Resztki zielonogórskiej parkowej świetności- czy warto je ocalić.docx

(119 KB) Pobierz

Zapuszczona Dolina Luizy

Poruszyć wypada też temat Doliny Luizy. Jest to piękna, niezniszczona jeszcze urbanizacją miasta, zazieleniona dolina przy jedynej przepływającej przez miasto rzeczce. Aż dziw bierze, że się takie miejsce w centrum jeszcze zachowało i nie zostało brutalnie pochłonięte przez blokowiska. Przed wojną ta dolina była ulubionym terenem spacerowym zielonogórzan, dziś jest zapomniana i częściowo zniszczona. Przed wojną działały tu liczne restauracje i winiarnie. Czynne były kąpieliska nad rzeczką, i działały aż 3 baseny, zachowane do naszych czasów: jeden z nich znajduje na ul. Źródlanej koło kościoła, a dwa pozostałe znajdują się na ul. Urszuli, w parku i głębiej w lesie. 

 

Rzeczka byłą miejscami spiętrzona, a całość była plenerowym parkiem rozciągającym się od ul. Batorego do ul. Szwajcarskiej. W zasadzie da się to miejsce jeszcze uratować, tylko potrzebna jest specjalna polityka władz miasta, która tą dolinę ogłosiłaby parkiem, objęła ochroną przed nadmierną zabudową. Władze miasta powinny wytyczyć lub odtworzyć zarośnięte już alejki (szczególnie tą najdłuższą, ciągnącą się od ul. Batorego do ul. Sulechowskiej i dalej do ul. Szwajcarskiej) i dokonać nasadzeń brakujących miejscami drzew. Byłby to wtedy największy park Zielonej Góry. I moim zdaniem, najpiękniejszy, bo posiadający urokliwą rzeczkę i oferujący oazę zieleni w centrum miasta.

 

Sczezły blask Wagmostawu

Straszy najbardziej okazała pamiątka wykwintnego wypoczynku mieszkańców przedwojennej Zielonej Góry- Wagmostaw. Staw powstały przez spiętrzenie rzeczki istnieje nadal, mimo że przedwojenne eleganckie lampy, balustrady, mostki i ławki rozkradziono, a drzewa częściowo powycinano. Staw jest w 3/4 już niestety zamulony, bo od 60 lat nie było komu czyścić odmulników i osady zapiaszczyły już większą część jego oryginalnej powierzchni, pozostawiając marny skrawek wodnej toni. Ongiś przy stawie była przystań, działała wypożyczalnia łódek, w zimie było tutaj najpopularniejsze w mieście lodowisko. Pomost z altaną na stawie umożliwiał konsumpcję potraw bezpośrednio nad jeziorkiem. Muszla koncertowa, która przetrwała 60 ostatnich lat, znikła w tym roku, a wokół stawu pozostały tylko kikuty przedwojennych lamp. Z resztek spalonej w latach 80-tych kręgielni i kawiarni pozostały jedynie fundamenty.

 

Restaurację z ogromną salą balową, miejsce ekskluzywnych rautów i balów, która była po wojnie domem kultury "Zastalu" i długo słynęła z kręgielni i dobrych lodów, sprzedano po bardzo okazyjnej cenie (za 50 000) miejscowemu biznesmenowi, jak wszyscy opowiadają, znajomemu byłego prezydenta miasta. Kresem restauracji było podpalenie podniszczonego i niezabezpieczonego  budynku przez nieznanych sprawców w 2003 r. Trudno dociec, jaki będzie los tej położonej nad urokliwym stawem zabytkowej budowli. Czy zostanie odbudowana, czy też pozostanie ruiną przyciągającą amatorów złomu, wyszarpujących zabytkowe detale z absyd i pinakli? Niemcom odwiedzającym nasze miasto, którzy przychodzą odwiedzić jego najsympatyczniejsze i najpopularniejsze miejsce zabaw i rozrywki, z pewnością łezka kręci się w oku, gdy widzą jego dewastacje i kompletny niemal upadek.

 

To, że wciąż tutaj nic nie powstało, świadczy o bezradności i niekompetencji władz miasta. Jakie to dziwne, że w znacznie mniejszych miejscowościach takie atrakcyjnie położone nad wodą restauracyjki mają wielu chętnych klientów i wciąż się rozbudowują, natomiast w Zielonej Górze muszą odstraszać? Knajpa położona nad stawami piechowickimi pod Jelenią Górą pracuje pełną parą, specjalizuje się w daniach rybnych i właśnie dobudowała kolejną nadwodną salkę na palach wbitych w dno stawu. Znacznie lepiej położony lokal w centrum Zielonej Góry, nad brzegiem urokliwego, choć zapuszczonego stawu jest symbolem upadku. O co tu chodzi? I dlaczego formuła gospodarcza, która sprawdza się gdzie indziej, nie wychodzi w Zielonej Górze? Jedno jest pewne: dopóki zapuszczony, zaśmiecony (brak tu np. koszy na śmiecie), zamulony i zarośnięty staw będzie odstraszał od spaceru, a naprzeciwko byłej restauracji działać będzie pijacka melina, dopóty nie pojawią się chętni na wizyty i stołowanie się w tej ohydnej dziś, a świetnej ongiś okolicy.

 

http://www.fuli.net/ekol3_pliki/image001.jpg

Fot. Dolina Luizy przed II wojną światową

 

http://www.fuli.net/ekol3_pliki/image002.jpg

Fot. Wnętrze restauracji w 1927 r.

 

http://www.fuli.net/ekol3_pliki/image003.jpg

Fot. Wagmostaw w 1912 roku

 

Nie chce się?

Jedno jest pewne- najpiękniejsze zielonogórskie parki są niezwykle zapuszczone i pokazują jasno, że o nich nikt nie myśli. Brak jest jakiejkolwiek polityki władz miasta, która miałaby na celu choćby tylko zachowanie dla potomnych tego, co funkcjonowało tu w przeszłości, nie wspominając o jakichkolwiek próbach wykorzystania np. funduszy Unii Europejskiej na ich odbudowę. Ciekawe, czy urokliwą Dolinę Luizy, niemy dowód tego, jak pięknie tu było za Niemca, uda się jeszcze uratować? Konieczna jest akcja, która nakłoni władze miasta do odbudowy świetności Wagmostawu, i wybrania osadu z zanikającego stawu, co jest już od dekady obiecywane okolicznym mieszkańcom z okazji każdych wyborów, ale nigdy tej obietnicy nie dotrzymano.

 

Konieczna jest odbudowa całego założenia parkowego tej okolicy, nasadzenia nowych drzew wraz z odtworzeniem ciągu winnic na zboczach Doliny Luizy. Podobnie jest z Parkiem Poetów, skutecznie „podcinanym” przez rozbudowujący się Uniwersytet Zielonogórski. Tymczasem władze miasta cały ten temat zbywają wielce wymownym milczeniem, które można odczytać na jeden tylko sposób: nie chce się. Czy winą za niepowodzenia i upadek społeczno-gospodarczy zielonogórskich miejsc wypoczynku i rozrywki należy obarczyć władze miasta, które temat ten, mówiąc delikatnie, wolą zapomnieć? Miejmy nadzieję, że nie zapomną go rozgoryczeni  postępującym upadkiem najznamienitszych miejsc miasta wyborcy.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin