Pretty Little Liars – Ruthless Bezlitosne
Rozdział 23
Naiwniaczka Emily
Następnego popołudnia Emily wjechała na parking przy szlaku Stockbridge i natychmiast zauważyła na jednym z wolnych miejsc z przodu czarną Toyotę hatchback[1] należącą do Kelsey. Padający w nocy deszcz już ustał i znowu wyjrzało słońce nadając drzewom wyjątkowo świeży i bujny wygląd.
Emily, zanim wysiadła z auta, odwróciła się i zlustrowała samochody jadące w obie strony krętą drogą. Uważnie przyjrzała się Mercedesowi coupe, który przemknął. Czy to był samochód Spencer? A może jej był bardziej srebrzysty? Emily przygryzła paznokieć. Co powiedziałaby przyjaciółka, gdyby zobaczyła ją z Kelsey? Emily wahała się, jak odpowiedzieć na przysłane rano mailem zaproszenie na wspólną wyprawę po lekcjach. Miała jeszcze świeżo w pamięci wczorajsze spotkanie ze Spencer i pozostałymi dziewczynami. Po chwili jednak się zgodziła. Spencer nie będzie jej dyktować, co może robić, ani z kim się przyjaźnić. Zdjęcie Tabithy w komórce Kelsey wciąż ją trapiło, ale przecież wyłącznie fakt, że była na Jamajce w tym samym czasie, co Emily z przyjaciółkami nie oznaczał, że jest „A”. Zresztą, dzisiejsze spotkanie było dla było dla Emily świetną okazją do zdobycia nowych informacji i udowodnienia Spencer, że od początku się myliła.
Emily zamknęła samochód i ruszyła przez parking w stronę Kelsey. Dziewczyna piła właśnie wodę. Była ubrana w bojówki w kolorze khaki, buty do wędrówek i czarną bluzę z kapturem North Face, która wyglądała niemal identycznie jak ta, w której była Emily. Kelsey poruszała się trochę nerwowo, szła sprężystym krokiem, jakby rozpierała ją energia. Wyglądała, jakby przetoczono jej bezpośrednio do krwioobiegu całą kroplówkę z kawą.
- To jedno z moich ulubionych miejsc. – głos Kelsey też był pełen werwy. – Kiedyś ciągle przyjeżdżałam tu na kemping.
- Szlak jest wspaniały. – Emily idąc za Kelsey minęła duży znak z informacją o godzinach otwarcia szlaku i ostrzeżeniem o kleszczach i bereliozie. – Jak byłam młodsza, miałam zakaz przychodzenia tu samotnie. Mama była przekonana, że roi się tu od porywaczy.
- Też w to wierzyłaś? – droczyła się Kelsey.
- Może. – przyznała Emily.
- A ja miałam cię za prawdziwą twardzielkę. – Kelsey uszczypnęła Emily. – Nie martw się. Ochronię cię przed wielkimi, złymi porywaczami.
Ruszyły w górę stromego zbocza. Minęła je zmierzająca w przeciwnym kierunku para staruszków z golden retrieverem, za zakrętem zniknęło trzech biegaczy. Emily patrzyła uważnie pod nogi, nie chciała się potknąć o którąś z opadłych gałęzi na ścieżce. Z góry doleciał ją zapach kokosowego balsamu do opalania. Przywołał w jej pamięci zdjęcia z Jamajki, które Spencer wykradła z komórki Kelsey. Odkaszlnęła.
- Też lubię kamping, ale inaczej wyobrażam sobie idealne wakacje. Wolałabym wybrać się nad ocean.
- Uwielbiam plaże. – przytaknęła zachwycona Kelsey.
- Byłaś może kiedyś na Karaibach? – zapytała Emily. Serce jej mocno waliło, z niecierpliwością czekała na odpowiedź.
- Parę razy. – Kelsey obeszła wielki głaz. – Na przykład w zeszłym roku byłam na Jamajce.
- Ja też. – Emily miała nadzieję, że w jej głosie brzmiało szczere zaskoczenie. – Podczas wiosennych ferii?
- Aha. – Kelsey odwróciła się z zaintrygowanym uśmiechem. – Ty też?
Emily pokiwała głową.
- Za chwilę pewnie się okaże, że mieszkałyśmy w tym samym hotelu. – zażartowała. A przynajmniej miała nadzieję, że tak to zabrzmiało. – Ja mieszkałam w “The Cliffs”. Były tam niesamowite klify, z których można było skakać do oceanu. Mieli też świetną restaurację.
- Żartujesz, prawda? – zdumiona Kelsey zatrzymała się i spojrzała na nią zdumiona.
Emily potrząsnęła głową. Z emocji zachło jej w ustach. Wypatrywała w twarzy przyjaciółki jakichkolwiek oznak zakłopotania lub fałszu, ale Kelsey wyglądała na absolutnie szczerą i całkowiecie zaskoczoną. Emily pomyślała spoglądając na wielki dąb przed nią: Jeśli zobaczę wiewiórkę, to Kelsey jest niewinna. I faktycznie: zobaczyła na jednej z położonych wyżej gałęzi skaczącą wiewiórkę.
- Kiedy w twojej szkole były ferie wiosenne? – zapytała Kelsey. Emily jej powiedziała, a Kelsey wykrzyknęła, że w St. Agnes ferie były w tym samym terminie. – Nie mogę uwierzyć, że cię nie zauważyłam. - powiedziała po chwili. – Pomyśl tylko – o tyle wcześniej mogłyśmy zostać przyjaciółkami. – dotknęła ramienia Emily. – Może nawet kimś więcej.
Końcówki nerwów w ramieniu Emily zawibrowały. Odetchnęła głęboko i poczuła zapach wilgotnej, żyznej ziemi, jakby wszystko wokół rozkwitało. Spojrzała głęboko w jasne zielone oczy Kelsey. Albo była niewiarygodnie dobrym kłamcą, albo o naprawdę o niczym nie wiedziała. Możliwe, że poznała w hotelu Tabithę, ale nie mogła mieć pojęcia, co ją spotkało. Z pewnością nie wiedziała, co Emily i jej przyjaciółki zrobiły.
Nagle zobaczyła znajome rozwidlenie.
- Możemy zrobić drobny objazd? Chcę coś sprawdzić.
Kelsey zgodziła się. Emily przeszła kilka kroków boczną ścieżką, aż doszła do niewielkiej kamiennej fontanny stojącej na stromym, błotnistym zboczu wzgórza. W cemencie widniały dwa odciski dłoni. Pod jednym napisano imię Emily, pod drugim – Ali.
- To twoje? – Kelsey przykucnęła i dotknęła odcisku.
- Aha. – Emily, patrząc na szczupłą dłoń Ali, zachowaną na wieki, ledwie była w stanie wydobyć z siebie głos. – Zakradłyśmy się tu pewnego razu z Ali. Chwilę wcześniej wylano cement i Ali zaproponowała, żebyśmy zostawiły swoje odciski.
Pamiętała ten dzień, jakby to było wczoraj. Była wiosna, kilka miesięcy przed brzemiennym w skutki pocałunkiem dziewcząt w domku na drzewie. Podczas spaceru szlakiem Ali pytała Emily, jak ocenia każdego chłopca z ich klasy.
- Potrzebujesz chłopaka, Em. – beształa ją. – A może czekasz na kogoś wyjątkowego?
Teraz Kelsey z powagą potrząsnęła głową.
- Nie potrafię sobie wyobrazić, jak to jest stracić taką bliską przyjaciółkę.
Głównych szlakiem przeszła grupka młodzieży, głośno się śmiali.
- Tęsknię za nią, ale nie jestem pewna, za czym powinnam tęsknić. – odezwała się cicho Emily.
- To znaczy?
