Listy Kammlera.docx

(21 KB) Pobierz

4 lipca 1944

 

Droga Matko! Dziś wielki dzień, przyszły rozkazy z Berlina, podpisane przez samego Fuhrera. W trybie natychmiastowym obejmuje dowództwo nad projektem „Die Glocke” i awansuje na Oberstgruppenfuhrera w miejsce uznanego za zaginionego podczas działań wojennych Dietricha Kraissa. Jeszcze dziś wieczorem wylatuje do „Riese”. Oczywiście wszystko w największej tajemnicy, nawet nie wiem gdzie znajduje sie ten tajny kompleks, z plotek dowiedziałem się jedynie że lecę do Polski. Nawet nie wiesz jaka duma mnie rozpiera, moja wiedza i zasługi nareszcie znalazły uznanie w oczach naczelnego dowództwa. Jestem na najlepszej drodze aby zdobyć mój wymarzony „Żelazny Krzyż”. Musze się pakować. Dokończę list już na miejscu.

 

8 lipca 1944

 

Droga Matko! Dopiero dziś znalazłem chwilę czasu, by usiąść i dokończyć list do Ciebie. Lot z Monachium do Wrocławia minął spokojnie, jakaż radość mnie rozpierała gdy po starcie zauważyłem, że jesteśmy eskortowani przez szwadron Messershmittów, czuje się ważny i potrzebny. We Wrocławiu wylądowaliśmy po północy, już czekał na mnie samochód, poznałem też moich przybocznych, Hauptsturmfuhrera Michaela Wernera i Obersturmfuhrera Franza Hadlera. Nie wiem czy pamiętasz, ale z Franzem chodziliśmy do tej samej szkoły w Monachium, tyle że on jest o dwa lata młodszy. Dzięki temu nie czuje się całkiem nieswojo. Podroż samochodem minęła dosyć szybko, przejechaliśmy przez małą wieś Osówka. Nie jestem w stanie opisać Ci widoku jaki zastałem w głębi cichego lasu. Nigdy dotąd nie widziałem czegoś takiego, jadąc leśna drogą wśród drzew, mijaliśmy liczne umocnienia i punkty kontrolne, po kilku kilometrach w głębi lasu do drogi dołączyły tory kolejowe. Co kilkaset metrów znajdowało sie obsadzone gniazdo karabinu maszynowego, widziałem też kilka czołgów. Droga prowadziła wprost w otwarta paszczę tunelu niknącego gdzieś w głębi zbocza góry. Jechaliśmy jeszcze dobry kilometr pod ziemią ogromnym tunelem, który spokojnie pomieścił by pociąg. Co kilkaset metrów mijaliśmy stalowe wrota, teraz otwarte, ale w razie zagrożenia zamykano je i stanowiły one zapewne zaporę nie do pokonania. Zatrzymaliśmy się na podziemnym parkingu, auto natychmiast zostało otoczone kordonem żołnierzy. Po wymianie uprzejmości zaprowadzono nas do windy. Co ciekawe, żołnierze służący na powierzchni nie maja wstępu na niższe poziomy. Tak samo jak żołnierze z środka nie mają możliwości wyjścia na zewnątrz. Zjechaliśmy pod ziemie. Wskazano nam nasze kwatery. Oczekiwałem obskurnego ciasnego pokoju z pryczą i biurkiem, jednak luksusy jakie panowały w kwaterach oficerskich niezmiernie mnie zaskoczyły. Czuje się prawie jak u siebie w domu w Monachium, mam salon, jadalnie, sypialnie a nawet małą podręczna bibliotekę. Wcześniej kwaterę zajmował Kraiss. Obejmując dowództwo nad projektem, otrzymałem także przywileje Dietricha. Próbowałem też dowiedzieć się czegoś o losach mojego poprzednika, niestety nikt nie wiedział co stało się z Kraissem. Oficjalny komunikat głosił iż zaginął w trakcie działań wojennych, nikt nie znał szczegółów. Postanowiłem na razie zostawić tą sprawę. Następne dni upłynęły na poznaniu oficerów i załogi, oraz samego kompleksu. Mam pod sobą dwa tysiące czterystu żołnierzy, naukowców i ludzi obsługi. Nie mogę napisać Ci zbyt wiele o samym kompleksie, gdyż wszelkie informacje na jego temat są ściśle tajne, ale poraża swoja wielkością, to podziemne miasto, o sześciu kondygnacjach, dodatkowo połączone z pięcioma innymi kompleksami. Nie wyobrażam sobie nakładów jakie poczyniono, aby stworzyć tak epicka budowlę, na każdym kroku widać potęgę Niemiec. Dziś mam spotkanie z profesorem Hermanem Oberthem, ojcem projektu „Die Glocke”.

 

16 lipca 1944

 

Niestety, ale nie mam możliwości wysłać Ci moich listów. Projekt jest objęty klauzulą największej tajemnicy i na rozkaz Fuhrera wszyscy uczestnicy projektu są odcięci od świata. Mam jedynie możliwość kontaktować się poprzez radiostacje z dowództwem naczelnym w Berlinie. Jestem zmuszony poczekać, aż uda mi się wyjść na zewnątrz, wówczas wyśle wszystkie listy. Poprosiłem też Ericha Hopnera z naczelnego dowództwa o poinformowanie Ciebie, że jestem cały i zdrów. Obiecał przekazać Ci te informacje. Przez ostatnie dni zapoznałem się z projektem, profesor Oberth zapoznał mnie z doktorami Ernstem Grawitzem i Edwardem Tholenem oraz wprowadził mnie w wszystkie szczegóły, niestety dużej części z nich nie jestem w stanie pojąc, ale wiem że pracujemy nad cudowną bronią, wynalazkiem, który rzuci świat do stóp Fuhrera, a nawet, jeśli tylko zapragnie, to wszystkie światy, które sobie wybierze. Zwycięstwo Niemiec jest niezaprzeczalne, zgromadzono tu największe umysły Rzeszy, aby stworzyć broń absolutną! Co najważniejsze, badanie dobiegają końca, juz niedługo nasz wódz zmusi wrogów do złożenia pokłonu Niemcom!

 

12 grudnia 1944

 

Droga Matko! Dawno nie pisałem. Zresztą to i tak nie ma znaczenia, nadal nie mam możliwości skontaktowania się z światem zewnętrznym. Tkwimy zamknięciu tu niczym w puszce, odcięci od rzeczywistości, podziemne miasto jest naszym światem. Już zapomniałem jak wygląda noc i dzień, śnieg i jak pachnie trawa, pory roku tutaj to tylko zmiany kartek kalendarza, noc niczym nie różni się od dnia, jedynie wskazówki zegara uświadamiają upływ czasu. Prace idą naprzód, czekamy na jeszcze jeden transport rtęci, niezbędnej nam do naszego projektu. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w pierwszy dzień Nowego Roku dokonamy pełnego uruchomienia, dotychczas wszystkie testy przebiegły pomyślnie. Teraz trwają finalne prace, pod koniec stycznia mamy gościć samego Fuhrera. Nawet nie wyobrażasz sobie jakie podniecenie mnie ogarnia, na samą myśl że będę miał zaszczyt uścisnąć dłoń i przyjąć gratulacje od samego Adolfa Hitlera!

 

24 grudnia 1944

 

Wesołych Świąt Droga Matko! Dziś dopadła mnie tęsknota za domem, codzienny natłok obowiązków sprawia, ze zapominamy o świecie zewnętrznym i każdego dnia wszystkimi silami pracujemy dla chwały III – Rzeszy. Dziś jednak zarządziłem wolne, w końcu są święta. Wieczorem wszyscy oficerowie spotykają się w sali balowej, będą Kolendy a kucharze maja przygotować wigilijna wieczerze. W takich chwilach wybiegam myślami do Ciebie Matko, do mojego domu i do bliskich pozostawionych w Monachium. Prace nad projektem dobiegają do szczęśliwego końca i liczę, że juz z pierwszymi oznakami wiosny wrócę do domu.

Jeszcze raz życzę Ci wesołych Świąt i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

 

26 grudnia 1944

 

Droga matko! Niestety świąteczny nastrój zburzył dzisiejszy wypadek. Na poziomie piątym doszło do awarii zasilania, przez co przestały działać systemy chłodzenia i jeden z generatorów Xerum uległ zniszczeniu. Przepełnia mnie wielki żal, bowiem w wypadku zginął mój przyjaciel, Franz Hadler o którym Ci wspominałem. Śmierć poniosło też dwóch naukowców i trzech innych oficerów. To wielka strata dla Rzeszy. Oddali swoje życia za lepsze jutro naszego kraju. Musiałem zamknąć część piątego poziomu, uszkodzony generator nadal jest niestabilny i ciężko przewidzieć jak się zachowa. Zapieczętowaliśmy zagrożoną część kompleksu. Cale szczęście mamy jeszcze dwa generatory, rozkazałem przedsięwziąć wszelkie środki bezpieczeństwa, aby wyeliminować możliwość powtórzenia się takiego wypadku przy którymś z pozostałych generatorów. Wypadek nie wpłynie jednak na termin pierwszego uruchomienia dzwonu. Wszyscy z niecierpliwością wyczekujemy tej chwili.

 

31 grudnia 1944

 

Mam za sobą ciężkie pięć dni. Zamknęliśmy zachodnie skrzydło z uszkodzonym reaktorem. Zapasy wyprodukowanego Xerum zostały zwiezione na poziom szósty, tam właśnie znajduje się dzwon. Nazajutrz po zamknięciu niebezpiecznego obszaru, dziwna płynna materia, jarząca się silnym niebieskim światłem przepaliła się przez metrowej grubości drzwi pancerne i zaczęła zalewać piąty poziom. Ekipa wysłana do zatamowania wycieku zginęła. Naukowcy podejrzewają, że jest to jakiś rodzaj plazmy, produkt uboczny produkowany przez uszkodzony generator. Podjąłem decyzje o wyłączeniu pozostałych dwóch generatorów, ostatecznie udało nam sie je wyłączyć po dwóch dniach od chwili kiedy pojawiła się niebieska materia. Życie straciło koło pięciuset ludzi, poziom piaty został odcięty, korytarze prowadzące do niego wysadzone, nie byliśmy w stanie zapanować nad dziwną lepką cieczą, wypływającą z generatora Xerum. Mimo tego jutro uruchamiamy dzwon, to będzie historyczna chwila, zwieńczenie lat pracy niemieckich inżynierów, twór połączonych umysłów geniuszy Rzeszy. Dzień chwały!

 

1 stycznia 1945 8:45

 

Droga Matko! Siedzę jak na szpilkach. Ze względów bezpieczeństwa nie mogę osobiście uczestniczyć w tej tryumfalnej chwili, jaką jest uruchomienie naszego dzieła. Siedzę i czekam niecierpliwie w swojej kwaterze. Na poziomie szóstym jest profesor Oberth wraz z grupą naukowców. Testy pobocznych systemów trwają, o godzinie dziesiątej uruchamiamy dzwon, nasz świat już nigdy nie będzie taki sam.

 

1 stycznia 1945 10:05

 

Stało się! Nie jestem w stanie opisać tego co wydarzyło się pięć minut temu. Przez cały kompleks przeszła dziwna fala energii. Podmuch, który zjeżył mi włosy na karku, żołądek podszedł mi do gardła. Uczucie podobne jak podczas zjazdu windą, która za szybko hamuje. Zaczęło się. Nasza maszyna działa, otwierając przed nami nowe, niesamowite wręcz możliwości, nie znane dotąd człowiekowi. Testy mają potrwać do południa. Czekam na raport.

 

1 stycznia 1945 12:15

 

Zaczynam się niepokoić. Straciliśmy łączność z poziomem szóstym, testy powinny już się zakończyć. Mam nadzieję, że nic się nie stało, wystarczającym nieszczęściem był wypadek sprzed kilku dni. Z każda minutą moje obawy rosną. Radio milczy, winda na ostatni poziom nie działa. Nie wiem co robić. Gdzie ten cholerny Hermann?

 

1 stycznia 1945 14:30

 

Wysłałem dwudziesto osobowy oddział pod dowództwem Hauptsturmfuhrera Wernera celem rozpoznania. Nie mamy żadnych sygnałów z podziemnego laboratorium. Wygląda na to że cała elektryka na poziomie szóstym przestała działać. Ludzie Michaela znaleźli na awaryjnej klatce schodowej profesora. Został przeniesiony do ambulatorium, nie mam pojęcia co mu sie stało, jest nieprzytomny, ledwie żyw, wygląda jakby ktoś wypompował z niego krew. Werner zabrał swoich ludzi do laboratorium, nie wiem co tam zastaną. Nie możemy ocucić Obertha. Majaczy ciągle przez sen. Mówi coś o jakims portalu, o drugiej stronie i raz przebudził się na chwile. Spojżał na mnie obłakanymi oczyma i powiedział, że tam na dole widział Franza.

Profesor jest chyba w szoku, bądź postradał zmysły.

 

1 stycznia 1945 22:00

 

Michael nie wrócił, nie mam pojęcia co dzieje się tam na dole. Rozkazałem przygotować systemy odcięcia poziomów szóstego, czwartego i trzeciego. Dziwne, że konstruktorzy projektujący ten kompleks, w swoich planach przewidzieli, że coś może pójść nie tak. Każdy poziom ma system awaryjny, który uruchomiony powoduje wysadzenie korytarzy do niego prowadzących i zalanie wszystkich pomieszczeń wodą, a poziomu szóstego, szybkoschnącym betonem. Zbieram oddział ochotników, cały personel z poziomów trzeciego i czwartego ma szykować się do ewakuacji. Rozkazałem także, aby w trybie natychmiastowym załadować na pociąg drugi prototyp dzwonu, zapasy Xerum zgromadzone na czwartym poziomie i dokumentacje projektu. Niestety większość dokumentów znajduje się w laboratorium, na razie musimy się bez nich obyć. Pociąg ma wyjechać do Antonówki w okolicach Kamiennej Góry, tam ma pozostać ukryty do czasu opanowania sytuacji w Osówce, obawiam się że cały kompleks Olbrzym jest w niebezpieczeństwie. Ruszamy na dół. Gdybym nie wrócił, listy przekaże Tobie mój asystent.

 

2 stycznia 1945

 

Droga Matko! Dzieją się tutaj dziwne rzeczy, rzeczy których nie potrafię zrozumieć ani racjonalnie wytłumaczyć. Pofesor Hermann zniknął. Był nieprzytomny, pod strażą i według zeznań żołnierzy którzy przy nim czuwali, rozplynął się na ich oczach. Przepadł bez sladu. Na domiar złego nie udalo nam sie dostac wczoraj na szósty poziom, pancerne wrota są zaryglowane od środka. Wysłalem oddział z palnikami aby sforsowali gródź. To porządna niemiecka robota, mysle że zajmie im to kilkanascie dobrych godzin zanim przepalą sie przez drzwi.

Ludzie sa wystraszeni. Cały personel został przeniesiony na pierwsze piętro, drugi i trzeci poziom zostały zamkniete i przygotowane do wysadzenia. Co gorsza z powierzchni napływają informacje o zbliżającym sie froncie. Najprawdopodobniej jednak nam nic nie grozi, ofensywa idzie na Berlin. Wszystko wskazuje na to, że po rozwiązaniu problemu z dzwonem opuscimy kompleks. Dla bezpieczeństwa ewakuujemy sie podziemna linią kolejową do Książa.

 

3 stycznia 1945 8:00

 

Chyba postradałem zmysły. Oddział wysłany do przebicia sie przez drzwi przepadl bez śladu. Na pewno nie weszli do środka, drzwi nie sa jeszcze odblokowane, a jedyne wyjście z klatki schodowej prowadzi do pomieszczenia w ktorym siedzimy. Może jakies nieznane opary z poziomu piatego powoduja halucynacje? Jedno jest pewne, nie jest tu bezpiecznie i musimy opuścic to miejsce. Saperzy skończyli uzbrajanie ładunków na poziomie czwartym. Musze zrobic jeszcze jedno. Zbieram ludzi i sforsujemy wrota do laboratorium. Musze wiedziec co sie tam wydarzyło i odzyskać dokumentacje. Drugi prototyp dzwonu jest w bezpiecznym miejscu, więc będziemy mogli kontynuować pracę.

 

 

3 stycznia 1945 13:00

 

Nie wiem jak opisać wydarzenia z ostatnich pięciu godzin. Siedzę w ukrytym garażu w lesie. Z całej załogi kompleksu Osówka zostałem ja i dwóch żołnierzy SS, Hauptsturmfuhrer Dietrich Kraiss i Hauptsturmfuhrer Gustaw Wolf, który właśnie usiłuje uruchomić samochód. Cała reszta, oni wszyscy, nie żyją bądź właśnie umierają. Poziomy od szóstego do pierwszego są masową mogiłą, pogrzebalismy pod zwałami betonu i gruzu ponad dwa tysiące istnień ludzkich. Nie miałem wyboru, w podziemnych laboratoriach otworzylismy puszke Pandory. Nie powinniśmy byli igrać z siłami, których nie rozumiemy. Zapłacę za błędy, które popełniłem, lecz najpierw musze zniszczyc drugi prototyp dzwonu. Zetrzeć z powierzchni ziemi jakikolwiek ślad po tym, czym się tutaj zajmowaliśmy. Jakiż byłem lekkomyślny i krótkowzroczny!

Napisze Ci droga Matko, co widziały moje oczy. Nie wiem czy oszalałem, czy jeszcze jestem przy zdrowych zmysłach.

Zebrałem grupę żołnierzy i zeszliśmy klatką schodową prowadząca do laboratorium. Dotarliśmy do drzwi grodziowych, już częściowo przepalonych przez wcześniejszy oddział. Pokonaliśmy je bez większych problemów. Laboratorium jest oddzielone od reszty kompleksu śluzami. Znaleźliśmy się w środku w kompletnych ciemnościach. Nadal nie udało się przywrócić zasilania. Do przepalenia zostały drugie drzwi pancerne. Saperzy wzięli się do roboty, my w tym czasie niecierpliwie czekaliśmy nerwowo się rozglądając.

Przy drzwiach pracowało trzech ludzi, nagle jeden z nich zniknął! Na oczach wszystkich! Palnik który przed chwila trzymał w ręce upadł na ziemie. Wśród pozostałych żołnierzy wybuchła panika, ktoś zaczął krzyczeć, większość rzuciła się do drzwi wyjściowych. Oddałem kilka strzałów w powietrze każąc zostać im na miejscach i kontynuować pracę. Niechętnie wrócili do przepalania drzwi. Kiedy wreszcie gródź została przepalona przywitał nas ciemny korytarz biegnący wprost do pomieszczeń gdzie znajdował się dzwon. Powietrze było przesycone ozonem, tak jak po burzy. W uszach wibrował dziwny dźwięk, jednostajny, drażniący szum. Oświetlenie nie działało, jednak na końcu korytarza zobaczyłem jasne, jaskrawe światło. Tak jakby patrzeć na słońce. Powoli ruszyliśmy naprzód. Szum nasilał się z każdym krokiem, powietrze było naelektryzowane, jeżyły mi się włosy na karku. Gdy byliśmy w połowie drogi do pomieszczeń badawczych, na końcu korytarza otworzyły się drzwi. Blask pojaśniał, przez zmrużone oczy zobaczyłem sunącą ku nam postać. Ta postać nie szła, ona sunęła, zbliżała się ku nam nie poruszając nogami. Nie mogłem rozpoznać szczegółów z powodu oślepiającego światła. Zastygliśmy w oczekiwaniu, doszedł na tyle blisko że rozpoznałem w nim jednego z żołnierzy SS, ale cos się w nim zmieniło, był jakby przezroczysty, nie tak całkowicie, ale światło z końca korytarza przebijało się przez niego. Strach ścisnął mi gardło, a zimny pot spłynął po plecach. Jeden z moich żołnierzy spanikował, wycelował schmaissera w zjawę i pociągnął za spust. Ku naszemu zaskoczeniu kule przeleciały przez widmo nie czyniąc na nim żadnego wrażenia. Zjawa podpłynęła do strzelającego żołnierza i wyciągnęła do niego dłoń dotykając jego czoła. Karabin zamilkł. Po zjawie i po żołnierzu który strzelał został tylko schmaisser z dymiącą lufą leżący na podłodze korytarza. Żołnierze rzucili się do ucieczki w stronę wyjścia, ni pomogły moje rozkazy, w złości strzeliłem jednemu z dezerterów w plecy, ale i to ich nie powstrzymało. Zostałem z dwoma oficerami w ciemnym korytarzu. Głosy uciekinierów urwały się nagle, jak się miało okazać później żaden z tych żołnierzy nie dotarł na poziom czwarty.

Ruszyliśmy do wejścia do laboratorium. Zatrzymaliśmy się przy otwartych drzwiach, z trwogą wychyliłem się aby zobaczyć co znajduje się w środku. Za drzwiami nie było bunkra, nie było dzwonu, nie było nic. Oślepiająca jasność bijąca z zawieszonej w nicości kuli pochłaniająca centymetr po centymetrze każdy skrawek materii. Nagle kula lekko ściemniała i rozwarła się, z jej wnętrza zaczęły wylewać się zjawy. Mgliste i nierealne, rozpoznałem klika twarzy, Ernst, Werner, profesor Oberth, Szepnąłem do stojącego obok Gustawa aby podał mi granaty. Odbezpieczyłem cztery i cisnąłem nimi do pomieszczenia. Szybko zatrzasnęliśmy drzwi i biegiem ruszyliśmy do wyjścia. Głucha detonacja odbiła się echem w pustych korytarzach. Wbiegliśmy na poziom czwarty, był pusty. Wtedy jeszcze podejrzewałem, że wszyscy uciekli, ale winda prowadząca na górę okazała się zamknięta, tak jak i wyjście ewakuacyjne. Oznaczało to, że oni wszyscy przepadli. Uruchomiłem systemy bezpieczeństwa, ładunki zostały uzbrojone i rozpoczęło się odliczanie do wysadzenia kompleksu.

W drodze na powierzchnie nie znaleźliśmy nikogo, żywej duszy. Opuściliśmy kompleks tajnym wyjściem. Zaraz potem spod ziemi zaczęły dobiegać cykliczne eksplozje, wstrząsy były tak potężne, że trudno było utrzymać równowagę. Ruszyliśmy w kierunku zakamuflowanego w lesie garażu.

 

3 stycznia 1945 14:00

 

Jesteśmy skazani na zagładę. Nie skojarzyłem że jeden z towarzyszących mi oficerów, Hauptsturmfuhrer Dietrich Kraiss, jest tym samym zaginionym Dietrichem, po którym przejąłem dowództwo. Ale nie był już człowiekiem, tam w garażu podszedł do Wolfa i położył na nim dłoń, Gustaw zniknął. Rzuciłem się do ucieczki, biegłem przez las uciekając przed siebie. Do tego, chyba widziałem jakiś uzbrojonych ludzi i to nie byli żołnierze niemieccy. Schroniłem się w opuszczonym domostwie. Musze dostać się do Antonówki i wysadzić podziemny tunel w którym ukryty jest drugi dzwon.

Ktoś nadchodzi od strony lasu…

 

 

Raport dzienny 3 stycznia 1945

 

Na patrolu w okolicach Osówki, gdzie jak przewidujemy znajduje się tajny podziemny kompleks nazistów, natrafiliśmy na niemieckiego oficera. Schował się w opuszczonym domostwie. Nie udało ująć się go żywcem, został zastrzelony podczas próby pochwycenia go. Odnotowaliśmy też duża ilość podziemnych eksplozji. Najprawdopodobniej Niemcy wysadzają i kamuflują wejścia do podziemnych kompleksów.

Przy niemieckim oficerze znaleźliśmy dokumenty, przesłałem je do sztabu sił zjednoczonych.

 

Podporucznik Tadeusz Chciuk

Zgłoś jeśli naruszono regulamin