Rolle Antoni - OPOWIADANIA HISTORYCZNE - seria 7.doc

(1338 KB) Pobierz

 

Rolle Antoni Józef

OPOWIADANIA HISTORYCZNE.

Serya VII

             

 

I. Przed burza.

Można nieledwie z matematyczną ścisłością oznaczyć chwilę, w której powstała nad Bosforem myśl skorzystania z niepokojów rozdzierających Rzeczpospolitę. Chwilą tą było poddanie się Doroszenka sułtanowi w końcu  r Mahomet IV uważał Ukrainę jako lennictwo, a zamiłowany w bojowaniu, upojony zdobyciem Kandyi, postanowił dawne z Polską ukończyć rachunki. Ze smutkiem atoli wyznać przychodzi, że kiedy świat muzułmański na dobre gotował się do podboju Lechistanu, reprezentanci tego ostatniego, zaślepieni poswarką, nie słuchali głosów ostrzegających — a przecie powtarzano je w całym kraju. Toć wysłannik Sobieskiego do Turcyi, na początku  r., donosił o zamiarach sułtana co do Kamieńca Inny wysłannik — Myśliszewski, powtarzał to samo; listy jego nawet czytano podczas posiedzeń sejmowych. W rok potem przywędrował do Polski z Adryanopola ks. Franciszek de Vart, kanonik „Ternacensis", opatrzony paszportem wielkiego wezyra; był u hetmana, u króla, zalecał przezorność, wzmiankował o chmurach gromadzących się na wschodzie; a jednocześnie tenże sam wielki wezyr, wcale nie bawiąc się w dyplomatyczne subtelności, powtarzał nieustannie Wysockiemu, delegatowi naszemu w Garogrodzie: Jeśli król polski chce przyjaźni cesarza tureckiego, niechże Kamieniec

podolski ustąpi, Ukrainy nie wspominając Szło tedy o kresową warownią. . . stała się ona przedmiotem szczególnej pożądliwości całego świata muzułmańskiego.

A jednak, w owej właśnie chwili, wzmiankowana warownia wcale nieświetnie się prezentowała — świetne tylko miała tradycye. Może jeden Sobieski, w całej Rzeczypospolitej, oceniał należycie jej strategiczne znaczenie, i jaskrawo ale prawdziwie malował dostrzeżone w niej mankamenta: „Oznajmowałem", pisze w Votum, czytanem na sejmie  roku (w marcu, „wielekroć o defektach tej fortecy kamienieckiej, i dawałem wiedzieć, jako tam około tego miejsca żadnej prócz samej natury nie masz fortyfikacyi; i owszem cokolwiek jest w naturze poprawionego, zda się to być bardziej tej fortecy szkodliwem, aniżeli pomocnem. Dział i municyi jest poczęści w tej fortecy, bo ma tego Imć pan generał artylleryi taką, jaka może być curam (staranność; ale prowiantu i żywności niemasz w magazynie żadnej, której już tam dawno i wcześnie przyspasabiać było potrzeba. Do tego wszystkiego należy komendant w dziele rycerskiem biegły, i w takiem dziele bronienia przeciwko nieprzyjacielowi miast i zamków mocnych nie jednę eksperyencyą doświadczony, i któryby tam wszedł z ochoty nie z musu" .

Więc na pięć miesięcy przed katastrofą tak wyglądała owa strażnica graniczna, okolona rozsypującemi się murami,, opatrzona w działa, a niemająca nawet ladajakich puszkarzy, strzeżona przez kilkuset zaledwie żołnierzy, na których obecność sarkał patrycyat miejski, a co więcej sarkały i władze miejscowe, choć na nich ciężył obowiązek bronienia owej placówki,

Wyobrazicielem tej władzy był Mikołaj Potocki, starosta czerwonogrodzki. Pochodził on z najstarszej linii Pilawitów, wywodzącej się od wojewody bracławskiego. Ósmy z rzędu w tej rodzinie piastował wysoki urząd, zamykał sobą, jakby dynastyą jenerałów, bo poprzedził go na tej

posadzie Stanisław Rewera (zmarł  — więc stryj; przed nim zaś starostował rodzony brat Piotr, wojewoda bracławski (zmarł ; ojciec Mikołaj, hetman w. k. (zmarł ; dziad Jakób, zmarły na praesidium smoleńskiem (w l r.; starszy brat dziada — Jan (zm. , młodszy brat dziada — Stefan, także wojewoda bracławski (zmarł , wreszcie pradziad Mikołaj, rotmistrz i regimentarz królewski. Słowem: od czasu połączenia obu starostw — kamienieckiego i latyczowskiego, do zdobycia Kamieńca przez Otomanów, gospodarowali tu prawie nieprzerwanie Potoccy. Powiadamy — prawie, bo jakby interregnum kilkunastoletnie wypełnia starostowanie Aleksandra Walentego Kalinowskiego, zawsze atoli węzłami pokrewieństwa z Pilawitami połączonego.

