Szlachta Bogdan - Konserwatyzm. Z dziejów myślenia o polityce.pdf

(586 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
849227982.001.png
Wbrew utartemu mniemaniu konserwatyzmu nie należy identyfi­
kować z wrogą wszelkim zmianom „postawą zachowawczą", którą zaj­
mować może także radykał. Szczepi on mimo wszelkich przeciwności
„nowy porządek" i broni go, a przy tym przywołuje uzasadnienia teore­
tyczne, świadczące o wyższości jego propozycji względem rzeczywisto­
ści zweryfikowanej w doświadczeniu pokoleń minionych. Konserwatysta
z pewnością nie przyjmuje „postawy zachowawczej" wobec rzeczywisto­
ści przekształconej wedle teoretycznego projektu radykała. Jest świado­
my zasadniczej słabości intelektualnej i moralnej człowieka, obawia się
więc następstw wprowadzenia w życie konstrukcji, które nie uwzględnia-
ją dziedzictwa kulturowego i politycznego jego własnej wspólnoty.
Wiodą one do gruntownej przemiany rzeczywistości w imię zwiększenia
zakresu wolności jednostek, zaprowadzenia egalitarnego ładu lub speł­
nienia sprawiedliwości społecznej. Próby budowy nowego wspaniałego
świata, podejmowane przez radykałów politycznych odwołujących się
zwykle do założeń racjonalistycznych lub utylitarystycznych, są w oczach
konserwatysty przykładem niebezpiecznej właściwości myśli nowożyt­
nej, dążącej do wykazania prymatu rozumu i woli człowieka wobec świa­
ta. Sprzeciw wobec tego rodzaju prób jest podstawową cechą doktryny,
której dzieje starał się będę prześledzić 10 .
Sprzeciwiając się radykalnym zmianom istniejącej i sprawdzonej
w czasie rzeczywistości konserwatysta przyjmuje stanowisko tradycjona-
listyczne. Wymaga ono przedkładania danych dostarczanych przez język,
powszechny zdrowy rozsądek, narodowego ducha lub tradycje nad racje
wskazywane przez rozum lub poczucie użyteczności. Szacunek dla daw­
nych obyczajów i tradycji nie ma na celu obrony pozycji jakiejś warstwy
społecznej, ale wynika z uznania, że w kształtującej się ewolucyjnie kul­
turze wspólnoty odnaleźć można zasady ładu polityczno-prawnego.
Są one sprawdzone w czasie i dlatego pewne, wiążą zatem rozum ludzki,
niedoskonały zaś człowiek nie jest w stanie odrzucić ich w rewolucyjnym
akcie bez narażania się na niebezpieczeństwo utraty podstaw swej egzy­
stencji. Tradycjonalistyczne stanowisko zajmują jednak nie tylko konser-
19
watyści, ale i reakcjoniści (albo archaiści), przyjmujący, że dane dotyczą­
ce ładu rzeczywistości pochodzą wprost z Objawienia. Różnią się tu
od konserwatystów uznających, że prócz Objawienia o treści ładu poli­
tyczno-prawnego decydują też wzorce kształtowane przez ludzi, choć nie
są to wzorce określane w świadomych decyzjach, lecz pochodzące z gro­
madzonej przez wieki praktycznej mądrości danej wspólnoty politycznej.
O ile reakcjoniści znajdują w historii wspólnoty moment pierwotnego
Objawienia, negując zmiany, które odchodzą od jego treści i postulując
odbudowę objawionego ładu, to konserwatyści nie akcentują powrotu do
stanu politycznej pewności, lecz potrzebę przechowania podstawowych
zasad i dopuszczają możliwość dokonywania zmian instytucjonalnych 11 .
Konserwatyzm przed Burke'em
Powszechnie przyjmuje się, że narodziny myśli konserwatywnej
nastąpiły na przełomie XVIII i XIX wieku wraz z wystąpieniem Edmunda
Burke'a (1729-1797). Kojarzony z jego imieniem styl myślenia politycz­
nego nie zrodził się jednak w próżni.
We współczesnej literaturze przeważa pogląd, że źródeł konserwa­
tyzmu szukać należy nie w związku z tragicznymi wydarzeniami wielkiej
rewolucji francuskiej, ale w sporach toczonych w drugiej połowie XVI
w., zatem w czasie kiedy rodziły się wszystkie nowożytne stanowiska
w myśli politycznej. Powiada się, że tradycja brytyjska, do której w pierw­
szym rzędzie będzie sięgał Burke, ogniskowała się wówczas na dysputach
wokół wcześniejszej koncepcji dominium politicum et regale Johna
Fortescue (ok. 1395-ok. 1477). Łączyła ona władzę króla z radą wspólno­
ty, dla dobra której monarcha włada wedle wymagań przez nikogo
nie projektowanej i kształtującej się spontanicznie niepisanej konstytucji.
Myśl tę miał kontynuować w czasach elżbietańskich w pracy „Of the Lawes
of Ecclesiasticall Politie" Richard Hooker (1553/54-1600), prezentując
w oparciu o założenia zapożyczone z filozofii św. Tomasza z Akwinu głów­
ne elementy „późnośredniowiecznego konstytucjonalizmu". Kładł on
20
akcent na prymat prawa oraz konieczność współdziałania monarchy
z ciałem przedstawicielskim królestwa. Krytykując radykalizm purytanów
znajdujących w Biblii rozwiązania wszystkich zagadnień politycznych,
Hooker głosił, że nie Bóg, ale kształtująca się na mocy naturalnej skłon­
ności wspólnota była pierwotnym podmiotem suwerenności. Ona to usta­
nowiła władcę i zawarła z nim „źródłowy kontrakt", lecz właściwy ustrój,
określający zakres działania władcy oraz ład instytucjonalny państwa,
ustalił się w długo trwającym procesie. Konstytucja kształtowała się
bowiem powoli uwzględniając doświadczenia gromadzone przez kolejne
pokolenia. Hooker odrzucał jednak nie tylko radykalnie demokratyczne
konsekwencje koncepcji kalwińskiej, rozwijane w jego czasach choćby
przez Johna Knoxa i George'a Buchanana, ale także absolutną, arbitralną
monarchię, której władca miałby być traktowany na podobieństwo Boga.
Nakazując królowi uwzględniać tradycje, zwyczaje i wspólnotowe wzor­
ce o konstytucyjnym charakterze, przedstawiał on szczególny ogląd prze­
biegu procesu historycznego, akcentujący konieczność interpretowania
przeszłości przez teraźniejsze pokolenie, ale zakazujący wprowadzania
radykalnych zmian. Wedle Hookera nie sposób przywrócić nieznanych
w pełni warunków „źródłowego porozumienia", należy jednak przedło­
żyć zakumulowaną mądrość praktyczną poprzednich pokoleń nad opinię
o wymaganiach własnej, bieżącej korzyści, by wypełnić zadanie kontynu­
owania i wzbogacania dziedzictwa zweryfikowanego w czasach i oko­
licznościach minionych. Nakazowi kontynuacji towarzyszył więc zakaz
wprowadzania kwestionujących ją rozwiązań. Hooker pisał bowiem,
że choć „mądrość kształtująca się w czasie znajduje prawa pochodzące
z minionych wieków, które później należałoby zanegować, [to jednak]
prawdziwa mądrość wskazuje, że zmiana praw gorszych na lepsze prowa­
dzi niekiedy do naruszenia spójności i zwartości istniejącego systemu",
zwłaszcza, gdyby zmiany dotyczyły „praw, które dzięki zwyczajowi lub
stałej praktyce utwierdziły się w umysłach ludzi" 12 . Z drugiej jednak stro­
ny, wspomniany zakaz nie petryfikował istniejącego stanu prawnego,
Hooker bowiem wprost twierdził, że prawa winny być zmieniane, gdy
21
przestają służyć dobru wspólnemu. Pragnął on jednak wykorzenić pasję
tworzenia nowych norm pojawiającą się wraz z recepcją na Wyspach
Brytyjskich prawa rzymskiego i nowych koncepcji prawa naturalnego,
która za nic miała ustalone, zakorzenione w zamierzchłej przeszłości nor­
my. Świadom ludzkiej ułomności, nawet w razie konieczności wprowa­
dzenia zmian, radził więc zachować normę gorszą, ale długo opierającą
się zmianie, by w ten sposób obronić stabilność i spójność ładu.
Zakazu radykalnego zmieniania ładu prawnego nie łączył jednak
Hooker z ideą monarchii absolutnej. Przeciwnie, wspólnota posiadająca
uprawnienia sięgające „porozumienia pierwotnego", zachowywała
możność zmiany władcy, gdy jego działania niweczyły publiczne dobro
i zagrażały istnieniu państwa. Politycznie istotna rola wspólnoty („ludu")
nie ujawnia się u Hookera wyłącznie w owej „sytuacji granicznej".
Gotów jest on głosić, że monarcha może korzystać z weta absolutnego
jako osobistej prerogatywy, współuczestnicząc w stanowieniu prawa
„z całym ciałem królestwa", czyli pełniąc rolę jednej z trzech izb parla­
mentu. Konserwatyści brytyjscy, korzystający z dziedzictwa myśli poli­
tycznej Fortescue i Hookera, nie odwoływali się więc do koncepcji abso-
lutystycznych, ale jak zachowawcy wielu innych krajów przyjmowali
średniowieczny styl myślenia o monarchii konstytucyjnej. Jej władca -
odpowiedzialny, a nie arbitralny - współdziała z ciałem przedstawiciel­
skim, którego zgoda jest w pewnym zakresie wymagana przez kształtują­
cą się w długim okresie czasu niepisaną konstytucję. Oczywiście, legity­
macji swej nie czerpie on z woli ludu, podobnie, jak konstytucja nie
powstaje w następstwie konsensu sił politycznych reprezentujących lud.
Legitymacja i konstytucja mają uzasadnienie pozaludzkie, nie tyle
Boskie, co „zadawnione", albo - mówiąc ściślej - Boskie, bo zadawnione,
zapośredniczone w czasie, przy pomocy którego Stwórca określa Swą wolę.
To także najmocniejsza racja unii monarchii i Kościoła anglikańskiego,
nie mającego aspiracji politycznych, lecz będącego naturalną wspólnotą
wyrażającą uczucia religijne, unii będącej kluczowym elementem
tworzącej się w naturalny, ewolucyjny sposób angielskiej konstytucji.
22
Zgłoś jeśli naruszono regulamin