Spór o Kuklińskiego.doc

(41 KB) Pobierz
Spór o Kuklińskiego, czyli spór o historię - artykuł TADEUSZA M

Spór o Kuklińskiego, czyli spór o historię - artykuł TADEUSZA M. PŁUŻAŃSKIEGO Wysłane niedziela, 7, marca 2004 przez Krzysztof Pawlak

 

http://www.asme.pl/107869762019662.shtml




W maju 1998 r. Ryszard Kukliński, pierwszy i ostatni raz po swojej ucieczce w 1981 r. do USA, odwiedził Polskę. Co o wizycie pisały media prawicowe i lewackie? To charakterystyczne, gdyż te same argumenty pojawiają się dziś, w związku ze śmiercią pułkownika.

"Tygodnik Solidarność" pisał: "Jest coś niezwykłego w tym skromnym, nieco zakłopotanym "małym rycerzu". Mówi od serca, ale każde słowo ma wielką wagę. Jest nieśmiały i ciepły... Nie uprawia słownej żonglerki, nie sypie bon tonami. Pragnie przekonać do swej racji i wierzy, że dziennikarze będą dobrymi pośrednikami między nim a Polakami, od których ciągle jest odgrodzony".
"Gazeta Polska" o wizycie Kuklińskiego w Gdańsku: "Wypowiedzi pułkownika, po żołniersku, krótkie, niekiedy przeplatane ciszą, niekiedy wypowiadane drżącym głosem, szczególnie wtedy, gdy mówi o swoich najbliższych, są pełne treści i szacunku dla drugiego człowieka". W podobnym tonie podróż pułkownika po Polsce relacjonowała prasa prawicowa.
Co innego "Gazeta Wyborcza". Ta była mniej wylewna: "Nie mamy powodu wątpić w prawdziwość łez pułkownika".

WSTRĘT DO SZPIEGÓW

A teraz sprawy zasadnicze. Adam Michnik w swoim dzienniku: "Jeśli uznać, że Kukliński miał prawo sądzić, że współpraca z CIA jest jego patriotycznym obowiązkiem, (...) to trzeba uznać, że stan "wyższej konieczności" działał również po drugiej stronie. Były przecież istotne racje, które mogły stać za postawą Gomułki, Gierka, czy Jaruzelskiego. Mogli oni mniemać, że w epoce globalnego konfliktu głównym gwarantem integralności terytorialnej i granicy zachodniej naszego państwa - jakiegokolwiek ono było, dyktatorskie i niesuwerenne - był sojusz z Moskwą". Kilka lat później Michnik nazwał Jaruzelskiego (jak również Kiszczaka) człowiekiem honoru.
Z tekstem Michnika współgrała (jakże inaczej) publikacja jego dziennikarzy: Jarosława Kurskiego i Pawła Smoleńskiego, pod znamiennym tytułem "Pielgrzymka czy szopka?". Autorzy tak dobrali "argumenty", aby wizyta Kuklińskiego odpowiadała temu drugiemu określeniu.
Skonfrontujmy to z ówczesnym "Życiem" Tomasza Wołka. Jacek Trznadel napisał: "Przebył Pułkownik pielgrzymią drogę po Polsce, cały czas podkreślając swoją wdzięczność i z pewną wstydliwością wypowiadając się o odbytej misji. Pokazał, że jako człowiek jest osobowością dużego formatu. Żadnych zbędnych gestów i patetycznych słów, jeśli nie zaliczyć do nich, widocznych dla tłumów, odruchów wzruszenia".
Dla Michnika Kukliński już wówczas był szpiegiem, a "Solidarność" - co zaznaczał - gardziła szpiegami: "Nie spotkałem nikogo, kto by uważał, że podziemie solidarnościowe powinno podjąć tego typu współpracę [z amerykańskim wywiadem - TMP]".
Michnik zgodził się z Josifem Brodskim: "Wstręt do szpiegów bierze się nie tylko stąd, że zajmują niski szczebel na drabinie ewolucji, ile stąd, że zdrada skłania człowieka do obsuwania się w dół". Czytelnik nie dostał jednak żadnych przykładów, aby pułkownik "obsunął się dół". Chyba, że chodziło o palenie papierosów (ponad paczka dziennie).
"Gazeta Polska": "Przemówienia, przemówienia, przemówienia. Doniosłe, patetyczne, poetyckie, przywołujące słowa wielkich mistrzów pióra i wielkich patriotów. (...) Przyjechał bowiem do Polski człowiek wielki, bohater, jakiego nie było od lat, człowiek, który uratował nie tylko Europę, ale i być może świat przed zagładą nuklearną".

WYŻSZA KONIECZNOŚĆ

W tekście Kurskiego i Smoleńskiego znalazł się śródtytuł: "Wallenrod wraca po jacht". Poniżej rozwinięcie myśli Michnika: "Gdyby zasady traktować dosłownie, bez oglądania się na meandry polskiej historii, pułkownik Kukliński zdradził". Tylko jak można abstrahować od historii, szczególnie, że jest to historia PRL - państwa nie tylko o "ograniczonej suwerenności", jak tego chcą niektórzy, ale po prostu wasala ZSRS. Aby podeprzeć swoją tezę, dziennikarze "GW" przywołują wypowiedzi prof. Bronisława Łagowskiego, jak sami piszą - członka PZPR. Profesor porównuje płk. Kuklińskiego do gen. Jaruzelskiego: "Generał, układając się z opozycją, złamał lojalność wobec partii, wobec swojej bazy społecznej, więc z pewnością są ludzie, którzy mają go za zdrajcę. (...) Jeśli tytułem do chwały Kuklińskiego jest osłabienie komunizmu, to zważmy, kto komunizm obalił bardziej: człowiek, który wyjawił Amerykanom garść tajemnic, czy ten, który oddał władzę antykomunistom? Uważam, że Jaruzelski zrobił więcej, bo faktycznie przesunął granicę z Zachodu na Wschód". Twierdzenie absurdalne. Porównanie spraw, których nie da się porównać. Ale wynika z tego w sposób jasny jedno - bohaterem jest Jaruzelski.
Bezsens takich analogii celnie wychwycił Trznadel. Podkreślił, że komuniści skazali pułkownika na śmierć i gdyby tylko mogli, bez wahania wykonaliby wyrok: "To jest właśnie druga strona słynnego powiedzenia: "Jeśli on nie jest zdrajcą, to co my?...". Niewątpliwa jest jednostronność nastawania na życie drugiego, bo pułkownik Kukliński nigdy nie nastawał na życie gen. Jaruzelskiego".
Jeden znamienny fakt - śledztwo w sprawie Kuklińskiego w końcu umorzono, bo "działał w stanie wyższej konieczności". Jaruzelski twierdzi, że z takich samych pobudek wprowadził stan wojenny, tyle tylko, że śledztwa w tej sprawie nie przeprowadzono. Nasuwa się pytanie - czy to przypadkiem nie Jaruzelski złamał przysięgę wojskową? W końcu też wypowiadał słowa: "Przysięgam Narodowi polskiemu".

KOLEKTYWIZM

"Wyborcza" zastanawiała się nad sensem wizyty Kuklińskiego: "Pułkownik, chcąc czy nie chcąc, wyostrzył podział, który istnieje od początku III RP". Czyżby różnica zdań w suwerennym kraju nie była wskazana?
Michnik tak oto kończył swój artykuł: "Jednocześnie stało się coś niedobrego w stosunkach polsko-amerykańskich". I w swoim stylu pouczał: "Polska winna być dla Stanów Zjednoczonych sojusznikiem i partnerem, ale Polska nie powinna sugerować, że stanie się w przyszłości kolektywnym pułkownikiem Kuklińskim. Jeżeli cały ten festiwal ma oznaczać, że stosunek do Kuklińskiego i amerykańskich służb specjalnych stanie się testem na patriotyzm Polaków, będzie to żałosny finał polskiego marzenia o wolności". Ciekawe, jak w świetle tych słów ocenić poparcie Michnika dla naszego wejścia do NATO i zaangażowania Polski w "misji pokojowej" w Iraku?
Sześć lat temu Michnikowi odpowiadał publicysta "Życia": "Istnieje oczywiście niebezpieczeństwo, że część Polaków stanie się owym »kolektywnym Kuklińskim«, ale chyba większe już zagrożenie stanowi »kolektywny Adam Michnik«, lekceważący nasze stosunki z USA".

WARTOŚĆ PRZYSIĘGI

Rację miał ks. Józef Tischner, który na łamach "Tygodnika Powszechnego" pisał, że oceny pułkownika "układają się wedle podziałów - ówczesnych i nadal trwających. Kto wtedy był »za socjalizmem«, ten dziś jest krytykiem Kuklińskiego, kto wtedy był »przeciw socjalizmowi«, ten jest dzisiaj jego obrońcą". Te podziały trwają do dziś.
Tischner demaskował prawdziwe oblicze włodarzy PRL-u: "Mam na myśli przede wszystkim sprzeciwy tych, którzy głoszą, że oni także byli w »podziemiu«. Mieli co prawda partyjne legitymacje, ale ich serca były polskie". Ksiądz pytał: "Dlaczego dziś mają wątpliwości w sprawie Kuklińskiego? Na co mogą się powołać? Na przysięgę wojskową? Ale przysięga wojskowa miała taką samą wartość, jak ich deklaracja ideowa. Dlaczego chcą wymagać od żołnierza, by bronił czegoś, w co sami nie wierzyli".
Krzysztof Kozłowski, senator UW i szef MSW w rządzie Mazowieckiego mówił "Gazecie": "Kukliński przysięgał na wierność socjalizmowi, armii radzieckiej".
Co innego stwierdził kolega Kuklińskiego, który razem z nim składał przysięgę w 1947 r.: "Przysięgaliśmy przed ołtarzem polowym na wierność Narodowi polskiemu. Na sztandarach były wypisane hasła: Bóg, Honor, Ojczyzna. Dopiero rok później armia została zsowietyzowana".
Problem z oceną Kukińskiego można streścić w kilku słowach: Socjalistyczna propaganda zrobiła z niego szpiega, a dziś tęsknota za socjalizmem jest nadal żywa (coraz żywsza). Spór o pułkownika jest przede wszystkim sporem o 45 lat naszej historii.

TADEUSZ M. PŁUŻAŃSKI

Zgłoś jeśli naruszono regulamin