Ostatni Potocki — Mikołaj, objął urząd w  r., w okresie wielkich niepokojów; a że do urzędu starosty przywiązany był ciężki obowiązek komendanta warowni, stawał się on cięższym jeszcze wobec spodziewanych groźnych odwiedzin. . .

O tym ostatnim staroście niewiele posiadamy szczegółów; głucho nawet o nim w wyczerpujących tego domu genealogiach, a Kossakowski zdaje się wątpić, czyli Mikołaj był starostą, choć z racyi tylko tego niefortunnego starostowania przeszedł do historyi . W epoce naszego opowiadania, był to już człowiek wiekowy, najmniej siedmdziesiąt lat liczący, zkądinąd bowiem wiemy, że przed półstóleciem brał udział w bitwie cecorskiej, i poszedł do niewoli tatarskiej jako zakładnik, wyzwalając rodzica ujętego przez nieprzyjaciół — ojca własną osobą wykupił. Żenił się dwa razy, dzieci nie miał, stale mieszkał w Jezupolu nad Dniestrem, w okolicy Halicza (dawniejszych Gieszybiesach, albo w Strzechach pod Dubnem. W  roku, na niedługo przed katastrofą, wziął sporą schedę z klucza Ty

Wcześniej chyba, bo juź w  r. podpisuje się jako starosta kamieniecki.

Monografie. II. .

             

               

 

 

  

 

             

 

 

śmienickiego, po bracie Jakóbie, pisarza polnym koronnym, zmarłym w tym czasie, a który nie zostawił potomstwa. Należał on do stronnictwa dość rozpowszechnionego w Polsce, lekceważącego potęgę turecką; nie wierzył, by Otomani odważyli się stanąć do walki z Rzeczpospolitą, a jeżeli grożą, to dlatego, żeby coś utargować. Ale co smutniejsze — starosta wierzył, że Kamieniec należy do rzędu niezdobytych placówek. Dlaczego — nie umiał sobie. Wytłómaczyć; dość, że wierzył. Toć przecie powiadał; Osman był pod jego murami w  i odszedł, Abazy basza był pod jego murami w  i cofnął się; Chmielnicki z Tatarami, iak samo opasał kresową warownią w  — i nie nie wskórał, a przecie znajdowała się w takich Warunkach, jak się znajduje teraz, za jego slarostowania. Dygnitarzowi wtórował cały chór kupców miejscowych, przeważnie Ormian Częste wprawdzie oni ze wschodem miewali stosunki, ale zaprzątnięci handlem, nic poza własną nie widzieli korzyścią. I plebs miejski wtórował także staroście: nie potrzeba nam wojska, wołał, nad tę garstkę, jaka pomieścić się może w obrębie zamku; ciężarów utrzymania jego nie myślimy ponosić, dla jakichś urojonych strachów; obejścia nasze, na mocy przysługujących nam przywilejów, wyjęte od kwaterunku wojskowego, wiec gdzież ci przybysze mieszkać będą, kiedy nadto i własności miejskie, jak szlachty iak i duchowieństwa, wolne są od niego. I istotnie na  domostw, Ledwie było  takich i to najuboższych, które się nie mogły zasłonić powyższym przywilejem, a i z tych , połowa „po zawodzie", to jest nad brzegiem rzeki zbudowana, więc przed oblężeniem należało ją znieść niezwłocznie: a wreszcie właściciele tych chałup pełnili funkcye pachołków miejskich, w bramach straż trzymali, tem więc samem wolni byli od obowiązku dawania przytułku dla sprowadzonego żołnierza.

Hetman najlepiej obeznany z położeniem rzeczy, — miał bowiem stałych korespondentów w Krymie, Adryano

Sadok Barącz — Pamiętnik rzeczy polskich, str. .

             

               

 

 

  

 

             

 

 

polu, Sylistryi, Jassach, — rzucał się gniewnie, nawoływał, w licznych odezwach ostrzegał i prosił... daremnie. U góry pomawiano go o ambitne projekta; szlachta rwała sejmy, nie zgadzała się na powiększenie wojska, bojąc się by się stan czwarty nie wytworzył, jak powiada, by „militaryzm" nie skrępował swobód i tak już uciśnionych i sponiewieranych. U dołu spotykała go dziwna obojętność, a ta na niczem nieoparta wiara w niezwyciężoność jedynej placówki, wydawała mu się oburzającą: ,.My tylko chcemy, pisał do podkanclerzego, żeby Pan Bóg dla nas ustawiczne czynił miracula (cuda, czego On nie zwykł sine necessitate (bez potrzeby czynić" . Kamieniec taki, jaki jest, ledwie dwa dni ostać się przeciw potędze tureckiej potrafi, ale gdyby był najpotężniej zaopatrzony we wszystko, i wówczas uledzby musiał, ogłodzony, pozbawiony wody, wreszcie ściśnięty jakby pierścieniem przez tłumy oblegających. Na zasadzie przeto doświadczenia wyniesionego z przeszłości, proponował, by rycerstwo wybiegło na spotkanie nieprzyjaciela, poza granice Rzeczypospolitej: by wreszcie, jeśli to jest niepodobieństwem, pewną imponującą siłę zbrojną zgromadzić w okolicy Kamieńca, w obozie oszańcowanym. Dlatego, dodawał w końcu, Osman nie zdobył kresowej warowni, bo w wigilią wycieczki pod jej mury, przegrał bitwę na równinach chocimskich. Abazy basza nawet się nie kusił iść do szturmu, bo go od tego szturmu w każdej chwili mógł odpędzić hetman Koniecpolski, właśnie na poach kamienieckich oszańcowany... A owe niedawne kozacfcotatarskie oblężenie było igraszką, rozdmuchaną w opowieściach dla nadania blasku i chwały obrońcom. Młody, jakby natchniony wódz, w swojem consilium bellicum malował barwnie korzyści takiego postępowania, bo się wówczas będzie trzymało na wodzy obu hospodarów, Tatarów, Kozaków Doroszenkowych i Hanenkowych — „którzy prędzej wezmą jaką dobrą rezolucyą, gdy o nas będą wie

Ojczyste spominki. II. :,  Akta historyczne. II, .

             

               

 

 

  

 

             

 

 

dzieli". Obozowanie pod Lwowem, jakie doradzali inni, nie obroni Kamieńca i Podola a kraj ogłodzi i zrujnuje .

Na wszystkie propozycye pozostał głuchym sejm; pozostał głuchym i jenerał podolski; a kiedy król Michał, ulegając energicznym prośbom i przekładaniom hetmana w. k. zgodził się nareszcie na wyznaczenie komendanta do Kamieńca, doświadczonego i świadomego sztuki oblężniczej, wówczas starosta rozgniewał się na dobre. Wyznaczonym owym był jenerałmajor Łączyński; ale ten, widząc niechęć ku sobie całego prawie miasta, a może bojąc się zbyt wielkiej odpowiedzialności, wycofał się zręcznie; przynajmniej w dniach trwogi nie postrzegamy go na murach nieszczęśliwej warowni, chociaż regimenta piesze, pod jego zostające dowództwem, znajdowały się tutaj . Skarży się na to gorzko w jednej ze swoich korespondencyj Sobieski: „Jam, powiada, w Warszawie i czas i zdrowie stracił; rozjechaliśmy się bez wszelkiej obrady i obrony, a to dla złośliwie zerwanego sejmu (w maju  r.. Wyjechałem tedy, nie mogąc się doprosić biednego na Kamieniec komendanta, a dopiero o ludziach, prowiancie, municyi, fortyfikacyi i myśleć nietylko mówić darmo było. To prawda, że wielkie obstaculum (przeszkodą komendantowi kamienieckiemu osoba Jmć pana jenerała podolskiego, który, deklarowawszy się na sejmiku zostać w Kamieńcu ani z królem Imości, ani zemną, ani z nizkim de necessariis (o potrzebach tej fortecy dotąd się nie znosi" .

Ciekawa ilustracya subordynacyi ówczesnej... Wojska nie przyjmuje podkomendny, przysłanego dla obrony zagrożonej warowni; zdolnego oficera inżyniera wykurza, i sam jeszcze rozdąsany, milczeniem zbywa zapytania starszych; wyżej w hierarchii wojskowej stojących... Widocznie Janina zanadto słabym świeciła blaskiem, by się Pilawita jaskrawy, ku zachodowi sławy wojskowej chylący, mógł

Akta hist. II. , .  Akta, . c. II. , , .

Akcta,  c. II. ,

             

               

 

 

  

 

             

 

 

przed nią ukorzyć. Czytelnicy nie wezmą mi za złe tego porównania, wypowiedzianego stylem, ową smutną przypominającym epokę.

Trzebaż, żeby całe otoczenie starosty grodowego podolskiego, bo i tak go nazywano, podzielało jego przekonania co do odporności fortecy i niedołęstwa Otomanów. Poznajmy bliżej przynajmniej głównych doradców. Naturalnie, że na czele, stał jedyny senator duchowny, w murach miasta przebywający, mianowicie ks. Wespazyan Lanckoroński, biskup kamieniecki. Na rok przed katastrofą otrzymał on nominacyą; mieszkał stale na Pradze pod Warszawą, jako wchodzącej w skład dóbr stołowych pasterzy kresowych. W senacie, na dworze królewskim, w towarzystwach stolicy, głośno dawał się z tem słyszeć, że Padyszach nie odważy się podnieść zbrojnej ręki na Rzeczpospolitę, a chcąc to zdanie czynem stwierdzić, wybrał się do swojej stolicy. Był to dowód odwagi — nie przeczymy temu. Po drodze, z upoważnienia królewskiego, wspólnie z Janem Małachowskim, referendarzem koronnym, wstąpił do Sobieskiego do Jaworowa, by mu zakomunikować propozycye najjaśniejszego pana. Ztamtąd się udał prosto do Kamieńca i w kwietniu  roku odbył wjazd uroczysty. Rozglądnął się i uląkł dopiero na prawdę, zastał bowiem biedę wielką: dobra biskupie zniszczone oddawna, nie przynosiły dochodów; miasto przepełnione duchowieństwem, które także oddawna odbieżało swoich parafij ; zakonników tłumy z całej dyecezyi, świątynie przepełnione pamiątkami wielkiej wartości, ale grosza skąpo, a ekskasztelanic sądecki, — biskup bowiem był synem Samuela, używającego wyżej wzmiankowanego tytułu, — należał do ludzi miernej fortuny. Rodzic wprawdzie zostawił piękny ziemi kawałek, ale też zostawił siedmiu synów i tyleż córek, fortuna więc rozpadła się na drobne schedy. Niepomału, powtarzamy, był przelękniony przybysz, ale go starosta uspokoił, dowodząc, że się wszystko wrychle zmieni ku lepszemu. Uspa

Akta, I. c. II. .

             

               

 

 

  

 

             

 

 

kajał go i bliski niechybnie krewniak, podkomorzy podolski, p. Hieronim Lanckoroński, potomek owych rycerskich Bąków, którzy w XIV już wieku kolonizowali okolice Kamieńca syn wojewody ruskiego i hetmana polnego, zrodzony i wychowany na kresach, stale przebywający w warowni. I teraz z Mikołajem Potockim on rej w niej wodził, urągał potędze tureckiej, gotowy z jedną swoją tatarską chorągwią odpędzić nieprzyjaciela... A ta właśnie chorągiew tatarska plagą była dla uboższej ludności. Podkomorzy utrzymywał, że u ściany multańskiej nie można bez niej egzystować, sprowadził więc trochę Czeremisów z Baru, Lipków z Litwy; resztę kadrów zapełnił niewolnikiem urywanym z częstych czambułów, a że dobrze żołnierzom się działo, więc chętnie zaciągali się do jogo oddziału przybysze z za Perekopu i Budziaku. Podkomorzy żonom ich pobudował wcale schludne dworki w Jagielnicy (majątku rodowym; na czele tej dziczy robił ekskursye, z wielką, powtarzam, krzywdą ludu wiejskiego, odzieranego przez swoich niby obrońców. Ostrzegano podkomorzego, by nie ufał barbarzyńcom, zwłaszcza kiedy inni Tatarowie niezadowoleni opuścili Litwę i podążyli do Adryanopola, ale p. Hieronim śmiał się z tego, jak śmiał się ze spodziewanego Turków przybycia. To też biskup, na widok dwóch dygnitarzy, spokojnie zapatrzonych w przyszłość i nieprzewidujących burzy, i sam się wreszcie śmiać zaczął ze strachów hetmańskich.

Reszta urzędników ziemskich, do rycerskiego należących stanu, a w mieście na czasowej rezydencyi osiadłych, podrzędniejszą odgrywała rolę, choć także w naradach brała udział i ze zwyczaju, i z obowiązku. Do takich należał Stanisław Jan Gruszecki, sędzia ziemski podolski, człowiek poważny ogólnie, hem natus, ale ubogi; trzymał dzierżawą Hołosków i Malińce, wchodzące w skład miejscowego starostwa, więc już tem samem zależny od jenerała podolskiego. Franciszek Kazimierz Rzewuski, stolnik podolski,

Sprawa o grunta miejskie, przywileje miasta (rękopis.  Lustracya królewszczyzn V.

