02 W objeciach ciemnosci - Ivy Alexandra.pdf

(1431 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Ivy Alexandra
W objęciach ciemności
Tom 2 serii "Strażnicy Wieczności" - ekscytujące, przesycone zmysłowością powieści
wypełnione mroczną atmosferą, rozjaśnioną przebłyskami humoru.
Dla demonicznej kochanki nieśmiertelny mężczyzna przejdzie przez ogień piekielny, by
spędzić wieczność w słodkich objęciach ciemności.
Są potężni i wieczni, i spragnieni smaku krwi. Lecz przeznaczeniem każdego z nich jest
strzec niezwykłej kobiety. W jej obronie Strażnik Wieczności nie zawaha się przed niczym.
I nie ulęknie się niczego - poza miłością…
Shay to ostatnia przedstawicielka rasy, której krew rozpala w wampirach dziką żądzę i jest
dla nich cenniejsza od złota. Dlatego na rozkaz swego pana nieśmiertelni rozpoczynają
łowy na Shay.
Lecz na ich drodze staje nieoczekiwanie jeden z nich. Dumny przywódca wampirzego
klanu wciąż nie może zapomnieć Shay - niezwykłej kobiety, która kiedyś ocaliła go przed
losem straszniejszym niż śmierć. I zaryzykuje zdradę i życie dla nieśmiertelnej
namiętności…
Rozdział 1
Dom aukcyjny na przedmieściu Chicago nie wyglądał na obskurną norę. Ceglana budowla za
żelaznym ogrodzeniem górowała arogancko nad okolicą. Sale były wielkie, zdobione pięknymi
malowidłami, sklepionymi sufitami, z których zwieszały się eleganckie żyrandole. Za radą dekoratora
wnętrza umeblowano ręcznie wykonanymi, rzeźbionymi meblami, ściany obito lśniącą ciemną boaze-
rią, na podłogach położono puszyste dywany w kolorze kości słoniowej.
Panowała tu atmosfera spokoju, jaką mogą zapewnić tylko pieniądze. Mnóstwo pieniędzy.
Było to miejsce wytworne, w którym należałoby się spodziewać handlu dziełami sztuki, bezcennymi
klejnotami i antykami.
Tymczasem był to targ żywym towarem. Kloaka, w której sprzedawano demony jak połcie mięsa.
Nie ma nic pięknego w handlu niewolnikami, nawet jeśli sprzedawane są demony, a nie istoty ludzkie.
Ten nikczemny biznes przyciągał dekadenckie, zdeprawowane szumowiny z całego kraju.
Przybywali tu z rozmaitych żałosnych powodów. Ci, którzy potrzebowali najemników lub
ochroniarzy. Szukający niewolników do uprawiania seksu. Tacy, którzy wierzyli, że krew demonów
może dać im magiczną moc albo
5
wieczne życie. No i ci, którzy kupione demony wypuszczali w swoich posiadłościach i polowali na nie
jak na dzikie zwierzęta.
W licytacji brali udział mężczyźni i kobiety bez sumienia i zasad moralnych, mający dość pieniędzy,
by zaspokajać swoje chore zachcianki.
Na szczycie tej sterty gnoju miał swoje miejsce właściciel domu aukcyjnego, Evor. Ten jeden z
pomniejszych trolli zarabiał na życie, wykorzystując pożałowania godną sytuację innych, z
uśmiechem na ustach.
Shay obiecała sobie, że któregoś dnia zabije Evora.
Niestety, nie był to jeszcze ten dzień.
Czy raczej nie ta noc.
Ubrana w śmieszne szarawary jak kobieta z haremu i maleńki top wyszywany cekinami, który
odsłaniał wiele więcej, niż zakrywał, krążyła po ciasnej celi na tyłach sal aukcyjnych. Jej długie
kruczoczarne włosy splecione były w warkocz sięgający niemal do pasa. Dzięki temu lepiej były
wyeksponowane jej skośne złote oczy, delikatnie rzeźbione rysy i brązowawa skóra świadczące, że
należy do gatunku innego niż ludzki.
Niecałe dwa miesiące temu była niewolnicą wiedźm, które zamierzały urządzić Armagedon
wszystkim demonom. Wtedy, gdy bezradnie przyglądała się, jak knują swoją intrygę, myślała, że
wszystko byłoby lepsze niż służenie im.
Do wszystkich diabłów, trudno jest pogodzić się z masowym mordem.
Dopiero kiedy znalazła się z powrotem w mocy Evora, zrozumiała, że śmierć to nie zawsze najgorsze,
co może cię spotkać. Grób byłby drobnostką w porównaniu z tym, co czekało ją za tymi drzwiami.
Shay mimowolnie kopnęła stół, który wzleciał w powietrze i roztrzaskał się o kraty.
Usłyszała za sobą ciężkie westchnienie. Odwróciła się gwałtownie i zmierzyła wzrokiem gargulca
kryjącego się za krzesłem w kącie.
6
Levet nie był postawnym gargulcem. Na dodatek gruba szara skóra, gadzie oczy, rogi i kopyta z
pazurami, a także długi ogon, który pielęgnował z dumą, nadawały postaci groteskowy wygląd.
Niestety, mimo budzącej grozę powierzchowności miał zaledwie niecały metr wzrostu, a co gorsza, w
jego mniemaniu, był obdarzony parą delikatnych, cienkich jak pajęczyna skrzydeł, które bardziej
pasowałyby do jakiegoś elfa czy leśnego duszka niż do śmiertelnie niebezpiecznego potwora z mroku.
Ale dość tego upokorzenia; jego moc była w najlepszym razie nieprzewidywalna, a odwadze częściej
niż rzadziej zdarzało się zaginąć w akcji.
Nic dziwnego, że został wykluczony z gildii gargulców i musiał radzić sobie sam. Stał się zakałą całej
społeczności i nikt nie stanął w jego obronie, gdy Evor schwytał go i uczynił swoim niewolnikiem.
Gdy tylko Shay znalazła się z powrotem w domu aukcyjnym, roztoczyła opiekę nad tą żałosną istotą.
Nie tylko dlatego, że zawsze stawała w obronie słabszego, ale dlatego iż wiedziała, że wkurzy Evora,
odbierając mu ulubionego chłopca do bicia.
Troll mógł mieć władzę nad wiążącym ją zaklęciem, jednak gdyby doprowadził ją do ostateczności,
nie zawahałaby się go zabić, mimo że byłby to również kres jej życia.
- Cherie, czy ten stół zrobił coś, co przeoczyłem, czy też chciałaś tylko dać mu nauczkę? - odezwał się
Levet cicho; mówił ze śpiewnym francuskim akcentem.
Tym nie mógł zyskać autorytetu gargulców. Shay uśmiechnęła się cierpko.
- Wyobraziłam sobie, że to Evor.
- Dziwne, bo są niezbyt podobni.
- Mam bujną wyobraźnię.
7
- Ach. - Zabawnie poruszył grubymi brwiami. - Więc może wyobrażasz mnie sobie jako Brada Pitta?
- Jestem w tym dobra, ale nie aż tak, gargulcu. -Uśmiechnęła się drwiąco.
- Szkoda.
Jej rozbawienie zniknęło.
- Szkoda, że to stół roztrzaskał się na kawałki, a nie Evor.
- Rozkoszna myśl, ale tylko marzenie. - Szare oczy zmrużyły się z wolna. - Chyba że zamierzasz coś
głupiego?
- Kto, ja? - udała zdziwienie.
- Mon Dieu - jęknął demon. - Ty chcesz go pokonać.
- Nie mogę go pokonać. Dopóki wiąże mnie zaklęcie.
- Tak jakby cię to kiedykolwiek powstrzymało. - Le-vet odrzucił na bok poduszkę, bijąc ze złością
ogonem o kopyta. - Nie możesz go uśmiercić, ale wciąż próbujesz kopnąć go w tłusty trolli tyłek.
- Dla zabicia czasu.
- A potem wyjesz z bólu godzinami. - Wzdrygnął się. - Cherie, nie mogę znieść twojego widoku, kiedy
cierpisz. Nigdy więcej nie ryzykuj. Chcesz walczyć z losem? To chore.
Shay się skrzywiła. Część zaklęcia stanowiła kara za każdą próbę zaszkodzenia panu. Ból ogarniał
całe ciało, leżała, jęcząc, na ziemi, a nawet traciła przytomność na parę godzin. Kary stawały się coraz
dotkliwsze i obawiała się, że każdy następny raz, kiedy porwie się na Evora, może być jej ostatnim.
Pociągnęła za swój warkocz. Zawsze tak robiła w chwilach frustracji.
- Uważasz, że powinnam się poddać? Pogodzić z porażką?
- A masz wybór? Jaki wybór ma każde z nas? Nic nie zmieni tego, że należymy... - potarł karłowaty
różek - jak wy to mówicie... z całym dobrodziejstwem elementarza... - Inwentarza.
- A, tak, inwentarza. No więc z całym dobrodziejstwem inwentarza należymy do Evora; może z nami
zrobić, co zechce.
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin