Orlicki.doc

(66 KB) Pobierz
WALKA O "PAŃSTWO W PAŃSTWIE"

WALKA O "PAŃSTWO W PAŃSTWIE"

 

W chwili zakończenia I wojny światowej syjonizm dysponował swoimi wpływowymi oddziałami w głów­nych państwach europejskich i w USA. Historyczna "Deklaracja Balfoura" — z 2 listopada 1917 r. — przyznająca Żydom prawo do "Siedziby Narodowej" w Pa­lestynie, rozszerzyła i umocniła organizacyjnie syjo­nizm polityczny w diasporze. Zaznaczył się od tej po­ry napływ w jego szeregi plutokracji żydowskiej Euro­py Zachodniej i Ameryki, zajmującej w licznych przy­padkach wysokie stanowiska w sferach rządowych państw decydujących na Konferencji Pokojowej w Pa­ryżu. W tymi czasie Światowa Organizacja Syjonistycz­na szczyciła się już milionową masą szeklowców (bez Rosji Radzieckiej), których liczba jeszcze w 1914 r. nie przekraczała 130 tysięcy[1].

Jednakowoż, co realniejsi przywódcy syjonistyczni zdawali sobie sprawę z faktu, że nawet przy najpomyślniejszych układach nie uda się w krótkim czasie, a może i nigdy — zgromadzić w Palestynie 3—4 milionów Żydów, których ogólną liczbę na świecie szaco­wano wówczas na ponad 10 milionów. A zatem, w dal­szym ciągu — jak twierdzili bundowcy i fołkiści — istnieć będzie problem większości żydostwa, zmuszo­nego pozostawać w poszczególnych krajach diaspory.

W takiej sytuacji światowe kierownictwo syjonistycz­ne podejmowało działania w kierunku zdobycia hege­monii ideowo-politycznej w całym narodowym ruchu żydowskim. W tym celu proklamowano w październiku 1918 r. tzw. "manifest kopenhaski", zawierający trzy zasadnicze postulaty syjonizmu politycznego, kierowane do rządów zamieszkałych przez większe skupiska lud­ności żydowskiej:

1. Uznanie Palestyny jako "Siedziby Narodowej" żydostwa.

2. Równouprawnienie konstytucyjne i faktyczne lud­ności żydowskiej we wszystkich krajach.

3. Przyznanie autonomii kulturalnej, socjalnej i po­litycznej dla ludności żydowskiej w krajach dia­spory[2].

Cytowany manifest popiera w grudniu 1918 Kongres Żydów Amerykańskich. Niezwłocznie po tej konferen­cji, z inicjatywy europejskich i amerykańskich syjo­nistów, we wszystkich większych osiedlach żydowskich w świecie, przede wszystkim w Europie środkowo-wschodniej, tworzą się "Żydowskie Rady Narodowe", które wespół z Kongresem Żydów Amerykańskich usta­nawiają "Komitet Żydowskich Delegacji na Konferen­cję Pokojową w Paryżu". Zadaniem tego komitetu jest nakłonienie Wersalu do narzucenia, przede wszystkim Polsce, traktatowych gwarancji w realizacji postulatów wyartykułowanych w "manifeście kopenhaskim".

Równolegle z powyższą akcją syjoniści w Polsce ak­tywizują wszystkie społeczno-polityczne odłamy żydo­stwa do walki z władzami polskimi o instytucjonalną realizację, w pierwszym rzędzie, punktu trze­ciego "manifestu". Stosowane przez nich formy i me­tody tej walki nie sprzyjały tworzeniu i pogłębianiu przyjaznych stosunków polsko-żydowskich już od pierwszych dni Drugiej Rzeczypospolitej.

Od pierwszych dni niepodległości, ukształtowane wcześniej podstawowe odłamy żydostwa polskiego: or­todoksja, syjonizm i fołkizm oraz przywódcy separa­tystycznego ruchu robotniczego, usiłują reprezentować wobec nowych władz państwowych uformowane w ostatnich latach żydowskie partie i stronnictwa poli­tyczne. Ich kierowniczy aktyw, jako de facto przed­stawicieli żydowskiej mniejszości narodowej w Polsce, 12 listopada 1918 r. przyjął Józef Piłsudski na audiencji w warszawskim pałacu Kronenberga.

Przedstawiciele stronnictw żydowskich na posłucha­niu u Komendanta Józefa Piłsudskiego w tymże ce­lu — odnotowali historycy żydowscy — odczytywali deklaracje o charakterze programowo-politycznym (...) Jako naczelny postulat rozwiązania kwestii żydowskiej w Polsce wysuwane były hasła przyznania autonomii personalno-kulturalnej (...) W stosunku do Państwa Polskiego wszystkie stronnictwa żydowskie sprecyzo­wały swe stanowiska, bądź to w deklaracjach politycz­nych wobec czynników polskich, bądź w rezolucjach partyjnych, wyrażających się tym, że stoją na gruncie Niepodległej i Zjednoczonej Rzeczypospolitej...[3].

/.../

Cytowaną wyżej deklarację przywódców żydowskich przed Piłsudskim wypada chyba uznać za akt odcięcia się reprezentowanych przez nich partii i stronnictw politycznych od antypolskiej postawy, krzykliwie ma­nifestowanej przez nacjonalistów żydowskich, kiedy wa­żyły się losy — możliwość odrodzenia niepodległej Polski. A oto krótkie egzemplifikacje antypolskich postaw i postulatów:

„Jewrejskaja Żyźń" — organ „litwaków" — z dnia 22 listopada 1915 r. nie ukrywała, że trudno wyobrazić sobie ...większe nieszczęście dla Żydów w całej Euro­pie nad niekontrolowaną gospodarkę Polski (...) Uzna­jemy zasadę samodzielności narodów, wszelako niepodległość Polski byłaby najbardziej jaskrawym naruszeniem tej idei, o czym przekonaliśmy się, patrząc na gospodarkę w Galicji, w Rosji, nawet na zewnątrz Polski. Tylko dzięki obcym władzom i innym narodowościom istniała gwarancja, że Polska "autonomia" nie by­ła niebezpieczna...

Inna gazeta nacjonalistów żydowskich, wileńskie "Lecte Najer" ("Ostatnie Wiadomości") w czerwcu 1918 r., a więc już po historycznej deklaracji Lenina o pozytywnym stosunku władzy radzieckiej do niepodległości Polski, w dalszym ciągu usiłowała przekony­wać zdezorientowane masy żydowskie, że ...gdyby była mowa o zmianie granicy to moglibyśmy zgodzić się na każde rozwiązanie, byle niepolskie.

Równie wrogą postawę wobec możliwości powstania niepodległego państwa polskiego wykazywał nacjona­lizm żydowski w zachodniej Europie i w Ameryce. Do­wody na to przytaczali zarówno posłowie polscy jak i żydowscy na posiedzeniach I Sejmu Ustawodawczego RP w połowie 1919 r. M. in. poseł żydowski, Hausner, mówił z trybuny sejmowej 26 lutego, że będąc w 1915 r. w USA nie widział ani jednego dziennika żydowskiego i ani jednej szpalty w gazecie żydowskiej, w których by nie szkalowano narodu polskiego. Poseł Dąbski w dniu 23 maja cytował z trybuny sejmowej apel syjonistów holenderskich, zamieszczony 28 kwietnia 1918 r. w "Joodsche Wachter", którego fragment końcowy brzmiał: A do Was panujący wszystkich państw calej ziemi, zwracamy się z żądaniem (...) strzeżcie Izraela, nie dopuśćcie do największego nieszczęścia, jakie w dwudziestym wieku nasz naród mogło dosięgnąć: nie dopuśćcie do wolnej Polski, kosztem zniszczonego żydostwa.