             

               

 

 

  

 

             

 

 

dowódca pieszego regimentu w mieście rozkwaterowanego, wszystkie swoje powodzenie zawdzięczał Pilawtom. Ojciec jego, a prędzej dziad Stanisław Bejdo, ubogi szlachcie z Podlasia, dzielny przytem żołnierz, za wstawieniem się Jana Potockiego do Zygmunta III, otrzymał w  roku kawałek ziemi na Dłużku, wchodzącej w skład starostwa; Mikołaj hetman, za swego jeneralstwa, podniósł Bejdę Rzewuskiego do godności podstarościego; urząd ten lat dziesięć piastował wnuk owego szlachcica z Podlasia; aż wreszcie w  r. został stolnikiem podolskim. Opróżnioną po nim posadę zajął Als, niegdyś oficer cudzoziemskiego autoramentu, nu którym ciężył dość trudny obowiązek prowiantowania załogi i opatrywania jej w potrzebną odzież i amunicyą. Cała jej liczba wynosiła w  r. około

, ludzi. Sobieski w jednym z listów podaje ogólną cyfrę pieszego żołnierza broniącego Kamieńca, Bara i Białocerkwi na  , inne atoli źródła archiwalne zmniejszają ją do połowy. Oprócz piechoty w obrębie fortyfikacyi rozkwaterowanej, a na której czele sam stał Potocki, z pomocnikiem przez siebie wybranym, Franciszkiem Rzewuskim, po za ich obrębem kwaterowało kilka chorągwi kawaleryi, a tych obowiązkiem było lustrowanie okolicy. W epoce przedburza o dwóch tylko wzmiankują dzieje: o owej tatarskiej. podkomorzego podolskiego, zaregestrowanej już wyżej, i o drugiej  kozackiej, zostającej pod wodzą Jana Antoniego Myśliszewskiego, chorążego czernichowskiego. Rzutki to był a obeznany z miejscowemi warunkami żołnierz: kilkanaście lat przepędził na straży Kamieńca; z tego powodu nawet wojsko za nim wnosiło instancyą o stosowne zasług wynagrodzenie

Chorąży był duszą i ciałem oddany hetmanowi, czuwał nieustannie na pograniczu, nasłuchiwał jak rzeczy stoją nad Dniestrem, biegał do Krymu, do Sylistryi nu wywiady. Oddział jego, ze stu tylko koni złożony, kiedy chorągiew

Akta. II, . Akta. II, .

             

               

 

 

  

 

             

 

 

tatarska liczyła ich przeszło trzysta, razem więc  jezdców, pełnił służbę w okolicy warowni, uwiadamiając ją o grożącem niebezpieczeństwie. W jakimże stanie znajdowała się artylerya wałowa, na której barki spadała najprzedniejsza rola w spodziewanych z tureckim najazdem zapasach. Oderwane, więc niedokładne o niej spotykamy wzmianki. . . Nie przechowały one nazwisk oficerów, oprócz nazwiska majora od armaty Heklinga (a jak chcą inni — Hejkinga, to jest dowódcy puszkarzy, w kresowej warowni konsystujących. a tych nie wiemy, czy się pięćdziesięciu znajdowało. Miejscowy cech puszkarski, szczególnie za panowania Władysława IV, posiadał sławę w całej Rzeczypospolitej. Składali go Niemcy, Kurończycy, a że wyznawali reformowany obrządek, mieli więc nawet w zamku „kaplicę luterską. Z czasem atoli, bodaj czy nie z fałszywie zrozumianych względów religijnych, zaczęto ich ztąd usuwać, zastępując miejscowymi wychowańcami. . . co wyszło nie na korzyść warowni.  .

Suma obrony bardzo skromna — ledwie niewielkiemu czambułowi sprostać była w stanie. A jednak starszyznę ona zadawalniała najzupełniej. . . Tak dalece nie przeczuwała ona niebezpieczeństwa, że i z tego ubóstwa częstourywała trochę żołnierza na inne potrzeby. Toż jenerał podolski i chorąży podolski, na półtora roku przed katastrofą, chorągwie własne oddali do dyspozycyi hetmana, podczas jego zbrojnej wycieczki w strony ukrain kijowskich... Lekceważono sobie zdanie młodego dowódcy sił zbrojnych: Potoccy więcej zasług liczyli od niego, dłuższy szereg senatorów i wodzów, i hetmanów; w podolskiej ziemi, tuż pod multańską wychowani ścianą, częściej i dawniej patrzyli w oczy nieprzyjacielowi; ostatni jenerał podolski już szedł w łyka tatarskie, kiedy jeszcze Sobieskiego na świecie nie było. Różnicę wieku i doświadczenia, zawsze brano u nas na uwagę. A co najważniejsza — należeli do dwóch przeciwnych obozów: nie chcieli, czy nie umieli przeczuć geniusza; nie potrafili domyśleć się w młodym i energicznym, nawołującym do obrony rycerzu, przyszłego zwy

             

               

 

 

  

 

             

 

 

ciężcy półksiężyca, przyszłej chluby narodu, która mu w osieroceniu i smutku, długie wieki szare i smutne, oświecać miała złotem wspomnieniem. A przecie i wówczas już ten Sobieski miał drzewo rodowe przyozdobione piękną kartą z ofiar i poświęceń złożoną: pradziad i dziad jego macierzysty, wuj i brat „od pogańskiej położeni ręki, — ja"kiego przykładu w domach lubo rycerskich i wojennych, podobno się nie trafiło" .

Lud miejski naturalnie, że nie brał udziału ani w obradach, ani w przygotowaniach; pod osłoną niby niezdobytych murów, oddawał się zwykłym zatrudnieniom. Ormianie rej wodzili w mieście, zwłaszcza od czasu przeprowadzone unii z kościołem łacińskim (, wysoko głowę trzymali. Aksentowicz, długoletni burmistrz, prowadził stosunki ze wschodem i ztamtąd także odbierał uspakajające wieści: Misyrowicze, Bohdanowicze, Krzysztofowicze, Butachowicze — reprezentanci firm znaczniejszych, niebardzo szwancowali z racyi niepokojów, składy ich bowiem, przepełnione towarami, zaopatrywały Warszawę, Kijów, Łuck, Lwów, Zamość i Moskwę. Ludność polska i ruska, przeważnie rzemiosłom oddana, nie miała prawa na teraźniejszość narzekać, z powodu napływu przybyszów zapędzonych z prowincyi, nieustannemi niepokojonej czambułami.

Słowem — panowała w Kamieńcu pogoda niezamącona, jak gdyby pioruny, które miały roztrzaskać jego stawę dziejową, kędyś przepłynęły i nawet drobnych chmurek nie rozpięły nad jego basztami, śmiało zapatrzonemi w niebiosa, . .

Akta historyczne. II. .

             

               

 

 

  

 

             

 

 

II. Oni, zawsze oni.

Nie wszystek atoli ogół stojący u góry z lekceważeniem słuchał przestróg hetmana w, k.; nie wszystek posądzał go o zbytek ostrożności i o „grzeszny" zamiar okiełznania swobód szlacheckich. Pośród senatorów miał on i gorliwych obrońców i wiernych przyjaciół: nad nimi jednak górował biskup krakowski i książe siewierski, ks. Andrzej Trzebicki; syn kasztelana wiślickiego — więc z senatorskiego gniazda, zaszczyt kościoła polskiego, wypróbowany statysta, wiary gorącej. . . ach i gorącego przywiązania do ziemi rodzinnej. Przewidywał on niebezpieczeństwo grożące od wschodu, więc godził powaśnionych reprezentantów narodu, powtarzał z katonowską wytrwałością, że Rzeczpospolita nad przepaścią, że ją ratować należy. Znacznie starszy od Sobieskiego, bo o całych lat dwadzieścia kilka, umiał w nim przeczuć wybrańca, przeznaczonego do kierowania nawą napół zrujnowaną. I hetman odczuł to ciepłe serce; dla miłości i poświęcenia stworzone; w jednej z chwil ciężkiego zwątpienia wywnętrzył się przed pasterzem, i otwartością rycerską zjednał go sobie na zawsze. Ks, Trzebicki odpowiedział listem serdecznym. . . Nie możemy się powstrzymać, byśmy go tutaj choć w wyjątkach nie przytoczyli: „Odbieram codziennie dowody rzetelne łaski i consideratiey WMPana przeciwko mnie: między którymi liczę i ten dokument osobliwy, że. . . poufale znosić się ze mną raczysz w sprawach publicznych, namieniając nieco i o prywatnych. Uniżenie tedy podziękowawszy za tę konfidencyą i skłonność ku mnie szczerego afektu, oświadczani się panem Bogiem. . ., że szczerze zawsze błahe zdanie moje otworzę WMPanu in publicis (w sprawach publicznych a in priyatis także candide et sine fuco (a i w prywatnych także, szczerze, bez obłudy służyć będę WMPanu"

             

               

 

 

  

 

             

 

 

która go właśnie w owej strasznej nie opuściła epoce.

I zaiste nie pod Wiedniem zajaśniał po raz pierwszy jego geniusz militarny w całej pełni, ale w tych chwilach stróżowania na kresacii, poprzedzających ciężką z półksiężycem wojnę.

Siły, jakiemi Sobieski rozporządzał, były prawie żadne co do liczby: ledwie , rozmaitej broni, podzielonych na małe oddziały, źle płatnych albo niepłatnych wcale... Szczęściem, na czele ich stali ludzie poświęcenia, należący do tej rycerskiej rodziny, co to nie wymierała nigdy, choć obfity haracz z krwi i życia składała na pobojowisku. Rozglądając się w regestrze owych rotmistrzów kwarcianych, owych chorążych pancernych, owych pułkowników kozackich, zaszczyconych jednocześnie tytułami skromnych powiatowych urzędników, dziwić się przychodzi ich wytrwałości żelaznej i odwadze niewyczerpanej, uwielbiać przywiązanie do kraju, posłuszeństwo hetmańskim rozkazom, a razem tę pokorę z pewną połączoną brawurą. Synowie ziemian, w miernym stanie zrodzeni, a wypolerowani i doświadczeni, jak gdyby na wielkim świecie, kędyś przy dworze przebywali królewskim; na sejmiku każdy niemal swadą imponuje; na koniu, w polu, na czatach, czy w walce z nieprzyjacielem, każdy z nich to rycerz; w szeregu — żołnierz; odcięty od sił głównych, sam sobie zostawiony — przezorny dowódca, jakby stworzony na hetmana... Potrzeba dyplomaty, i taki pan cześnik w województwie, czy skromny podstoli, złazi z kulbaki, przedzierżga się w „Rezydenta", jedzie do Adryanopola, do Krymu, do Jass, ka ptuje bana i jego urzędników, w dywanie dumnemu wezyrowi dotrzymuje placu w dyskusyi, bo znowu traktacye z hospodarami są dla niego igraszką. Ludzi na podobną modłę ukutych spotykamy w tej epoce pełno na kresach, a większość ich wyszła z Sobieskiego szkoły. Jeżeli więc z jednej strony rady i zachęta ks. biskupą Trzebickiego, wpływ orzeźwiający na niego wywarły, to z drugiej, szczęśliwy dobór podkomendnych pomógł mu nieraz wyjść cało

z niebezpieczeństwa, — i w końcu jeszcze z tą garstką,

Opowiadania. .Ser. VII.

             

               

 

 

  

 

             

 

 

jeżeli nie zwyciężyć nieprzyjaciela, to zaimponować mu i zastraszyć.

Tak tylko zapatrując się na przebieg wypadków w epoce ante hosticum, zrozumieć potrafimy wyprawę hetmana w. k. na Ukrainę, dokonaną w  r. Nie była to zwykła wycieczka przedsięwzięta z celem oczyszczenia części kraju od grasującego w niej barbarzyńskiego sąsiada,, zmuszenia zbuntowanych mieszkańców do posłuszeństwa władzom powiatowym. Zechciejmy sobie uprzytomnić ówczesne wypadki, zestawić fakta dziejowe, a łatwo do tego samego przyjdziemy wniosku. Do Ukrainy — to jest do kijowskiego, bracławskiego, a w części i podolskiego województwa, miał pretensye Piotr Doroszenko, hetman prawoirzeżny; a że zostawał on pod protektoratem Turcyi, że był wasalem sułtana, padyszach więc tem samem uznawał się za pana owej Ukrainy. To też basza sylistryjski, Halil, późniejszy wielkorządca podolski, na którego dywan przelał zwierzchnictwo nad Kozakami, ciągle kładł do ucha posłom Sobieskiego, że Polska o Ukrainie zapomnieć powinna, bo ta dobrowolnie poddała się potężnemu władcy muzułmańskiego świata. Dla zainstalowania zaś panowania swego, porta przysłała Doroszence ordę białogrodzką w liczbie , ludzi. Czambuł tatarski rozlał się po kraju, Kuczmieńskim i Czarnym wędrując szlakiem; głęboko worał się ku północozachodowi i nieledwie granic dawnego dosięgnął Wołynia. W województwie bracławskiem rozporządzał się Hrehory, brat hetmański; poza Bohem ku Dnieprowi — sam hetman. Wszystkie prawie wioski stały w ogniu; miasteczka, zagrożone zagładą, wybiegały na spotkanie nowych panów... Ledwie okolica Kamieńca była spokojniejszą, i w oddalonej od niej o mil dwadzieścia Białocerkwi, ku Dzikim Polom zapatrzonej, powiewał sztandar Rzeczypospolitej, a i ten lada chwila mógł upaść pod stopy muzułmańskiego nieprzyjaciela.

Był to niejako przedwstęp, raczej początek wielkiej wojny, awangarda owych tłumów muzułmańskich, które w półtora roku potem wylały się na Polskę. Basza syli

             

               

 

 

  

 

             

 

 

sfryjski i teraz ostrzegał Sobieskiego, by się nie poważył wkraczać na Ukrainę; stany mu odmówiły zbrojnej pomocy; mógł się śmiało wycofać, nawet wycofać z honorem. Oględniejszy wódz na jego miejscu nie ruszyłby kroku, by nie drażnić stokroć potężniejszego przeciwnika. Hetman jednaki postąpił inaczej: znał dobrze antagonistę; wiedział, że pokora i potulność obudzi w nim pychę i roznieci żądzę posiadania; protest zbrojny, jeżeli nie odwróci niebezpieczeństwa, przynajmniej powstrzyma nawałnicę, a nieopatrznym współobywatelom da czas do opamiętania się i obrony.

Czekał tedy hasła. Hasło to rzucił Gabryel Silnicki, kasztelan halicki, który w nieobecności Sobieskiego regimentarzował pod Kamieńcem, W końcu marca  roku doniósł on o wkroczeniu czambułu, i jak na rycerskiego człowieka przystoi, dodał, że idzie w ogień; na miejsce zbierania się chorągwi wyznacza Sołobkowce, miasteczko w okolicy Baru; na dzień wystąpienia — pierwsze święto zmartwychwstania pańskiego . Następstwem tego lakonicznego raportu był uniwersał hetmański, wydany  kwietnia, w którym „z powinności urzędu swego", panom braci donosił o zbliżającym się niebezpieczeństwie . Bracia odpowiedzieli... milczeniem. Wódz czekał, nasłuchiwał, gromadził co miał pod ręką żołnierza; w połowie lipca przeniósł się z Jaworowa do Złoczowa; a w końcu tegoż miesiąca pod Kamieńcem rozpiął swoje namioty. Na Ukrainie było coraz goręcej. Odrobina wojska nie mogła dać sobie rady, jak o tem w tym czasie pisał Bogusz do marszałka: „posyłam odważnego, jeżeli go Pan Bóg szczęśliwie doprowadzi , dając znać WMPanu, że z nami mocno hałasują, a prędko Bar mijają, powiadając, że jest , ordy i kozackiej drużyny. Potęga wielka! Dla Bogu dobrodzieju, być nam potrzeba w tej godzinie gotowymi , Dorywczo, snać na kulbace bitny rotmistrz pisanie układał, bez przechwa

Akta historyczne. . .  Akta, I. c. I. .

Ojczyste spominki. II. .

             

               

 

 

  

 

             

 

 

łek ale i bez trwogi, jak to przystało takiemu jak p. Marcin wypróbowanemu bojownikowi. Zwlekać dłużej — znaczyło narażać garstkę odważnych na śmierć niechybną... A zaciągów nowych znikąd...

Wsiadając już na koń, przesłał rozgoryczony hetman następną do podkanclerzego odezwę: „Jest rzecz prawie u mnie niezrozumiała: kazać wojnę zaczynać, w Ukrainę wchodzić, z Doroszenkiem się wadzić, a nie wierzyć, że jest wojna, i nietylko nie przyczyniać, jeszcze umniejszać wojska. Uchwalona na sejmie wojska auctia (powiększenie, wydane według prawa exconsilio trzecie wici skutku nie wzięły; czas upłynął; nieprzyjaciel na karki wsiada: i kazać tu nam ex propinquo (za zbliżeniem jego o sobie radzić? Toć ja nie wiem, jaka to może być rada, aby kilka tysięcy wojska i siebie i Republicam zachować miały. Niech mi ci Ichmość odpuszczą, co to mówili i pokazowali, jakoby też wojnie nie wierzyli; a wierzyli, ufaj mi WMPan, w sekrecie, bo jakiż diabeł dotąd Ruś wojował, jako mówi stara przypowieść. Ale to, czego sobie życzyli, toby byli i radzi wiedzieli, to jest aby siedzieć w domu, podatków nie składać, żołnierza nie karmić, a Pan Bóg żeby za nas wojował, a mybyśmy dixurowah (rozprawiali i poczciwość cudzą taxowali (roztrząsali" .

Były to, powtarzamy, wyrazy żalu rzucone na pożegnanie : zaraz potem wyruszył w pole na czele  koni, bo: ,.infanterya przy taborach została"  szabel na obronę potężnej i bogatej Rzeczypospolitej — jak bolesny żart wyglądało. I pomimo to cudów one dokazywały. Hetman rozglądnął się pilnie na szachownicy przyszłych popisów militarnych; czekało go ciężkie zadanie. By je sobie ułatwić, należało o ile można pole działania uczynić niezależnem od wypływów zewnętrznych. Może wkroczyć hospodar wołoski i multański w granice Rzeczypospolitej, tem bardziej, że ,emir" (rozkaz sułtański upoważniał ich do tego; mogą wkroczyć i wpaść na tyły walczącej garstki;

Akta hist. I. , .

             

               

 

 

  

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin