miejsce
tego grotu. To najlepszy dowód, że jeszcze nie wybiła jego go-
dzina. Jeszcze będzie mu dane cieszyć się życiem!
I w chwili, gdy to pomyślał, zwolniona cięciwa wypuściła
strzałę, świst przeciął powietrze. Mężczyzna poczuł ostry ból
w okolicach przepony. Ze zdumieniem spojrzał na pręt zakoń-
czony piórami wystający z jego brzucha. Zdążył jeszcze tylko
się napomnieć, że nie wolno mu uwierzyć, jakoby strzała nio-
sła truciznę. Potem zwiotczały mu mięśnie, klatka piersiowa
nie zdołała unieść się w oddechu i nie minęło pół minuty, jak
Zgłoś jeśli naruszono regulamin