Diouf Mammadou - Afrykański spacerownik po Warszawie.pdf

(4111 KB) Pobierz
MAMADOU DIOUF
Afrykański
spacerownik
po Warszawie
1022701309.017.png 1022701309.018.png 1022701309.019.png 1022701309.020.png 1022701309.001.png 1022701309.002.png 1022701309.003.png 1022701309.004.png 1022701309.005.png 1022701309.006.png 1022701309.007.png 1022701309.008.png
1022701309.009.png 1022701309.010.png 1022701309.011.png
Pieszo po Warszawie
O Warszawie po raz pierwszy czytałem, kiedy uczyłem się w liceum w Dakarze. W latach
osiemdziesiątych i wcześniej dobre podręczniki fizyki i chemii zawierały na ostatnich stro-
nach biografie znanych naukowców. Byłem ciekaw wszystkiego i do dziś pamiętam notatkę:
Marie Curie née Maria Salomea Skłodowska le 7 novembre 1867 à Varsovie, Pologne et
morte le 4 juillet 1934 a Sancellemoz, France est une physicienne francaise d’origine polo-
naise . – „Maria Curie urodzona 7 listopada w Warszawie [...] francuski fizyk polskiego
pochodzenia”. Co prawda taka informacja sugerowała, że uczona jest Francuzką, ale przynaj-
mniej podano miejsce jej urodzenia. Taki był mój pierwszy kontakt z nazwą polskiej stolicy.
W drugiej klasie liceum miałem świetnego nauczyciela geografii. Wchodził do klasy i przed
sprawdzaniem listy obecności wybierał przypadkową piątkę uczniów, by przetestować ich
znajomość stolic poszczególnych państw. Stawał przy tablicy i zwracał się do konkretnego
ucznia, podając nazwy krajów leżących na różnych kontynentach: trzeba było szybciutko
wymienić ich stolice. Tak było praktycznie co tydzień przez cały rok szkolny. Dzięki niemu
polubiłem ten przedmiot. Nie pamiętam, czy akurat Polska i Warszawa kiedykolwiek
pojawiły się w tych ustnych testach, ale jest to wielce prawdopodobne.
2
1022701309.012.png 1022701309.013.png
Na kursie językowym w Łodzi dużo mówiono nam o polskiej stolicy. Pamiętam
maj 1984 roku, kiedy cała moja klasa przyjechała autobusem na wycieczkę
do Warszawy, zahaczając po drodze o Żelazową Wolę. Mimo że nie znaliśmy jego
muzyki, zobaczyliśmy rodzinny dom Fryderyka Chopina.
W samej Warszawie autobus zatrzymał się przy Łazienkach, na placu Trzech Krzyży,
gdzie jedliśmy obiad. Później nasza grupa zwiedziła Starówkę. Ostatnim punktem
wycieczki był Pałac Kultury. Wraz z kolegą woleliśmy zobaczyć, co oferują Domy
Centrum, niż jechać windą na ostatnie piętro pałacu, by zobaczyć panoramę miasta.
Do dziś nie widziałem panoramy Warszawy z pałacowego tarasu. Ale budynek nadal
stoi, chociaż były propozycje wyburzenia go, mam więc szansę nadrobienia zaległości.
Po kursie w Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców, jako kierunek studiów
wybrałem weterynarię na SGGW. Usłyszałem, że w stolicy jest za dużo cudzoziemców!
Była wiosna roku 1984. Niebywałe. Uparłem się.
W Warszawie znalazłem się dzięki Zygmuntowi III Wazie. Dlaczego? Gdyby nie on,
stolica Polski byłaby nadal w Krakowie, gdzie pojechałbym na studia, bo chciałem
studiować w stolicy kraju, do którego wyjadę. Czasem, przechadzając się po moim
ulubionym placu z najsłynniejszą kolumną w Warszawie, myślę sobie: „Gdyby nie ten
król, mogłem studiować i mieszkać w dawnej stolicy Polski, też nad Wisłą,
ale ze smokiem, a nie urodziwą Syrenką, jako symbolem miasta”.
Mieszkam w stolicy od 27 lat. Przez prawie dwie dekady Warszawa była przede
wszystkim miastem pobytu afrykańskich studentów. Nie było tu praktycznie innych
instytucji, miejsc, barów związanych z Afryką. Ambasad też nie było wiele. Po prostu
pustynia, jak mawiał bohater polskiego filmu „Rejs” – nic się nie działo, nuda! Od
kilku lat afrykańskie kultury powoli, ale wyraźnie, wpływają na charakter Warszawy
i jej symboli, także naszej warszawskiej Syrenki. A ta pięknieje od tego tropikalnego
ciepła. A to cieszy!
Spacerując po Warszawie, łatwo zauważyć ogromną liczbę tablic informujących
o słynnych osobach, które rodziły się w tych czy tamtych domach, dorastały,
mieszkały, umierały lub po prostu przez Warszawę przejżdżały.
Metro i inne środki komunikacji miejskiej pomogą mi w wędrówce po Warszawie,
ale tylko częściowo. Mam zamiar większość spaceru odbyć pieszo, zwiedzając
wszystkie te miejsce, które w moim notesie zostały zaznaczone jako miejsca,
w których zaistniał kontakt kultury polskiej z Afryką.
3
1022701309.014.png
Syrenka i Mami Wata (Uata)
Po Warszawie i Zatoce Gwinejskiej w Afryce Zachodniej krążą wspólne legendy.
Tajemnicza historia pół-kobiety pół-ryby. Z tą różnicą, że w atlantyckiej Afryce istnie-
je prawdziwy kult tej istoty, związany szczególnie z tradycją Voo Doo. Mami Wata jest
matką wód, boją się jej rybacy, symbolizuje karmiący i jednocześnie zabierający życie
ocean. Jest boginią społeczności Ewe w Togo. W tradycyjnym malarstwie przedstawia-
na jest jako syrenka albo młoda kobieta trzymająca węże. Skąd się wzięła legenda
o Mami Wacie? Prawdziwa Afryka to świat duchów naturalnych, pioruna, deszczu,
wód oraz duchów przodków. To praktycznie, oprócz koloru skóry, jedyna rzecz, która
jest panafrykańska. Łączy wszystkie kultury kontynentu. Skąd natomiast Syrenka
wzięła się w herbie Warszawy? Podobno była w nim już pod koniec XIV wieku! Miała
jednak zupełnie inny kształt niż dziś: było to zwierzę z ptasimi łapami i smoczym
tułowiem pokrytym łuskami. Musiała więc ewoluować w wyobraźni artystów. Jedna
z legend o Warszawskiej Syrence jednak mówi, że dawno temu przypłynęły z
Atlantyku do Bałtyku dwie siostry – piękne syreny. Jedna została w Danii, a druga
dopłynęła do Gdańska, potem w górę Wisły. Wyszła z wody na wysokości Starego
Miasta, by odpocząć. Urok miejsca podbił jej serce, więc postanowiła tu zostać.
Siedząc na ławce na Powiślu przy fontannie i przyglądając się tej silnej istocie,
zastanawiałem się czasem, czy nie pochodzi z afrykańskiej części Atlantyku. Nasza
stołeczna Syrenka może być spokrewniona z Mami Watą. Nie tylko człowiek pochodzi
z Afryki!
4
1022701309.015.png 1022701309.016.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin