Angels' Dance - Taniec Aniołów - rozdział 13.pdf

(62 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
ROZDZIAý 13.
Galen patrzył, jak Trace opuszcza Wieżę, ubrany w odzież zwiadowca barwy zielonej i
brązowej. Wampir był dobry Galen nie mógł znaleźć żadnych śladów należących do niego,
kiedy już raz wkomponował się w las. Ale Trace nie był jedynym, który teraz zauważył
Jessamy i tego, że wyleciała ze swojego izolowanego miejsca w Azylu.
Galen obserwował, nie ingerował... I wbijał Dmitriego w ziemię w regularnych
odstępach czasu.
Wycierając krew z rozwalonej wargi po ostatniej rundzie, wampir pokręcił głową.
Muszę być żarłokiem kar, aby do tego ciągle wracać.
Nie, po prostu postanowiłeś być lepszy. Prawda była taka, że wampir był prawdziwą
konkurencją. Galen sam pozostawał z ranami i siniakami częściej niż bez nich, a Dmitriemu
nawet udało się uszkodzić mu skrzydła raz czy dwa. Uczyli się nawzajem od siebie, stając się
coraz bardziej śmiercionośnymi wojownikami.
Wylewając wodę na głowę za pomocą dzbana usytuowanego obok wiadra z chłodnym
jasnym płynem, Galen odepchnął swoje mokre włosy i powiedział:
Muszę odejść na jeden dzień, może dwa. Ufał teraz Dmitriemu, wiedział, że wampir
wraz z samym Raphaelem, będzie czuwał nad Jessamy, upewni się, że nikt nie odważy się jej
skrzywdzić.
Inny anioł chce z nią polecieć – wyraz twarzy Dmitriego był ostrożny. – Jednak boi
się, że go zabijesz.
Dzban roztrzaskał się pod siłą jego nacisku. Ignorując krew, rozłożył swe skrzydła w
ramach przygotowania do lotu.
Nigdy nie wsadzę jej do klatki.
Unosząc się w przestworza, zatrzymał się na darmo, lecąc mocno i szybko ku brzegowi
nadchodzącego zmierzchu. Kilka eskadr minęło go, ale nie próbowali mu przeszkodzić, jakby
byli w stanie wyczuć jego czarny humor, który całkowicie go pochłonął, ale przełknął go w
całości. Lecąc tak, jakby walczył o życie, ścigał się z prądami powietrza, dopóki niebo nie
stało się ponurą pustką po każdej jego stronie, a ziemia ciemna i zalesiona poniżej niego.
Sam.
Po dorastaniu jakie przeżył, wierzył, że sam nie uwięzi się w takim bólu, będzie odporny
na niewidoczne cięcia, które mogłyby go wypatroszyć. Ale chłopiec głodny miłości przebywał,
wciąż istniał wewnątrz mężczyzny, jakim się stał i obie te jego strony krwawiły bez
zaprzestania wyczuwania Jessamy zostawiającej go w tysiącu malutkich kroków. Nurkując na
ziemię nad krawędzią niewielkiego strumienia, pozwolił sobie zatrzymać się, oddychać,
myśleć. Z wyjątkiem tego, że jego myśli krążyły trzymając się z powrotem tej samej rzeczy
Jessamy w ramionach innego.
Wściekłość wyrwała się z niego w dzikim ryku, i zagłębiała się w niego dalej i dalej, i
trzymała się wewnątrz o wiele za długo. Chłód jesieni nie osiedlał się w jego kościach, gdy
wydał z siebie głos swego gniewu, nie robiąc nic, aby uspokoić gorączkę swojej krwi. A kiedy
wzniósł się w powietrze jeszcze raz, wiedział, że udaje się z powrotem. Gdyby zobaczył, jak
Jessamy lata z innym mężczyzną, nie chciał mordować, nie chciał szaleć, nawet jeśli go to
zabije.
Będzie po prostu obserwować, upewni się, że inny anioł jej nie zrani.