Najpełniejszą deklarację programowo-polityczną, majoryzującą w zasadzie postulaty tak ortodoksów jak i fołkistów, zawierającą rozszerzoną wykładnię "mani­festu kopenhaskiego", przedstawił na audiencji u J. Piłsudskiego w dniu 12 listopada 1918 r. Izaak Grünbaum — przywódca Organizacji Syjonistów w Polsce. W tym — jak później nazwali historycy syjonizmu — "pierwszym autorytatywnym dokumencie polityki żydowskiej w Polsce Niepodległej" m.in. czytamy.

Partia Syjonistyczna, która widzi rozwiązanie wszechświatowego problemu żydowskiego w odbudowie centrum narodowego w Palestynie, co zostało uznane przez mocarstwa Ententy i przeciwko czemu nie protestowało żadne inne mocarstwo, Partia Syjonistyczna, dążąca do urządzenia życia żydowskiego w krajach, w których mieszkają Żydzi w zwartych masach, na zasadach samorządu narodowego — powtarza raz jeszcze uroczyście (...) że gotowa jest współdziałać w odbudowie Rzeczypospolitej (...) stojąc na stanowisku Niepodległej i Zjednoczonej Polski. Uznając potrzebę natychmiastowego utworzenia rządu ludowego i zwołania Konstytuanty, chcemy, ażeby w życiu żydowskim były dokonane przeobrażenia demokratyczne (...) Chcemy, żeby życie żydowskie było zbudowane na podstawie gmin ludowych, których kompetencja objąć powinna wszystkie odrębne potrzeby żydowskie (...) Winna być ujawniona wola narodu żydowskiego w sprawie urządzenia życia żydowskiego w Rzeczypospolitej. W tym celu winien być zwołany Żydowski Zjazd Narodowy, którego delegaci wybrani być winni przez całą pełnoletnią ludność żydowską, bez różnicy płci, na zasadzie 5przymiotnikowego głosowania i który uchwalić ma projekt przyszłej konstytucji żydowskiej. Konstytucja ta ma być przedłożona Konstytuancie (Sejmowi RP JO) do zatwierdzenia. Jeszcze przed tym Zjazdem utworzony być winien Sekretariat Stanu do Żydowskich Spraw Narodowych, przy którym ma powstać Tymczasowa Żydowska Rada Narodowa, z politycznych partii żydowskich wyłoniona. Prezes tej Rady ma być Sekretarzem Stanu do Żydowskich Spraw Narodowych...[4].

Jak widzimy, syjonistyczna deklaracja programowo-polityczna, obok owych trzech postulatów "manifestu kopenhaskiego", zawiera już konkretne wskazania, ja­kie centralne instytucje powinny zabezpieczać żydow­ską autonomię narodowo-kulturalną i personalną w od­rodzonej Polsce. Innymi słowy: w suwerennym pań­stwie ma istnieć odrębny rząd żydowskiej mniejszości narodowej — Sekretariat Stanu, działający w oparciu o separatystyczną konstytucję żydowską. Takich insty­tucji nigdy i nigdzie żydowska diaspora nie znała.

Kilka tygodni później, 18 lutego 1919 r. prezes Rady Ministrów RP, Ignacy Paderewski, przedstawił oficjal­ne stanowisko rządu wobec powyższych żądań, na spe­cjalnie zorganizowanej konferencji w Bristolu w War­szawie z czołowymi reprezentantami żydostwa polskie­go. M. in. zdecydowanie oświadczył, że zarówno on osobiście jak i rząd RP stoi "na gruncie całkowitego równouprawnienia Żydów w Polsce na wzór angielski lub amerykański", tzn. bez specjalnych przywilejów w rodzaju autonomii narodowo-personalnej. Natomiast — przyrzekł premier — wszelkie kwestie stanu prawno-publicznego żydowskiej mniejszości narodowej w Pol­sce będą rozstrzygnięte w przyszłej Konstytucji RP i to bez żadnych ingerencji jakichkolwiek czynników zagranicznych.

Takie stanowisko szefa rządu polskiego przedstawi­ciele partyjnego forum żydowskiego uznali "za wypo­wiedzenie wojny żydowskiemu ruchowi narodowemu, którą ten podejmie w obronie swoich interesów" — jak podkreślono w protokole z tego spotkania z Igna­cym Paderewskim.

"Wielką debatą żydowską" — nazwali ówcześni obser­watorzy polityczni — dyskusję w Sejmie Ustawodaw­czym w dniach 24—25 lutego 1919 r., zainicjowaną przez posłów żydowskich w imieniu syjonistycznych, fołkistowskich i ortodoksyjnych wyborców. Poseł Izaak Grünbaum, w imieniu Organizacji Syjonistycznej po­wtórzył — wyżej cytowaną — deklarację programowo-polityczną. Przywódca fołkistów, Noach Pryłucki, ignorując propalestyńskie stanowisko Grünbauma, rów­nież żądał od Sejmu RP nadania Żydom w Polsce auto­nomii narodowo-kulturalnej i personalnej z naczelnym organem, któremu podporządkowane byłyby "świeckie gminy żydowskie". Poseł z ramienia ortodoksji, rabin Perelmuter, zadeklarował, że aczkolwiek Żydzi religij­ni także "stoją na gruncie narodowości żydowskiej", to jednak "dają pierwszeństwo" sprawom religijno-tradycyjnym i w związku z tym domagają się autonomii religijno-kulturalnej w ramach gmin wyznaniowych, kierowanych przez "żydowski prawno-państwowy na­czelny organ wyznaniowy".

Tak więc, mimo pewnych różnic, ortodoksyjny rabin Perelmuter, syjonista Grünbaum i fołkista Pryłucki ja­koś zgodnie mieścili się w ramach "manifestu kopen­haskiego". Tego typu zgodność została oceniona i na­zwana przez posłów polskich jako niedopuszczalna pró­ba tworzenia "państwa w państwie". I dlatego polska większość parlamentarna zajęła analogiczne, jak pre­mier Paderewski, stanowisko, że tylko konstytucyjne równouprawnienie Żydów w Polsce może wchodzić w rachubę, co znowu nacjonaliści żydowscy przyjęli jako "zagrożenie narodowo-żydowskich interesów".

Charakterystyczne było wystąpienie posła Wojciecha Korfantego podczas "debaty żydowskiej". W stenogramie z 6 posiedzenia Sejmu RP (25.11.1919 r.) odnotowa­no, że poseł Wojciech Korfanty zyskał powszechną aprobatę Wysokiej Izby, kiedy oświadczył: Cały naród stoi na tym stanowisku, że te same prawa, które mają Żydzi w Ameryce, w Anglii, we Francji, te sama prawa powinni mieć i u nas (...) Otóż w naszym narodzie chcą oni stworzyć niby państwo w państwie, chcą mieć większe prawa niż reszta obywateli, powołując się pod tym względem na zasadę mniejszości narodowej. Ja Panom zwrócę uwagę na to, że w Westfalii i Nadrenii jest pół miliona naszych Polaków, którzy tam stale mieszkają. Czy kiedykolwiek naród polski przez swo­ich reprezentantów w parlamencie niemieckim żądał uznania Westfalii i Nadrenii jako kraju o dwóch na­rodowościach, czy żądał kiedy specjalnych praw dla Polaków? Panowie, w Nowym Jorku żyje około miliona Żydów, jeśli nie więcej — czy Nowy Jork jest miastem amerykańsko-żydowskim; Czy Wasi współwyznawcy nowojorscy stawiali kwestię tak, że oni tam mają mieć jakieś przywileje, jakieś prawa mniejszości narodo­wych, jakąś autonomię? A więc (...) przywilejów więk­szych niż je ma obywatel narodowości polskiej — pod żadnym warunkiem!...

Istniała jeszcze druga strona medalu całej tej "de­baty żydowskiej" w pierwszej połowie 1919 roku. Otóż mając na celu uzbrojenie Komitetu Żydowskich Delegacji na Konferencję Pokojową w Paryżu w argu­menty, uzasadniające konieczność nadania Żydom w Polsce specjalnych przywilejów — międzynarodowa prasa nacjonalistów żydowskich, głównie proweniencji syjonistycznej, świadomie, a niekiedy wręcz perfidnie wyolbrzymiała wszelkie, powodowane wojennym roz­gardiaszem ekscesy, których ofiarami padali zarówno Żydzi jak i Polacy, zwłaszcza we wschodnio-południowych regionach kraju. Do najgłośniejszych należał tzw. "pogrom lwowski". A oto co w tej sprawie można się dowiedzieć ze współcześnie wiarygodnych źródeł:

W nocy z 21 na 22 listopada 1918 r., po trzech tygod­niach krwawych walk, oddziały ukraińskich nacjonali­stów atamana Petlury zmuszone zostały przez Polaków do wycofania się ze Lwowa. Do czasu umocnienia gar­nizonu polskiego przez kilka dni panowały we Lwowie anarchia i bezprawie. W takiej sytuacji pewna ilość lu­dzi padła ofiarą grabieży, gwałtu i zabójstw. Sprawcami z reguły okazywali się dezerterzy i maruderzy z armii rosyjskiej i austriackiej oraz uwolnieni z wię­zień kryminaliści.

Podczas ekscesów wojskowe i samoobronne oddzia­ły polskie rozstrzelały doraźnie kilkudziesięciu bandy­tów. Ale nie tego rodzaju faktami wypełniane były szpalty prasy syjonistycznej za granicą. Korzystając z różnych tendencyjnych źródeł[5] celowo wyolbrzymia­no straty i ofiary ponoszone przez ludność żydowską w "pogromie lwowskim". Np. wiedeński "Der Abend" po­dawał liczbę 3000 zabitych Żydów, a sprawdzone póź­niej zapisy metrykalne żydowskiej gminy wyznaniowej wykazały, że na terenie Lwowa od dnia 1.XI do 20.XII.1918 r. w ogóle zmarło tam śmiercią naturalną i tra­giczną "68 osób wyznania mojżeszowego"[6]

Vide: J.Gross i Jedwabne

.

Oburzony antypolskimi paszkwilami na tle rzekome­go "pogromu lwowskiego" zabrał głos na 7 posiedze­niu Sejmu RP 26 lutego 1919 r. poseł z ramienia religijno-syjonistycznego "Mizrachii", dr Bernard Hausner: Muszę wyrazić ubolewanie, że (...) koledzy syjoniści weszli na drogę, powiedzmy, nielojalności i nie czekali wyniku komisji i śledztwa. Nie czekali na cyfry i fakty i uogólniali zarzuty krzywdzące całe społeczeń­stwo polskie (...) Panowie mówicie, że (...) 50 domów spalono, masę sklepów rozbito, ale czy tylko sklepy żydowskie były rozbijane? W biały dzień grabiono skle­py i sam widziałem, jak rozbito sklep katolicki Starka na Placu Mariackim we Lwowie. Kiedyście podali cyfrę 350 zabitych (...) dowiedziałem sią, że było w rzeczywistości 60 trupów (...) Jeśli mówicie, że nie było żad­nego protestu, to Wam powiem, że zaraz w niedzielę po "pogromie", na olbrzymim zgromadzeniu ludowym uchwalono zorganizować klasę robotniczą, która szła obok milicji, ażeby bronić mienia i życia Żydów. Tak wyglądają fakty, z których dzisiaj wytacza się strasz­ną broń przeciwko Polakom...

Inni, nieżydowscy posłowie, cytowali mniejsze lub większe wycinki z gazet żydowskich, wmawiających światowej opinii publicznej, że "pogrom lwowski" był przejawem "zoologicznego antysemityzmu" ludności polskiej i szowinizmu lokalnych władz, a nie skutkiem wojennej demoralizacji, sprzyjającej przejściowo zbrod­niczym i kryminogennym elementom. Pewne wycisze­nie nagonki antypolskiej nastąpiło w europejskiej pra­sie żydowskiej po oświadczeniu w parlamencie fran­cuskim, złożonym w grudniu 1918 roku przez ministra spraw zagranicznych, Pichona, którego zdaniem: ...po­śród sprawców antysemickich zajść we Lwowie prze­ważały masy ciągnących przez Polskę jeńców niemiec­kich i rosyjskich, a przyczyną była wojna polsko-ukraińska...[7].

Nie wycichła jednak, a wręcz rozwijała się, antypol­ska nagonka nacjonalistów żydowskich w USA. Dowo­dy tego m.in. przedstawił dr Karol Rostański, który w interesującym nas okresie był znanym działaczem polonijnym w Waszyngtonie. Stąd jego osobiste obserwa­cje i doświadczenia, poparte szerokim wachlarzem cy­tatów z prasy amerykańskiej, uznać można za doku­mentalne w odniesieniu do metod, treści i celów anty­polskiej akcji.

Przede wszystkim dr K. Rostański stwierdził, że licz­ne i różne organizacje żydowskie, przeważnie syjoni­styczne i proniemieckie lub przez nie inspirowane, naj­chętniej posługiwały się paszkwilami prasowymi, w czym wyróżniał się koncern Hearst’a, znany w Ame­ryce z proniemieckiej orientacji w czasie pierwszej wojny światowej. Czasopisma żydowskie: "Sentinel" czy "Daily Jewish Curier" niemal w każdym artykule przedstawiały Żydów w Polsce, jako zbiorowisko codziennie ulegające gwałtom, rabunkom i morderstwom, przy czym cynicznie wykorzystywano łatwowierność społeczeństwa amerykańskiego, biorącą się w tych spra­wach z braku orientacji w geografii miejscowości, któ­re prasa żydowska podawała jako polskie. I tak np. czarnoseciński pogrom 2500 Żydów w Homlu, podany był jako fakt dokonany przez Polaków w polskim mieś­cie. Posunięto się nawet do tak odrażającej, prowoka­cyjnej mistyfikacji, jak zamieszczenie w "Haraldzie", z 26 maja 1919 r. ilustrowanego artykułu "od specjalne­go korespondenta z Polski", Hersza Berensteina, pt. "Po­gromy żydowskie w Polsce". O artykule tym dr. K. Rostański pisze: Pod ilustracjami, na których widać ja­kichś pomordowanych i poranionych — napisano, są to "ofiary pogromu" (...) ale zdjęcia były fotografiami z pogromu w Kisziniowie z roku 1903 — jak to od­szukaliśmy i udowodniliśmy niezbicie! (...) Ameryka­nie — czytali, patrzyli, zdumiewali i oburzali się — bo nie wiedzieli, że pogromy w Kiszyniowie, zarządzone przez rosyjskie czarne sotnie, miały miejsce nie w Pol­sce i na wiele lat przed wojną światową! Myśleli, że to się działo w Polsce ostatnio, że tam tyle Żydów Polacy narżnęli, że jeszcze nie ostygły te trupy, jeszcze pogo­rzeliska dymią od owych zbrodni i okrucieństw pol­skich! Tak sądził ogół bezkrytyczny, pojęcia o rzeczy nie mający...[8]

Znalazła się jednak — podkreśla dr K. Rostański — przychylna Polsce prasa. Takie np. dzienniki jak de­mokratyczny "Times" czy republikański "Post", a przede wszystkim organ prasowy Henry Forda — "Deaborn Independent" — często zamieszczały artykuły polskie lub autoryzowane oświadczenia i wywiady róż­nych mężów stanu, m.in. Ignacego Paderewskiego i posła USA w Warszawie, Gibsona. Ten ostatni wielokrotnie, zarówno w oświadczeniach prasowych jak i osobistych wystąpieniach publicznych, podkreślał, że aczkolwiek mają miejsce w Polsce różne ekscesy powodowane przez sytuację wojenną, podczas których giną Polacy i Żydzi, ale to wszystko "nie ma nic wspólnego z pogromami". Duże wrażenie służące poprawie na­strojów propolskich, wywarła na opinii publicznej w USA wypowiedz prof. dra W. Muttermilcha, żydow­skiego uczonego z Polski, zwolennika asymilacji, opu­blikowana na łamach "Asociated Press". A oto jej frag­ment, c...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin