I znów jesteśmy ze sobą twarzą w twarz,Rzuceni w otchłań szalejących fal.Tak bezradni, przed sobą ukrywamy wstyd,Bez sił i złudzeń, że nowy nas może ocalić świt.I nikt z nas jak dotąd nie spostrzegł, żeTa łódź od dawna już płynie do góry dnem.Po rozległych bezdrożach wzburzonych mórz,Nikt z nas nie spostrzegł: ta łódź od dawna tonie już.Karnawału dawno minął czas,Chleb codzienny zastąpił nam szampana smak.I teraz każde słowo, które pada z naszych ust,Coraz większy (coraz większy) miedzy nami z dnia na dzień stawia mur.Tak więc nikt z nas jak dotąd nie spostrzegł, żeTa łódź od dawna już płynie do góry dnem.Po rozległych bezdrożach wzburzonych mórz,Nikt z nas nie spostrzegł: ta łódź od dawna przecież tonie już.Nie chcę winić nikogo z nas,Rozpamiętywać gorzkich chwil, wiecznie rozliczać z kłamstw.Nie chcę słuchać wyjaśnień zbędnych słów,Jaki to ma teraz sens, gdy coś umknęło bezpowrotnie.I nikt z nas jak dotąd nie spostrzegł, żeTa łódź od dawna już płynie do góry dnem.Po rozległych bezdrożach tułamy się,Bo każdy z nas pragnął ujrzeć inny przed sobą brzeg.I nikt z nas jak dotąd nie spostrzegł,Ta łódź od dawna przecież tonie już.Nikt nie spostrzegł, nikt z nas nie spostrzegłI nikt jak dotąd nie spostrzegł, nikt z nas nie spostrzegł...Nikt z nas nie spostrzegł: ta łódź tonie już.Rzuceni w otchłań szalejących fal,Bez złudzeń by nowy nas świt ocalić mógł,Nikt z nas nie spostrzegł, nikt z nas nie spostrzegł: ta łódź tonie już...
Ballak_-1996