- Weźmy na przykład tamtą kręgielnię, w której byłyśmy. Spotykałyśmy się tam z Ali i trzema innymi dziewczynami, kiedy się zaprzyjaźniłyśmy. Ali chciała spędzać z nami jak najwięcej czasu, żebyśmy się dobrze poznały. Uważałam, że to takie szałowe, że naprawdę chce nas wszystko o nas wiedzieć. Teraz zastanawiam się, czy nie robiła tego tylko dlatego, że była Courtney udającą Ali. Może nasze spotkania nie miały nic wspólnego z nową przyjaźnią, a chodziło tylko o to, żeby zorientowała się w sytuacji. Nie mogła przebywać w pobliżu popularnych dzieciaków ze szkoły, których jej siostra tak dobrze znała.
- Poważna sprawa. – przyznała Kelsey szeroko otwierając oczy.
- No właśnie. – Emily spojrzała na baldachim gałęzi nad nimi. – Brakuje mi dawnych wspomnień o Ali. Tych, kiedy uważałam ją po prostu za cudowną nową przyjaciółkę. A teraz muszę spojrzeć na całą naszą znajomość pod zupełnie innym kątem. Wszystko, co uważałam za prawdę, okazało się kłamstwem.
- Pewnie masz mętlik w głowie.
- Tak. Zwłaszcza, że… - Emily zamilkła, rozmyślając o wszystkich snach o Prawdziwej Ali z tego roku. Przypomniały się jej wszystkie przebłyski blond włosów, przyprawiający o ciarki zapach waniliowego mydła, które tak często czuła. A także silne przekonanie, że Ali wciąż obserwuje każdy jej ruch. – Staram się pamiętać tylko dobre chwile z Ali i wypierać to, co naprawdę się wydarzyło. Tak jest łatwiej. Dlatego Moja Ali wciąż jest pełną życia, oszałamiającą dziewczyną, która potrafiła każdego owinąć sobie wokół małego paluszka.
- Chyba to jeden ze sposobów, żeby sobie radzić z sytuacją.
Emily przechyliła głowę i uśmiechnęła się do Kelsey.
- Trochę mi ją przypominasz.
- Naprawdę? – Kelsey przycisnęła dłonie do piersi, wyglądała, jakby zrobiło jej się trochę niedobrze.
- W dobrym sensie. – Emily dotknęła jej ramienia. – Nic nie było w stanie jej przerazić. Była naprawdę… wspaniała.
Kelsey przygryzła dolną wargę. Powoli przysunęła się do Emily, aż dziewczyna poczuła słaby zapach sprayu na komary na jej skórze.
- Myślę, że ty też jesteś wspaniała.
Po ramionach Emily przebiegały wyładowania elektryczne. Przysunęła się do Kelsey. Sądziła, że dziewczyna się odsunie, ale ta nawet nie drgnęła. Ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Emily spojrzała na długie, blade rzęsy Kelsey. Na piegi na płatkach jej uszu. Na drobne złote plamki w zielonych źrenicach. Ich usta się zetknęły. Serce Emily załomotało. Po chwili Kelsey odsunęła się z nieśmiałym uśmiechem.
- Łał.
Pochyliły się do siebie do kolejnego pocałunku, ale na dróżce do fontanny spomiędzy zarośli wyłoniła się grupka chłopców. Kelsey odwróciła twarz. Chłopcy popatrzyli na nie z uznaniem i gromko się przywitali. Kelsey zerknęła na nich, jej palce dygotały. Miała zdenerwowaną minę. Wyglądała zupełnie inaczej niż przed chwilą.
- Możesz chwilkę zaczekać? – wyszeptała po chwili do ucha Emily. – Muszę się wysikać.
- Jasne. – odparła Emily.
Kelsey weszła między krzaki, a Emily pozostała na miejscu, wpatrując się w swój telefon, żeby nie musieć nawiązywać rozmowy z chłopcami. Kiedy każdy z nich napił się już wody znowu zniknęli między drzewami i wrócili na szlak.
W dole wzgórza rozlegały się ich kroki, potem zabrzmiał krzyk jastrzębia. Nagle zapadła cisza. Emily wydawało się, że drzewa otaczają ją coraz ciaśniejszym kręgiem. Poczuła zbliżający się atak klaustrofobii. Słońce skryło się za chmurą i natychmiast zapadł półmrok. Emily wpatrywała się w drzewa, zastanawiając się, czemu Kelsey tak długo nie wraca.
Nagle usłyszała trzaski towarzyszące komuś przedzierającemu się przez zarośla.Ułamek sekundy później poczuła między łopatkami pchnięcie dwóch silnych dłoni.
- Hej! – krzyknęła. Zatoczyła się do przodu. Straciła równowagę, i jej stopy poślizgnęły się w miękkim błocie. Zanim zorientowała się w sytuacji, toczyła się stromym, błotnistym zboczem, bezradnie wyciągając dłonie, by złapać coś, co powstrzyma jej upadek. Przed nią co chwila pojawiały się gałęzie i małe krzaki. Gdy przez nie przelatywała, ostre kolce kaleczyły jej skórę. Upadła na bok i mocno uderzyła w coś łokciem. Przeszył ją ostry ból i głośno krzyknęła. W końcu, gdy zatopiła paznokcie głęboko w ziemi, poczuła, że jej ciało zwalnia. Ostatecznie zatrzymała się u podnóża wzgórza, zaplątana w krzew dziekiej róży i suche gałęzie. Miała pokryte błotem dżinsy, dłonie i ramiona. W ustach czuła smak krwi, a na policzku jakąś lepką maź.
Z mocno bijącym sercem odwróciła się i spojrzała na wzgórze. Na jego szczycie, obok fontanny, stała jakaś postać na wpół skryta w cieniu. Emily spazmatycznie odetchnęła dostrzegając jej blond włosy i szczupłą sylwetkę. Między drzewami rozległ się upiorny chichot, wprawiając Emily w przerażone drżenie. Ali?
- Emily!
Dziewczyna mrugnęła i blond postać zniknęła. Po chwili na jej miejscu stała Kelsey, dłonią zasłoniła usta.
- O Boże! – krzyknęła. Ruszyła biegiem w dół wzgórza, łapiąc po drodze dla równowagi za konary drzew, jej buty ślizgały się w błocie. Zanim dotarła do Emily, ta już wstała i stwierdziła, że nie złamała żadnej z kości. Wciąż ledwie mogła złapać oddech po tym, co się wydarzyło… i kogo właśnie zobaczyła.
Kelsey przypatrywała się Emily stojąc na odległość wyciągniętej ręki. Kąciki ust z niepokojem miała opuszczone, jej czoło znaczyły krople potu. Nadal miała ten zdenerwowany wyraz twarzy, ręce wciąż jej dygotały.
- Dobrze się czujesz? Co się stało?
Emily ciężko oddychała. Przy każdym ruchu czuła pieczenie zadrapań.
- Ktoś… mnie popchnął.
- Jeden z tamtych chłopaków? – oczy Kelsey zogromniały.
Emily potrząsnęła głową. Wciąż nie mogła do końca nabrać powietrza. Bezustannie słyszała tamten chichot. Czuła, że w pobliżu ktoś się czai i je obserwuje. Odruchowo sięgnęła do kieszeni po telefon. Oczywiście, dostała nową wiadomość. Drżącymi palcami otworzyła ją.
Każdego trzeba czasem popchnąć do działania, Emily. Ty i twoje przyjaciółki coś o tym wiecie, prawda? – A
translated by: rumiko 5
[1] Hatchback (ang. hatch – właz, drzwi; back – tył) – typ zamkniętego nadwozia samochodu osobowego, o dużej tylnej pokrywie (klapie) przestrzeni bagażowej stanowiącej trzecie, czwarte lub piąte drzwi. Jest to nadwozie jedno- lub dwubryłowe. Część bagażowa samochodu jest dostępna z zewnątrz po podniesieniu do góry tylnej klapy schodzącej z linii dachu do bagażnika lub z wnętrza pojazdu, po odchyleniu oparcia tylnego siedzenia. Klapa zawiera tylne okno i część tylnej ściany.
ulia.meow