Ale kiedy wrócił, Wieża była cicha, a większość jej okien pozbawiona światła. Nikt,
wyjąwszy straże, nie latał w powietrzu w miarę jak okiem sięgnąć, a gdy cicho wylądował na
balkonie pokoju Jessamy, znalazł jej drzwi otwarte. Walczył ze sobą i przegrał, wszedł – tylko
po to, aby zobaczyć, jak idzie ku niemu, jakby myślała o wyjściu na balkon.
Galen! Ręka podniosła się do jej serca, zatrzymała się, mglista zieleń jej długich
rękawów sukni pogładziła jej kostki w miękkim pocałunku.
I zrozumiał, że się okłamywał.
Ja polecę z tobą. Wyszło to jak burknięcie. Dałem ci słowo, że zabiorę cię wszędzie
tam, gdzie zechcesz pójść. Dlaczego mnie nie zapytasz? Zamiast zaakceptować ofertę
kogoś, kto nie był tak silny, nie mógł jej zabrać tak daleko, trzymać jej tak bezpiecznie?
Pauza, i pomyślał, że wstrzymała oddech. Strach? Zimnokrwiści wojownicy już by
struchleli na jego temperament, a on uwolnił go na osobę, która liczyła się dla niego
bardziej, niż cokolwiek innego. Jego mięśnie znieruchomiały, skierował się do tyłu do drzwi,
ale zatrzymała go za pomocą prostego zdania.
Nie waż się znowu tak odejść, Galen. – Nie strach. Furia.
Uniósł brwi.
Zostawiłeś mnie nic nie mówiąc. Podchodząc do niego przez cienki perski dywan
barwy czerwieni i złota, popchnęła go dłońmi w pierś, działanie to nie miało wpływu na jego
stabilność i równowagę, ale mimo wszystko wysłało prąd przez jego system. Musiałam
dowiadywać się wszystkiego od Dmitriego.
Własna złość Galena tliła się.
Nie byłem świadomy, że moja obecność była potrzebna. Albo czy nawet zostałaby
zauważona.
Jessamy nigdy nie zajmowała się wieloma mężczyznami na intymnym poziomie.
Ostatnie dwa sezony były rewelacją. Już z nią flirtowano, zabiegano o nią, a nawet
całowano. Żadna ta czynność nie działa się jednak z udziałem tego irytującego otoczonego
murem mężczyzny, który myślał, że ma prawo na nią krzyczeć.
Jeśli ktoś powinien narzekać na bycie niezauważanym – powiedziała – To powinnam
to być ja.
Zostaw mnie samego z Tracem na chwilę powiedział Galen, rozgrzane słowa w
żaden sposób nie były spokojne ani hamujące. – Przypiąłbym go do ziemi moim mieczem i
oderwałbym jego chude kończyny.
Bardzo romantyczne. Oparła się pokusie, by go kopnąć. Jestem na ciebie bardzo
zła. Za nauczenie jej wszystkiego o pasji, tylko po to, by zostawić ją głodującą, za
pokazanie jej nieba, tylko by korzystać z tego nieba, aby jej unikać, za bycie tak upartym i
tak męskim! Nie powinieneś tu być. Odejdź.
Szelest skrzydeł, to duże ciało stało nagle bliżej.
Jesteś na mnie zła?
Żar z niego sączył się w jej kości, groziło to stopieniem jej gniewu na stopione
pragnienie, ale zebrała siłę potrzebną, by nie ustąpić.
Bardzo.
To dobrze.
Jej usta trochę się otworzyły... I wziął je, skorzystał z tego, jego język lizał ściśle o jej
własny, gdy zignorował wstęp, by od razu domagać się surowego, wilgotnego pocałunku z
otwartymi ustami. Krzyżując nogi, chwyciła za grubość jego ramiona, starając się pozostać w
pozycji pionowej. Galen wydał niski, głęboki dźwięk ze swojej piersi przy tym kontakcie i
objął ją jedną ręką wokół talii, przyciskając ją do siebie, kiedy grasował na jej ustach. Nie
była to pieszczota delikatna, nie łagodny dotyk kochanka. To był pierwotny atak na zmysły,
szorstka potrzeba, mógł zadowolić się tylko jej całkowitą kapitulacją.
Chwytając dłonią jego szyję z jednej strony, rozpłaszczyła drugą nad jego rytmicznie
dudniącym sercem, poczuła szybkie tempo pulsu, który pasował do jej własnego. I poniżej ...
Jego twardość wystawała wymagająco przed jej brzuchem, zaledwie ograniczona przez jego
spodnie i jej suknię. Bez tchu, ponownie znalazła jego usta i wzięła je jeszcze bardziej
dokładnie. Więcej z pasją zalaną desperacją niż z techniką, pogłaskała swoim językiem w
jego własnych ustach.
Nagle, absolutny bezruch.
A potem przycisnął ją i podniósł, aż jej usta były dokładnie naprzeciwko jego, i pożerał
ją, jakby była przysmakiem, na który czekał całe życie, aby go posmakować. Kobieta
musiałaby mieć kamień zamiast serca, by pozostać niewzruszona, a Jessamy w niczym nie
przypominała kamienia, gdy chodziło o Galena. Zassała jego język, lizała po jego ustach,
używała zębów w żartobliwych ugryzieniach, które sprawiły dudnienie w klatce piersiowej
obok jej piersi, jej sutki stwardniały, stały się twardymi punktami.
Jedno z ramion zamknęło się wokół jej talii, Galen przeniósł swoją drugą rękę w dół, by
zatrzymać się oznaczając swoją własność na krzywiźnie jej biodra, zanim przesunął ją w dół
na wgłębienia jej niższych krzywizn, jego dotyk był stanowczy, całkowicie zaborczy. Dysząc,
złamała pocałunek, by popatrzeć w oczy, które stały się głębokim, zadymionym
szmaragdem. Jego usta były naznaczone jej buszującymi pocałunkami, jego skóra spływała
ciepłem. A jego ręka...
Galen.
Zanurzył twarz w jej szyi, nadal dotykając ją i głaskając ze skandalizującą starannością.
Polećmy.
Tak. Chciała być sama ze swoim barbarzyńcą.
Powietrze było rześkie na jej skórze, noc cicha, ale nie popełniła błędu myśląc, że byli
tutaj samotnymi istotami, nie dopóki Galen nie poleciał daleko poza Wieżę w kierunku gór w
oddali, świat był wokół nich wyciszony. Lądując na małej trawiastej polanie otoczonej
majestatycznymi i ogromnymi drzewami, zsunął ją w dół swojego ciała z erotyczną
deliberacją, jej suknia zwinęła się w całym gąszczu na nogach, gdy jej ciało zażądało, by
ocierała się mocniej o niego.
Chciała odciągnąć pasma włosów, które lizały ją po twarzy, ale on już to robił, jego
skóra wydawała się szorstka wobec jej własnej. Obracając swoją twarz, przycisnęła wargi do
jego dłoni.
Jeśli znowu tak znikniesz, zbiję cię z twoich własnych nóg.
Jesteś przerażającą kobietą, Jessamy.
Popychając go delikatnie za to drażnienie się z nią, stanęła na palcach i wypowiedziała
naprzeciwko jego niebezpiecznych, namiętnych ust.
Ciebie, Galen. Chcę ciebie. Tylko ciebie. To nie miało znaczenia, nawet gdyby miała
stu różnych kochanków, wiedziała, czym on dla niej był wszystkim. Gdyby poznała go u
zarania swego istnienia, lub na końcu, to nie zmieniłoby tego prostego, niezmiennego faktu.
Przesuwając obie ręce w dół jej bioder, ustawił ich naprzeciw siebie.
Powinienem poczekać, wiem.
Jej oddech zamknął się w gardle, serce zacisnęło.
Ale nie mogę. Pierwotne wyznanie.
Jedno uderzenie serca później i już wyginała się do jego pocałunku jeszcze raz,
ramiona twarde jak skała z mięśniami, tulące ją blisko, jej piersi zgniecione na jego nagiej
klatce piersiowej, uda ustawił szeroko, dopóki nie przytuliła się do niego pomiędzy nimi.
Opętani.
Uwodzący się.
Pieszczący się.
Jeśli jakaś część niej nie należała już do niego, to stała się jego, kiedy trzymał jej twarz
w dłoniach i szepnął:
Powiedz mi, żebym się zatrzymał, Jessamy. To była usilna prośba mężczyzny, który
stracił kontrolę.
To ją rozbiło, to, że mistrz broni znany ze swego spokoju pod najbardziej brutalną
presją, czuł taki głód jej osoby.
Nie chcę, żebyś przestał. Zanurzając palce w płynnym ogniu jego włosów, szarpnęła
jego głowę w dół.
Gdy mówił, że powinni wrócić do Wieży, tak że nie musiałaby leżeć w trawie,
pogłaskała swoją dłonią w dół grzbietów linii jego piersi i ponad dumną twardością, która
wbijała się w jej brzuch. Tylko z Galenem mogła być tak śmiała, tak bezwstydna. Wydał z
siebie niski, dudniący dźwięk, który sprawił, że jej uda zacisnęły się, a potem nie było już
mowy o opóźnianiu. Jej całe ubranie zostało z niej zdarte i znalazła się rozłożona na trawie,
jak jakaś pogańska ofiara, podczas gdy on patrzył na nią, gdy rozpinał zapięcie swoich
spodni, wielki człowiek, który powinien był ją przerażać.
Rozsunęła swoje nogi.
Galen. – Może i żyła osłonięta, ale była dorosłą kobietą, kobietą, która znalazła
swojego namiętnego kochanka.
Jego ręka była delikatna na jej udzie, gdy nachylił się nad nią, dotyk jego
bezceremonialnych palców nawet łagodniejszy, gdy się nią zajmował, aż skomlała i była tak
potrzebująca, że to aż bolało. Z falującą klatką piersiową, powiedział:
Jessamy?
Owijając nogi wokół jego talii, w odpowiedzi potarła o niego pulsującą śliskością między
swoimi udami. Wydał z siebie drżący jęk, a potem pchnął w jej wnętrze. Słyszała historie
innych kobiet, mówiące, że nic nie może opisać tego dzikiego, pięknego uczucia nawiedzenia
i posiadania w tym samym czasie. Krzycząc przy piekącym bólu, gdy jej ciało walczyło o to,
by go pomieścić, owinęła swoje ramiona wokół mężczyzny, który ją kochał i odetchnęła
ciemnym piżmem jego zapachu, jej skrzydła przesuwały się niespokojnie po chłodnych
źdźbłach trawy.
Stwardniałą ręką gładził jej nogę od swoich bioder, rozkładając i zginając ją w kolanie.
Czyn ten otworzył ją szerzej, a twardość Galena wsunęła się głębiej w jej wnętrze. To
wyrwało z niej westchnienie, ale gdy zawahał się, pocałowała go i pieściła, dopóki nie
poruszył się ponownie. Płytko i powoli, pozwalając jej przyzwyczaić się do swojej wagi i siły.
Jess. Mięśnie naprężone i napięte, jego usta koło jej uchem. Czy to zbyt wiele?
Tak. Wspaniałe, cudowne zbyt wiele.
Nie przestawaj. Wyginając się pod nim z obfitą falą bioder, przyjmowała jego
pchnięcia. Nadal wsuwał się i wysuwał tak bardzo powoli, ale wchodził głębiej wraz z każdym
pchnięciem, jego usta domagały się jej w tym samym czasie w pocałunku, który
naśladował cielesną ekstazę ich połączenia.
Szok jej ciała rozpadł się bez żadnego ostrzeżenia tak, że musiała zerwać pocałunek i
odrzucić głowę w tył, ciemne piękno skrzydeł Galena rozprzestrzeniało się potężną sylwetką
nad nimi. Wsuwał się w nią przez zaciskającą się przyjemność, jedna wielka ręka ściskała i
kształtowała niewielkie, ale znakomicie czułe wzgórki jej piersi, podczas gdy wyciskał
Zgłoś jeśli naruszono regulamin